5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Amy:

Po chwili do łazienki weszła Maddie, trzymając w ręce szklankę wody.
- Masz, napij się.
- Dzięki. -odpowiedziałam.
- Chodźmy może, do pokoju.-zaproponowała.
- No, dobrze.
Mad zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Rozłożyła łóżko i wyciągnęła kołdrę. Zaświeciła lampkę, która była obok łóżka.
- Usiądź sobie, a ja pójdę się napić.
- Dobrze. -zrobiłam tak, jak powiedziała mi koleżnka. Po chwili do pokoju weszła Mad i położyła się obok mnie.
- Dobranoc -powiedziała.
- Dobranoc -odpowiedziałam, przy tym ziewając.
Po dłuższej chwili zasnęłam. Ten cały dzień mnie wykończył.

- Co jest...? -mruknęłam pod nosem.
- Witam... -wyszeptało dziwne stworzenie.
Wyglądało ono jak dość duży elf. Ciało tego czegoś, było bardzo świecące, a wręcz wyglądało jak duży płomyk. Stworzenie to lewitowało jakieś 40 cm nad dywanem.
- Ja... Ja przepraszam... -odezwał się płomyk bardzo dziecięcym, oraz zawstydzonym głosem.
- Za co?
- Ja nie chciałem Cię porazić...
- To ty byłeś za oknem? -zapytałam.
- Tak... Naprawdę przepraszam.
- Nie... Już dobrze, nie musisz przepraszać. -odparłam.
- Sabina nie poinformowała was o mnie?
- Nie rozumumiem...
- Co tu się dzieje? -wymamrotała Maddie, podnosząc się z łóżka- Co to jest?
- Jestem Tay.-odpowiedziało stworzenie.- Sabina zapewne zapomniała was poinformować.
- O czym? -zapytała moja koleżanka.
- Spodziewajcie się wizyt kilku duchów. Ja jestem jednym z nich. Każdy z gości, będzie uczył Was,posługiwać się mocą. Ja jestem duchem ognia, choć to mogłyście już wywnioskować po moim wyglądzie. Co prawda przyszedłem do Maddie, ale spotkałem was obydwie.
- Ja się nigdzie nie wybieram... -oznajmiała Mad, zakrywając twarz poduszką.
- Do mnie też ktoś, a raczej coś, przyjdzie? -zapytałam.
- Tak, ale to innym razem. Widzę że przyszedłem w nieodpowiednim momencie. Trudno, przybędę innym razem. -odpowiedział płomyk.
- A... Kiedy przyjdziesz z powrotem? -zapytała Maddie.
- Jeszcze nie wiem, pewnie za kilka dni. Żeby was więcej nie budzić w nocy, przyjdę jak będziecie w lesie. Widzę, że noc to niezbyt odpowiednia dla was pora.
- Masz rację -wtrąciłam się.
- No to dasz człowiekowi się spokojnie wyspać w swoim własnym łóżku? -zapytała się oburzona Mad.
- Tak, oczywiście. Już mnie nie ma. Dobranoc.-powiedział płomyk, po czym zniknął.

Po tej całej sytuacji, leżałam jeszcze chwilę rozmyślając, czego może nauczyć mnie duch, który ma mnie nawiedzić w najbliższym czasie. Po chwili zasnęłam. Nie miałam ochoty już dzisiaj spotykać różnych dziwnych stworzeń. W tamtym momencie marzyłam tylko o tym, żeby nikt już nie przeszkadzał mi w spaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro