Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się z dość znaczącym bólem głowy. Podniosłam się na łokciach, próbując przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego wieczoru. Cholera, ja nic nie pamiętam!

-A gdzie mój skarbek się wybiera? - Andrew lekko posunął palcami po moim ramieniu.

-Nigdzie, po prostu już wstałam i siadłam. Ej, co było wczoraj? - zapytałam, patrząc na jego twarz.

-Czwartek - odparł, uśmiechając się.

-Oj, nie o to mi chodzi. Oglądaliśmy film i co było dalej? 

-Jak to? Nie pamiętasz? - był wyraźnie zdziwiony.

-No nie pamiętam. Olśnisz mnie czy mam sama jakoś się dowiedzieć?

-Przecież my wczoraj ten teges! - wykrzyczał radośnie.

-Czekaj, co?! Zabezpieczyłeś się chociaż? - założę się, że jestem albo blada jak ściana, albo czerwona jak burak.

-Jaa? Skąd, na żywca poszliśmy!

-O boże... - złapałam się za głowę.

-Przecież cię tylko wkręcam, głuptasie. I na to przyjdzie czas, spokojnie - chwycił moją dłoń, głaszcząc ją kciukiem.

-Wiesz co, Andy, jesteś podły! Jak mogłeś! - udałam oburzoną.

-Oj, no przepraszam, Vicky! Nie wiedziałem, że weźmiesz to tak na poważnie!

-Dobra, nie tłumacz się już - podniosłam się z łóżka, po czym wyszłam z pokoju. Zbiegłam schodami w dół, zatrzymując się w jadalni i zauważając panią Amy.

-Gdzie ty się tak spieszysz, kochana? I dlaczego jesteś taka zła? - usiadłyśmy naprzeciw siebie w jadalni.

-Nie jestem zła. Po prostu Andy mnie nabrał i teraz udaję, że jestem na niego wkurzona.

-Vicky, kochanie, przepraszam! Przecież wiesz, że to nie było specjalnie! - usłyszałyśmy głos dochodzący z górnego piętra. Po chwili do naszej gromadki dołączył nadzwyczaj rozczochrany Andy.

-Oj, synku, ty to się nie znasz na kobietach - powiedziała jego mama.

-Przepraszam, noo! - stanął za mną, całując mnie nieustannie po szyi - Wybaczysz mi? Obiecuję, że nigdy więcej tak nie zrobię! - znowu kontynuował całowanie - I jakoś ci to wynagrodzę - okey, on jest nienormalny.

-Wariacie, nie widzisz, że nie jestem zła? Po prostu żartuję, żebyś miał nauczkę - lekko go pocałowałam.

-Jaa, ale mnie wystraszyłaś! Nie rób tak nigdy więcej! Kocham cię, wariatko - nie no znowu ta szyja...

-Coś za coś, skarbie. Przynajmniej jesteśmy kwita.

-Okey, dzieciaki. Ja jestem umówiona do koleżanki, więc wracam jutro koło południa. Dacie sobie tutaj radę? - przerwała rodzicielka chłopaka.

-Tak, jasne. Może gdzieś pójdziemy albo po prostu obejrzymy film - odparł entuzjastycznie Andy.

-Trzymam was za słowo! To trzymajcie się, do jutra, cześć! - odparła, przechodząc do przedpokoju i zakładając buty.

-Do widzenia! - krzyknęłam, po czym kobieta opuściła mieszkanie.

-Robimy babeczki? - zapytał Andy, przerywając panującą ciszę.

-Możemy.

-To chodź - pociągnął mnie za rękę, udając się do kuchni. Na blacie ustawił pudełko z foremkami i proszkiem do stworzenia ciasta, brytfankę, mikser oraz wszelkie potrzebne rzeczy do wykonania babeczek. Mam na myśli jajka, olej i wodę mineralną.

-Ja przygotuję ciasto, a ty nagrzej piekarnik i ułóż na brytfance foremki - powiedział, otwierając pakunek.

-Może ty lepiej go ustaw, bo jeszcze coś zepsuję - odparłam, przesuwając się w prawo.

-No okey, niech ci będzie. To ty zajmij się ciastem - podszedł do piekarnika, wciskając jakieś przyciski - Gotowe.

-Ja już prawie skończyłam - dolałam do ciasta odpowiednią ilość wody.

-Jeszcze zapomniałaś o jednej saszetce - otworzył ją, dosypując jej zawartość do miski - Zostało coś jeszcze? - potrząsnął torebką, z której wyleciało trochę proszku. Akurat NA MNIE! Biersack, idioto, zabiję cię.

-Po pierwsze, to radzę ci spieprzać w trybie natychmiastowym, jeżeli nie chcesz oberwać jajkami w łeb, a po drugie to nawet jeżeli uciekniesz, i tak cię złapię - powiedziałam spokojnym głosem, zabierając z blatu opakowanie jajek, po czym rozpoczęłam maraton za chłopakiem. Ostatecznie trafiłam w niego trzema jajkami. Niech ma za swoje.

-Okey, dobra, starczy już! Spokojnie! - schował się za kanapą.

-Nie za dużo nauczek dzisiaj, panie Biersack?

-Owszem, za dużo, panno Turner. Może wreszcie upieczemy te babeczki jak normalni ludzie? - uniósł się znad swojej skrytki.

-Więc chodźmy - ruszyliśmy w stronę kuchni. Ja dokończyłam przyrządzanie ciasta, natomiast Andy rozłożył na brytfance foremki. Kiedy wszystko było gotowe, rozlaliśmy równą ilość mieszaniny do "papierowych kubeczków", po czym wstawiliśmy wszystko do piekarnika na wyznaczony wcześniej czas.

*perspektywa Andy'ego*

Po wykonaniu zadania, usiedliśmy na kanapie, aby odpocząć po jakże trudnym pieczeniu babeczek. Jednak ktoś nas kocha na tyle, że postanowił przerwać nam cudowny czas odpoczynku, pukając do drzwi. Nie mając innego wyjścia, niechętnie uniosłem się z kanapy, ruszając w kierunku drzwi i je otwierając.

-Hello Andy! (Cześć, Andy!) - po drugiej stronie stał Bryan, ten Youtuber. Wiecie, o kogo chodzi.

-Yes, hello. What brings you to me? (Tak, cześć. Co cię do mnie sprowadza?) - wspomniałem już, że Bryan rozumie tylko język angielski? Nie? W takim razie trudno.

-I wanted to carry out the interview or simply like to talk with you. Can I go in? (Chciałem przeprowadzić taki jakby wywiad albo zwyczajnie z tobą pogadać. Mogę wejść?).

-Clear, come on. I invite you (Jasne, chodź. Zapraszam) - przesunąłem się lekko w drzwiach, aby chłopak spokojnie mógł wejść.

-Hello, I'm Bryan (Cześć, jestem Bryan) - podszedł do Vicky.

-Hi Bryan. I'm Vicky, Andy's girl (Hej, Bryan. Jestem Vicky, dziewczyna Andy'ego) - wysunął rękę, którą dziewczyna prędko uścisnęła.

-Ready? Are we begin? (Gotowi? Możemy zaczynać?) - zapytał, przyglądając się naszej dwójce.

-Chce przeprowadzić z nami wywiad, zgadzasz się? - zwróciłem się do Vicky.

-Jasne, że tak. Nie mam nic do ukrycia - uśmiechnęła się.

-Let's start (Możemy zaczynać) - powiedziałem, po czym usiedliśmy na kanapie. Do mieszkania weszli kamerzyści i ludzie od mikrofonów. Ach ten Bryan, zawsze taki profesjonalny.

-Okay. At the beginning tell us how you met? (Okey. To na początek powiedzcie jak się poznaliście).

-I run away from home after the dead of my grandmother. My parents at the funeral smoothly dragged me to home and then declared about our moving out ot LA. While watching our apartment shortly after arrival, I went out on the balcony and saw that Andy probably then finished smoking a cigarette. Then we spent the whole day together (Po tym jak uciekłam z domu po śmierci swojej babci, rodzice podczas pogrzebu sprawnie zaciągnęli mnie do mieszkania, po czym oświadczyli, że wyprowadzamy się do Los Angeles. Podczas oglądania swojego mieszkania tuż po przyjeździe, wyszłam na balkon i ujrzałam Andy'ego, który chyba wtedy zakończył palenie papierosa. Potem spędziliśmy cały dzień razem) - wyrwała się do odpowiedzi. Przecież to miał być mój wywiad!

-Wow very interesting story. Are you planning your further future? I mean your relationship (Łał, bardzo ciekawa historia. Planujecie swoją dalszą przyszłość? Mam na myśli wasz związek) - ciekawi mnie ile on ma tych pytań. Nie wiem dlaczego, ale mam już dość.

-Yes of course! Onion puffs shaped rim will imitate wedding rings and bags of flour-children. But seriously that I am planning. I don't know how Vicky (Tak, oczywiście! Cebulowe prażynki w kształcie obręczy będą imitować obrączki ślubne, a worki mąki-dzieci. Nie no tak serio to ja planuję, nie wiem jak Vicky) - wtrąciłem się. Oczywiście nie obyło się bez mojego majtania rękami na prawo i lewo. Cóż, tak już mam.

-I am planning too but in a more realistic way (Też planuję tylko w bardziej realistyczny sposób) - zaśmiała się.

-So I kepp fingers crossed for you. You were quarreled in the past? If yes, for what? (W takim razie trzymam za was kciuki. Kłóciliście się kiedyś? Jeżeli tak to o co?) - niee no lepszego pytania wymyślić nie mógł.

-No, we weren't argued (Nie, nie kłóciliśmy się) - uff nie powiedziała o porannym zdarzeniu. Kocham cię normalnie, Vicky.

-Let's be happy! Vicky are these unkown girls that they came up to Andy annoy you? (Cieszmy się! Ale wracając, Vicky czy denerwuje cię jak podchodzą do Andy'ego nieznane ci dziewczyny?).

-No, that is not annoy me. Andy is famous has the right to have his fans who expect the opporunity to meet him. I think that it is neutral when we go the city and comes to us a group of girls or boys asking for photos or autograph (Nie denerwuje mnie to. Andy jest sławny, ma prawo mieć swoich fanów, którzy oczekują okazji spotkania go. Uważam, że jest to neutralne, kiedy idziemy miastem i podchodzi do nas grupka dziewczyn czy chłopaków, prosząca o zdjęcie, czy autograf) - no, Vicky, nie spodziewałem się, że tak powiesz. Tym bardziej po tej wczorajszej sytuacji.

-Not every girl that just stepped on your site so you've got a big plus for me. Okay, so tell me what do you like the most of each other? (Nie każda dziewczyna by tak postąpiła na twoim miejscu, więc za to masz u mnie wielkiego plusa. Okey, a teraz powiedzcie mi co w sobie nawzajem najbardziej lubicie) - brawo Bryan! Idealne te pytania.

-So I'm sorry I will remove muffins from the oven. I'll immediately back (Przepraszam, pójdę wyciągnąć babeczki z piekarnika. Zaraz wracam) - powiedziałem, po usłyszeniu charakterystycznego pikania.

-Okay. Vicky, do you tell first? (Okey. Vicky, odpowiesz pierwsza?).

-Yes of course. So in Andy I probably like the most that, although one knows how serious the situation he will always be looking at it optimistically. Always smiles, comfort, support when it's needed. He is just perfect (Tak, oczywiście. Więc w Andy'm najbardziej chyba lubię to, że pomimo niewiadomo jak ciężkiej sytuacji on zawsze będzie patrzył na to optymistycznie. Zawsze się uśmiechnie, pocieszy, wesprze kiedy nadejdzie potrzeba. Jest po prostu idealny).

-In such a case it is to envy. Andy you live there? (W takim razie jest czego zazdrościć. Andy, żyjesz tam?) - zapytał, po czym wyszedłem z kuchni z talerzem babeczek.

-Yeah I'm alive, even I am. Who wants to please yourself. And about this question... hm... in Vicky I like the most her smile. Seeing it I have power all day. I just love my madwoman (Tak, żyję, nawet już jestem. Kto chce, to proszę się częstować. A odnośnie pytania to... hm... w Vicky najbardziej lubię jej uśmiech. Widząc go, mam siłę na cały dzień. Po prostu kocham moją wariatkę) - lekko cmoknąłem ją w usta.

-Oh this is so cute! (Oh, to jest tak słodkie!).

***

*perspektywa Vicky*

-Uff, wreszcie poszedł - odparł Andy, rzucając się na kanapę.

-Nie przesadzaj, nie było tak źle - zaczęłam głaskać go po włosach. Mówiłam, że wylądował na moich kolanach?

-Swoją drogą, nieźle sobie poradziłaś. Brawo - uśmiechnął się.

-Dzięki. Która godzina?

-14:06 - powiedział, spoglądając na zegarek.

-Co robimy?

-Nie mam pojęcia - zamknął oczy.

-Rozumiem, że śpimy, tak?

-Ja śpię, nie ty. Ale jak chcesz to też możesz - uśmiechnął się.

-Okey, to dobranoc.

-Dobrydzień raczej - zaśmiał się.

-Na jedno wychodzi - kontynuowałam głaskanie go.

***

-Która godzina? - zapytał, przeciągając się.

-17:40 - odparłam, spoglądając na wyświetlacz telefonu.

-Oglądamy jakiś film?

-Ja to już się będę zbierać. 

-Tak wcześnie? Nie zostaniesz jeszcze?

-Pogadam jeszcze z Angie, ogarnę dom. W końcu trzeba kiedyś tam posprzątać.

-No okey, jak wolisz. Odprowadzić cię?

-Nie, dzięki, dam sobie radę.

-No okey - udał zasmuconego.

-Do jutra, pa - lekko go pocałowałam.

-No pa - wstałam z kanapy, udając się do przedpokoju i opuszczając mieszkanie chłopaka.






Jest i rozdział 14! Tak, wiem, końcówka bez sensu, ale mam już po prostu tego dość. Piszę ten rozdział od około 10 rano, musiałam czytać książkę, zaraz czeka mnie rysowanie wieży Eiffla... Masakra jakaś. Jeszcze uwidziałam sobie, że a co mi tam, napiszę ten wywiad po angielsku... I tu chcę podziękować 06BVB06 za to, że mi sprawdziłaś ten cholerny dialog i poprawiłaś wszelkie błędy. Nie mam pojęcia jak ci się odwdzięczę <3 A i jeszcze jedno. To już gorsza wiadomość, przynajmniej tak mi się wydaje, patrząc na liczbę wyświetleń, gwiazdek i komentarzy tego ff. Więc w czwartek nie dam rady dodać rozdziału i nie mam pojęcia, czy pojawi się również w sobotę :/ Nauczyciele mnie nie lubią i codziennie robią to kartkówki, to sprawdziany i z tego powodu kompletnie nie mam czasu na pisanie rozdziałów.  Dlatego dzisiaj z góry baardzo was przepraszam za tą przyszłą tygodniową nieobecność :/ Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

~6LittleDevil6

*ROZDZIAŁ SPRAWDZANY*

*ZAWIERA 1953 SŁOWA*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro