6. Ciekawość, czyli co zrobić, aby się polubić.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ach, Moi Drodzy, pewnie chcielibyście wiedzieć, co dokładniej działo się u małego Polski, podczas podróży stresującego się Litwy! W sumie, to to bardzo dobrze, bo możemy odrobinę skupić się na tym, wokół którego to wszystko się obracało. Na tym, jak to on odczuwał te wydarzenia.

Ale nie, nie chodzi tu o tego Feliksa, który był już starszy, tego teraźniejszego, jak moglibyśmy to nazwać. Tamten Feliks spał sobie smacznie, bo na szczęście jego nocne nerwy się uspokoiły i mógł już śnić o bardziej przyjemnych sprawach.

Chodzi o tego, do którego przeniósł się Taurys. Tego, który aktualnie na Litwina był obrażony, chociaż ostatnio oni obydwaj podali sobie ręce w geście zgody.

Mały Łukasiewicz w ogóle się do niego nie odzywał. Pomiędzy nimi nie było nic. Po prostu się pogodzili, znali się - byli znajomymi, kolegami z jednej klasy. Denerwowało go więc to, kiedy jego najstarszy kuzyn, Rosja, popychał go ciągle w stronę Litwy, chciał, aby ze sobą rozmawiali i robił takie podobne rzeczy. Jakby po prostu nie mógł uszanować zdania swojego kuzyna! Nie chciał, to nie chciał. Nie można przecież narzucać komuś, z kim ma się przyjaźnić, a z kim nie.

A drugi kuzyn, Słowacja, jakby zupełnie zgadzał się ze zdaniem Ivana. No czemóż oni wszyscy się tak na tego Taurysa uwzięli? Jakby to była jakaś naprawdę ważna osoba, jak król czy Bóg.

Polska nie wiedział ( i nie chciał wiedzieć ) dlaczego temu całemu Litwie tak na nim zależy. Cały czas za nim biegał w szkole, nawet upychał się z nim do jednej ławki, chociaż Feliks nie wyraził na to zgody. Nie podobało mu się to, ale nie miał w sobie tyle odwagi, aby się temu sprzeciwić. Był bardzo nieśmiałym dzieckiem, które jakby tylko mogło, nie odzywałoby się wcale. Znosił więc jego towarzystwo.

Dzisiaj razem ze Słowacją siedział w swoim domku nad rzeką. Był to pierwszy weekend października. Pogoda nie wyglądała na przyjemną - deszcz padał od samego rana, przez co wszędzie pojawiło się błoto, było bardzo zimno i ogólnie wyglądało na to, że zanosi się na burzę. Nikt więc nie miał zamiaru wychodzić na podwórko, kiedy można było pozostać w ciepłym i bezpiecznym domu.

Dwaj kuzyni bawili się w chowanego. Młodszy się chował, a starszy szukał, jak to często bywało. Bawili się w tę zabawę już chyba szósty raz z rzędu, ale Feliksowi jeszcze się nie znudziła - ważne, że miał jakieś zajęcie i mimo tego, że już pięć razy został odszukany w bardzo krótkim czasie, nie nudziło mu się to.

Tym razem Polska postanowił schować się w szafie. Nigdy nie używał jej jako kryjówki, by wydawała mu się ona miejscem zbyt oczywistym na schowanie się. Tego więc Jakub także spodziewać się nie będzie. Tym razem tak szybko go nie znajdzie!

Zatem gdy tylko Słowacja zaczął liczyć, pobiegł do swojego pokoju i wszedł do szafy, trzaskając jej drzwiami tak mocno, że aż jakieś ubrania spadły z wieszaka na jego głowę. Zaśmiał się cichutko. Przecież to sprawi, że nawet, kiedy tamten otworzy szafę, nie zauważy go!

Gdy usłyszał wesołe Szukam!, sam zamknął sobie usta dłonią, aby czegoś czasem przypadkowo nie powiedzieć albo się nie zaśmiać.

Zaraz jednak do jego uszu doszły kroki, których właściciel wszedł do feliksowego pokoiku. Feliks aż wstrzymał oddech, jakby myślał, że to odpędzi Jakuba z pokoju. Przez chwilę nawet zdawało mu się, że te kroki głuchną, cichną. Uśmiechnął się, jakby czując swoje zwycięstwo.

Drzwi szafy jednak się uchyliły, po czym ktoś bardzo szybkim ruchem zgarnął materiał z głowy Łukasiewicza, wołając:

- A mam cię!

Polska zaśmiał się głośno, widząc uśmiechniętego kuzyna, patrzącego na niego.

- Kuba! Jak ty to robisz? - zapytał Feliks, mając na myśli niesamowitą umiejętność znajdywania Słowacji.

- To taki... instynkt kuzynowski. - odpowiedział Jakub, zakładając ubranie z powrotem na wieszak - Wszyscy kuzyni taki mają. Jakbyś zaginął, to ja bym cię bardzo łatwo odnalazł! - zmierzwił Polsce włosy.

Feliks zachichotał. Potem wzrok skierował na ubranie, które Słowacja odkładał do jego szafy. Nie widział go nigdy na swoje oczy, więc zdziwił się, co coś takiego w ogóle robiło w jego szafie. Zresztą, było o wiele na niego za duże!

- A czyje to? - zapytał więc, chcąc się dowiedzieć. - A co to? A co to? - wyszedł z szafy i wstał na nogi, zadzierając głowę w górę.

Tamten podrapał się po głowie, myśląc, co odpowiedzieć na to pytanie. W końcu chyba stwierdził, że nie wydarzy się nic złego, jeżeli odpowie. Dziecko to w końcu dziecko, jeśli chce coś wiedzieć, to i tak samo się tego dowie. Powiedział więc:

- Odpowiadając na pierwsze pytanie: twoje. A co innego miało by robić to w twojej szafie? Odpowiadając na drugie pytanie: mundur wojskowy. Będzie na ciebie dobry dopiero, kiedy urośniesz. Teraz nie jest ci potrzebny. - uśmiechnął się, chcąc ukryć swoje zmieszanie. Odłożył odzież z powrotem do szafy, którą zaraz po tym zamknął.

Już miał coś powiedzieć, aby zmienić temat, ale dociekliwy Polska zadał kolejne pytanie:

- A po co?

Jakub westchnął. Nie był zbyt dobry w tłumaczeniu, a zwłaszcza młodszym dzieciom.

- Wiesz... Każdy taki ma. Ja też mam swój, u mnie w domu. Tylko jak ci tu wytłumaczyć, po co to jest...? - podniósł głowę do góry, jakby szukając podpowiedzi na suficie - Czasami, kiedy kraje się nie lubią, to się tak ze sobą kłócą... I wtedy zakładasz swój mundur, aby się tak odróżnić... A zresztą, sam nie wiem, Alice mi tego nigdy nie powiedziała. Niedobra, co nie?

- To Litwa też swój ma? - zapytał niespodziewanie Łukasiewicz - Muszę się od niego odróżnić, prawda?

- Nie, nie! - Słowacja pokręcił szybko rękami, po czym zaśmiał się nerwowo - Znaczy się, on też swój ma, ale wy się przecież ze sobą nie będziecie kłócić. Ostatnio się przecież pogodziliście. A jak się ze sobą godzi, to się ze sobą nie kłóci.

- To po co mi mój mundur? - spytał niepewnie Feliks, ledwo już choć trochę to rozumiejąc. A raczej nierozumiejąc wcale.

Starszy westchnął ponownie.

- Jak podrośniesz, to zrozumiesz. Nie będziesz musiał pytać się tego mnie. Będziesz już wiedział, kogo lubisz, a kogo nie. - pogłaskał kuzyna po głowie - A teraz czas, aby posprzątać trochę dom. - rzekł radośniej.

- A po co? - zapytał znowu Polska.

Oni obaj nie lubili sprzątać, tylko bałaganić. Kierowali się słowami Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam. Dlatego też sprzątali wtedy, kiedy zamiast Słowacji do domku nad rzeką miała przyjechać Czechy. Ona chyba by wpadła w szał, gdyby zobaczyła taki nieporządek. Tyle, że tym razem to nie ona miała się zjawić.

- Kolega do ciebie przyjdzie. - Słowacja już wyczuwał nadchodzące wzburzenie swojego kuzyna. - Uprzedzając pytanie: tak, jest nim Litwa i, uprzedzając drugie pytanie, przychodzi na nocowanie, więc rusz się i posprzątaj swój pokój. - wyszedł za drzwi, zostawiając zdezorientowanego chłopca samego.

W Feliksie zebrało się wiele myśli. Dlaczego to się ma stać? Któż wpadł na taki pomysł? I dlaczego nikt nie zapytał się go o zdanie? A może on nie chciał, aby ktoś do niego przychodził? A zwłaszcza on?

Tak, to na pewno pomysł Rosji. Na pewno z tym swoim uśmiechem zaproponował temu Litwinowi nocowanie z Łukasiewiczem. Nie ma innej opcji.

Ale, cóż Polska miał robić, przybrał obrażoną minę i zaczął sprzątać swój pokój ( aby pokazać to, jakim jest uporządkowanym chłopcem, na pewno lepszym od Litwy ). Poustawiał ładnie swoje książki na biurku, pościelił łóżko, położył wszystkie pluszaki ( głównie koniki ) w rządku na parapecie i wyrzucił puste opakowanie po paluszkach do kosza.

I wtedy do pomieszczenia wparował Jakub, ciężko dysząc. Ciągnął za sobą łóżko, które cudem przeszło przez drzwi ( możecie się, Moi Drodzy, zastanawiać, skąd on to łóżko wytrzasnął, ale ja spieszę z odpowiedzią: ze swojego własnego starego pokoju ). Ustawił je obok łóżka feliksowego.

- Udało się. - sapnął Słowacja - Jestem najsilniejszy na świecie... Przybij piątkę. - schylił się i wyciągnął dłoń, aby młodszy mógł to spełnić. Ten uczynił to, ale z totalnym brakiem entuzjazmu. Tak po prostu - Oj, Feliks, rozchmurz się! Może się okaże, że ten Litwa to taki spoko gość. Może nawet kiedyś będzie twoim przyjacielem. Widzisz, jak mu na tym zależy! Daj mu szansę.

- Nie wiem... - Polska spuścił głowę. Może i kuzyn mówił bardzo przekonująco. Może i miał nawet rację. Tyle, że Feliks się bał. Bał się bardziej Litwę poznać. A może naprawdę powinien zapomnieć o tym, jak on go popchnął? To chyba pora, aby przestać się na niego obrażać. A to w sumie idealna do tego sytuacja - No dobrze...

- No. Będziecie się super bawić! - Jakub poklepał go leciutko po plecach. - Pójdę jeszcze ogarnąć kuchnię. Idziesz ze mną?

Łukasiewicz pokiwał głową i podreptał za chłopakiem do kuchni.

- Zrobię ciepłe mleko, na potem zostawię wam sok pomarańczowy, dobrze? - Feliks pokiwał głową - Tutaj masz paluszki... - Feliks wziął w swoje ręce kubek napełniony paluszkami - Bierz miskę w cukierkami... - Feliks przełożył kubek w jedną rękę, w drugiej próbował utrzymać miskę - Chcesz chałwę? - Feliks pokręcił głową, zaprzeczając - Jak tam uważasz... To masz tu pierniczki... - Feliks włożył miskę w pierniczkami do miski z cukierkami - I...

- Kuba, starczy. - przerwał Polska, któremu już ręce się trzęsły od nadmiaru trzymanych przez nie rzeczy.

Słowak odwrócił głowę do kuzynka i zaśmiał się.

- Ha, masz rację. To czekaj, pierniczki zostaw tu, a resztę zanieś do swojego pokoju. Już, leć.

Tak też uczynił Polska. Kiedy odkładał paluszki na swoje biurko, usłyszał dzwonek do drzwi. Aż zatrząsł się na ten dźwięk.

- Już otwieram, już! - zawołał Słowacja - Feliks, chodź!

Niechętnie opuścił więc swój pokój i poszedł pod drzwi, przy których już stał Jakub. Otworzył je dosłownie przed chwilą i już witał się ze stojącym za nimi Litwą. Feliks stał za swoim kuzynem i wychylił zza jego sylwetki tylko głowę, aby móc przyjrzeć się gościowi. Oczywiście jego włosy były całe mokre od deszczu — nie miał przy sobie parasola. Uśmiechał się szeroko, widocznie bardzo cieszył się z tego, że mógł przyjść do Łukasiewicza. Mimo tego widać było, że był zakłopotany. Na jego plecach spoczywał sobie ten sam plecak, w którym nosił książki do szkoły.

Litwa zwrócił wzrok na Polskę.

— O, cześć, Polsko! — podał mu rękę i potrząsnął nią lekko.

— Cześć... — przywitał się nieśmiało Feliks.

— Chodź do domu, bo zmokniesz jeszcze bardziej. — powiedział Jakub. Gdy chłopiec to zrobił, zamknął za nim drzwi. — Już się mleko podgrzewa, chodźcie do kuchni, będziecie mieli pierniki na kolację.

Zatem chłopcy podreptali za nim do kuchni i usiedli sobie na krzesłach przy stole, czekając na gotowy ciepły napój. Litwa rozglądał się po pomieszczeniu. Jak zauważył Polska, chyba jego dom bardzo mu się spodobał, bo uśmiechał się z zachwytem. Feliks utkwił wzrok na stole. Nie zwracał uwagi na to, że zaraz pomiędzy Litwą a Słowacją nastała drobna sprzeczka o to, czy gość jeść będzie, czy też nie.

Uporządkowany był z tego Litwy chłopiec. Bardzo grzeczny i kulturalny. Po posiłku ( tak, to Jakub został zwycięzcą tamtejże sprzeczki ) ładnie podziękował i cierpliwie czekał na swojego kolegę. Nie mógł więc być chyba tak zły, jak myślał Feliks...

Potem Słowacja zaprowadził chłopców do właściwego pokoju. Powiedział gościowi, aby się rozgościł i czuł, jak u siebie, a swojego kuzyna wyprowadził na korytarz, aby coś mu jeszcze powiedzieć.

— Bądź grzeczny i nie narozrabiaj zbytnio. Bawcie się grzecznie, po dwudziestej kładzcie się spać. Jakbyście chcieli soku, to jest na blacie w kuchni. Ja już będę wracał do siebie.

— Kuba, czemu? — jęknął Polska smutnym tonem.

— Przepraszam, że tak wcześnie, ale po prostu muszę pomóc w czymś Alice — to powiedziawszy, Słowacja nachylił się nad jego uchem — Bo wiesz, dziewczyny czasem potrzebują silnego chłopaka. Same sobie nie poradzą. — zaśmiał się, a Łukasiewicz się uśmiechnął — No, pa. — objął chłopca i skierował się do wyjścia z domu.

— Pa. — odparł na to Feliks. Patrzył jeszcze na odchodzącego kuzyna. Dopiero, kiedy drzwi się za nim zatrzasnęły, wszedł z powrotem do swojego pokoju.

Westchnął, zamknął drzwi pokoju i zaświecił światło.

— Co chcesz robić? — zapytał.

— Co tam chcesz. — odparł na to Litwa. Uśmiechał się, ale w jego głosie słychać było coś jak stres.

— Czyli kładziemy się na łóżku i jemy paluszki. — rzekł Polska, po czym rzucił się na swoje łóżko, wziął z biurka kubek z paluszkami i od razu wepchał sobie z pięć do buzi — Bierz. — powiedział z pełnymi ustami i wyciągnął rękę z kubkiem w stronę Litwy. Tamten wziął sobie jednego i położył się na łóżku obok niego.

— Podoba mi się taki pomysł. — Litwa zaśmiał się.

Feliks uśmiechnął się pod nosem. Leżeli sobie więc jeszcze chwilę, jedząc paluszki, aż w końcu Litwa zauważył na feliksowej szafce pudełko z szachownicą i zawołał:

— O, masz szachy! Uwielbiam grać w szachy. Pogramy?

— Jak chcesz, to sobie pogramy... — Polska wzruszył ramionami, wstał z łóżka, odłożył kubek na biurko. Wziął krzesło, stanął na nim i ściągnął z szafki pudełko z szachami. Położył je na podłodze. Obaj chłopcy uklękli przy pudełku. — Tylko nie wiem, jak się je rozkłada.

— To ci pokażę. Patrz. — Litwa widocznie znał się na tej grze, bo już za krótką chwilę wszystkie figury zostały rozstawione na szachownicy tak, jak powinny. — Chcesz być białe czy czarne?

— A które zaczynają?

— Białe.

— To ja chcę białe. — odparł na to Feliks, na co jego kolega zachichotał.

I cóż, Litwa nie spodziewał się tego, co stało się chwilę później. Polska po prostu porozrzucał wszystkie figurki po całym pokoju, po czym z dumą oświadczył, że wygrał.

— Ale to nie tak! — zawołał gość i zabrał się za zbieranie porozrzucanych przedmiotów — Naprawdę nie wiesz, jak się gra w szachy? — jasnowłosy pokręcił przecząco głową — To ja cię nauczę. To naprawdę fajna gra.

Łukasiewicz przyglądał się, jak jego towarzysz znowu układa figury na szachownicy. A potem wsłuchiwał się w tłumaczenie zasad gry Litwy. Szatyn wyglądał wtedy tak mądrze, jakby tłumaczył niemowlęciu twierdzenie Pitagorasa, które sam dopiero co poznał. W końcu chyba udało mu się to wytłumaczyć i zaczęli normalną grę. Ucieszyło go to, jak Feliks ze skupieniem przesuwał kolejne figury.

Jego skupienie i tak na nic się zdało, bo przegrał. Zawołał więc:

— Jeszcze raz, jeszcze raz!

A więc grali sobie jeszcze raz. Polsce szło coraz lepiej i po następnych kilku razach udało mu się nawet... wygrać.

— Ha, wygrałem! — oświadczył radośnie, na co Litwa zabił mu brawa — Aż pić mi się chce. — wstał z podłogi — Też chcesz? — kolega chętnie na to przystał. — Chodź do kuchni, to ci dam.

Poczłapali do kuchni. Feliks wziął z blatu dwie szklanki i karton soku pomarańczowego. Zajął się nalewaniem napoju do naczyń ( na szczęście nic nie rozlał ). Napili się i odłożyli szklanki z powrotem na blat. Zegar wskazywał dwudziestą osiem.

— Kuba kazał iść spać. — powiedział Polska, zauważywszy tę godzinę — Chce ci się spać? — popatrzył na Litwę, który pokiwał lekko głową — To idziemy spać.

Poszli się więc przebrać w piżamy, po czym położyli się do łóżek. Feliks zgasił światło, przez co w pokoju było bardzo ciemno i ledwo można było cokolwiek zauważyć.

Po niedługim czasie rozpętała się burza, jak przewidywał Słowacja. Grzmiało, na niebie pojawiały się błyskawice, które rozjaśniały niebo i pokój.

Polska nie lubił burzy, a wręcz się jej bał. Obudził się po pierwszym grzmocie i nie mógł już zasnąć. Drżał cały. Do tego dochodziły jeszcze te wszystkie historie i opowieści Słowacji o przeróżnych nocnych demonach. Zapytał więc w końcu cieniutkim, przestraszonym głosem:

— Litwa? Ty śpisz...?

Chwila ciszy, przerwana przez grzmot, po którym odezwał się cichy, zachrypnięty głos:

— Nie śpię...

Feliks odetchnął.

— Kuba mówił, że Zmory lubią burzę i wtedy jest ich bardzo dużo. — powiedział drżącym głosem.

— Jakie znowu Zmory? Idź spać. Burza się w końcu uspokoi. — odezwał się znowu Litwa.

Mimo tych słów Polska jakoś nie mógł nawet zamknąć oczu na dłuższą chwilę.

— A Litwa...? Mogę iść spać do ciebie...?

Dłuższa niż poprzednio chwila ciszy. Oznaczało to, że Litwa albo poszedł spać, albo zakłopotany był tym pytaniem. Feliks mocniej przytulił do siebie pluszowego kucyka.

— Pewnie, chodź...

Polska ucieszył się tą odpowiedzią. Zeskoczył ze swojego łóżka i poczłapał na to drugie.

— Obronisz mnie przed Zmorami...? — zapytał jeszcze.

— Obronię. A teraz idź spać, sam jestem śpiący.

Pomyśleć, że wystarczyło tylko kilka razy pograć w szachy, aby Feliks polubił go bardziej...

Hej!
Tak, to ja! A to coś, co właśnie przeczytaliście, to kolejny rozdział! Znowu dużo minęło od opublikowania ostatniego rozdziału... Ale cóż, wreszcie są wakacje, mam więcej czasu i rozdziały będą pojawiać się zdecydowanie częściej! Dodatkowo ten jest dłuższy — liczy 2570 słów.

A tak sobie pomyślałam, bo mi się nudziło... Niektórzy ( hah, w tym moja siostra ) zrobili jakieś Q&A do Autora i bohaterów. To ja też zrobię, co mi tam! Jak wszyscy, to ja też!

To w komentarzach możecie pisać pytanka do mnie i do bohaterów opowiadania, a odpowiedzi powinny pojawić się w następnym rozdziale :3

Papatkii!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro