✟VII. Królowa na podbojach.✟

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

✟Wyspa Nei na oceanie Gris  

Wyspa pokryta lasem, w którego środku znajdował się pałac. Rządził tam samozwańczy król, który wyniszczał naturę na tej wyspie. Była ona też siedzibą łowców niewolników i idealnym miejscem do podboju świata. Wielu próbowało, ale z mizernym skutkiem. Renial, gdyż takie imię nosił władca siedział na swoim czerwonym jak krew tronie. Ubrany był elegancko, jak na tak grubą i obleśną osobę. Ściany zdobiły pomarańczowo-złote gobeliny z czaszką i skrzydlatym lwem. Cała sala jest bogato zdobiona, na ścianach wiszą starodawne świeczniki, a na suficie żyrandol. Podłogę pokrywa dywan, który kończy się pod nogami króla.

Renial siedział na tronie znudzony, przysłuchując się swojemu zwiadowcy. Na jego kolanach, siedziała prawie naga, pięcioletnia dziewczynka. Jej brudne czarne włosy były rozwiane na wszystkie strony i sięgały do połowy pleców. Jej błękitne oczy były przerażone, kiedy o wiele starszy mężczyzna gładził ją po udzie. Na szyi dziewczynka miała srebrną obrożę, a jej drobniutkie ciało zdobiła bardzo krótka spódniczka z jednym ramiączkiem. Była ona biała i podarta w niektórych miejscach. Przeważnie na piersiach i na dole. Łańcuch, do którego przypięta była obroża, owinięty był wkoło ręki króla. Mała była jego ulubioną zabawką, od ponad dwóch lat.

Nie była jednak jedynym niewolnikiem w tym pałacu. Pod zamkiem w lochach siedziało ich znacznie więcej. Ludzi, a także nieludzi. Wszyscy czekali na wielką aukcje, która miała się odbyć za miesiąc w New Hessel, gdzie niewolnicy zostaną sprzedani i będą służyć swoim nowym panom. Okrutny los, ale niestety takie jest życie, pełne smutku i bólu. Ludzie patrzą tylko na siebie i na to co mogliby zyskać. Inni nie są ważni, dopóki nie staną się wartościowi dzięki pieniądzom. Dlatego dalej jest niewolnictwo, ponieważ nikt nie chce go zaprzestać. Za wyjątkiem grupy nazywającej się Vessal. Jako jedyna powstrzymać chce ludzką i nieludzką niewole oraz sprawić by świat stał się równy. Nie ważne czy jesteś człowiekiem, nagą, trollem terwinem czy halessem. Będziesz na równi ze wszystkimi, nikt nie będzie ponad. Piękne marzenie, ale niesamowicie odległe.

Król uniósł dłoń, by mężczyzna przed nim przestał w końcu pieprzyć i pogłaskał po policzku swoją zabawkę. Dziewczynka zadrżała pod jego dotykiem, a mu się to tylko jeszcze bardziej spodobało. Nachylił się i szepnął do jej ucha:

  —  Dzisiejszej nocy również nie zaśniesz. — Na te słowa w oczach małej pojawiły się łzy, za co dostała z otwartej dłoni w twarz. Ze stęknięciem spadła z jego kolan na podłogę przed nim, a on położył na niej swoje śmierdzące stopy. —  Twierdzisz, że za spadkiem naszych dochodów stoi ta pierdolona grupa faworyzująca nieludzi?

  — Tak panie... — odpowiedział cicho mężczyzna. —   Przejęli nam już kilka łodzi z niewolnikami.

Władca uderzył pięścią o podłokietnik i mocniej naparł nogami na małą dziewczynkę. Dziecko jęknęło z bólu i starało się nie rozpłakać, ale i tak pojedyncze łzy skapały na dywan.

  — To niedopuszczalne! Jakim prawem śmią mnie okradać?! — wrzasnął wściekły.

— Nie wiem panie... — odpowiedział sługa, opuszczając wzrok na swoje czarne buty.

Renial miał już coś powiedzieć, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Straż, która stała przed nimi wleciała do środka rozerwana w pół. Mężczyźni usłyszeli dźwięk obcasów odbijających się od podłogi. Do środka weszła młoda, bardzo urodziwa kobieta. O czarnych, lśniących włosach, opadającym na piersi. Ubrana była w biały, skórzany kubrak, z czarnym futrem w okolicach szyi. Prócz tego miała futerko przy nadgarstkach, a długie przylegające do jej ciała, czarne leginsy uwydatniały jej kształtne nogi. Uniosła swoje kryształowo-niebieskie oczy na mężczyzn i pokręciła głową z dezaprobatą. Jej wzrok spoczął na małej kulącej się dziewczynce, na której tłuścioch trzymał swoje nogi.

  — Tak traktować młode damy — powiedziała chłodnym, ale melodyjnym głosem. — W sumie czego się po samozwańczym królu można spodziewać. Nie dość, że tłuścioch to jeszcze pedofil — mówiąc to rozglądała się po sali tronowej i już myśląc jak ją sobie urządzi. Na pewno zdejmie te ohydne gobeliny, odnowi sufit i kolor ścian. Wprowadzi tu trochę nordowego klimatu i będzie jak w domu.

— Straże! — krzyknął władca, a do pomieszczenia wbiegła cała gwardia.

Mieli oni miecze i halabardy. Stanęli w koło kobiety i wycelowali do niej z broni. Byli gotowi do ataku. Piękność tylko na nich spojrzała i westchnęła cicho, po czym pstryknęła palcami.

  — Chłopcy zajmijcie się tymi śmieciami, a ja z chęciom popatrzę na rzeź. 

Z kłębów dymu wyszło troje mężczyzn. Białowłosy o niebieskich oczach,  czerwonowłosy o czerwonych i  brunet o czysto zielonych. Niebieskooki był ubrany wyłącznie w skórzane spodnie, przez co jego umięśnione ciało było bardziej widoczne. Czerwonowłosy miał na sobie czarną kamizelkę i tego samego koloru spodnie. Natomiast brunet ubrany był w zwykły czarny T-shirt i jeansy.

— Tak jest — powiedzieli jednocześnie z uśmiechem.

W dłoniach czarnowłosego pojawił się miecz i czarny pistolet, po czym rzucił się na tych przed nim. Ciął i osłaniał się mieczem, jednocześnie strzelając do strażników. Białowłosy zawył, a jego ciało pokryło białe futro. Twarz się zdeformowała i wydłużyła jak u wilka, podobnie z resztą jak przednie ręce. Z tyłu wyrósł wilczy ogon, a z głowy uszy. Samael ruszył, wyrzynając mężczyzn przed sobą. Odrywał kończyny, wypruwał wnętrzności, odgryzał głowy, przez co jego śnieżne futro stało się czerwone od krwi. Nerael ściągnął z dłoni rękawiczki, a jego czerwone oczy wydawały się błyszczeć. Unikał ataków ze strony straży i jednym dotykiem sprawiał, że zastygali w bezruchu. Pstryknął palcami, a z wszystkich których dotknął została wyłącznie plama krwi. Zakręcił palcem, a ta krew wzbiła się w powietrze i rozcięła pozostałych. Nie minęło nawet pięć minut, a cała gwardia króla leżała martwa. Kobieta z uśmiechem, zaklaskała.

  — Brawo chłopcy, wspaniałe przedstawienie — mówiąc to podeszła do Samaela i podrapała go po łbie, na co ten wydał z siebie pomruk zadowolenia. Nerael spowrotem założył rękawiczki, a bronie trzymane przez Izekiela wyparowały. Otrzepali się z pyłu, po czym stanęli za kobietą.

  — T-to... nie możliwe... — wydukał, przerażony władca. 

  — Wszystko jest możliwe grubasie — powiedziała uroczo. 

— Błagam... dam wam wszystko tylko mnie oszczędźcie... — mówiąc to drżał.

— Widzieliście chłopcy? Prosie błaga o życie.   —  Ruszyła do niego. Kroczyła dostojnie, a dźwięk jej obcasów rozchodził się po pomieszczeniu. — A czy ci niewolnicy, których przetrzymujesz również o to nie błagali? Kiedy zostawali sprzedawani lub chłostani? Albo tak jak ta mała byli poniżani i gwałceni przez takiego oblecha jak ty. — Jej głos był jak uderzenie bata, przez co samozwańczy król trząsł się coraz bardziej. — Odpowiedź sama się nasuwa prosiaku.

  — Twoje niedoczekanie kurwo! —   wrzasnął, wyciągając pistolet i wystrzeliwując do niej pocisk.

Chłopaki się zaśmiali, a kobieta nawet nie mrugnęła, kiedy pocisk zatrzymał się przed jej twarzą. Pokręciła z powątpiewaniem i strąciła napój jakby to była natrętna mucha. Uśmiechnęła się tylko, a głowa mężczyzny okręciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni, po czym wbiła się przez kręgosłup i wyleciała brzuchem. Zatrzymała się metr od jej twarzy. Zdjęła z niego koronę, a głowę odrzuciła na bok.

  — Nie było to za brutalne? — spytał Izekiel.

— Brutalne by było, gdybym wygięła go tak, że robił by głębokie gardło, a jego nogi wchodziły by mu w dupę.  — Mężczyźni zaśmiali się. —  A teraz brać się za sprzątanie i wywalcie mi te gobeliny, psują mi koncepcje na sale tronową i Samael weź mi wyparz tron i koronę. Cuchną tym tłuściochem. A i jeszcze jedno wywalcie łóżko z mojej nowej komnaty, nie chce spać na tym samym co on — powiedziawszy to skrzywiła się z obrzydzenia i ruszyła w stronę dziewczynki.

Zmieniła jej więzy w pył i przytuliła delikatnie głaszcząc po głowie. Mała drżała i kwiliła wtulając się w kobietę, która szeptała miłe słowa i zapewniała, że będzie dobrze. Kiedy zaczęła ją uzdrawiać dziecko zemdlało z wycieczenia. Wzięła ją na ręce i podała Neraelowi, który miał się nią zająć. Jeszcze raz rozejrzała się po sali i uśmiechnęła się szeroko.

— Już niedługo kochanie, a będziemy razem — powiedziała, otwierając naszyjnik w którym było jej zdjęcie z czwórką małych chłopców i mężczyzną z krzyżem na prawej dłoni. 


Dzisiaj poznaliśmy ludzi z grupy Vessal, a Klausa jak nie ma tak nie było. Jak myslicie kim jest kobieta z rozdziału i o co chodziło z końcówką? Sadzicie, że będzie to ważne? I jak się wam podobaja Nereal, Samael i Izekiel? Fajni co? :) A co z Klausem? Żyje czy nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro