Rozdział 51 / Filip

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Scarlett po miesiącu  została przetransportowana do Nowego Jorku gdzie mieliśmy zamieszkać razem z Alexem. Chłopak uparł się aby z nami jechać, a Scarlett stanęła po jego stronie. Dziewczyna przeżyła rozstanie z bratem i siostrą, jednak sama stwierdziła, że potrzebuje się odciąć na jakiś czas. Richard udaje, że jest wszystko okej, jednak widzę po jego zachowaniu nienawiść do mnie i żal. Christopher kupił dom na Franklin Ave, spokojna okolica i mamy blisko centrum rehabilitacji.

Moich ludzi wysłałem do nowej bazy aby byli pod ręką. Richardowi powiedziałem, że nie potrzebujemy dodatkowej ochrony skoro Christopher objął Scarlett tytułem świadka koronnego na początek. Oczywiście przyjaciel wpadł w szał, twierdząc, że byle jaki agent nie będzie dbał o życie jego siostry. Olałem jego napady szału, teraz ja będę decydował co jest dla niej najlepsze.

Po długim locie, w końcu dotarliśmy pod nowy dom. Scarlett spała na tylnym siedzeniu, wysiadłem z Alexem z samochodu. Chłopak wyciągnął z bagażnika wózek inwalidzki i rozłożył go.

-Scarlett ..- powiedziałem budząc dziewczynę.

-Hym ?- mruknęła zaspana.

- Jesteśmy na miejscu - powiedziałem łapiąc ją pod kolanami aby podnieść i usadzić na wózku.

Nie była tym zadowolona, od momentu kiedy dowiedziała się o długotrwałej rehabilitacji jest delikatnie mówiąc  "wkurzona ".

- Znowu ten wózek ?- mruknęła pod nosem.

Alex zawiózł ją do domu, a ja wyciągnąłem resztę walizek i dołączyłem do nich. Alex położył dziewczynę na kanapie aby mogła rozprostować nogi.

- Jak noga ?- zapytał chłopak.

- Chujowo .... Boli jak cholera - odpowiedziała mu przykrywając się kocem.

- Zaraz dam ci tabletki i pójdziesz się wykąpać- powiedziałem szukając leków.

- Tsa chyba pojadę - mruknęła pod nosem.

- Scarlett ....przestań - powiedział Alex podając jej szklankę wody.

- Co przestań ?! To nie ty nie możesz chodzić tylko ja !- znowu się uniosła. Ostatnio często się jej to zdarza.

- Mała, nie krzycz '- powiedziałem podając jej leki- Jutro zaczniesz rehabilitacje i zanim się obejrzysz, będziesz biegać z Alexem o szóstej rano.

- Jasne - wzięła tabletki i popiła wodą.

Oparła się o poduszkę i zamknęła oczy. Poszedłem do kuchni zrobić herbatę. Wstawiłem wodę i uszykowałem trzy kubki. Alex pojechał na małe zakupy, dlatego zdziwiłem się kiedy zadzwonił dzwonek. Szybko poszedłem otworzyć drzwi.

- Cześć Filip - powiedział Christopher.

- O cześć, nie mówiłeś, że wpadniesz - przywitałem się z nim uściskiem dłoni.

- Miałem jutro was odwiedzić ale nie mogłem się powstrzymać. Jak Scarlett ?

- Boli ją noga i odpoczywa teraz, ma kiepski humor- powiedziałem przyjmując od niego pudełko z ciastem.

- Biedna, tu mam coś słodkiego dla was - wskazał na pudełko wchodząc do salonu.

- Cześć Christopher - powiedziała Scarlett uśmiechając się i poprawiając do pozycji siedzącej na kanapie.

- Cześć siostra - usiadł obok niej przytulając na powitanie- Jak dobrze cię widzieć.

Pokroiłem placka i postawiłem na stole w salonie, przyniosłem dla każdego talerzyk i widelec. Alex zdążył wrócić i zjeść z nami słodkości.

- Co z tym Marco? - zapytała Scarlett jedząc kawałek ciasta.

- Siedzi w więzieniu federalnym, dostał 276 lat odsiadki - odpowiedział jej brat.

- No to nieźle - zaśmiała się.

Usiadlem obok niej obejmując ją ramieniem i całując w czubek głowy. Czułek jak dziewczyna się rozluźnia w moich objęciach. Oparła swoją głowę o mój bark i słuchała jak jej brat opowiada o sprawie handlu narkotykami, która dzisiaj dostał. Po dwóch godzinach zaczęło się ściemniać. Odprowadziłem Christophera do drzwi i pożegnałem.
Namówiłem Scarlett na kąpiel. Zaniosłem ją na górę i położyłem w wannie pełnej gorącej wody.

-O tak tego potrzebowałam - powiedziała.

- Lepiej ci trochę?

-Tak, ale  to jest upakazajace kiedy nie możesz się samemu wykąpac.

-Musisz to wytrzymać przez jakiś czas.... Gdybyś..... A zresztą....

-wiem co chcesz powiedzieć... Gdybym nie odepchnęła Richarda nie było by problemu... Wiem to Filip ale to jest mój brat i oddam za niego życie jeśli będzie trzeba...

Zamilkłem na chwilę, myśląc nad tym, jak ona może go tak kochać, kiedy on  ją tak traktuje.

-Nie zrozumiesz tego kochanie, nie masz rodzeństwa.

Zdziwem się bo pierwszy raz tak do mnie powiedziała. Przyciągnęła moja twarz do swojej i delikatnie pocałowała. To w jaki sposób to robiła był cudowny. Rozpływałem się kiedy łączyła nasze usta w jedność.
Jest cudowna w każdym calu.  Jej ciało mnie pociąga, mam na nią ochotę ale blokuję mnie stan w jakim jest.
Gdyby nie to, już byśmy byli po cudownej nocy i szaleństwach w łóżku.

-Dobra chyba mi starczy - powiedziała wyrywając mnie z rozmyślań.

Wyciągnąłem ją  z wanny, przytrzymałem podając ręcznik. Wytarłem ją z wody  i ponownie chwyciłam niosąc do sypialni, okrytą w ręcznik. Usadziłem ją na łóżku i poszedłem wybrać jakąś piżamę w torbie z rzeczami.

-Ta nie bo jej nie lubię - powiedziała kiedy chycilem jedna z nich.

- Mała nie wymyśla- wybrałem inną.

Pomogłem jej się ubrać i położyłem obok niej. Dziewczyna wtuliła się we mnie i zaczęła zasypiać. Bawiłem się jej włosami czakajac aż zaśnie, mialel jeszcze coś do załatwienia a nie chce żeby o tym wiedziała. Po kilku minutach Scarlett zasnęła w moich ramionach, delikatnie wyswobodilem się z jej objęć tak aby jej nie obudzić i zszedłem na dół do Alexa.

- To co stary, jedziemy? - zapytał.

- Christopher już jest?

- Jestem - powiedział wchodząc do salonu.

Zebraliśmy się i pojechaliśmy w miejsce wskazane przez Christophera. Weszliśmy do budynku, rozejrzałem się, na pierwszy rzut oka wszystko wygląda normalnie. Jednak coś na schodach przykuło moja uwagę.

- Stój! - krzyknąłem do Alexa.

Ten zatrzymał się, patrząc na mnie jak na idiotę. Chwyciłem miotle która stała oparta o ścianę i uderzyłem, zrywając linkę na schodach. Nagle wyskoczył nóż który mógł wbić się w szyję gdyby Alex stał w tym miejscu.

- Dzięki stary - powiedział lekko przerażony.

Weszliśmy powoli na górę, otworzyłem jedne z drzwi celując do mężczyzny który skulił się w kącie. Christopher skuł go w kajdanki i położył na ziemi.
Wyciągnął telefon i zadzwonił po patrol policji.

- Przecież to mogła zrobić policja, nie musiałeś nas prosić o pomoc - zwróciłem się do brata Scarlett.

- Dalej nie rozumiesz.... - pokręcił głową- Rozejrzyj się, gościu ewidentnie jest podstawiony. Może najdziesz coś co pomoże nam określić który gang rządzi tą dzielnicą.

- Myślisz że ja znam każdy gang w Nowym Yorku?

- Część znasz, bo chcąc, nie chcąc załatwiałeś tu z Richardem swoje sprawy.

- No dobra może popytać kogo trzeba i ich namierzyć - zacząłem - ale wiesz co? Wezwij kogoś żeby sprawdzili ściany i cały dom.

-Po co?

- Myślisz, że taką pułapkę robi się dla zabawy? Tu są gdzieś schowane narkotyki, to zwykły magazyn na to.

- Dzięki - powiedział kiedy wychodziliśmy z budynku razem z odnalezionym mężczyzną.

Wrozilem z Alexem do domu, po cichu wkraflem się do łóżka i przytuliłem Scarlett. Mógłbym sobie rękę uciąć, że spała.

- Gdzie byłeś? - zapytała nawet nie zaspanym głosem.

-Przejechać się z Alexem po mieście - odparłem bez namysłu.

- Yhym.... Kłamiesz Filip - powiedziała i odwróciła się do mnie plecami.

- No ej

- Jak mi nie chcesz mówić gdzie byłeś to okej ale chociaż nie kłam, bo tego nie lubię- czułem, że jest zdenerwowana.

- Dobrze przepraszam, ale nie gniewaj się na mnie i chodz się przytulić - rozłożyłem ręce czekając aż się wtuli.

Chwilę się wachała ale odwróciła się i przytuliła. Minęło kilka minut a ja już czule, że zasypiam. Tak bardzo się cieszę, że mam ją obok siebie, całą i bezpieczną. Mam nadzieję, że długo tak będzie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro