Wizja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłaś się cała zlana potem. Nie mogłaś uspokoić oddechu. Twoje serce biło jak szalone. Spojrzałaś na zegarek. Była druga w nocy. Schowałaś twarz w dłoniach. Nie potrafiłaś uwierzyć w to co ci się śniło.

Razem z Winchesterami idziecie pustą ulicą, trzymając w dłoniach bronie. Rozglądacie się dookoła, nie będąc pewni, co się wydarzy. Nagle za sobą słyszycie donośny śmiech. Odwracacie się, a przed wami stoi Jo. Nie wierzycie własnym oczom. Ona przecież już dawno nie żyje.

Na jej ustach rozkwita szyderczy uśmiech. W dłoni coś trzyma. Jesteście tego pewni, lecz tego nie widzicie. Słyszycie warknięcie. Domyślacie się, że to ogary piekielne. Po krótkiej wymianie zdań biegniecie wystraszeni. Pędzicie ile sił w nogach ale to i tak za mało. Zauważacie ogromny budynek. Postanawiacie się w nim ukryć.

Nagle przeszywający krzyk. Odwracasz się, a to co widzisz mrozi krew w żyłach. Widzisz Deana, który leży na ziemi, rozrywający przez ogary. Odór krwi obrzydza i powoduje mdłości. Widok cię przeraża. Nie mogąc nic poradzić tylko stoisz i patrzysz jak Dean wije się w konwulsjach. Jak zahipnotyzowana. W końcu zamykasz oczy. Słyszysz jeszcze jeden krzyk...

W tym momencie się obudziłaś. Może normalnie byś to zignorowała. Wydawało się to być tylko złym snem, koszmarem. Lecz ty wiedziałaś, że nim nie było. Nie byłaś medium pierwszy dzień. Nie zasnęłaś już tej nocy.

Następnego dnia nie potrafiłaś przestać myśleć o swojej wizji. Cały czas zastanawiałaś się, czy to może być prawda. Tym bardziej, że uczestniczyła w niej Jo, co było totalnym absurdem. Chociaż... czy w waszym życiu cokolwiek było normalne?

Siedziałaś przy stole w kuchni. Patrzyłaś w jeden punkt przed sobą. Starszy z braci mówił o nowej sprawie, która na was czekała. Ty jednak, zdawałaś się tego nie słyszeć, będąc cały czas pogrążona we własnych myślach. Nie zauważyłaś nawet, kiedy Dean postawił przed tobą kubek z gorącą kawą. Ocknęłaś się z zamyślenia dopiero wtedy, gdy pstryknął palcami przed twoim nosem.

-Co jest, mała? Cały dzień zdajesz się być w innym świecie.- zagadnął, siadając przed tobą. Patrzył ci w oczy bardzo uważnie.

-Nie, po prostu się zamyśliłam i tyle.- odpowiedziałaś szybko, unikając jego wzroku. Upiłaś łyk czarnego napoju. Dean cmoknął z dezaprobatą.

-Pinokio, nos ci rośnie.- rzekł sarkastycznie -Mów o co chodzi.

Spojrzałaś na niego, z wyraźną prośbą w oczach, mówiącą, żeby nie ciągnął tematu.

-No już.- ponaglił cię. Westchnęłaś głośno, dodając sobie otuchy.

-Miałam wizję. W nocy.- powiedziałaś z niepokojem w głosie.

-I? Natalie, mów. Przecież widzę, że cię to męczy niemiłosiernie.- odłożył swój kubek na blat, wyczekując twoich słów.

Powiedziałaś mu wszystko to, co ci się śniło. Na początku zaśmiał się i uważał to tylko za zły sen. Jednak widząc twoją zmianę nastroju i zdając się na twoje doświadczenie, nie było mu już do śmiechu. I mimo jego uporu, aby nic nie wspominać bratu, powiedziałaś o tym Samowi.

Ty i chłopaki siedzieliście w salonie. Znów obgryzałaś paznokcie. Normalnie, Sam by cię za to zganił, lecz teraz to nie miało znaczenia. Cisza, która was otaczała, była nie do zniesienia. Dean wstał od stołu i podszedł do barku po whiskey. Chwilę myślał nad tym czy iść po szklankę, lecz ostatecznie zrezygnował. Upił łyk z butelki i otarł usta.

-A jeśli to pomyłka? Przecież może się przydarzyć, prawda? Możliwe, że to tylko zły sen.- rzekł Sam.

-Sam, znasz mnie tyle lat. Jeszcze ani razu się nie pomyliłam. Zawsze działo się tak, jak to było w moich wizjach.- spojrzałaś na niego z przerażeniem w oczach. -Również bym chciała, aby to był tylko koszmar. Też chcę w to wierzyć.

-Tam była Jo...- dodał po chwili namysłu.

-To też jest dla mnie niewytłumaczalne, lecz...

Podskoczyłaś na krześle, gdy Dean z hukiem postawił butelkę z alkoholem na stole.

-Mamy sprawę.- rzekł nagle, jakby wcześniejsza rozmowa była zupełnie nieważna.

-Zwariowałeś?- spytał Sam, odwracając się w kierunku brata.

-A co mam robić? Czekać bezczynnie aż coś wymyślimy? Mamy robotę do wykonania.- rzekł sucho, pociągając nosem. Spojrzałaś mu w oczy. Na pierwszy rzut oka wydawało się, jakby ta cała sytuacja nie robiła na nim wrażenia. Jego wzrok był przepełniony determinacją. Jednak ty widziałaś głębię jego spojrzenia. Naprawdę był przerażony i zagubiony. Nie wiedział co ma robić. Odwrócił od ciebie wzrok, wyczuwając, że zrozumiałaś jego uczucia. -Jedziemy do Nebraski.

Na te słowa zrobiło ci się niedobrze. Przypomniałaś sobie scenerię w wizji. Zdecydowanie nie powinniście tam przebywać.

-Nie możemy tam pojechać, Dean.- spojrzał na ciebie zdezorientowany. -To ma się wydarzyć właśnie w Nebrasce.

Sam spojrzał na ciebie przerażony. Starszy Winchester spuścił wzrok. Myślał intensywnie, zaciskając mocno zęby.

-To nie ma znaczenia.

-Czy ty rozumiesz, że możesz tam zginąć?!- podniosłaś głos.

-Przecież przyszłości nie da się odkręcić. A przynajmniej twoich "snów proroczych".- przy ostatnich dwóch słowach Dean zrobił cudzysłów. Przekręciłaś oczami i chciałaś coś powiedzieć, lecz mężczyzna ci przerwał. -Rozumiem to.- westchnął. Przetarł twarz dłonią. -Ale jeśli mam umrzeć, to w walce. Nie będę siedział jak tchórz, czekając na cud. Jedziemy.- rzekł Dean i ruszył w stronę wyjścia. Po chwili ruszyliście za nim.

Podczas jazdy Impalą między wami panowała kompletna cisza. Słychać było jedynie warkot silnika i wzdychanie. Ty patrzyłaś przez okno, myśląc intensywnie. Co jakiś czas spoglądałaś w przednie lusterko, krzyżując z Deanem spojrzenia.

-Jestem pewny, że to demony.- zaczął mężczyzna. -Wszystkie poszlaki w tamtym miejscu na to wskazują.

Żadne z was mu nie odpowiedziało. Sam patrzył w jedno okno, ty zaś w drugie. W pewnym momencie starszy Winchester nie mógł wytrzymać ciszy. Włączył radio, w którym leciała piosenka ,,Knockin' On Heaven's Door''.

Mama put my guns in the ground

I can't shoot them anymore

That cold black cloud is comin' down

Feels like I'm knockin' on heaven's door

Sam westchnął, a ty zacisnęłaś powieki, przełykając łzy. Modliłaś się o to, abyście nie dojechali. Jednak, po sześciu godzinach byliście na miejscu. Dean mimo wszystko był nabuzowany i chciał zapolować. Wyjęliście potrzebną amunicję oraz broń i ruszyliście ulicą. Podczas wędrówki prosiłaś Deana, żeby zmienił zdanie i żebyście wrócili z powrotem. On jednak był nieugięty. Idąc zauważyłaś, że twoja wizja zaczyna się spełniać.

Razem z Winchesterami szliście pustą ulicą, trzymając w dłoniach bronie. Rozglądaliście się dookoła, nie będąc pewni, co się wydarzy. Nagle za sobą usłyszeliście głośny śmiech. Odwróciliście się, a przed wami stała Jo. Nie wierzyliście własnym oczom. Ona przecież już dawno nie żyła. Miałaś rację, to wszystko wyglądało jak w twoim śnie. Na ustach dziewczyny rozkwitał szyderczy uśmiech. W dłoni coś trzymała. Byliście tego pewni, lecz tego nie widzieliście. Usłyszeliście warknięcie.

-Ogary piekielne.- spostrzegłaś.

-Brawo, dziecinko! Jestem pod wrażeniem.- rzekła Jo ironicznie, mocniej chwytając smycz.

-Ty nie żyjesz.- powiedział starszy z braci stanowczo. -A co jest martwe, powinno takie zostać.

Blondynka się zaśmiała, a jej oczy zmieniły kolor na czarny.

-Dobrze wiesz, że w naszym świecie ta zasada nie obowiązuje, Deano.- przeczesała włosy dłonią z pomalowanymi na czarno paznokciami. Westchnęła. -Cóż, miło było ale się skończyło.- po tych słowach puściła smycz. Otworzyliście szerzej oczy, odwróciliście się i ruszyliście przed siebie. Biegliście ile sił w nogach. Miałaś wrażenie, że zaraz twoje serce wybuchnie pod wpływem adrenaliny.

-Tam!- wskazał Sam ogromny budynek. Skierowaliście się w kierunku budowli. Gdy znaleźliście się w środku, zabarykadowaliście drzwi. Mogliście odetchnąć z ulgą. Nagle dostałaś olśnienia. Tego nie było w twojej wizji. Myślałaś chwilę nad tym. Coś nie się nie zgadzało. Mimo wszystko nie mogłaś powstrzymać uśmiechu, wpełzającego na twoje usta. Odwróciłaś się w kierunku chłopaków.

-Sam, Dean! Moja wizja...- zaczęłaś, lecz gdy zauważyłaś postać za nimi, zaniemówiłaś.

-Co z nią?- zagadnął młodszy Winchester. Jednak gdy nie odpowiadałaś, bracia się odwrócili.

-Witajcie skowroneczki.- odrzekł demon.

-Crowley?- spytał Sam retorycznie.

-Nie, Matka Teresa. A kto inny? Znasz jeszcze kogoś w tym wcieleniu, Łosiu?- Crowley schował ręce do kieszeni płaszcza.

-Co ty tu robisz? O co chodzi? Co z Jo?!- zaczął pytać Dean, sięgając dyskretnie po sztylet Ruby.

-Spokojnie, Wiewiórze. Ileż pytań? Może odpowiem na najważniejsze.- po tych słowach spojrzał na ciebie. Twoje oczy rozszerzyły się.

-Zmieniłeś moją wizję.- wskazałaś na niego palcem.

-Wiesz, gdy się ma matkę wiedźmę, można się paru zaklęć nauczyć. Wcale nie są tak skomplikowane, jak może się wydawać.- uśmiechnął się sarkastycznie.

-W takim razie po jaką cholerę nas tu ściągnąłeś?- zapytał Dean, widocznie zdenerwowany.

-Mam sprawę do Natalie. A wiem, że samej i tak byście jej nie puścili. Upiekę dwie... w zasadzie trzy pieczenie na jednym ogniu. Dostaniecie nauczkę.- podrapał się po brodzie. -Może zacznę od najmniej ważnej sprawy. Jeśli chodzi wam o Jo to mogę powiedzieć, że jako łowczyni spisywała się doskonale. Ale jako mój podwładny jest jeszcze lepsza.- uśmiechnął się szeroko. -Nie radziłbym tego wyciągać, Dean.- wskazał na trzymany przez mężczyznę w dłoni sztylet. Rzucił braćmi o ścianę, a gdy się z nią spotkali głośno jęknęli.

-Ty sukin...-zaczął Dean.

-Tak, tak wiem. Jestem zły, okrutny, bla bla, bla bla.- rzekł gestykulując.  Spojrzał na ciebie.

-Odpieprz się od nas.- przełknęłaś ślinę.

-Ja chcę tylko ciebie. A raczej twojej duszy.

-O czym ty gadasz?!- krzyknął Sam, próbując jakoś się wydostać z pod mocy demona, lecz słabo mu to wychodziło.

-Wasza słodziutka Natalie parę skromnych lat temu zaprzedała mi duszę. Lecz, niestety, umowy nie dotrzymała.- spojrzał ci w oczy, z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. -Postanowiła się zabawić w wujka Bobby'ego i zagrać mi na nerwach. Do tej pory nie wiem, skąd miałaś moje kości ale dobrze wiesz, że to było nieczyste posunięcie.

Winchesterowie przyglądali się wam w zdziwieniu. Ty przerażona stałaś naprzeciwko demona i słuchałaś jego wywodu. Ten zaś uśmiechał się szyderczo.

-Juuuuuliet!- zakrzyknął. Nagle przy nim usłyszeliście warknięcie ogara. Crowley poklepał psa po głowie, której zauważyć nie byliście w stanie. -Czas wyrównać rachunki. Bierz ją!

Zanim zdążyłaś się zorientować, leżałaś na ziemi. Krzyczałaś głośno. Ból był przeszywający. Dookoła ciebie leżały strzępki twoich ubrań. Chciałaś coś powiedzieć, lecz jedynie splunęłaś obficie krwią. Robiło ci się coraz zimniej i miałaś mroczki przed oczami. Usłyszałaś jeszcze jeden krzyk Deana, zanim całkowicie ogarnął cię mrok.


Obudziłaś się. Byłaś całkowicie zdezorientowana. Podniosłaś się do pozycji siedzącej. Kątem oka zauważyłaś jakąś postać. Odwróciłaś głowę w jej kierunku. Crowley uśmiechał się do ciebie szelmowsko.




****

Jestem, my hunters!

Długo nic tutaj nie wstawiałam, aż mi głupio z tego powodu. Ale koniec tłumaczeń!

Wbrew pozorom dość szybko napisałam ten rozdział, i szczerze? Jestem z niego cholernie dumna! Mam nadzieję, że Wam również się spodobał 💓

Przyznam, że prysznic to bardzo dobra rzecz. Takie pomysły przychodzą razem z kolejnymi kroplami ciepłej wody.


#chamskareklama  

Zapraszam do drugiej książki na moim profilu pt. ,,Pamiętnik Castiela''.

❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro