#40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Potwierdziło się. Został mi tydzień życia. Tylko jeden tydzień. A właściwie już tylko sześć dni. Nie mam pojęcia co mogę zrobić w te sześć dni skoro nadal jestem w szpitalu. Wiem tylko jedno: oni będą się cieszyć, że już więcej mnie nie zobaczą. A ja powinnam się cieszyć, bo umrę. Tak bardzo chciałam umierać, ale teraz jakoś mi się odechciało. W szpitalu jest tak dziwnie spokojnie. Chyba prawie wszyscy już wiedzą, że zostało mi tylko sześć dni i nikt nie chce mi przeszkadzać. Nie wiem. Podejrzane to trochę. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Weszła pani Hania.

- Dzień dobry.

- Witam. Mam dla ciebie nowinę. Ktoś postanowił cię zaadoptować mimo że zostało ci tylko sześć dni - powiedziała, a w jej głosie mogłam wyczuć smutek i jednocześnie radość... - Jutro już przyjdą do ciebie te osoby, bodajże matka i jej córka, czyli twoja nowa mama i siostra. Także do zobaczenia, bo już raczej się nie spotkamy - dodała.

- Dziękuję i do widzenia.

Po usłyszeniu tego pani Hania po prostu wyszła. Czyli w moich ostatnich dniach ktoś wreszcie mnie pokochał? Musiałam upaść, żeby powstać i wylądować w szpitalu, żeby wreszcie dowiedzieć się, że jednak na tym świecie jest ktoś kto byłby w stanie pokochać taką pokrakę jak ja. Po siedmiu latach na ostatnie sześć dni mam wreszcie doznać tej, tak bardzo upragnionej miłości. Na te ostatnie kilka dni wreszcie nie będę sama. Nie będę umierać wśród samotności i obcych ludzi tylko wśród miłości i rodziny. Zawsze jak wyobrażałam swój pogrzeb to widziałam tam wysypisko śmieci, a na nim moje martwe ciało albo po prostu pogrzeb, na który nikt nie przyszedł. Te moje wyobrażenia mają się już zmienić na zawsze. Już do końca życia  nie będę sama. Ten fakt nadal wywołuje u mnie łzy. Wreszcie znów mam doznać miłości, której przez ostatnie lata tak bardzo mi brakowało. Po prostu marzenia się spełniają.

Pa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro