Pragnący władzy Doktor Doom

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Od teraz wolę jednak działać sam. Wszyscy rozmawiali ze sobą, a ja stałem w miejscu nie wiedząc co robić. W pewnym momencie nie wytrzymałem i spojrzałem na Strange'a, który nie zwracał na nas uwagi i siedział w kącie coś zapisując. Zauważył, że na niego patrzę i uśmiechnął się tryumfalnie. Wyszeptał zaklęcie i pstryknął palcami. Nagle na Sali zapadła dołująca cisza. Wszyscy otwierali buzie jak ryby, które nie mogą złapać powietrza. Nie wiem, czy zabrał im powietrze, czy zdolność mowy, ale w końcu się zamknęli. Pokiwałem głową do Steve'a, a ten ich odczarował. Myślałem, że znów zaczną paplać, ale nic takiego nie nastąpiło.

  - Wow. Nie wierzę. Zamknęliście się – Mruknąłem nie za głośno, ale tak, żeby usłyszeli. – Okaaay. Zacznijmy może od mojej córki. Nazywa się Cassie i niechcący zabrała się ze mną do was. Chodzi o to, że nie wiem co z nią zrobić. Może jakieś podpowiedzi?

  Wszyscy zaczęli coś szeptać między sobą. Zapukałem nogą o podłogę na znak, że nie mam zamiaru czekać. Powoli Peter podniósł rękę jak nieśmiały uczeń w szkole. Widziałem, że się wahał nad odpowiedzią. Wskazałem go palcem na znak, że daję mu zgodę na powiedzenie czegoś.

  - Ja sądzę, że może się nam przydać. Ja zacząłem super bohaterowanie właśnie w jej wieku.

  - Kto zgadza się z Parkerem? – Zapytałem zebranych.

  Rękę podniósł Luke, Jess oraz Echo. Czyli Steve, Danny i Logan nie chcieli, aby Cassie była z nami w drużynie. Czyli cztery osoby są za tym, aby dołączyła do nas moja córki. Zdałem sobie sprawę, że wstrzymywałem ze strachu powietrze. Odetchnąłem z ulgą.

  - Czyli Cassandra zostaje z nami. A jak z naszym jedzeniem? Mamy coś jeszcze?

  Nastała chwilowa cisza, bo nikt nie był pewny, kiedy odbyć się mają następne zakupy.

  - Powinniśmy wybrać dwie osoby, które pójdą do sklepu i kupią na kilka dni pożywienie – Odparł Stephen.

  - Muszą to być te osoby, które nie są rozpoznawalne na ulicy – Zauważyłem. – To kto zgłasza się na ochotnika?

  Znów rękę uniósł Peter. No tak, on jako jedyny z nas wszystkich nie powiedział nikomu, kim naprawdę jest. Pokiwałem do niego na znak, że się zgadzam. Problem w tym, że on sam nie da sobie rady. Mnie także znają i nie mogę mu pomóc. Została tylko jena osoba. Cassie. Spojrzałem na nią ukradkiem, a ta doskonale wiedziała, o co mi chodzi.

  - Ja pójdę z tym chłopakiem.

  - Jestem od ciebie starszy, Mała – Powiedział Spider-Man ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Znaczy złośliwym, ale w pozytywnym sensie.

  - Dobrze, czyli wy idziecie po żarcie. Są jeszcze jakieś pytania?

  Zebrani potrząsnęli głowami i wyszli z pomieszczenia. Zostali tylko Peter i Cassie, którzy czekali, aż pozwolę im wyjść do sklepu.

  - Wiecie gdzie jest najbliższy market?

  Parker wskazał na GPS w swojej komórce. Pokiwałem głową z uznaniem i zgodziłem się, żeby wyszli. W ostatniej chwili zatrzymałem Cassie. Ta popatrzyła na mnie z ukosa i postanowiłem ją nie zatrzymywać. Jest dzielna i bystra. Da sobie radę. No i oczywiście ma przy sobie Spider-Mana.

***

Peter P.O.V

  Nie wiem dlaczego, ale cieszyłem się, że dziewczyna ze mną poszła. Polubiłem ją. Chociaż na pewno nie jest lepsza od MJ. Chociaż? Nawet dobrze jej nie poznałem. Dobra, powinienem się skupić na nawigacji, która co chwilę każe mi iść w inną stronę. Zaraz się tu zgubię! Czuję to! Westchnąłem zrezygnowany, a gdy córka Scotta to zauważyła poklepała mnie energicznie po plecach. Zauważyłem, że ciągle jest optymistycznie do wszystkiego nastawiona.

  - Jak chcesz mogę urosnąć do wielkich rozmiarów i zobaczyć, gdzie znajduje się sklep – Powiedziała podekscytowana.

  - Nie możemy się zdradzić, Cassie. To zbyt niebezpieczne.

  Dziewczyna prychnęła i złapała mnie niespodziewanie za rękę. Po chwili zdałem sobie sprawę dlaczego. Pajęczy zmysł zaczął znowu dawać się we znaki i brzęczeć w nieodpowiednim momencie. Cassie także musiała wyczuć niebezpieczeństwo, bo wyczułem jej strach. Oczywiście zapomniałem wziąć wyrzutnie sieci. Głupi ja, leżały na łóżku! Miałem je na wszelki wypadek spakować do plecaka! Uścisnąłem mocniej dłoń Cassandry, żeby dodać jej otuchy.

  - Uspokój się, Mała. Na pewno to tylko jakiś dzik albo inne zwierzę – Sam nie uwierzyłem we własne słowa.

  Przyjrzałem się jej bliżej, a ta zalała się rumieńcem. Zgaduję, że musiała cała latać ze strachu i jak na nią spojrzałem pomyślała, że nie może się zachowywać jak dziecko. Gdybym ja był na jej miejscu też bym tak postąpił. Usłyszałem chrzęst gałęzi dochodzący z mojej lewej. Spróbowałem w jej obronie zasłonić ją ciałem na wszelki wypadek. Cassie najwidoczniej nie chciała, żebym zachowywał się jak jej obrońca i odsunęła się ode mnie, aby działać na własną rękę.

  - Wyłaź albo użyję mojej super mocy! – Krzyknąłem w stronę osoby skradającej się w naszą stronę.

  Nikt nie odpowiedział. Usłyszałem tylko dobiegający zza krzaków chichot. Poczułem, jak ze strachu córka Ant-Mana się wzdrygnęła. Była blisko płaczu, czułem to. Uspokoiłem ją moim spokojnym spojrzeniem w którym można było wyczuć współczucie. Pogłaskałem ją lekko po głowie, ale nie tak, żeby pomyślała, że się o nią za bardzo troszczę. Chciałbym być dla niej jak brat.

  - Proszę, proszę czyż to nie ten sławny na całym świecie Peter Parker? Na dodatek z córeczką Ant-Mana.

  Nie byłem pewny do kogo należy ten głos dopóki mężczyzna nie wyszedł z cienia. Ubrany był w coś podobnego do srebrnej zbroi na którą miał założoną zielony płaszcz. Na twarzy miał maskę i wyglądał trochę jak robot. Tą osobę poznałbym wszędzie. Doktor Doom.

  - Doom. Co ty tu robisz? – Zapytałem spokojnie, ale i tak słychać było w tym pytaniu zająknięcie, które on mógł użyć wobec mnie. – Skąd wiesz jak się nazywam?

 - Mam swoje źródła. A odpowiadając na twoje drugie pytanie - wybrałem się do tego buszu na grzyby, a ty? – Odparł sarkastycznie. – Jak myślisz, czego może chcieć Victor Doom w takim miejscu?

  Ustawiłem się w pozycji obronnej jeżeli tak ją można nazwać, ale nie zaatakowałem. Doktor podszedł do mnie powoli i złapał mnie swoimi żelaznymi palcami za ramię. Zgiąłem się w pół z bólu. Cassie chciała podbiec do mnie, żeby mnie ratować, jednak jakaś dziwna siła ją zatrzymywała.

  - Victor von Doom chce władzy. Władzy i potęgi – Szepnął mi do ucha.

  Chciałem rzucić jakąś kąśliwą uwagę, lecz poczułem się dziwnie senny. Nim się obejrzałem mężczyzna wsztrzyknął mi coś strzykawką i zemdlałem.

__________________

 Dobra, to może po kolei. To opowiadanie nie będzie związane z Ziemią-616, bo jak wiać już odchodzi od Uniwersum Marvela. No dobra, druga sprawa... Nie wiem czy w ogóle ktoś to czyta, dlatego chciałabym, abyście napisali w komentarzu swoje opinie o nie zaczętym na Wattpadzie jeszcze tematem New Avengers ;-) Chcę, byście poprawili swoją aktywność, ponieważ zastanawiam się nad zawieszeniem opowiadania, bo sądzę, że jakoś mi tak nie wyszło :-/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro