Część trzecia - Wielka Sobota

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bóg obiecał

siłę na każdy dzień

odpoczynek po trudzie,

światło na drogę,

Wielka Sobota

Stwierdzenie, że Gemma zwariowała było lekkim niedopowiedzeniem, gdy tylko wyszli z kościoła w piątkową noc, zasypywała wszystkich pytaniami na temat tego, gdzie podziewał się ksiądz, jak gdyby kogokolwiek z nich to obchodziło.

Louis siedział wraz z Jo przy kuchennym stole i razem starali się stworzyć, jak najładniejsze pisanki. Z przykrością musiał jednak stwierdzić, że oboje nie posiadają talentu do malowania, jednak nie pozwolił, by taki drobiazg odebrał im radość z zabawy. Byli sami, ponieważ Gemma z samego rana wybiegła z domu ze swoją misją, którą było dowiedzenie się czegokolwiek na temat nowego księdza, Niall postanowił że dziś jest najlepszy czas na wymycie swojego samochodu, więc korzystając z ładnej, słonecznej pogody spędzał czas na zewnątrz, nucąc pod nosem jakieś irlandzkie melodie. Anne wraz z Harrym, wybrali się na pobliski cmentarz, by odwiedzić kilka osób z rodziny, oczywiście Lou miał iść z nimi, ale wymigał się od tego opieką nad kilkuletnim chłopcem. Tak naprawdę chciał, by loczek spędził trochę czasu tylko z mamą, gdzieś gdzie będą mogli spokojnie porozmawiać, gdzie Gemma nie będzie wtrącała się do każdego zdania, wygłaszając swoje homofobiczne opinie.

- Wujku – zaczął Jospeh, przygryzając w skupieniu wargę – dlaczego mama jest zła na wujka Harry'ego? – zapytał i zerknął na Louisa, który zastanawiał się co ma odpowiedzieć maluchowi, który był tak dociekliwy w tej kwestii. To Gemma powinna się tłumaczyć, ale gdy Lou pomyślał co mogłaby naopowiadać temu małemu chłopcu, ucieszył się, że to on siedzi teraz z Jo.

- Twoja mama nie jest zła na wujka – ostrożnie dobierał słowa w końcu rozmawiał z dzieckiem – wiesz czasami dorośli się nie dogadują, czasami myślą o jakiś rzeczach trochę inaczej i przez to nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać – popatrzył na chłopca, który przysłuchiwał się uważnie całej jego wypowiedzi, by po chwili się odezwać.

- Mama i wujek nie dogadują się w jakiejś sprawie tak? – dopytywał chcąc wiedzieć więcej i Lou był pewien, że mały odziedziczył tą dociekliwość po Niallu.

- Tak, myślę że tak – uśmiechnął się do Josepha, ale ten nadal myślał o czymś zaciekle.

- Mama nie lubi tego, że wujek jest z tobą, a nie z jakąś dziewczyną? – na jego buzi pojawił się grymas, i chłopiec wydawał się zły.

- Och... skąd ci to przyszło do głowy? – Louis naprawdę miał nadzieję, że Jo nie przysłuchiwał się żadnej z kłótni rodzeństwa lub nie był świadkiem monologów Gemmy.

- Mama czasami tak mówi, że wujek Harry powinien znaleźć sobie jakąś miłą dziewczynę, a nie być z tobą wujku. Nie wiem dlaczego tak mówi, a ty wiesz? Dlaczego mama cię nie lubi? Czasami mówi jeszcze, że wujek Harry jest chory, ale nie rozumiem tego, bo przecież wygląda na zdrowego, nie kaszle ani nie ma gorączki, tak jak ja kiedy jestem chory, więc dlaczego mama tak mówi? – chłopiec zasypał go pytaniami, oczekując teraz dobrych odpowiedzi, które w końcu wszystko mu wyjaśnią.

- Joseph posłuchaj – zaczął spokojnym głosem, miał gdzieś że Gemma może go opieprzyć za to co powie teraz do jej syna, miał dość kłamstw i oszczerstw. Dziecko nie powinno wychowywać się wysłuchując takich głupot, Niall na pewno by się z nim zgodził – twoja mama może mnie nie lubić, ponieważ nie wszyscy musimy darzyć się sympatią, ty na pewno też masz jakiś kolegów, których lubisz trochę mniej prawda?

- Tak – maluch przytaknął szybko – Tom ciągle zabiera mi zabawki.

- No widzisz, tak samo twoja mama nie przepada za mną tak bardzo.

- Ale przecież ty jej nic nie zabrałeś prawda?

- Tak, ale może twoja mama sądzi, że chce jej zabrać wujka Harry'ego – wyjaśnił ze smutnym uśmiechem, bo może faktycznie Gemma tak sądzi i to byłoby tak bardzo dalekie od prawdy.

- Co? – chłopiec zachichotał – przecież to głupie – zaśmiał się ponownie – przecież wujek jest dorosły i nie mógłbyś go zabrać tak po prostu, nie zmieściłby się w żadną walizkę ani torbę czy coś – mówił rozbawiony, a Louis wybuchnął śmiechem słuchając tego co wygaduje Jo – to niemożliwe, by mama tak myślała, musi być inny powód, mów dalej – poprosił z uśmiechem.

- Dobrze i musisz wiedzieć, że wujek nie jest chory, jest zdrowy, bardzo zdrowy i czuje się świetnie i jest szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy.

- To dlaczego mama czasami mówi, że wujek Harry jest chory i że lekarz, by mu pomógł i wtedy byłby już normalny?

- Wiesz Jo, są ludzie którzy uważają, że kiedy jeden chłopak chcę być z drugim chłopakiem wtedy jest chory.

- Ale dlaczego, przecież jesteście zdrowi – wtrącił chłopiec, marszcząc czoło.

- Wiem, masz rację jesteśmy zdrowi, więc nigdy nie staraj się uwierzyć tym, którzy mówią inaczej dobrze?

- Mhm, dobrze wujku. Może mama też to zrozumie i nie będzie już tak mówiła prawda? – popatrzył na niego z nadzieję w dziecięcych oczach.

- Tak, byłoby cudownie, wujek Harry bardzo, by się ucieszył.

- Naprawdę?

- Tak, wiesz on bardzo tęskni za twoją mamą.

- Myślę że mama za nim też, wiesz często siedzi w pokoju i ogląda albumy za zdjęciami i zawsze patrzy na zdjęcie wujka. Dorośli są dziwni prawda?

- Oj tak, bardzo dziwni – uśmiechnął się obserwując malucha, który przez cały czas tworzył swoją pisankę, gdy usłyszał jakiś dźwięk, obrócił się i dostrzegł stojącą w progu Gemmę, która wyglądała tak jak gdyby przysłuchiwała się całej rozmowie. Chciał coś powiedzieć, może z nią porozmawiać, ponieważ tak naprawdę nigdy nie przeprowadzili ze sobą nawet normalnej rozmowy, ale nie dała mu na to szansy.

- Joseph tata cię woła, idź do niego – powiedziała do syna, który powoli odłożył pędzel, zsunął się z krzesła i wybiegł z kuchni, poczym wrócił się i przytulił mocno Louisa.

- Dziękuję za rozmowę wujku – powiedział radośnie i wybiegł przed dom, a Lou nie mógł uwierzyć, jak ten maluch przypomina Nialla.

- Gemma może moglibyśmy... – zaczął, ale dziewczyna odwróciła się do niego plecami.

- Nie chcę z tobą rozmawiać Louis, usłyszałam już wystarczająco, daj mi spokój – chciał chwycić ją za dłoń, ale gdy tylko to zrobił pożałował – nie dotykaj mnie, ty... trzymaj się z daleka – wyrwała swoją dłoń i wybiegła szybko. Patrzył na jej oddalającą się postać, myśląc o tym, że dzieci były zdecydowanie mądrzejsze od dorosłych.

***

Gemma zapukała do drzwi i gdy usłyszała ciche proszę, odważyła się wejść do środka. Nie zastała tam swojego księdza proboszcza, lecz tego nowego, młodego, który budził jej niepokój.

- Niech będzie pochwalony – powiedziała i gdy ksiądz posłał jej radosny uśmiech i odpowiedział, wskazując miejsce na fotelu, postanowiła usiąść.

- Co panią sprowadza?

- Chciałabym zapytać się gdzie nasz ksiądz proboszcz? – zapytała prosto z mostu, nie siląc się na zbędne grzeczności.

- Och niestety z waszym proboszczem nie jest dobrze, trafił do szpitala i nic nie zapowiada szybkiego powrotu do zdrowia, ale będzie miał czas żeby odpocząć, czas już najwyższy na emeryturę, jego posługa trwała wiele lat.

- Co ma ksiądz na myśli, mówiąc emeryturę? – zmarszczyła czoło nie rozumiejąc, o co może chodzić temu obcemu.

- Wasz proboszcz odchodzi, a ja będę miał przyjemność przejąć tę parafię. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało, kościół jest piękny, ale trzeba rozruszać troszkę to miejsce. Nie widziałem zbyt dużo młodych osób na mszy.

- Ksiądz nie jest za młody na proboszcza? – wypaliła nie wiele myśląc.

- Nie – zaśmiał się głośno – tylko tak wyglądam, wie pani zdrowy styl życia, bieganie, warzywa i owoce. Nie chciałbym pani wyganiać, ale muszę dokończyć kazanie na dzisiejszą mszę, więc chciałaby pani o coś zapytać?

- Ja... tak w zasadzie tak, chodzi o wczorajszą drogę krzyżową, mówił ksiądz takie dziwne rzeczy, nasz proboszcz nigdy w życiu nie powiedziałby czegoś takiego.

- Mianowicie czego?

- Och... na przykład, że miłość jest równa dla wszystkich, niezależnie od orientacji, to przecież bluźnierstwo.

- Każdy może uważać inaczej... - zrobił pauzę, więc domyśliła się, że prosi o to by się przedstawiła.

- Jestem Gemma.

- A więc każdy może sądzić inaczej Gemmo, ale tylko Bóg ma prawo nas ocenić, a sądzę że nawet on nie potępiłby kogoś kto kocha. Nie mamy prawa potępiać za miłość, kim byśmy wtedy byli?

- To... to niedorzeczne co ksiądz mówi, przecież wyraźnie jest mowa o tym, że homoseksualiści trafią do piekła, że są obrzydliwi i zboczeni, skazani na niełaskę pana.

- Gemmo, to tylko słowa napisane dawno temu, w innych czasach przez zwykłych ludzi takich jak ty czy ja. Nie dają nam prawa, by potępiać kogokolwiek.

- Naprawdę wierzy ksiądz w te głupoty które wygaduje? To chore, nasz proboszcz mówił wyraźnie, że homoseksualizm jest...

- Przepraszam, że przerwę, ale czy proboszcz jest Bogiem? Czy jego słowa są wyznacznikami tego, co mówi do nas Bóg? Czy proboszcz będzie decydował o tym, kto jest godny oblicza Boga, a kto nie? Gemmo naprawdę jedyne co warte jest naszej wiary, to miłość Boga, miłość która jest tak wielka, że obejmuje nas wszystkich, ciebie, mnie, twojego brata i jego partnera, twojego syna, sąsiadów i każdego człowieka na tym świecie. Czy to nie jest piękne? Dlaczego mamy myśleć o nienawiści, kiedy możemy doświadczać wszechogarniającej miłości?

- Ja... skąd ksiądz wie o Harrym? Chce mi ksiądz powiedzieć, że Harry, że on i jego Louis są normalni tacy jak my? To kłamstwo.

- Mam swoje źródła informacji, z resztą dużo osób lubi tutaj Harry'ego, społecznik z niego. I oczywiście, że są normalni, chyba że o czymś nie wiem – mrugnął do niej okiem, wiedząc jej zszokowany wyraz twarzy – posłuchaj Gemmo, zamknij kiedyś oczy podczas modlitwy i wsłuchaj się w siebie w to co czujesz tutaj – wskazał na jej serce – a nie tutaj – dotknął palcem jej głowę – zobaczysz wtedy, jak świat widzi Bóg. I może czasem przytul brata i powiedz jak bardzo go kochasz, to pomaga.

- Ksiądz jest szalony – wstała gwałtownie ze swojego miejsca – głosi jakieś poglądy o jakich nigdy nie słyszałam, to grzech – wyszła zamykając mocno drzwi. Zrobiła kilka kroków w tył i zerknęła na budynek plebanii, nigdy nie usłyszała takich słów i teraz zaczęła po raz pierwszy kwestionować to w co dawniej wierzyła.

***

Weszła do domu i od razu usłyszała głośne rozmowy i śmiech Josepha, skierowała się w tamtą stronę i zobaczyła Harry'ego biegającego dookoła stołu z jej synem, Niall siedział na kanapie i dyskutował o czymś zaciekle z Louisem. Nagle poczuła, że tylko ona nie rozumie czegoś co dla całej jej rodziny było oczywiste. Tylko ona nie widziała świata tak jak reszta, i nie wiedziała kto się myli, kto jest w błędzie.

Przysiadła na fotelu i przyjrzała się wszystkim obecnym w pokoju, wiedziała że gdy tylko się pojawiła nastrój natychmiastowo się zmienił. Traktowali ją jak intruza, jej własne dziecko rozmawiało z Louisem o tym, że jest dziwna i nie lubi własnego brata, Niall zachowywał się jakby była obcą osobą, a nie jego żoną i to wszystko powodowało, że chciała nienawidzić Harry'ego i obwiniać go, ale czuła, że to jej wina, nikogo innego tylko jej. Prawie zaśmiała się, gdy Harry potknął się o własne nogi i omal przewrócił, zawsze tak się zachowywał, upadał na prostej powierzchni, był małą niezdarą.

- Uważaj na siebie Hazz.

Usłyszała głos Louisa i spojrzała na niego szybko, pierwszy raz dostrzegła jak patrzy na jej brata. Nie widziała tam nic złego, to było zwykły wzrok jakim zawsze obdarowywał ją Niall, pełen czułości i troski. Odważyła się zerknąć na Harry'ego i wiedziała tylko szeroki, promienny uśmiech. On był szczęśliwy, nie chory, tylko szczęśliwy. Wstała i wyszła szybko z pokoju, nie oglądając się za siebie. Zaczynała czuć się jak potwór, a co gorsze nie wiedziała jak to wszystko naprawić. I to co powiedział jej ksiądz, na początku wydawało się kłamstwem i czymś chorym, ale gdy o tym pomyślała nie wiedziała, co jest prawdą, a co tylko wymysłem jej umysłu.

***

Harry zastanawiał się dlaczego jego siostra usiadła dziś w Kościele tuż obok niego, a nie tak jak zwykle jedną ławkę z przodu. Widział jak mama patrzy na nich zaciekawionym wzrokiem, więc wzruszył tylko ramionami i splótł swoją dłoń z tą należącą do Louisa i posłał mu lekki uśmiech. Msza trwała już od dłuższego czasu i wszyscy chyba z niecierpliwością oczekiwali na kazanie nowego proboszcza, który zaskoczył ich już na drodze krzyżowej. Harry miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał wysłuchiwać o tym, jak zły jest i że na pewno pójdzie do piekła, jeżeli zależałoby mu na tym, porozmawiałby z Gemmą, która czasami głosiła słowa jeszcze lepsze niż ich dawny proboszcz. Usłyszał ciche chrząknięcie i dostrzegł, jak ksiądz wchodzi na ambonę i zatrzymuję się przed mikrofonem.

- Boże jestem tylko zwykłym człowiekiem, wyznawcą twej religii, takim jak miliony innych ale zwracam się dziś do ciebie ponieważ czuję się źle. Gdy byłem małym dzieckiem nauczono mnie, że kościół to miejsce w którym każdy może czuć się dobrze i bezpiecznie, ale dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej, wydaje mi się, że w tym kościele nie królujesz już ty lecz inni ludzie, którzy zmieniają wiarę miłości w wiarę nienawiści. Mam do ciebie tyle pytań Boże, ale jedno nachodzi mnie nieustannie, dlaczego Kościół odpycha, gardzi i odrzuca tysiące ludzi na świecie, a przecież zawsze mówiono mi, że kościół to my, ludzie pełni miłości i dobra w stosunku do bliźnich.

Boże powiedz mi w którym momencie, ktoś postanowił, że niektórzy ludzie nie są godni tej miłości, powiedz dlaczego my nie jesteśmy godni zbawienia i nieba. Kto stworzył wzorzec człowieka, którego kocha Bóg? Czy twoi wysłannicy mają prawo tworzyć sobie nową religię, wmawiając wiernym, że to są twoje słowa? Mówiono nam, że jesteś miłosierny i nieskończenie dobry, ale ludzie starają się powiedzieć, że nienawidzisz nas i nie mamy wstępu do twojego kościoła. Przecież powstaliśmy na twój wzór, to ty nas stworzyłeś, z naszymi wszystkimi niedoskonałościami. Jesteśmy ludźmi takimi jak wszyscy, różnimy się tylko tym kogo kochamy. Miłość jest pięknem, miłości nie można potępiać. Zawsze wierzyłem, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci, teraz też chcę wierzyć, że homoseksualiści są przez ciebie kochani. Boże ty najlepiej wiesz kim jestem, ty jedyny znasz mnie w całości i wiesz, że takiego mnie stworzyłeś, niczego w swoim życiu nie wybrałem sam. Pokochałem kogoś i wiedziałem wtedy, że może różnię się od innych osób, ale moja miłość jest taka sama.

Boże ja wiem, że to wszystko co dzieje się w moim życiu to Twój plan, a jedyne czego chcesz to mego szczęścia. Nie pragniesz mnie zmieniać dopóki jestem dobrym człowiekiem, który nie krzywdzi nikogo i nie rani. Nie zgadzam się na to by twoi wierni mnie potępiali i nienawidzili. Gdzie zniknęło miłosierdzie i dobroć? Jak mam wierzyć w miłość, dobro, miłosierdzie, jeżeli z każdej strony czuję tylko nienawiść, obrzydzenie, oszczerstwa skierowane w swoją stronę.

Boże pomóż mi, podnieś mnie z upadku, nie pozwól mi wierzyć, że ten kościół który dziś widzę to Ty. Spraw bym nie wierzył, że ta nienawiść i okrucieństwo ludzi to twoja wola. Kochaj bliźniego jak siebie samego. Kochaj go niezależnie od tego jaki jest.

Boże pozwól mi być twym wiernym wyznawcą, otwórz oczy swym wiernym, naucz ich tolerancji i miłości, niech wyzbędą się złych myśli, które ranią innych. Otwórz serca i umysły ludzi, niech każdy w tym kościele może czuć się kochany, normalny i chciany.

Jestem taki sam jak inni, umrę tak jak wszyscy i gdy stanę przed twym obliczem chcę być dumny z tego, że kochałem miłością prawdziwą i szczerą drugiego człowieka, a ty czekałeś na mnie tak jak na każdego innego z twych wiernych. Amen

Harry wziął głęboki oddech nie wierząc, że to co słyszał przed chwilą było prawdą. Ze strachem rozejrzał się po kościele i dostrzegł, że nie tylko on jest zaskoczony słowami księdza. Bał się zerknąć na swoją siostrę, która musiała przeżyć małe załamanie podczas tego kazania, które było tak sprzeczne z tym co wyznawała. Zauważył jak Louis patrzy się na miejsce obok niego, więc mimo strachu o to co może tam zobaczyć, odważył się i popatrzył na Gemms. Jego siostra siedziała wtulona w Nialla i wydawało się że płacze, Harry naprawdę nie wiedział co się stało i spowodowało jej płacz, ale martwił się o nią. Usłyszał jak Niall szepce do nich przypilnujcie Josepha, po czym wyszedł z Gemmą z kościoła.

***

- Hej co się dzieje? – zapytał Niall, obejmując dziewczynę i przytulając ją do swojego ciała – Gemms, przestań płakać.

- Słyszałeś co ten ksiądz wygadywał? – wyszlochała, dusząc się własnymi łzami – cały czas wydawało mi się, że to co mówił nasz proboszcz było prawdą, a teraz on mówi takie rzeczy i widzę jak Louis patrzy na Harry'ego i tam nie ma nic złego rozumiesz? – podniosła głowę i spojrzała na blondyna – to jest jak miłość, jak to co czuję do ciebie i... i jak to mogłoby być złe? No powiedz mi jak? Dlaczego Evans mówił takie rzeczy, a ja w to wierzyłam?

- Uspokój się dobrze? – poprosił nie wypuszczając jej z objąć – byłaś głupia i zaślepiona, nawet nasz syn rozumiał więcej od ciebie, raniłaś Harry'ego na każdym kroku, ale myślę że możesz jeszcze wszystko naprawić. On jest twoim bratem i nigdy nie przestał cię kochać, ale będziesz musiała prosić go żeby ci wybaczył, ponieważ byłaś okropną jędzą – zaśmiał się cicho, widząc przerażoną twarz swojej żony, która nareszcie zaczynała zachowywać się jak normalny człowiek, a nie maszyna pozbawiona uczuć.

- Przepraszam –wyszeptała, kryjąc twarz w jego kurtce – nie chciałam taka być, po prostu to jest Harry, ja zawsze wyobrażałam go sobie jako małego chłopca i nie chciałam żeby ktoś inny sprowadził go na złą drogę, a to jest Louis i on jest starszy od niego i... Boże brzmię jak idiotka. Myślałam, że odmieni mu się, że zrozumie, że się myli i nie jest gejem, ale to chyba ja się myliłam prawda? Gdy teraz o tym myślę, to chyba zawsze wiedziałam kim jest Harry, ale bałam się o niego, wiem że to wydaje się nieprawdopodobne, że raniłam go z miłości, ale tak było.

- Będzie dobrze zobaczysz, teraz gdy zrozumiałaś w końcu jak wygląda prawda, nasza rodzina nareszcie będzie normalnie funkcjonować – pocałował ją krótko w czoło i ruszył w stronę kościoła, ale blondynka zatrzymała go w miejscu.

- Moglibyśmy iść do domu? Nie chcę już tam wracać, jeżeli to w porządku – poprosiła cichym głosem.

- Oczywiście, że to w porządku, chłopcy wrócą z Josephem do domu – zauważył, jak Gemma zawahała się przez chwile po czym ruszyła z nim w stronę domu – wiem, że od razu nie zaczniesz być w stu procentach tolerancyjna, ale powoli to do ciebie przyjdzie. Jo uwielbia Louisa, a Harry to jego super bohater. Myślę, że jako rodzice możemy zaczynać czuć się zagrożeni tą dwójką.

- Harry zawsze miał podejście do dzieci, a Louis ma dużo sióstr czyż nie?

- Tak.

- On jest z nim szczęśliwy prawda? – zapytała w końcu, gdy stanęli przed domem, szukając kluczy.

- Myślę, że nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro