12. Słonecznikowe Wzgórze.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Było wtedy lato i bardzo ładna pogoda. Jasne słońce na bezchmurnym i błękitnym niebie posyłało swe promyki na Słonecznikowe Wzgórze. Nazywało się tak, bo rosło na nim bardzo, ale to bardzo wiele dużych i małych słoneczników o ciemnych nasionach. Niektóre tak były duże, że małe dziecko mogłoby wejść w ich gąszcz i nawet nie wystwałby czubek jego głowy. A wzgórze było na tyle duże, że mieściło się tam jeszcze dębowe drzewo o szerokich i ogromnych konarach, pod którym można było spokojnie usiąść.

Więc pewien mały jeszcze chłopiec o niezwykle jasnych włosach siedział pod drzewem z uśmiechem wpatrując się w kwiaty, którymi kołysał ciepły wiatr.

Chłopiec bardzo lubił przychodzić w to miejsce, zwłaszcza że bardzo lubował sobie słoneczniki. W dodatku było ono jedynym miejscem, gdzie mógł odpocząć od wszelkich trosk i obowiązków.

Patrzył tak na kwiaty. Nagle z ich gąszczu wyszedł drugi chłopiec, tyle że kilka lat młodszy i ze słonecznikowym wiankiem na blond włosach.

- Ivu - powiedział trzymając coś za plecami, jako niespodziankę - Patrz, jaką mam dla ciebie niespodziankę.

- No, pokaż. - rzekł na to starszy.

Młodszy chłopiec podszedł do niego bliżej i wyciągnął zza pleców drugi słonecznikowy wianek, który założył mu na głowę.

- Śliczny, Feli. - poprawił prezent na głowie - Dziękuję za prezent.

- Proszę bardzo. - uśmiechnął się szeroko Feliks.

- Chodź, usiądź tu obok mnie. - Ivan poklepał ziemię obok siebie. Towarzysz to uczynił - Jak czujesz się w szkole? Znalazłeś może jakichś kolegów? Opowiedz, jeszcze nie zdążyliśmy o tym porozmawiać.

- Mam takiego jednego kolegę. - przytaknął Feliks - Nazywa się Litwa i ja też jestem jego kolegą. - uśmiechnął się dumnie.

- Litwa mówisz? - zapytał Ivan. Na przytaknięcie podniósł głowę do góry, zamyślając się.

Znał Litwę. A Litwa też go znał. Poznali się ubiegłej zimy.

- Hej, Ivu, co tak myślisz?

- A nic, tak tylko się na chwilę zamyśliłem. Może pójdziesz pozbierać więcej słoneczników? I zrobisz wianek dla Irynki.

Jak za dotknięciem magicznej różdżki, Feliks znowu zniknął w słonecznikach. Ivan uśmiechnął się szeroko, ciesząc się szczęściem i zabawą młodszego. Zaraz ktoś złapał go gwałtownie za ramię, szybko więc się odwrócił, aby zaraz ujrzeć bladą twarz otoczoną kępą białych włosów.

- Śliczną masz kuzyneczkę, Rosjo.

- To jest przecież kuzyn, kretynie. - powiedział że zdenerwowaniem Ivan i podniósł się z ziemi. Wyższy był od towarzysza, któremu zaraz więc mina zrzedła.

- Ej, no spokojnie, spokojnie, ksekse. - przybyły uniósł ręce.

— Skąd ty w ogóle wiesz kim jestem, hę? Nie przypominam sobie, abym ci się przedstawiał.

— Co ty myślisz? Że zagilbisty ja jest taki głupi, aby nic nie wiedzieć? — powiedział pewnie białowłosy.

Uhh... Gadaj lepiej, po co tutaj przyszedłeś. — mruknął wściekłe Ivan. No tak, któżby nie wiedział, kim jest. Rosja, kraj bardzo potężny, a mimo że był jeszcze dzieckiem, nawet starsi nie chcieli się z nim spotkać.

— Ja tutaj przyszedłem tylko z tobą pogadać, nic wielkiego, nie? — odparł na to towarzysz. W jego głosie słychać było lekkie, jakby, powątpiewanie. Widząc, że twarz Rosji przybrała łagodniejszy wyraz, dodał — A ja jestem Prusy.

Ivan z powrotem usiadł pod drzewem, miejsce obok niego zajął Prusy, który zaraz zaczął opowiadać o czymś, co na razie Rosji wydawało się niezrozumiałe. Dopiero potem zaczęli nawzajem wymieniać się zdaniami. A Ivan mówił o rzeczach, które były zbyt straszne, by o nich tu wspominać. Prusy nie znał go z takiej strony, więc lekko się przeraził, bo nawet dla niego wydawało się to przerażające, ale przytakiwał mu.

Nagle słoneczniki poruszyły się, a Ivan natychmiast zwrócił ku nim wzrok. Z nich wyszedł nie kto inny, jak Feliks, ale w towarzystwie chłopca w jego wieku.

— Patrz Ivu, kogo znalazłem... — powiedział, ale zaraz jego zielone oczy przystały na przybyszu rozmawiającym z Rosją. — Ivu, kto to? — przestraszył się wtedy - panicznie bał się nieznajomych.

Prusy już otworzył usta, aby się przedstawić, to samo Rosja, jednak im obu przerwał kolega Feliksa.

— Polsko, ty... Ty się z nim kolegujesz? — utkwił wzrok w Rosji.

A zapytany milczał, lustrując Prusaka.

— Eh... Śmieszna sytuacja. — odezwał się Ivan, wstając z ziemi — Cześć Litwo. Polska jest moim kuzynem, więc jak najbardziej się znamy. — podszedł do chłopców, zostawiając Prusy, jakby chwilowo o nim zapominając. Widział przerażenie w oczach Litwy.

— A ja jestem Prusy. — nie dał o sobie zapomnieć białowłosy. — Najzagilbistszy człowiek w dziejach ludzkości.

Rosja spojrzał na trzymające się mocno ręce młodszych chłopców.

— Może pójdziecie się pobawić? — zapytał podnosząc wzrok — Feliks, może zrobisz wianuszek dla swojego kolegi?

— Tak, chodź Licia, poszukamy ładnych słoneczników. — rzekł Polska ciągnąc Litwę za rękę w stronę kwiatów.

I tam poszli, ponownie zostawiając Rosję samego z Prusami.

— Serio, jesteś jego kuzynem? — zapytał Litwa, kiedy znaleźli się już pomiędzy zielonymi łodygami słoneczników.

— Jestem i bardzo go kocham, a on mnie. — odparł oczywistym tonem Feliks zrywając kilka kwiatów. — Dlaczego pytasz?

— A, tak po prostu...

— Wiem, że nie o to ci chodzi, Liciu. Powiedz, o co dokładniej ci chodzi?

— Uhm... Ja po prostu się o ciebie martwię.

— Ale dlaczego się martwisz?

— Rosja jest znany ze swoich złych czynów, Polsko. Boję się, że kiedyś tobie też coś zrobi.

— Ale Ivu nigdy by nie zrobił czegoś złego. Ja go znam już dużo lat. I on jest fajny i można się do niego przytulić, jak do wielkiego misia! I robi pierożki, a ja lubię pierożki. I jest, jak mój braciszek, a ja nie mam przecież braciszka. — to mówiąc, zaczął łączyć kwiaty że sobą.

— Może ty tak to widzisz. Ale nie wiesz co on wyrządza, ja wiem. A teraz jeszcze siedzi z tym szemranym typem. Nie podoba mi się to, wiesz?

— No wiem, ten gościu jest dziwny i jakiś straszny, ale Ivu go może przegonić i nie zrobi nam krzywdy. Bo Ivu by nie pozwolił, aby coś mi się stało. A tym bardziej Ivu nic by mi nie zrobił. Oj, Licia, Licia. — pokręcił głową z uśmiechem. — Patrz, to wianek dla ciebie. — założył kwiecisty wianek na brązowe włosy Litwy — I nie mów już takich rzeczy o moim Ivu, bo to nie jest miłe Liciu.

— Dobrze Polsko...

Naa naa!
I jak podoba się Wam rozdział?
Kolejny krótki, ale cóż...
I generalnie to niedawno pod tą książką wbiło 1 tys wyświetleń!
Wooo...
Dla mnie to dużo ;)
Totalnie dziękuję Wam wszystkim za czytanie tej książki :D
Nie sądziłam, że będzie Was tutaj aż tyle.
To chyba wszystko z mojej strony, Papatki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro