✟I. Szkarłat jest zawsze w modzie.✟

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

23 kwietnia rok 2087. Kontynent Asen.

Krypta Mor Neth nie zmieniła się nic, a nic. Te same szare, kamienne ściany pełne trupów. Komnata z piedestałem również się nie zmieniła, tak samo ohydna. Niklaus dalej stał przebity obsydianowymi prętami na środku podestu. Jego szata nie nadawała się do niczego. Podarta, brudna, owinięta pajęczynami. Czarne włosy, które miał na głowie wypadły, a skóra była wysuszona niczym zwłoki na pustyni. Mimo, że nic nie widział i nie mógł się poruszyć, jego umysł dalej działał. Wyklinał cały sabat i życzył im losu gorszego od śmierci. Chłód, który owiewał jego skórę przyprawiał go o nieznośne dreszcze. Głód natomiast, który czuł był jeszcze gorszy. Wiedział jak ma go zaspokoić, ale nie mógł nic zrobić. Brak tum źle na niego oddziaływał. Tracił powoli zmysły. Cisza, która aż dzwoniła mu w uszach denerwowała go coraz bardziej. Ile by dał za odrobinę magii. Na ilość odpowiednią do uwolnienia się z pęt.

Huk eksplozji pobudził gwałtownie umysł Nika do pracy. Ktoś dostał się do krypty lecz nie wiedział kto. Słyszał wyraźnie ich kroki. Jeden mężczyzna, drugi, trzeci. Liczył tych, którzy tu weszli, gdyby mógł to by się uśmiechnął. Miał wreszcie szanse na wydostanie się z okowów magicznej klatki. Poczuł kogoś na piedestale przed nim.

  — Spójrzcie jakie odkrycie, mumia maga.   — Usłyszał męski głos przed nim. 

  — Postarajcie się niczego nie zniszczyć, to wszystko trafi do muzeum. —  Rozbrzmiał tym razem kobiecy głos.

Klaus otworzył po raz pierwszy od długiego czasu dwu kolorowe oczy.  Nieogolona twarz nieznajomego zamarła w przerażeniu. Natomiast na wysuszonej twarzy maga malował się uśmiech. Dwu kolorowe tęczówki Nika zaświeciły neonowo, podobnie zresztą jak odwrócony krzyż na jego prawej dłoni. Nord przed nim zaczął się dusić, a z jego ust wyleciała niebieska smuga, którą wchłonął czarownik. Ludzka dusza, od tak dawna nie czuł jej smaku. Nareszcie jego męka się skończy i uwolni z prętów. Ciało mężczyzny zmieniło się w proch, a po nim zostało tylko ubranie.

—  Co do chuja?! — krzyknął jeden z przestraszonych mężczyzn.

Uśmiech na jego twarzy się tylko pogłębił, a całe ciało otoczyła czarna mgła. 

  — Szybko uciekać! — wykrzyczała kobieta. 

Zaczęli biec w stronę wyjścia lecz Niklaus nie zamierzał dać im odejść. Pojawił się przed nimi grodząc jedyną drogę ucieczki. Stanął na nogach i przewrócił się upadając twarzą na ziemię. Ludzie zatrzymali się gwałtowanie i patrzyli na niego. Nie wiedzieli czy śmiać się widząc to czy panikować. 

  — Czekajcie chwilę... —   Uniósł palec wskazujący do góry. — Przebity rdzeń kręgowy i piszczele nie pomagają w staniu na nogach. — Użył lewitacji by się podnieść do pionu. —  Od razu lepiej, to na czym my to... — Przerwał mu mężczyzna, który strzelił czymś w jego głowę także wygięła się ona do tyłu.

  — Zdychaj potworze! — wykrzyczał.

— Zły ruch —  powiedział mag.

Nie patrząc na mężczyznę skierował na niego palec wskazujący. Usłyszeli trzask mielonych na pył kości, a truchło upadło na ziemię. Wyprostował głowę, a z dziury w czole wypadł mały, metalowy przedmiot.  Dusza zabitego przed chwilą norda chciała ulecieć stąd jak najszybciej, ale została złapana przez dwie duchowe, kościane dłonie. Szarpała się i zawodziła próbując uwolnić. Ręce powoli go miażdżyły, pochłaniając jednocześnie, a przeraźliwe krzyki duszy rozeszły się po całym Mor Neth. 

  — P-potwór... — wyjąkała jakaś kobieta,

Niklaus powrócił spojrzeniem do sparaliżowanych strachem ludzi i uśmiechnął się.

  — Dziękuję wam za uwolnienie. Niestety zostaniecie moim skromnym posiłkiem. Lecz nie bójcie się ofiaruję wam szybką i bezbolesną śmierć — powiedział, rozkładając ręce.

Wszyscy, którzy byli w pomieszczeniu zmienili się w pył, a ich dusze wleciały w Nika dodając mu siły. Jego ciało spowiła szkarłatna poświata, a rany na całym ciele zaczęły zanikać. Mógł w końcu przestać używać lewitacji i stanąć na równych nogach. Pierwsze co zrobił to zaczął się rozciągać w celu rozruszania stawów i świeżo zrośniętych kości. Spojrzał krytycznym wzrokiem na swoje szkarłatne szaty. Zniszczone i brudne. Otrzepał je z kurzu, ale dziur nie mógł zaszyć. Był dalej za słaby. Postanowił więc nałożyć na nią iluzję by jego ubiór wyglądał godnie jak na maga przystało. Głód magii dalej go nie opuszczał. Czuł go każdym skrawkiem ciała. Nim zacznie polowanie na sabat, musi go najpierw zaspokoić i odnowić swoje siły. Wyszedł z krypty dziurą zrobioną przez archeologów i ostatni raz spojrzał na swoją klatkę. Machnął ręką, a cała krypta się zawaliła. Odwrócił się, stał w środku lasu.  Patrzył idealnie na ogromny, przeźroczysty mur Neton. Został on wybudowany w dziewięćset czterdziestym drugim roku, na prośbę jednego z wodzów nordów. Nie wiedział ile lat minęło od jego uwięzienia i jak bardzo zmienił się jego świat. Dotknął jednego z drzew i zamienił w proch, pochłaniając z niego tum. Niestety w ten sposób nie zyskał go dużo, więc zaprzestał dalszego niszczenia przyrody. Potrzebował osoby władającej magią. Maga, kapłana, ucznia bądź nekromantę. Nie był wybredny w wybieraniu posiłku. Jego posiłek musiał spełniać tylko jeden warunek musi władać magią. Inaczej nigdy nie dojdzie do siebie.

Mur wysoki na dwieście stóp i szeroki na cały kontynent. Został zbudowany w celu odgrodzenia dzikich terenów od tych zamieszkanych przez ludzi. Wygląda jak zrobiony z chmur, mimo to nie widać tego co jest za nim. Przed wielką, marmurową bramą stała dwójka strażników. Dla Niklausa dziwnym było to, że nie mieli oni zbroi i włóczni. Nosili na sobie jakieś bawełniane ubrania, a w dłoniach mieli jakieś metalowe zabawki. 

   — Stać kto idzie?! — krzyknął ten stojący po lewej.

  — Ta informacja jest wam do niczego niepotrzebna. — Minął ich, a coś przeleciało przez jego ramię. — Wiesz, że to boli? — spytał, unosząc brew i spojrzał w stronę gościa, który do niego strzelił. Ten upadł na kolana i zaczął kasłać krwią.

  — Co ty mu robisz?! — Drugi wycelował w Klausa z dziwacznej broni i wystrzelił z niej coś małego. Bez problemu złapał to dwoma palcami i zaczął oglądać w dłoni.

— Co to jest? Metal?

Mężczyzna plujący krwią  padł martwy, a jego dusza uleciała w kierunku maga.

  — Opowiedz mi coś o tym — powiedział, pojawiając się przed nim i kładąc ręce na jego głowie. 

Wdarł się do jego umysłu i pochłaniał wiedzę. Świat się zmienił, a ludzie władający magią to rzadkość. Natomiast dawni bogowie zostali wymazani i pozbawieni większości swoich świątyń i wpływów. Przeklinał głośno. Myślał, że wszystko pójdzie jak z płatka i odzyska szybko swoją moc. Jednak świat musiał się totalnie spierdolić.

  —  Dziękuję za pomoc — powiedział, puszczając ciało, które zamieniło się w proch. 

Odwrócił się w stronę bramy i ruszył w jej stronę. Potrzebował większej ilości informacji o tym świecie. Z pozoru go znał, ale to były tylko pozory. Nie wiedział jak naprawdę się on zmienił. Palący głód nie gasł tylko się nasilał. Tak nie powinno być. Westchnął Nik ciężko. Zawsze musiał mieć pod górkę, nie mogłoby być inaczej.


Korzystając z tego , że jutro skończą się Oczy postanowiłem oddać wam w łapki pierwszy poprawiony rozdział sabatu. Mam nadzieję, że się wam spodobał ^^. Kolejny rozdział na razie nie wiem, kiedy się pojawi, więc cierpliwości  ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro