Posłowie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tęsknię.

Jeszcze parę dni temu niemożliwie mocno chciałam skończyć. Chciałam dobrnąć do ostatnich zdań. Chciałam udowodnić sobie, że potrafię, i że wytrzymam, i że dam radę. A dzisiaj, kiedy balowa muzyka ucichła, stroje znów schowane w szafie, goście dawno odprawieni do domów... Pozostaje dziwna pustka. Pisanie Sagi przypominało przygotowywanie przedstawienia. Od dobierania kreacji i szukania masek, przez szykowanie sceny oraz rekwizytów, aż po pisanie scenariusza i próby wcielenia go w życie. Mam wrażenie, że moje przygotowania do spektaklu nie szły tak sprawnie, jak to było w przypadku moich bohaterów... Ale cóż, nie każdy posiada wszechstronnie uzdolnionego Kim Kibuma, który ogarnie całą kwestię organizacyjną. Pisanie Sagi było ciężką walką. Zdarzały się momenty, w których deski sceny niebezpiecznie skrzypiały pod moimi stopami, jakby lada chwila cały podest miał się zawalić. Albo kiedy mój własny scenariusz stawał się zbyt zagmatwany, moje pismo niewyraźne, utrudniając mi odnalezienie się w zawiłościach fabuły. Rekwizyty nieraz w tajemniczych okolicznościach ginęły, a kurtyna nie zawsze podnosiła się i opadała w odpowiednim momencie. Czasem teatralny nieboskłon znikał pośród kłębiących się w mojej głowie cieni, obaw, wątpliwości, i nie mogłam ponownie dostrzec jego piękna. Nie zliczę razy, w których chciałam się ostatecznie poddać, porzucić tę dziwną, pokrętną opowieść, pozwolić jej odejść w zapomnienie i więcej mnie nie dręczyć. Ale coś mnie za każdym razem powstrzymywało. Czy to był złoty błysk w oczach Lee Taemina? Czy czuły uśmiech na twarzy Choi Minho? A może po prostu piękno teatralnego sklepienia. Nie wiem. Ale walczyłam i mimo upadków wciąż uparcie zbierałam się z ziemi. Madzia twierdzi, że wygrałam. Chyba muszę zaufać jej słowom i pozwolić sobie na dumę z własnej pracy.

Pisząc tę rozwlekłą przemowę zerknęłam na słowa, które zamieściłam we wstępie do Sagi. Znalazłam tam całkiem zabawne w kontekście całości zdanie:

„Mam wrażenie, że Sagi to krok w tył, że jest znacznie słabsze i mniej ambitne, niż moje poprzednie opowiadania."

Zostawię je tu, jako dowód dla samej siebie. Dowód, że wszystko jest możliwe, jeśli się wierzy i walczy.

Skończyłam Sagi.

Słowa, które cały czas odtwarzają się w mojej głowie. Słowa, które powtarzam sobie od wtorku, nieustannie, a mimo to wciąż nie wierzę. Coś w ich brzmieniu mi nie pasuje. Koniec sprawia zbyt ostateczne wrażenie, jak na tę historię. Bo czy rola Taemina nie miała się skończyć wraz z pozostawioną w pustym mieszkaniu, białą karteczką? Bo czy miłość Sodam do Taesuna nie miała się skończyć wraz z jego śmiercią? Bo czy siła serca Minho nie miała się skończyć wraz z wyreżyserowaną przez Jonghyuna zdradą podczas balu?

Skończyłam Sagi naprawdę nie wydaje się być odpowiednim stwierdzeniem. Bo Sagi wciąż żyje, a bohaterowie po prostu wyruszyli w kolejną pełną przygód podróż. Będę ich wyglądać na horyzoncie, czekając aż powrócą i znów sypną garścią opowieści, znów ubarwią moje życie swoją, nieraz błazeńską, obecnością.

Kiedy jakiś czas temu zdarzało mi się, że nawiedzała mnie wizja końca Sagi, w głowie natychmiast miałam setki myśli, dziesiątki słów, które chciałam zamieścić w posłowiu. Tak wiele zamierzałam powiedzieć, tyle ważnych kwestii poruszyć. Kiedy jednak przyszło co do czego, mam w głowie okropną pustkę. Zaczęłam pisać Sagi w maju 2015 roku. Ma ponad 300 stron. To opowiadanie było częścią mojej codzienności przez tak długi czas, że kwestia pożegnania wydaje mi się kompletną abstrakcją. No bo jak to tak, żegnać się z przyjaciółmi, którzy zapewne wciąż zamierzają od czasu do czasu zawracać mi głowę swoim hałaśliwym przekomarzaniem, albo sporadycznie urządzać występy i tańce pod przymkniętymi powiekami? Dlatego nie zamierzam się w tym posłowiu żegnać. Co jednak zrobić koniecznie muszę, to podziękować.

Najchętniej podziękowałabym każdemu z osobna, ale to niestety niemożliwe, bo jedni zjawiali się, inni znikali, i nie wiem kto z Was w ogóle dobrnął do końca. Są jednak osoby, którym jestem szczególnie wdzięczna. Ludzie, którzy nie tylko zechcieli zasiąść na widowni i zostać obserwatorami przedstawienia, ale stali się jego częścią, swoimi cennymi słowami dekorując scenę, poprawiając reflektory, malując uśmiechy na twarzach aktorów. Zagrzewając autorkę do pracy.

Szczególne podziękowania należą się tutaj mojej Madzi, która pełniła dziesiątki ról naraz, walecznie broniąc Sagi przed moją surową oceną, reperując mój punkt widzenia w chwilach zwątpienia, niańcząc moich zdziecinniałych bohaterów, kiedy ja nie miałam dla nich czasu, regularnie zamiatając scenę z kurzu, żeby w dowolnej chwili była gotowa na powrót gościć aktorów, śniąc o Sagi (!), dokładając własne dekoracje, dzięki którym spektakl mógł zostać zaprezentowany z takim rozmachem (wedle obietnicy pozostawiam Ci Madziu credits za kilka pomysłów wykorzystanych w epilogu, za tytuł finału oraz za wiele wątków do których nieświadomie natchnęłaś mnie w przeszłości!). Uratowałaś Sagi od zguby tak wiele razy, że naprawdę nie wiem, jak wyglądałyby losy tego opowiadania bez Ciebie. Dziękuję.

*miejsce na oklaski i owacje na stojąco*

Kolejną osobą, której jestem wdzięczna, jest Hoshi. Jej niezmierny i niezmienny entuzjazm względem Sagi niejednokrotnie podnosił mnie na duchu i dźgał do dalszej pracy. Ogrom jej miłości do tego opowiadania wciąż mnie zadziwia i zachwyca. Podobnież jak ilość caps locka, którego jest w stanie odnośnie Sagi użyć. Jestem jej wdzięczna za wiarę we mnie i w nich. No i narysowała mi moją olśniewającą parę zakochańców, należy jej się miłość!!! Dziękuję!

Szalenie mocno chcę podziękować Kamili, której słowa za każdym razem wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Prowadzone z nią w komentarzach dyskusje odnośnie opowiadania były wspaniałym, cennym doświadczeniem, które podnosiło mnie na duchu i przypominało mi, że są wciąż ludzie, którym na mojej pracy zależy, i że czuję się zobowiązana jakoś odpłacić za ich dobroć. Dlatego walczyłam. Żeby podarować Wam godny finał. Dziękuję!

Mika! Twoje niespodziewane zjawianie się na blogspocie zawsze sprawia, że chodzę uśmiechnięta przez resztę dnia. Tak właśnie było w przypadku Sagi, kiedy pewnego razu niespodziewanie odkryłam pod postem niesamowicie długą, zostawioną przez anonima wiadomość. Twój entuzjazm i podziw odnośnie tego opowiadania był dla mnie zawsze bardzo ważny i cenny. Dziękuję!

Pauli za bycie wielką fanką Sagi, za wsparcie, za cierpliwość oraz za niejedną ciekawą dyskusję na temat opowiadania i bohaterów. Dziękuję!

Villemoasahina! Przeglądając dzisiaj komentarze pod Sagi ze zgrozą zorientowałam się, że jakimś cudem nie odpowiedziałam na Twoje słowa pod 24 rozdziałem. Nie wiem, czy to przeoczenie wattpada, czy moje, ale przepraszam! Twoje komentarze zawsze były dla mnie bardzo cenne i jestem wdzięczna za każde słówko, które mi podarowałaś. Dziękuję!

Agu między innymi za to, że wciąż chce namalować coś związanego z Sagi! Nawet jeśli na planach się zazwyczaj kończy, wierzę, że kiedyś Ci się uda! I za randomowe doklejanie Taeminowi sukienki. Dziękuję!

Asi za piękne, niesamowicie długie i obfite we wszelkiego rodzaju wykrzyknienia wypowiedzi, które nieraz były zdolne rozbawić mnie do łez, jednocześnie zawsze dodając otuchy. Nawet, jeśli jeszcze sporo czasu minie, zanim tu dotrzesz, chcę żeby te słowa tu na Ciebie czekały. Dziękuję!

Dziękuję też osobom takim jak: MoKyunaa, Memorei, theworldofdesert, Casimyyy, Anakin, mag_da_fuq oraz każdemu kogo pominęłam (przepraszam za nieogarnięrość ;;; upomnijcie się, będę Was przepraszać na kolanach!). Wasze komentarze dodawały mi pewności siebie i nieraz pomagały w dalszej pracy. Dziękuję Wam wszystkim za wiarę we mnie i za cierpliwość!

*wielkie brawa dla wszystkich widzów*

Chyba powinnam zmierzać do końca, bo po przeszło 70 stronach epilogu zapewne nikomu nie chce się wczytywać w wyznania tkliwej autorki. Chcę tylko powiedzieć, że Sagi to była najpiękniejsza podróż, spektakl, lekcja, bal, w których przyszło mi uczestniczyć. A Wy byliście jej częścią. Stworzyliśmy tę opowieść razem. Jeszcze raz dziękuję!

I pamiętajcie, że to tylko chwilowe pożegnanie! Wystarczy, że będziecie uważni, a na pewno dostrzeżecie na horyzoncie nadjeżdżający do Waszego miasta, gwiezdny wóz, którego właściciele lada moment zaproszą Was na kolejny podniebny spektakl o miłości, wyobraźni i wolności. Ja też zamierzam się tam zjawić, może nawet pomogę im nieco w przygotowaniach.

Zatem, do zobaczenia w gwiezdnym teatrze!

Shizu ~~<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro