3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po tym co uczynił Papa Tunde, Esther i inni czarownicy bądź czarownice, których spotkałam trzeba było się zabezpieczyć.

- Było miło i w ogóle, ale mam obowiązki-

Widząc jak Elijah, chce coś powiedzieć uprzedziłam go.

- Będę wdzięczna za wskazanie mi miejsca pobytu Isaac'a. Powinien wracać do domu zanim jego Alfa będzie mi zatruwał życie o nielegalne porwanie-

- Chętnie go poznam-

Uśmiechnął się przebiegle Finn.

- Może kiedyś poznasz swojego konkurenta. To jak? Po dobroci czy siłą?-

Spojrzałam na Esther i Kol'a.

- Proponuję usiąść i porozmawiać-

- Esther, nie mam ochoty na twoje gierki. Mów gdzie wilk albo Cię do tego zmuszę-

- A to niby jak?-

Zapytał Finn z kpiną w głosie.

- Albo ją poturbuję tak, że wyśpiewa wszystko albo ją ugryzę. Ewentualnie zmuszę jakąś czarownicę do pomocy-

- Żadna Ci nie pomoże-

Odpowiedział pewnie Finn.

- Żebyś się nie zdziwił złotko-

- W porządku. Przyprowadzę go jutro-

Odezwał się nagle Kol.

- Lepiej żebyś dotrzymał słowa bo tym razem nie obudzisz się jak skręcę twój kark-

- To skoro ustaliliśmy tą kwestię, możemy przejść do celu mojej wizyty-

Zajęła miejsce a Kol' obok mnie.

- Chciałabym żebyśmy znów wszyscy byli razem, jedną rodziną-

- Jakaż to wspaniała idea Esther. Szkoda, że spóźniłaś się o kilka stuleci-

- Jestem świadoma swojego błędu moja droga i chcę go naprawić. O tobie też pomyślałam-

- Prędzej zamieszkam z prawdziwą rodziną na mokradłach lub będę dzielić jeden dom z rodziną Hale niż przystanę na twoje chore propozycje-

- Na mokradłach? Przecież tam mieszkają wilkołaki-

- Urodziłam się jedną z nich Finn a porzucenie i całą reszta to inna sprawa-

- Naprawdę byś zamieszkała w jednym domu z Alfą?-

- Nie powiedziałam z którym, ale tak, zamieszkałabym bo przynajmniej mogłabym się jakoś dogadać a przede wszystkim nie zamknął by mnie w piwnicy-

Mówiąc to ostatnie spojrzałam wymownie na Esther.

- Nie ma co rozgrzebywać przeszłości. To było nieporozumienie z mojej strony i chciałabym Ci je wynagrodzić-

- Nieporozumienie? Mam odmienne zdanie w tym temacie-

- Mimo wszystko liczę, że moja propozycja załagodzi nasze relacje-

- Nic poza twoją śmiercią nie wynagrodzi mi tego co mi zrobiłaś ani tego co uczyniłaś własnym dzieciom-

- Dlatego chcę wam wszystkim pomóc-

- Ostatni raz gdy zaoferowałaś mi swoją pomoc byłam ledwo żywa-

- Dzięki temu nie jesteś jak inne hybrydy-

- Ale za jaką cenę?!-

Wrzasnęłam na czarownicę.

- Carmen, uspokój się-

- Nie, nie. Niech wyrzuci z siebie ten gniew. Ja chętnie posłucham i popatrzę-

Powiedział z diabelskim uśmiechem Klaus. On doskonale wiedział co się stanie i bardzo go to cieszyło. Nie dziwie mu się ani trochę.

- Wasza kochana mamusia widząc ile znaczę dla Klaus'a postanowiła mi odrobinę „pomóc" a przez pomoc mam na myśli zamknięcie mnie w piwnicy, prowadzenie jakichś swoich eksperymentów i torturowanie mnie-

- Powinnaś mi być mi za to wdzięczna-

Odpowiedziała ze spokojem, choć wiedziałam, że jest na granicy wytrzymałości.

- Za co? Za to, że nie można mnie zabić kołkiem, przebić sztyletem, że potrafię kontrolować sny, za to, że mogę pokazywać swoje myśli innym czy za krew?-

- Za wszystko. Jesteś dzięki temu wyjątkowa-

- Mam dziękować Ci za to, że gdy Klaus mnie znalazł byłam bliska śmierci a moja samokontrola jest tak słaba, że jeden błąd i wrócę do czegoś do czego nigdy nie chcę wracać? W takim razie pięknie dziękuję za twe dary Esther-

Zapanował cisza. Klaus się uśmiechał, Elijah składał wszystko w logiczną całość, Finn miał wielkie oczy, Esther miała kamienną twarz a Kol spoglądał na mnie ze współczuciem. Ciszę przerwał dźwięk SMSa dochodzący z mojego telefonu.

BON-BON🍬

Mam złe wieści😐

A jest coś gorszego od powrotu Esther?🤨

Czyli już wiesz?😯

Tak, właśnie mamy rodzinne spotkanie🙄

Nie będziesz zachwycona, ale to ona pozbawiła Cię znamienia😓

Skąd wiesz?😳

Tak jakby twoi rodzice zostali wskrzeszeni😓

Żartujesz prawda?🤨

Nie, nie żartuję. Esther ich sprowadziła😟

Odezwę się w krótce Bon

To chyba jakiś żart. W dodatku kiepski.

- Esther, nie zapomniałaś mi jeszcze o czymś powiedzieć?-

- O czym by jeszcze miała Ci powiedzieć nasza matka?-

- No nie wiem Finn. Na przykład o moim znamieniu albo o moich rodzicach-

- O rodzicach miałam Ci powiedzieć w momencie gdy zgodzisz się na moją propozycję. Tamto znamię i tak cię oszpecało-

- I ty miałaś prawo za mnie decydować o nim?-

- I tak nie utożsamiasz się z wilkołakami więc usnęłam je, jak i wspomnienie o nim-

- Kim ty jesteś żeby o mnie decydować?-

- Twoją rodziną kochanie-

- Jesteś nic nie wartą wiedźmą, która powinna leżeć martwa. Z wielką chęcią pomogę Ci wrócić do zaświatów i zadbam żebyś nigdy nie powróciła-

Poczułam jak ogarnia mnie gniew, jak wychodzą mi kły, jak pojawia się moje drugie oblicze. W momencie gdy do niej doskoczyłam, nagle bezwładnie opadła.

- Co do diabła?-

Obok mnie pojawił się Elijah.

- Zniknęła-

Spojrzałam na ciemnoskórego mężczyznę. Zaczął się bronić przed Klaus'em i Elijah, ale przede mną nie miał jak. Doskoczyłam do niego i chwyciłam go za gardło.

- Posłuchaj mnie gnokju. Masz znaleźć nowe ciało waszej chorej mamuśki i je do mnie przytargać a następnie odesłać w zaświaty raz a porządnie-

- Nie boję się ciebie-

- A powinieneś Finn. Jeśli będziesz kombinować to sprawię, że będziesz bardziej cierpiał niż przez dziewięć wieków zamknięcia w trumnie. Czy wyraziłam się jasno?-

Nic nie odpowiedział więc zacisnęłam mocniej dłoń.

- Czy wyraziłam się jasno?!-

Warknęłam na niego a on tylko wychrypiał krótkie potwierdzenie, w zamian za co puściłam go.

- A teraz biegnij szukać mamusi-

Jeszcze powinnam postraszyć Kol'a, ale sądzę, że nie jest na tyle głupi by mnie oszukiwać. Wiedziałam, że to będzie zły pomysł i wcale się nie pomyliłam. Chyba się wyprowadzę do Beacon Hills i będę tam żyć do końca świata w samotności, czasem żywiąc się ludźmi. Gdy zjawiłam się w swoim pokoju dostałam SMSa.

STILES💙

Tęsknie za tobą Carmen🥺

Niedługo się zobaczymy Stiles😉

Naprawdę?😦

Tak, ale to tajemnica 🤫

Jak tylko odzyskam Isaac'a, wyjeżdżam. Po drodze zajrzę do Bonnie i przygotuję się na niechciane ataki czarownic. Z tą myślą podeszłam do szafy i zaczęłam z niej wyciągać ubrania i rzucać je na łóżko. Gdy wybrałam co mnie interesowało, wyjęłam torbę i zaczęłam wszystko do niej pakować. Jeśli pobyt się przedłuży to się dokupi, to nie problem. Gdy się spakowałam, przebrałam się w piżamę i położyłam się spać. Tym razem noc minęła w miarę bez problemów i rano obudziłam się w nienajgorszym humorze. Po porannym prysznicu jak zwykle trzeba było coś wybrać. Mój wybór padł na bordowe szorty z wysokim stanem i guzikami, bordowy top i czarne szpilki.

Całość dopełniłam pasującym makijażem, poprawiłam włosy, zabrałam torbę i zeszłam na dół.

- Powiedz, że nie masz w torbie narzędzi do tortur-

- Zależy czy wywiązałeś się z zadania-

- Oczywiście-

I na poparcie jego słów zjawił się nastolatek.

- Nic Ci nie jest? Jesteś cały? Ktoś cię skrzywdził?-

- Nie-

Nie ładnie kłamać Isaac.

- Idź do kuchni, za chwilę przyjdę-

Kiwnął głową i poszedł we wskazane przeze mnie miejsce.

- Zdradzisz mi po co Ci ta torba? Chyba nie jedziesz do Beacon Hills?-

- Jadę, ale nie będę się torturować szkołą-

- Pomożesz im?-

- Trochę, ale głównie będę unikać Finn'a, Esther i Mikael'a-

- To chyba zamieszkasz tam na stałe-

- Jeśli będzie trzeba-

Wzruszyłam ramionami, nie przejmując się zbytnio tym faktem.

- Ale wiesz, że będziesz musiała wtedy żyć na krwi w woreczkach i być grzeczną?-

- Nic trudnego-

- Ty tak nie potrafisz-

- Dziesięć punktów dla Slytherinu-

- Będę Cię informował o sytuacji-

- To nie zmienia faktu, że mam ci za złe zniknięcie Isaac'a i fakt, że dołączyłeś do tych, których nienawidzę całym sercem-

Nic mi na to nie odpowiedział a ja udałam się do kuchni.

- Carmen?-

- Odstawię Cię do domu i wtedy mi wszystko opowiesz, dobrze?-

- Dobrze-

Uśmiechnęłam się do niego i zrobiłam nam jedzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro