11. Czego nie robić z telefonem na lekcji, czyli dlaczego nie dyskutować z Rosją

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień później, wczesnym rankiem Polska zwlekł się ze swojego przytulnego łóżka i bardzo długo siedział w kuchni, bardzo długo pijąc kubek ciepłego kakao.

Nie chciało mu się iść do szkoły, a najlepiej to w ogóle zostałby w domu i siedział pod kocem. A pocieszał go jedynie fakt, że dziś dzień jest piątek, po którym będzie miał dwa dni wolności i leżenia w łóżku. Ale tak naprawdę to nie o tym myślał. Dalej przeżywał wydarzenia z wczorajszej nocy. I mocno było to po nim widać.

Nie wyspał się, oczy miał jakieś dziwne, nie tryskające już wcale radością, nos cały czerwony miał od kataru, bo się przeziębił. Wyglądał bardzo źle.

Po co on wtedy w ogóle wychodził z domu? Był teraz bardzo na siebie rozzłoszczony. To przez niego Rosja wziął ze sobą Litwę. Zaraz przestał myśleć o tym, bo zdawało mu się, że Taurys i tak przecież go nie lubi, to nie sprawiło to chyba różnicy. Litwa przynajmniej nie będzie musiał już widywać go każdy dzień. Prawda? Zresztą, to jego i Rosji teraz sprawa, Feliks teraz nie powinien się pomiędzy nich wtrącać. Miał tylko nadzieję, że Ivan nic mu nie zrobi.

Podniósł się z krzesła, przetarł nos chusteczką i zerknął na zegarek. Bardzo wcześnie, autobus zajedzie pod jego dom dopiero za jakieś pół godziny. Zaczął więc bezsensownie krążyć po domu.

Aż wreszcie zaszedł pod pokój. Feliks podniósł głowę i spojrzał na drzwi, na których przybita była tabliczka z napisem : Nie wchodź do pokoju, kiedy mnie nie ma, Polsko. I nie skacz po łóżku. Mimowolnie uśmiechnął się, po czym nacisnął na klamkę i popchnął drzwi. Wszedł do pokoju.

Pomieszczenie było czyste, a od wczoraj wszystko tam stało nietknięte. Uśmiech zszedł Polsce z twarzy i już miał wychodzić, ale coś rzuciło się mu w oczy. Przymknął za sobą drzwi i wziął grubą książkę w ręce. Otworzył ją na losowej stronie i zrozumiał, co to za księga. To album. Zwrócił wzrok ku jednemu ze zdjęć. Nie spodziewał się tutaj tego zdjęcia.

Była to kopia fotografii z salonu, zrobionej w jesienny dzień z dwa miesiące temu. Litwa ze zdjęcia z uśmiechem przyglądał się Feliksowi, unosząc dwa palce do czoła.

Usiadł na litewskim łóżku i zaczął przewracać strony wstecz, przypatrując się fotografiom. Uśmiech znów wkradł się na jego bladą twarz. Siedział tak dłuższy czas.

Aż podskoczył, kiedy usłyszał głośny klakson. Wyjrzał przez okno. No tak, przecież to autobus już na niego czeka!

Odrzucił album na bok i szybko zbiegł na zewnątrz, przy okazji zgarniając plecak ze swojego pokoju.

Prawie wywracał się na nogach, kiedy na łeb, na szyję biegł do autobusu, zamykając oczywiście uprzednio w pośpiechu drzwi. Po wejściu do autokaru powiedział ciche Dzień Dobry kierowcy, który mierzył go trochę zdenerwowanym i zniecierpliwionym spojrzeniem. Chwilę potem pojazd ruszył, a Polska usadowił się obok swojego najlepszego teraz kolegi, Włoch.

- Ciao Polsko. - przywitał się Vargas, unosząc lekko rękę.

- Siemasz Włochy. - odparł w odpowiedzi Łukasiewicz, kładąc plecak na kolanach.

Latynos zaczął się kręcić na siedzeniu i wychylać głowę i wstawać, jakby się kogoś doszukiwał. Feliks chciał nie zwracać na to uwagi, ale zaraz zaczęło go to denerwować.

- Co ty robisz? - zapytał.

Włochy uspokoił się i usiadł na siedzeniu, ale był cicho. Zastanawiał się, czy coś powiedzieć, czy nie.

- A Litwa? Nie wsiadł do autobusu z tobą? - wysłowił się nareszcie.

- A... - rzekł krótko Polska, zostawiając usta otwarte, jakby jeszcze coś miał powiedzieć. Po chwili jednak się zamknęły, a jasnowłosy odwrócił wzrok.

Vargas przecież nie wiedział o całym zajściu. Feliks zaczął się zastanawiać, czy mu o tym powiedzieć. Bo jemu samemu było ciężko o tym mówić. Jeszcze inni zaczęliby go wyzywać, że to jego wina, a sam Włochy uznałby jego zachowanie za nieodpowiednie. I jeszcze brakowałoby, aby i on od niego odszedł.

Już pomyślał, że odpowiedź właśnie nadchodzi, jednak był w błędzie. Stwierdził to po wchodzących do autobusu Rosji, Łotwy i Estonii. A Litwy nie było wśród nich.

Polska przestraszył się wtedy trochę. A co, jeżeli Rosja jednak coś zrobił Taurysowi? Podniósł lekko brwi do góry, mijając się wzrokiem z Ivanem. Rosja uśmiechał się, jednak kiedy mijał Feliksa, także podniósł odrobinę do góry brwi i przekrzywił lekko głowę. Jego mina mówiła wręcz Masz może jakoś problem, Łukasiewicz?

- Masz może jakiś problem, Polsha? - zapytał zaraz cicho Ivan, stając w przejściu pomiędzy siedzeniami.

- A żebyś wiedział, że mam. - odezwał się po chwili przez zęby Łukasiewicz, nie spoglądając na skulonego przy oknie Włocha.

- Może pomóc ci go rozwiązać, co towarzyszu? - spytał licealista - A wiesz, w ogóle to dziękuję ci bardzo za ofiarowanie Litwy. Jest bardzo posłuszny, zwłaszcza, kiedy mu zagrożę. Ale muszę ci powiedzieć, że dostał już trochę po swojej twarzyczce, bo z początku był niegrzeczny.

Wtedy w Feliksie zaczęło się wręcz gotować.

- Przymknij ryj do jasnej cholery! - natychmiast stanął na równe nogi, łapiąc Rosję za kurtkę, tym samym wypuszczając plecak na podłogę.

Sytuacja wyglądała dość komicznie: Polska, dużo niższy od Ivana, z wściekłością wymalowaną na twarzy, trzymający kurtkę Rosji, który, choć wyższy i silniejszy, stał bezwładnie, a w jego fiołkowych oczach można było dostrzec lekkie przerażenie.

Zaraz jednak licealista roześmiał się i odepchnął Feliksa od siebie, przez co tamten poleciał na siedzenia i Vargasa.

- Co tam się dzieje? - zawołał z przodu kierowca.

- Nic, drogi panie Tajlandio. - odparł spokojnie Rosja, wpatrując się w Polskę - Nic. - to mówiąc poszedł na tył autobusu.

- Ve, Polska, nie dyskutuj z nim lepiej. - polecił drżącym głosem Włochy.

- Bo co? Ja generalnie nie trzęsę gaciami, kiedy tylko go spotkam. - powiedział zdenerwowanym tonem Feliks. Podniósł się z kolan Włocha, chcąc usiąść na siedzeniu obok, jednak autobus właśnie ruszył i wrócił z powrotem do swojej poprzedniej pozycji. Mruknął coś niezrozumiale pod nosem, po czym usiadł normalnie na siedzeniu.

Włochy poczuł się urażony i można by nawet powiedzieć, że bał się odezwać do swojego towarzysza, który siedział teraz zdenerwowany z założonymi rękoma.

Tak minęła trasa. Po dojechaniu przed szkołę, wszyscy czym prędzej powysiadali z autobusu, po czym skierowali się w stronę szatni, aby pościągać tam z siebie kurtki.

Potem udali się na lekcje. Włochy i Polska oczywiście dalej siedzieli razem w ławce, podczas kiedy ta przed nimi była pusta. Puściuteńka. Pierwsza lekcja matematyki minęła w miarę normalnie. Ale o drugiej lekcji tego samego nie można było powiedzieć.

- Carriedo, do tablicy. - rozkazała Ukraina, podczas kiedy sama przeglądała dziennik.

Więc Hiszpania od niechcenia wstał z krzesła i podszedł do tablicy, aby rozwiązać zadanie. Polska wiedział, że zanim on coś tam uczyni, może minąć cała lekcja. I faktycznie, chłopak tylko przewracał w palcach kredę i co chwila wydawał z siebie krótkie Hmm... .

Feliks poobracał się kolejno w obydwie strony. Wszyscy albo coś bazgrali w zeszytach, albo wpatrywali się w Hiszpanię, bądź cicho ze sobą rozmiawiali. Nie wspominając już o Ukrainie, która wpatrywała się we wszystkie możliwe tabelki i oceny w dzienniku klasy trzeciej gimnazjum.

Tak więc Łukasiewicz postanowił to wykorzystać. Powoli, aby nie narobić jakiegoś hałasu, odsunął piórnik. Zamiast długopisów leżał w nim telefon w rzeczy samej. Postanowił napisać wiadomość do Rosji. Musi się przecież dowiedzieć, czy zrobił coś Litwie, a jak już coś zrobił, to co.

Porozglądał się jeszcze raz po uczniach i napisał do Ivana krótkiego SMS'a.

Co mu zrobiłeś pijacka kurwo, gadaj mi tutaj natychmiast.

Nie myśląc nawet zbytnio nad poprawnością napisanego zdania i nie przejmując się brzydkimi słowami, szybko wysłał wiadomość. Wysyłanie... W szkole nie było dobrego zasięgu, więc chwilę trzeba było poczekać.

Odetchnął z ulgą, kiedy doszedł do wniosku, że nikt nie zauważył jego czynu i już cieszył się, że SMS zaraz się prześle i być może uzyska odpowiedź. Sądził tak, bo wiadomo mu było, że Rosja często chodzi na wagary i innego typu wypady ze szkoły, a kiedy nawet jest w szkole, to jest w stanie korzystać z telefonu tak, aby nikt go nie przyłapał.

- Co ty robisz? - nagle zawołał szeptem Włochy.

A Feliksem aż drgnęło. Ponownie odetchnął, kiedy okazało się, że to tylko Włochy, a nauczycielka dalej wpatruje się w dziennik.

- Nic nie robię. Cicho bądź.

- Ale nie można... - ciągnął dalej Vargas.

- Nie obchodzi mnie to, ciszej bądź.

- To pokaż przynajmniej. - latynos nie dał o sobie zapomnieć i za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, co robi kolega.

- Nic ci nie pokażę.

- Ve!

Zaczęli się szarpać, jakby po prostu nie mogli zostawić telefonu w spokoju.

- No pokaż.

- No nie.

Nagle usłyszeli głos profesorki.

- Co się tu...?! - stała nad nimi, a zaraz feliksowy telefon trafił w jej ręce.

Dopiero teraz oboje podnieśli głowy i zauważyli, że wszyscy się na nich patrzą, wliczając Hiszpanię bawiącego się kredą.

- Mój telefon... - jęknął cicho Polska.

- Obaj do dyrektora, w trybie natychmiastowym! - zawołała Ukraina, nadal ściskając w dłoni własność Łukasiewicza.

- Totalne dzięki Włochy. - mruknął pod nosem jasnowłosy, patrząc z ukosa na zasmuconego kolegę, który po jego słowach zasmucił się jeszcze bardziej.

W takim razie zmuszeni byli pójść do gabinetu Chin. Vargas wyglądał na przestraszonego, bo jeszcze nigdy tam nie był, w dodatku bał się, że Niemcy go okrzyczy po powrocie do domu ( co Polsce wydawało się po prostu śmieszne ). Feliks zdenerwował się trochę na niego. W końcu nauczycielka zabrała mu jego telefon. A wszystko szło dobrze, gdyby Włochy się nie wtrącał.

Wtem jasnowłosy poczuł, że ktoś ciągnie go za mundurek do tyłu. I to wszystko działo się tak szybko. Poleciał w tył, lądując na niskiej ławce, która podjechała trochę przez salę. Zaraz zrozumiał, że ktoś zaciągnął go do jednej z nieużywanych klas. Klasa była strasznie ciemna, bo nie było w niej żadnych działających lamp, a na okna był zaciągnięty jakiś stary materiał.

Przy drzwiach ktoś stał i zamykał je na klucz od środka.

- Co ty robisz?! - zawołał Polska.

Postać przy wyjściu odwróciła się. Był to Rosja.

- Co ty robisz?! - powtórzył Feliks.

Ivan przyłożył palec do ust. Nagle do drzwi od drugiej strony ktoś zaczął się dobijać.

- Polska? Co tam się dzieje?! - to Włochy.

Feliks jednak nie odpowiedział tylko cofnął się trochę, bo Rosja zaczął się do niego dziwnie przybliżać z uśmiechem na twarzy, jakby wcale nie słyszał krzyków Vargasa po drugiej stronie.

- Rosja - powiedział powoli Łukasiewicz - Tak generalnie to może mi powiesz, co ty wyrabiasz?

- Cichuteńko Feliks. - powiedział spokojnie Ivan - Ani słówka.

Polska zeskoczył z ławki. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Ivan przyłożył mu swój palec do ust, aby milczał. Drugą ręką złapał Feliksa za nadgarstek i przygwoździł go do ściany.

- Ej, ej, zostaw mnie! - zawołał Łukasiewicz, próbując wyrwać się z uścisku ręki Braginskiego.

- Chcesz wiedzieć co z Litwą, tak? - zapytał Rosja. Zabrał towarzyszowi palec sprzed ust i złapał Polskę za drugi nadgarstek.

Feliks mierzył go wściekłym i zarazem przerażonym wzrokiem. Co dzieje się z Ivanem? Co sprawiło, że się tak zachowuje? Łukasiewicz nigdy nie widział go takiego. Fakt, przedrzeźniali się nawzajem, dzięki niemu Polska miał dwa miesiące rękę w bandażu, ale zdawało mu się, że on nigdy się do tego nie posunie. A co on w ogóle chce zrobić?

- To się dowiesz co z Litwą. - Braginski sam odpowiedział na swoje pytanie - Czekaj tylko chwileczkę. - jedną ręką objął obydwa nadgarstki gimnazjalisty, a drugą zaczął grzebać z kieszeni. Feliks zwrócił ku niej wzrok, aby zaraz zauważyć, jak licealista wyciąga z niej nieduży i lekko zakrzywiony nóż.

- Co t-ty chcesz z-zrobić? - zapytał z przerażeniem Polska. Jego zielone oczy zwróciły się ku twarzy Rosji, który uśmiechał się teraz, nie zważając na przerażenie Feliksa. Ivan znacznie nad nim górował, a teraz nawet zdawał się być jeszcze wyższy. - Chyba n-nie chcesz...

- Pewnie, że nie chcę. - odparł Rosja - Ale wiesz, niestety jestem zmuszony, aby to zrobić. - jego słowa wcale nie wywołały końca uśmiechu. Przyłożył ostrze do szyi Feliksa, który wypiął się wtedy do tyłu i aż przestał na chwilę oddychać - Poddaj się, a zobaczysz jeszcze swojego Licię.

- Ivan, co się z tobą dzieje? - zapytał cicho Feliks, uważajac przy tym, aby nóż nie zetknął się całkowicie z jego gardłem. - Kiedyś...

- Ach, przymknij się! - krzyknął Rosja - Nie obchodzi mnie to, co było kiedyś! Dziś to nie kiedyś Feliksie!

- Ja... Ja przepraszam Ivan. - powiedział Feliks.

Nim licealista zdążył o cokolwiek zapytać, poczuł ciężkie kopnięcie w brzuch. Złapał się za obolałe miejsce, tym samym wypuszczając Feliksa i nóż, który poleciał ku górze. Cofnął się kilka kroków i zaraz przewrócił się na ławce, po czym upadł na podłogę. Wykorzystując sytuację, Polska ruszył w stronę drzwi i zaczął przekręcać klucze w zamku, nie patrząc na Ivana.

Zaraz szybko wyszedł z klasy, a widząc Włochy stojącego pod drzwiami, szybko złapał go za rękę i pobiegł jak najdalej się dało od sali. Zaraz rozbrzmiał dzwonek, nikt nie usłyszał zatem krzyku z sali jedenastej.

Rosja rozzłoszczony wrócił do domu, jeszcze przed zakończeniem lekcji, więc nie towarzyszyli mu Łotwa i Estonia. Jako, że drzwi domu były zamknięte, ze zdenerwowaniem przywalił ręką w dzwonek. Otworzyły się, a stanął w nich Litwa.

- Panie Rosjo, tak wcześnie wróciliście do domu? - zapytał Taurys.

Jednak Ivan po prostu go wyminął i wszedł do swojego domu, zmierzając do jednego z pokoi. Laurinaitis zamknął drzwi i ruszył za Braginskim.

Rosja rozsiadł się na czarnej kanapie i złapał się za głowę.

- Panie Rosjo, stało się coś? - zapytał szatyn drżącym głosem.

Tamten przez moment milczał, zaraz jednak przemówił groźnym tonem:

- Patrz, co ta polska cholera mi zrobiła.

Podniósł wyżej głowę ujawniając szyję. Cała była we krwi, bo wzdłuż niej rozciągała się straszliwa rana. Litwa skrzywił się na ten widok. Ale zaraz... To niby Polska niby mu coś zrobił?...

- Ja... Ja zaraz Panu pomogę. - powiedział szybko Taurys i wyszedł z pokoju, aby zaraz pojawić się z całą drewnianą apteczką.

Usiadł przy Rosji i zaczął mu opatrywać tę ranę. Ivan krzywił się co jakiś czas, ale nic nie mówił. W końcu Laurinaitis zakleił ją długim plastrem i dodatkowo obwinął szyję bandażem.

Przez krótką chwilę, chciał zapytać, co dokładniej się stało, ale zaraz wybił sobie ten pomysł z głowy.

Ivan szybko podniósł się z kanapy i wyszedł z pokoju. Zaraz zjawił się z powrotem, tyle że szyję miał owiniętą swoim jasnym szalikiem.

- Polsha chce walczyć, tak? To dostanie to, czego chce.

Naa naa!

( Pisząc ten rozdział czułam się jak jakaś psychopatka, co mówiła mi także @_Oshya_ , ale to nieważne xD )

Jakieś emocje po rozdziale? Hmm?

Generalnie to się zastanawiam, czy zamęczyć Was kolejnym wspomnieniem w następnym rozdziale, tyle że z Rosją. Ktoś za? Bo ja wyraźnie tak ^J^

( Tytuł taki długi, że kropka się nie zmieściła xD )

I tak oto powstaje wyjaśnienie, dlaczego Ivan chodzi cały czas w szaliku *-*

Cud się stał, bo nie wiem, co w notce pisać, więc to by chyba było na tyle xD

Papatki!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro