Rozdział 46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam od 4 godzin przy laptopie, przeszukując bazy danych. Szukam czegoś co mogło by potwierdzić moje przypuszczenia.

- Nagle znikacie .... ale w którym miejscu- mówiłam do siebie.

Przyszła wiadomość od Nathana. Otworzyłam plik. Pokazały mi się zdjęcia zrobione przez FBI tego miejsca w którym ślad opon się urywa. Przejrzałam dokładnie fotografie. No kurwa nic... Jadą i znikają. Co jest do chuja? Jak? Przeglądam te jebane zdjęcia od dwóch kolejnych godzin i nic. Powiększyłam ostatnie zdjęcie, może to coś pomoże. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do Nathana.

- Ej młody a sprawdzałeś te zdjęcia ?- zapytałam kiedy odebrał.

- No ale nie dokładnie.

- Weź ostatnie zdjęcie, powiększ w miejscu gdzie kończy się ślad i na prawo.

- No i co ?- zapytał.

- Nie widzisz tego ?

- Czekaj - zapadła cisza - O kurwa, że oni tego nie widzieli.

- No właśnie... Może nie zwracali aż tak uwagi na szczegóły. Ciężko to zauważyć.

- No jak byś mi nie powiedziała gdzie mam patrzeć to bym w życiu nie znalazł.

- Dobra ja idę do szefa. Pa młody- rozłączyłam się.

Wstałam i zabierając laptopa wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i wparowałam bez pukania do biura Richarda. Siedział za biurkiem a Filip na kanapie z laptopem na kolanach.

- Nie siedź tak z laptopem bo dzieci nie będziesz miał - powiedziałam do chłopaka.

- Jak mi ich nie urodzisz to nie będę ich miał - odgryzł się.

Już miałam mu coś powiedzieć kiedy Richard mi przerwał.

- Coś konkretnego chcesz czy trujesz mi dupę pierdołami ? Ja pracuje.

- Tsa opierdalasz się. Pracować to ja pracuje i to efektywnie braciszku - postawiłam przed nim laptopa- Widzisz ?

Zaczął się przyglądać. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie.

- Na głowę dostałaś ? Tu nic nie ma- stwierdził.

- Filip chodź tu - zawołałam go.

Podszedł do nas i stanął między nami patrząc na zdjęcie.

- I?

- I kurwa jestem bogiem - zaśmiałam się - Pierdole prace tutaj idę do archiwum X.

- Scarlett chyba musisz odpocząć - stwierdził Filip

- Jezus, patrz tutaj - wskazałam palcem- Teraz widzisz ?

- O kurwa - powiedzieli równo.

- Faktycznie jest - powiedział Richard wsadzając prawie nos w ten ekran.

- Trzeba to jakoś potwierdzić, sprawdzić cokolwiek- powiedziałam.

- Myślisz o śledzeniu ?- zapytał Richard.

-No ale chodzi o to żeby odbić te dziewczyny, więc musimy się tam dostać zaraz po nich.

- Dobra, daj nam chwilę, coś wymyślimy- powiedział brat.

Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do swojego pokoju odłożyć laptopa. Zauważyłam nieodebrane połączenie od Christophera. Oddzwoniłam.

- Hej, porwali kolejną, chcesz ze mną jechać na przesłuchanie matki? Może coś zauważysz - wyjaśnił kiedy odebrał.

- No w sumie czemu nie? Gdzie mam podjechać ?

- Wyśle ci adres. Pa

Rozłączyłam się a po chwili dostałam adres. Zamurowało mnie, nogi zrobiły się jak z waty. Powiedzieć mu czy nie ? Kurwa i tak się dowie w końcu ..... Chuj jadę później mu powiem. Zbiegłam na dół i wsiadłam do Bugatti. Po chwili byłam na miejscu. Christopher widząc jak podjeżdżam pod dom pokręcił głową na boki. Otworzyłam drzwi.

- Dwa pytania  - zablokował mi wyjście z auta - Ile przepisów złamałaś i czy zaraz będzie tu kolejna jednostka policji z pościgu za tobą.

- Odpowiedź to : wszystkie i raczej nie- uśmiechnęłam się szeroko do niego.

Westchnął i pozwolił mi wysiąść z auta. Podał mi kurtkę policyjną. No fakt dzisiaj trochę padało ale bez przesady. Popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Chcesz wejść ? To ubieraj- rozłożył mi ją abym mogła włożyć łatwo ręce w rękawy.

Ubrana w policyjna kurtkę poszłam za bratem. Weszliśmy do domu Charlotte, w dobrze znanym mi salonie na kanapie siedziała jej mama a ojcem. Matka płakała, podeszłam do niej z bratem.

- Witam, agent Christopher Wolf a to moja partnerka Scarlett Winchester. Chcielibyśmy zadać kilka pytań, czy możemy ?

- Odpowiemy na wszystkie pytania ale szukajcie naszej córki - powiedział zrozpaczony ojciec.

- Dobrze, kiedy państwo ostatni raz kontaktowali się z córką ?- zapytał brat.

- W nocy z wczoraj na dzisiaj. Zadzwoniła do nas ale słyszeliśmy tylko wołanie o pomoc i szarpaninę.

Może chciała zadzwonić do mnie a pomyliła numer.....

- W domu nie ma śladów włamania.

- Bo nie była w domu ... Słyszałam, że jest gdzieś na mieście.

Czekaj co ? Przecież Richard dał jej ochronę. Jak to jest, że zniknęła w nocy i my nic o tym nie wiemy co cholery.

- Dobrze a państwa córka miła jakiś wrogów ?

- Nie nasze dziecko było bezkonfliktowe, nie miało żadnych wrogów - powiedział oburzony ojciec.

Tsa jasne - pomyślałam.

- A gdzie państwo byli w tej nocy ?- zapytałam.

- Na wyjeździe służbowym, mamy firmę w Texasie - odpowiedziała matka.

- Która to była godzina?- zapytałam.

- No gdzieś tak koło pierwszej w nocy, tego czasu.

- Dobrze dziękujemy - powiedział  brat - odezwiemy się kiedy będziemy mieli jakiś trop.

Wyszliśmy z domu. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do brata.

- Richard, Charlotte zniknęła o pierwszej w nocy, ktoś ją porwał na mieście.

- Co ? Przecież ma ochronę !!!- krzyknął na tyle głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha.

- Ty sprawdź gdzie ta ochrona jest bo ma kurs do kostnicy - Christopher spojrzał na mnie - Zaraz będe w domu to pogadamy teraz jestem z Christopherem pod jej domem.

- To sprawdź dookoła czy nie ma jego auta.

- Okej, zaraz. Pa

Wytłumaczyłam bratu o co chodzi z tą dziewczyną i, że sprawa jest dość dziwna. Musiałam mu powiedzieć o całej akcji. Nie był pocieszony.

- Ale nie znajdą ich tak ?- zapytał o ciała włamywaczy.

- No co ty, nie pierwszy raz to robimy - zaśmiałam się ściągając policyjną kurtkę.

- Pasuje ci - odebrał ją ode mnie.

- Wole moją prace - zaśmiałam się wsiadając do auta - Dzięki, że zadzwoniłeś. A i jeszcze coś wpadnij do nas dzisiaj, mam pewne informacje które mogą cię zaciekawić.

- Okej będę wieczorem- wsiadł do swojego auta i odjechał.

Zrobiłam to samo. Okrążyłam ulice kilka razy szukając auta tego ochroniarza. Nie było go. Pojechałam do domu. Wpadłam do salonu gdzie Richard rozmawiał o czymś z Nathanem.

- No to ochroniarz w chuja poleciał, zadzwoń do niego - mówiłam idąc do kuchni.

Wyciągnęłam szklankę i postawiłam w ekspresie do kawy. Włączyłam urządzenie. Szykując sobie mleko i cukier. Kiedy kawa się zrobiła wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapie słuchając o czym rozmawiają.

- Dlaczego pojechałaś do Christophera nic nam nie mówiąc ?!- krzyknął Richard.

- Bo mogę? Się ciesz bo byś nie wiedział, że zniknęła... - odpowiedziałam spokojnie.

- Ciągle robisz wszystko po swojemu, nic nie informujesz mnie o tym !!

- Bo nie jesteś moim ojcem !- wstałam z kanapy.

- Ale jestem twoim szefem !!!!

- I to chujowym !- wybuchłam.

Richard zamachnął się chcąc uderzyć mnie w twarz. W ostatniej chwili Filip złapał go za rękę i uderzył z pięści w twarz. Brat zrobił kilka kroków do tyłu i złapał się za szczękę. Nathan stanął między nimi. Patrzyli na siebie wzrokiem pełnym chęci mordu.

- Jeszcze raz spróbujesz ją uderzyć - powiedział Filip wskazując na Richarda - to przysięgam, że cię zabije....

Do salonu wszedł Alex z Thomem, zatrzymali się czekając na rozwój sytuacji.

- Szefie może odpocznij - wtrącił Alex.

- Spierdalaj - powiedział do niego i wyszedł z domu.

Wszyscy spojrzeli na mnie i Filipa. Opadłam na kanapę i odchyliłam głowę na jej oparcie zamykając oczy. Wszczęli dyskusje na temat jego zachowania.

- Popierdoliło go czy co ?- zapytał wkurwiony Thom, kiedy usłyszał od Nathana co cię wydarzyło.

- Ostatnio jest strasznie nerwowy i wybuchowy- stwierdził Alex.

- Porwali Charlotte dlatego wybuchł za dużo ma na głowie- odezwałam się w obronie brata.

- Chuj mnie to obchodzi ! Nie będzie się na tobie wyżywał. - powiedział Filip odpalając papierosa.

Wzięłam paczkę która leżała na stole i też zapaliłam. Musze się uspokoić.

- Na mnie i na Julii też się wyżywał za te akcje w domu Charlotte - wtrącił Nathan.

- Każdy z nas jest zmęczony i ma dosyć - odezwałam się.

- Ale nikt tak nie wybucha jak on- odpowiedział mi Thom.

- Dobra, weźmy się do roboty bo za dwa dni mamy odbić transport kobiet - powiedziałam wyciągając telefon.

Wybrałam numer do Galaxy i umówiłam się na kupno amunicji. Poprosiłam Alexa aby zemną pojechał. Filip miał jechać do bazy dogadać się z Aronem czy czegoś jeszcze nie potrzebujemy. Pablo Galaxy zorganizował nam potrzebna ilość amunicji i odebrałam towar płacąc mu niezłą sumę. Alex pojechał busem za mną do bazy. Zaparkował tyłem do hangaru i ludzie zaczęli wyładowywać skrzynie. Podszedł do mnie i Filipa. Rozmawialiśmy na temat broni.

- Dobra to mamy na razie wystarczająco wszystkiego - poinformował mnie Filip.

- No to wracamy do domu kochani - powiedziałam idąc do samochodu.

- Alex pojedziesz moim autem - rozkazał Filip- ja jadę z Scarlett.

Wsiadł do mojego samochodu i odjechałam.

- Jak się czujesz ?- zapytał.

- Dobrze - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od drogi.

- Jak ramie ?

- Boli ale jest okej.

- Chciałbym po tym wszystkim wyprowadzić się  z tobą na jakiś czas, żeby odpocząć - powiedział patrząc na mnie.

- Dobry pomysł - popatrzyłam na niego.

Zadzwonił mój telefon, odebrałam. Christopher był już u nas w domu, kazałam mu poczekać na mnie chwilę bo zapomniałam, że ma przyjechać. Po 30 minutach byłam na miejscu. Pokazałam mu czujkę którą znalazłam na zdjęciu. Był zdziwiony, że oni tego nie zauważyli.

- No dobra ale czujka dalej nie wyjaśnia tego, że ślady nagle się urywają - stwierdził.

- Właśnie dlatego podejrzewam, że muszą tam być co najmniej dwa auta. W pierwszym są kobiety w drugim jakimś mechanizmem zacierają ślady. Dwa kilometry od miejsca gdzie urywają się ślady jest zwykła droga i stary hangar, byliście tam ?

- Nie, nie mieliśmy autoryzacji i pozwolenia na wejście. Teren należy do niejakiego Sergio Morales. Gościu jest czysty, nic na niego nie mamy.

- Ile jest od hangaru do granicy?- zapytałam Nathana.

- Kilometr niecały- odpowiedział kiedy sprawdził.

- Tunel - powiedział Filip.

- Jaki tunel ?- zdziwił się Christopher.

- W hangarze mają wjazd do tunelu. Zacierają za sobą ślady i jadą do hangaru tam na spokojnie pyk do tunelu i przejeżdżają pod granicą, niewidoczni dla waszego oka- wyjaśnił Nathan.

-Skąd pewność, że tak robią ? - zapytał brat.

- Bo my też tak robimy - odpowiedziałam łykając kolejną tabletkę na ból.

- No ładnie i tak utrudniacie mi prace - zaśmiał się - A tak zmieniając temat gdzie Richard ?

- Musiał odpocząć - wyjaśnił szybko Filip -Nathan weź mi wydrukuj zdjęcia satelitarne terenu przy granicy.

- Kurwa to co ja mam w końcu robić ?! Nie rozdwoję się przecież- powiedział zdenerwowany.

- Juliaaaa!!!!! - zawołałam siostrę.

Zbiegła do nas do salonu.

- Pomożesz swojemu chłopakowi ? - zapytałam.

- No dobra. Chodź Nathan na górę tam będziemy mieli spokój - poprosiła go i poszli.

Wstałam przepraszając ich na chwile i wyszłam na taras. Wybrałam numer do Pablo.

- No co jest ? - zapytał kiedy odebrał.

- Znasz  Sergio Morales?

- Nawet jeśli znam to ci nie powiem, tajemnica handlowa.

- Pablo nie wkurwiaj mnie proszę. Ile chcesz ?

- 200 000.

- Ja pierdole dobra niech ci będzie.

- Kupił u mnie ostatnio kilka skrzyń amunicji i tłumików do broni. Z dostawą do hangaru przy granicy.

- Twoi ludzie byli w tym hangarze ?

- Nie, zabronili im wjeżdżać, wyładowali ich przed bramą. A coś się szykuje, że tak wypytujesz ?

- Tak. Słuchaj nie sprzedawaj mu broni ani amunicji ja zapłacę tyle ile byś za to dostał okej ?

- No spoko jak nie będę stratny - zaśmiał się.

- Dobra dzięki Pablo - rozłączyłam się.

Wróciłam do salonu i przekazałam im co dowiedziałam się do Galaxy. Zaplanowaliśmy całą akcje co do najdrobniejszego szczegółu. Późnym wieczorem Christopher pożegnał się z nami i wyszedł. Leżałam przykrywa kocem na kanapie. Chłopacy stwierdzili, że biorę za dużo leków i mam odpocząć z tym ramieniem. Więc oni rozproszyli się po domu a ja oglądałam telewizje. Nagle usłyszałam huk w korytarzu. Filip z Alexem wyszli z kuchni, żeby sprawdzić co się stało. W drzwiach pojawił się Richard kompletnie pijany.

- No siema - zatoczył się na ścianę- Przepraszam, że przeszkadzam.

Chłopaki popatrzyli na mnie a ja przewróciłam oczami zażenowana.

- Weźcie go wynieście do pokoju nich idzie spać - zmieniłam program w telewizji.

Chwycili go razem i zaczęli prowadzić do pokoju. Mamrotał coś pod nosem i delikatnie się rzucał. Ja pierdole z kim ja pracuje - pomyślałam odgarniając włosy do tyłu.

- Nienawidzę cię Scarlett!!!- krzyknął Richard kiedy wpychali go do pokoju.

- Wiem ..- odpowiedziałam pod nosem.

Po policzku spłynęła mi łza. Szybko ją starłam i wróciłam do oglądania telewizji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro