I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj kogoś poznałam.. Właściwie po prostu spotkałam po raz pierwszy.. Sprawił, że się uśmiechnęłam, a to już coś, prawda? Jechałam tramwajem i... Ten przeklęty optymista zaskoczył mnie ustępując mi miejsca i zagadując do mnie. Stwierdził, że wyglądam na smutną, a gdy najzwyczajniej w świecie go zignorowałam, oznajmił, że  zapewne nie będę chciała powiedzieć obcej osobie co mnie trapi, więc zaczął opowiadać mało śmieszne żarty, aby jakoś mnie pocieszyć. Tak bardzo się starał, pomimo że był w tym beznadziejny..
Przez moment czułam się ważna i lubiana. Musiałam się uśmiechnąć! Nie potrafiłam nad sobą zapanować! Ten jeden, jedyny raz zrobiłam to i gdy sobie uświadomiłam, co uczyniłam, wysiadłam w pośpiechu dwa przystanki przed tym, na którym powinnam. Stchórzyłam.. Działałam pod wpływem niezrozumiałego dla mnie impulsu. Najzwyczajniej w świecie uciekłam, gdy ktoś przebijał się przez moją skorupę. Przez szybę patrzył na mnie około dwudziestopięcioletni mężczyzna, którego błękitne oczy świeciły blaskiem. Potrafiłam w nich wyczytać dobro i radość z życia. Przypominał mi anioła. Dlatego, gdy tramwaj odjechał, ja wciąż stałam. Wpatrywałam się zamglonym wzrokiem w oddalający się pojazd. Ludzie mijając mnie, patrzyli jak na wariatkę. Ale ja ich nie zauważałam, ponieważ zauroczyłam się niewinnością i dobrem przystojnego nieznajomego. Ja, dwudziestojednoletnia studentka medycyny po raz pierwszy w swoim życiu polubiłam drugiego człowieka. Ja, zimna, samotna i smutna istota, chciałam wreszcie się otworzyć dla innej osoby, zaprzyjaźnić się z nią. Czy to w ogóle jest możliwe?

***

Słuchając wykładu na temat serca wygłaszanego przez profesora medycyny, próbowałam nie myśleć o miłości, która tak naprawdę jest wytworem mózgu.

Wszyscy zakochani wierzą, że serce, to symbol miłości.
Prawdziwe z przedsionkami i komorami nie wygląda tak pięknie jak to, które jest uważane za romantyczne zapewnienie o swoich uczuciach, ale pozwala żyć! Czy to walentynkowe gówno również ma taką moc?

Przysięgam, że starałam się skupić, albo chociaż udawać, że ten pieprzony wykład mnie niezwykle interesuje, ale tak nie jest.. Nie potrafię tego zrobić..
Mam ochotę udusić samą siebie za to, że nie umiem opanować własnych myśli. Ciężko pracuję wieczorami i weekendami, aby móc być na studiach dziennych, nie mogę tego zmarnować.. Tyle poświęceń, abym mogła być na tej pieprzonej medycynie.
Poczułam delikatne szturchnięcie w ramię i przestraszona, a zarazem zaskoczona odwróciłam się w prawą stronę. Obok mnie siedziała brązowooka brunetka. Na jej ustach błąkał się figlarny uśmiech.

Nie rozumiejąc o co jej chodzi, zapytałam szeptem - Coś jest nie tak?

Odpowiedziała mi poszerzającym się uśmiechem nad którym starała się zapanować. Zdradzały ją drgające policzki. Po chwili wyciągnęła rękę w moim kierunku i palcem wskazała na mój zeszyt do notatek. Zauważyłam narysowane na marginesie duże pęknięte w połowie serce, które było skelejone ledwie łączącym obie strony plastrem.

Cholera jasna, tak to jest, gdy się buja w obłokach. Zarumieniłam się, gdy w jej zeszycie dostrzegłam kilka krótkich notatek, natomiast mój był niezapisany. Odwróciłam kartkę na kolejną stronę, aby nie patrzeć na rysunek i zaczęłam przysłuchiwać się monologowi jakiegoś starszawego pana, który był uważany za mistrza w swojej dziedzinie.

Dlaczego jestem na wykładzie szczerze powiedziawszy nieznanego mi kardiologa? Ponieważ wstęp ma każdy student medycyny, a ja zastanawiam się nad specjalizacją, którą w przyszłości mogę się zajmować. Nie wiem czy coś sprawi, że zmienię zdanie i zrezygnuje z pediatrii, ale na pewno nie zrobię tego na rzecz kardiologii!

Dziewczyna siedząca obok mnie tym razem położyła na moim zeszycie małą karteczkę na której napisała starannym (zupełnie nielekarskim, bo czytelnym) pismem "Jestem Ania, jesteśmy na jednym roku i razem mamy wykłady. Czy to nie przeznaczenie, że obie siedzimy tutaj i się nudzimy?"

Choć miałam ochotę odpisać, zrezygnowałam i wreszcie zaczęłam słuchać słów tego profesorka - Zbędne produkty przemiany materii są odprowadzane przez żyły wieńcowe uchodzące bezpośrednio do prawego przedsionka serca.

Czy on może zacząć mówić z większym entuzjazmem?! Brzmi jakby miał zaraz umrzeć na oczach wszystkich obecnych tu studentów! Przecież sam twierdzi, że zajmuje się tym co kocha i spełnia go w każdym aspekcie życia!

- Przez tętnice wieńcowe przepływa średnio około pięć procent całkowitej ilości krwi krążącej w organizmie człowieka. Ilość ta, moi drodzy przyszli, jak mniemam kardiolodzy - to miało zabrzmieć groźnie czy zachęcająco? - ... może zwiększyć się pięciokrotnie, na przykład podczas wysiłku.

Proszę, niech on już kończy!

Pierwszy rozdział za nami.. Co o nim sądzicie? ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro