Słone łzy...i nic po za tym.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odgłos zamykanych drzwi rozniósł się po pokoju Grace. Dziewczynka odwróciła się od nich, po czym zsunęła się po drewnianych drzwiach, pozwalając sobie na pierwsze łzy. Jedna po drugiej tworzyły sobie drogę po jej bladych policzkach, a ona sama zaniosła donośnym i gorzkim płaczem.

Z drugiego pokoju słychać było odgłosy kłócących się rodziców. Krzyczeli na siebie, nawet nie zważając, jak to wszystko przeżywa ich córka. Co się z nią dzieje. Czy ma to wszystko daleko gdzieś, czy może jednak zanosi się gorzkim płaczem w samotności. A jednak przy nich pokazuje się jako twarde oraz — na pozór — nie posiadające emocji, dziecko.

Ta młoda trzynastolatka bardzo tęskniła za swoim dawnym życiem. Dawnym, tak bardzo szczęśliwym życiem...te słowa wydawały się tak odległe... Ale zaczynając od początku...

Grace Kelly. Kiedyś była zwykłą, bardzo szczęśliwą dziesięciolatką.  Miała mnóstwo znajomych, wspaniałą rodzinę, zero problemów, dobrze radziła sobie w szkole. Normalnie życie, jak z bajki...niestety, nie na długo. Wszystko posypało się, gdy tylko rodzice zaczęli się gorzej dogadywać. Zaczęły się wszystkie kłótnie.  Oddalanie się od siebie. Przez te trzy lata wszystko bardzo się zmieniło. Wydawało się, że jej rodzice byli ze sobą tylko ze względu na Grace. Łączyła ich tylko córka. Oczywiście, odbiło się to na niej. Zaczęła tracić z nimi kontakt, nie rozmawiali już tyle, co wcześniej, zaczęła nie lubić, a wręcz trochę bać się, okazywania uczuć. Na każdy taki kontakt z drugą osobą reagowała zbyt przesadnie. Gdy ktoś — koleżanka, kolega, ciocia, wujek — chciał ją przytulić, stawała się sztywna i szybko odchodziła. Sama dokładnie nie wiedziała, dlaczego tak jest.

Na wspomnienia o swoim dawnym życiu zaniosła się jeszcze większym płaczem. Jej całe policzki były mokre od łez. Oczy już zdążyły się poczerwienić. Była zmęczona tym całym płaczem. Chciała coś zmienić. Ale jak na razie jedyne, co robiła, to płakała. Codziennie. Bez wyjątku. Nie było dnia, aby ona nie płakała. Aby jej dusza mogła w spokoju zasnąć, z nadzieją na lepsze jutro. Gdyż jej już nie było. Nadzieja odeszła wraz z pierwszą, poważną kłótnią. Doskonale pamiętała ten dzień...

Grace wracała ze szkoły. Był piękny słoneczny dzień, miała spędzić go razem z rodzicami. W końcu od tak wielu dni namówiła ich, aby razem gdzieś wyjść. Była cała w skowronkach, uśmiech towarzyszył jej od rana. Stanęła przed drzwiami do domu, wyborażając sobie całe wyjście do wesołego miasteczka. Na jaką atrakcję pójdą najpierw, ja którą kolejną i tak dalej. Otworzyła drzwi. Było cicho. Zaskakująco i podejrzanie cicho.

— Mamo...tato...wróciłam! — krzyknęła, gdy weszła w głąb domu.

Zamknęła za sobą drzwi, po czym ruszyła do sypialni, z którego dochodził cichutki płacz. Ledwo słyszalny płacz.

— Mamo, tato, jesteście tu? — zapytała cicho, uchylając drzwi od pokoju.

Zauważyła tam mamę, płacząca nad jakimś zdjęciem, którego ramka, jak i szybka została złamana na pół.

— Mamo, co się dzieje? — nie uzyskała odpowiedzi — Gdzie tata? Mieliśmy iść do wesołego miasteczka. Nie możemy tego odwołać. Proszę, tak bardzo się na to spotkanie cieszyłam, ja —

— Zamkniesz się w końcu?! — wykrzyczała matka, podnosząc na nią pełen łez wzrok. — Możesz chociaż raz pomyśleć o kimś innym, niż o sobie!? Choć raz! Ciągle tylko ty, ty i ty! — wstała w miejscu, podeszła do Grace, na co ta cofnęła się o parę kroków, bojąc się matki oraz ze łzami w oczach przyglądając się dalszemu potoku spraw.

Ciągle myślisz tylko o sobie. Ciągle tylko chcesz gdzieś iść razem! Nie rozumiesz, że ja i twój ojciec...już nigdy nie będzie tak jak dawniej...czas, abyś to już zrozumiała — krzyknęła jej prosto w twarz.

Dziewczyna stała osłupiała w jednym miejscu, w oczach miała łzy, jednak nie chciała okazać słabości, przez co nie płakała. Wręcz przeciwnie.

— Jak ty możesz tak wogóle mówić...? — mówiła łamiącym głosem, jednak nie płakała. — Robię wszystko, aby było lepiej, chce pomóc, a ty...

— Skończ! — przerwała jej matka — Marsz do swojego pokoju — wskazała ręką na drzwi. — No już! — krzyknęła, gdy Grace nie chciała ustąpić. — Powiedziałam coś!

Dziewczyna wybiegła z pokoju. Wtedy już wiedziała. Nigdy nie odbuduje tego, co było kiedyś. To wszystko się skończyło...

— To wszystko się skończyło — pomyślała, ocierając łzy, jednak i tak po chwili wypłynęły kolejne i kolejne...

Pozostały jej tylko...
Słone łzy...i nic po za tym.

Hejcia, kochani ❤️✨❤️

Witam was w moim kolejnym one-shocie...chyba trzecim już, prawda? Haha, dużo ich trochę się narobiłam jak na mnie. Szczerze mówiąc, na początku myślałam, że ja będę pisała tylko książki, że te one-shoty są nie dla mnie...jak myślicie, myślałam prawdę? Jestem ciekawa, jak podobają się wam moje one-shoty.

A po za tym
Co myślicie o tym one-shocie?

Oczywiście, jak zwykle musiałam słuchać piosenki sanah do pisania. Słuchałam trzech, najpierw to koniec, ale uznałam, że to nie ten Vibe. Potem nadszedł czas na aniołom szepnij to, tą piosenkę od jakiegoś czasu polubiłam, a ostatnia ( zresztą teraz również jej słucham) w kolejce była ostatnia nadzieja, ponieważ fajnie wpasowała mi się w te fragmenty o straconej nadziei.

Do zobaczenia w następnym opowiadanku ❤️✨❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro