Rozdział 11. *część II*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Mam pomysł! Pójdziemy do galerii i kupimy sobie nawzajem ubrania! - wykrzyczała entuzjastycznie blondynka, wyłączając telewizor, podczas odtwarzania napisów końcowych jakże cudownego odcinka Top Model. Wyczujcie ten sarkazm. Dlaczego ja w ogóle to oglądałam?!

-Rozumiem, że pójdziecie same, tak? - zapytał Andy, przeciągając się. Siedzenie w jednej pozycji mu nie służy.

-Skąd! Oczywiście, że idziesz z nami! - uśmiechnęła się, na co wybuchłam śmiechem. Andy tylko ciężko westchnął. Swoją drogą, dlaczego ona tak krzyczy?

-To może pójdę jako taki jakby sędzia? Będę wam pomagał i takie inne - starał się wybrnąć z sytuacji.

-Okey, mnie pasuje. To co, jedziemy? - zapytała.

-Jedziemy! - wykrzyczałam, rozstawiając szeroko ręce na znak udawanego optymizmu. Pomińmy fakt, że przypadkowo uderzyłam Andy'ego gipsem w twarz...

-To ja pójdę do siebie, żeby się przebrać. Będę czekał w samochodzie przed domem - podniósł się z kanapy i stanął przed nami.

-Okey, ja też się jakoś przebiorę, a ty? - skierowałam wzrok na blondynkę.

-No okey, to i ja.

-W takim razie, do zobaczenia za chwilę - złączył nasze usta w krótkim pocałunku, po czym ruszył w kierunku drzwi - Cześć! - wyszedł z mieszkania.

Razem z Angie podniosłyśmy się ze swoich dotychczasowych miejsc i ruszyłyśmy na górę w celu udania się do swoich pokoi. Zdziwił mnie fakt, że nie zepchnęłam jej ze schodów, ale to zapewne tylko dlatego, że tak jakby ją polubiłam? Ale tylko troszeczkę! Okey, wracając, kiedy znajdowałam się już na miejscu, stanęłam przed szafą i rozpoczęłam dobieranie ubioru. Po chwili namysłu, zdecydowałam, że założę czarne legginsy, koszulę w kratę i ramoneskę.

Ubrałam wybrane rzeczy i zabrałam dodatkowo torebkę, pakując do niej telefon i portfel. Wyszykowana opuściłam pokój, udając się przy okazji do łazienki, aby rozczesać włosy. Po wykonaniu zadania, zeszłam na dół, oczekując na przyjście blondynki. Po chwili zjawiła się ubrana w różową sukienkę oraz beżowe szpilki i tego samego koloru ramoneskę. Dodatkowo w ręce trzymała małą, różową kopertówkę.

Nie zamieniając ani jednego słowa, wyszłyśmy z mieszkania, zamykając za sobą starannie drzwi. Po sprawdzeniu wytrzymałości zamków, ruszyłyśmy w kierunku zaparkowanego przed domem samochodu Andy'ego.

***

-Masz - powiedziałyśmy równocześnie, wymieniając się ubraniami. Bez słowa udałyśmy się do wolnych przymierzalni, zasuwając za sobą zasłonkę koloru granatowego. Prędko założyłam wybrany przez Angie zestaw, w którego skład wchodziły krótkie spodenki jeansowe z ćwiekami, szary, zwiewny kardigan, biały T-shirt w paski oraz białe trampki z ćwiekami.

Kiedy byłam już gotowa, przejrzałam się w lustrze, poprawiając włosy i opuściłam przymierzalnię. Na kanapie zauważyłam przyglądającego się mojemu wizerunkowi Andy'ego. Po chwili dołączyła do nas Angie ubrana w zwiewną, białą bluzkę na ramiączkach, różowe rurki oraz limonkowe buty na obcasie. W ręce trzymała torebkę o kolorze miętowym.

-Idealnie! Ogłaszam remis - wykrzyczał Andrew, zakładając ręce za głowę. Przybiłyśmy sobie z Angie piątkę, po czym udałyśmy się kolejny raz do przymierzalni, aby zmienić ubrania. Niestety, życie z jedną sprawną ręką nie jest łatwe, ale jakoś poradzić sobie muszę. Po około trzech minutach opuściłyśmy pomieszczenie, zabierając ze sobą wybrane ubrania. Chłopak podniósł się ze swojego miejsca, po czym razem udaliśmy się do kasy.

-Płacimy same za siebie czy ja za twoje, a ty za moje? - skierowałam pytanie do Angie.

-Możemy ja za twoje, ty za moje - zdecydowała.

-Okey, to płać pierwsza.

-Okey - położyłam swoje ubrania na ladzie, aby blondynka mogła je zakupić.

-Dzień dobry - przywitała nas z uśmiechem kasjerka.

-Dzień dobry - rozpoczęła skanowanie kodów kreskowych.

-Coś jeszcze podać? - zapytała, zakończając kasowanie rzeczy.

-Nie, dziękuję - prędko odparła.

-W takim razie poproszę 56.51$.

-Proszę - podała kobiecie kartę, po czym wprowadziła na terminalu pin.

-Dziękuję i zapraszam ponownie - oddała jej kartę, dołączając do niej paragon.

-Dziękuję - zabrałam swoje ubrania zwalniając miejsce na rzeczy Angie. Chwilę później leżały już na ladzie, a ja mogłam uregulować należność.

-Dzień dobry - przywitałam się.

-Dzień dobry - kolejny raz zeskanowała kody kreskowe - Coś jeszcze podać?

-Nie, dziękuję. Ile wyszło?

-49.35$.

-Proszę - podałam jej banknoty. Nie lubię płacić kartą. Ciągle zapominam pin'u, głupia ja.

-0.65$ reszty, proszę. Zapraszam ponownie - podała gotówkę razem z paragonem.

-Dziękuję, do widzenia - Angie zabrała swoje ubrania, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia.

-Do widzenia - opuściliśmy sklep.

-Co robimy? - zapytał Andy, siadając na ławeczce.

-Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowałam.

-McDonald's? - dodała Angie.

-Jestem za. To ja stawiam, chodźcie - powiedział Andy, podnosząc się ze swojego miejsca, po czym razem udaliśmy się w kierunku ustalonego miejsca.

***

-Proszę - ustawił przed nami tackę z zamówieniami, na której ustawiona była sałatka dla Angie, zestaw 2forU z cheeseburgerem i frytkami dla mnie, a dla Andy'ego zestaw HappyMeal. Taki duży facet, a na zabawkę Batmana poleciał.

-Dzięki - powiedziałam, rozpoczynając spożywanie posiłku.

-Smacznego - odparł, zajmując miejsce obok mnie. Nagle usłyszeliśmy dźwięk-jak się okazało-komórki chłopaka - Odbiorę, zaraz wracam.

-Okey - wstał od stolika, a ja kontynuowałam pożeranie cheeseburgera. 

-Chcesz trochę? - zapytała Angie, podsuwając w moją stronę sałatkę.

-Nie, dzięki. Jedz, smacznego.

-Okey. Dzięki i nawzajem. 

-Dzięki.

-Już jestem - usiadł na swoje miejsce - Ashley dzwonił. Pytał się czy mamy ochotę jutro iść do parku.

-Możemy iść - powiedziałam, przeżuwając kawałek bułki.

-A ty Angie? Idziesz z nami?

-Chciałabym, ale jutro umówiłam się z koleżanką.

-Okey, jak wolisz. Dobra dziewczyny, jemy i się zbieramy, bo już prawie 16.

-Okey.

***

Kiedy wróciliśmy do domu, Andy pomógł mi zmienić pościel po krwawej wojnie z palcem, że tak to ujmę. Po wykonaniu zajęcia zeszliśmy na dół, aby obejrzeć jakiś film. Oczywiście przy obecności Andy'ego, nie może być nic innego niż Batman, więc oglądaliśmy dwie części tego filmu. Może nie na szczęście, ale dobiegał już końca. Mam na myśli pojawienie się napisów końcowych.

-Okey dziewczyny, to ja się będę już zbierał, a wy idziecie lulu - powiedział przez śmiech.

-Oczywiście, panie generale! - zasalutowałam.

-Więc dobranoc - złożył lekki pocałunek na moich ustach, po czym podniósł się ze swojego miejsca i ruszył w stronę przedpokoju.

-Czekaj, odprowadzę cię.

-Okey - wstałam z kanapy i razem z chłopakiem udałam się w stronę drzwi - To do zobaczenia jutro.

-Do zobaczenia jutro. Rano powiem ci, o której idziemy.

-Okey.

-To cześć - lekko mnie pocałował.

-Paa - wyszedł z mieszkania.

Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę salonu. Zauważając, że blondynki nie ma już na kanapie, wspięłam się schodami na górę, udając się do łazienki. Kiedy byłam na miejscu, umyłam zęby oraz rozczesałam włosy. Jutro rano się wykąpę, nie mam siły dzisiaj się użerać jeszcze z tym cholernym gipsem. Cóż, muszę wytrzymać. Wyszłam z łazienki, ruszając w stronę swojego pokoju. Zmieniłam swoje dotychczasowe ubranie na piżamę, po czym odłożyłam "brudne ciuchy" na fotel przy biurku. Jutro je dam do prania. Co ja tak wszystko na jutro odkładam? No okey, mniejsza o to. Rzuciłam się bezwładnie na łóżko, chcąc odpłynąć do krainy Morfeusza.







Jest i druga część 11 rozdziału! Jak widzicie, wyrobiłam się. Wiem, wiem, rozdział kompletnie nie nadaje się do niczego :/ Jakoś to wszystko mi się nie klei. Ale Postaram się żeby kolejne były ciekawsze :) Okey, ale jak myślicie, o co chodzi z tym wyjściem do parku? Zdradzę wam w kolejnym rozdziale, który pojawi się w sobotę. A teraz miłej końcówki czwartku wam życzę! Cześć :)

~6LittleDevil6

*ROZDZIAŁ SPRAWDZANY*

*ZAWIERA 1123 SŁOWA*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro