-13-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Narrator

Ostatnie dni jesieni. Już tej nocy ma zacząć sypać śniegiem. Dla jednych ta pora roku przyniesie wielu szkód, a bezdomni ludzie, czy też zwierzęta będą umierać. Dla drugich zaś to coś pięknego. Cudne płatki śniegu, łyżwy, narty, cudowne widoki. Każdy odbiera tą porę roku inaczej. 

Śmierć

Przechadzam się ponad głowami ludźmi. Nie wiem co ze sobą zrobić. Nuda i samotność mnie dobija. Westchnąłem cicho i skierowałem się w stronę szkoły. Na boisku zebrali się ludzie, którzy właśnie skończyli zajęcia. Wśród tłumu ujrzałem tą brązowowłosą istotę. Lubię czasem tutaj przyjść i na nią popatrzeć. Nie wiem czemu. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Po prostu ciągnie mnie, aby być. Tak po prostu.

Podleciałem bliżej zatrzymując się nad jej głową. Nie poczułem nic. No może oprócz drobnego zadowolenia z ujrzenia jej. Dziewczyna od razu zaczęła się rozglądać, tak jakby wyczuwała, że coś jest nie tak. Chwilę później pożegnała się ze swoją grupką znajomych i wyszła za mury. Oczywiście poleciałem za nią lewitując tuż nad nią.

Kilka minut później znaleźliśmy w jej domu, a dokładnie pokoju. Usiadłem na parapecie i wlepiłem w nią wzrok. Odłożyła wszystko i zaczęła odrabiać lekcje. Nie chcąc jej rozpraszać, co zapewne i tak już robiłem, zostałem przy oknie.

Godzinę później odłożyła wszystkie książki oraz zeszyty. Podeszła do łóżka i usiadła na nim opierając się o ścianę. Chwyciła jakąś książkę i zaczęła czytać. Zainteresowany usiadłem na dywanie tuż pod nią chcąc zobaczyć tytuł lektury. Niestety nie było mi to dane, iż przód okładki zawinęła na tył uniemożliwiając mi przeczytanie jej grzbietu, czy też samej oprawki.

Wydąłem dolną wargę i zacząłem latać po pokoju. Nie mając najmniejszej ochoty wracać do swojej samotni w końcu zasiadłem na krześle. Zapominając o świecie zakręciłem się na nim, co okazało się błędem. Nastolatka od razu to zobaczyła, a jej oczy zaczęły przypominać pięciozłotówki. Od razu uniosłem się do góry, a ta podeszła.

Dotknęła plastiku i zaczęła nim ruszać. Zmarszczyła brwi nie pojmując co się stało. Zaczęła rozglądać się po pokoju. W jej oczach malowało się coś w rodzaju strachu, zdziwienia i niepewności. Nie chcąc jej bardziej stresować po prostu wywołałem portal i przez niego przeszedłem.

Znajdując się w swojej świątyni rozłożyłem się na kanapie wcześniej robiąc sobie herbatę. Wraz z napojem zasiadłem przed stolikiem. Ziewnąłem biorąc łyka, a mój wzrok błądził po ścianach oraz suficie. Dlaczego tak bardzo ciągnie mnie do tej istoty? Czemu jej wtedy nie uśmierciłem? Moje myśli krążyły w okół niej. Pragnę ją chronić. Spędzać czas. Całe moje ciało mówi, żebym do niej szedł. Tylko dlaczego akurat ona? Cały czas byłem sam. To powinno się zmienić?

Ona i tak ucieknie.

Nie zaakceptuje Cię.

Jesteś zbyt wielkim tchórzem, aby się jej pokazać.

Z czymś takich jak Ty nie da się zaprzyjaźnić.

________

449

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro