Dzień 17 - Powrót do normy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Powoli podniosłem się z łóżka i lekko przeciągnąłem. W pomieszczeniu panowały ciemności rozświetlone jedynie przez stojący obok łóżka Budzik wyświetlający godzinę 8.20. Nie tracąc czasu na zapalenie światła ruszyłem do łazienki wziąć prysznic. Po wczorajszym spacerze wróciłem do dusznych podziemi rozluźniony i dziwnie spokojny. Mimo zaledwie kilku godzin snu czułem się wypoczęty i gotowy na nadchodzący dzień. Po prysznicu związałem wciąż wilgotne włosy i wyjalem z szafy swój ulubiony zestaw, czyli czarna koszula, czarne spodnie i kitel, pod którym schowałem krótkofalówkę i broń. Do kieszeni schowałem nową kartę z piątym poziomem dostępu, a starą czwórkę przypiąłem do smyczy. Przed wyjściem przejrzałem się jeszcze w lustrze. Największą uwagę przyciągnęły cienie pod oczami. Ale w sumie bywało gorzej. Moje, tak często komplementowane, niebieskie oczy również wyglądały niczego sobie.

„Hej, Narcyz! Skończyłeś?”

„Dawno tu jesteś.”

„Chwilę.”

Dzierżawca zachowywał się dziwnie cicho, jakby coś go trapiło. Porzuciłem te myśli i wyszedłem z pokoju. Na korytarzu panowały cisza i spokój. Lepsze to niż chaos. Zacząłem kierować się do przechowalni Varony. W oddali rozniósł się odgłos szybko oddalających się kroków. Kiedy dotarłem do przechowalni dziewczyny lekko zapukałem w drzwi. Przez opustoszałe korytarze ośrodka przetoczyła się głośne echo. Po chwili drzwi wydały z siebie mechaniczny zgrzyt i szybko się odsunęły. Stojąca po drugiej stronie dziewczyna przywitała mnie lekkim, nieśmiałym uśmiechem. Czarny kombinezon w którym ją ostatnio widziałem zamieniła na ciemne jeansy i czarny, lekko przydługi sweter. Mimo że taki ubiór powinien ją optycznie zwiększyć wydawało się jakby urosła. Kiedy zrozumiałem że od minuty się na nią gapie szybko spojrzałem na pokój za jej plecami. Metalowe ściany ustąpiły miejsca jasnozielonym, w narożniku pojawiła się niewielka biblioteczka, lampa i wygodnie wyglądający fotel. Cóż, to zawsze coś. Dziewczyna nadal patrzyła się na mnie swoimi dużymi piwnymi oczami.

- Idziemy na śniadanie?

- Chętnie.

Varona podeszła do ściany chcąc otworzyć portal. Nie, błagam tylko nie to!

- A może się... przejdziemy?

„Cykor!”

„Cicho bądź. Niezbyt przyjemnie jest upadać raz za razem.”

Dziewczyna spoj... Co ja mam z tą dziewczyną? Ona ma trzydzieści lat!
Varona spojrzała na mnie lekko zdziwiona, po czym uśmiechnęła się, kiwnęła głową i wyszła z pomieszczenia, zamykając je żółtą kartą. Poza swoim pokojem znów przypominała wystraszonego kociaka. Przemierzaliśmy korytarze w ciszy. W pewnym momencie z bocznego korytarza wyszło dwóch naukowców. Pierwszy, wyższy blondyn z długimi włosami, ubrany w koszulę zamaszyście gestykulował tłumacząc coś niższemu koledze.

- Bruno, Personel klasy D to zwykli przestępcy! Nie, nie zwykli, najgorsi z najgorszych! Jako obiekty testowe mogą się przynajmniej przyczynić nauce!

Krótkowłosy pokręcił głową.

- Fedek, do cholery! Nie możemy testować umiejętności 2222 na klasie D! To też ludzie.. mimo wszystko.- Dodał widząc że jego kompan chce coś powiedzieć.- Kto wie co się stanie jak się go wkurzy. Ostatnio zmaterializował w przechowalni 682!

Dalszej części ich rozmowy nie usłyszałem, ponieważ skręcili na skrzyżowaniu, tuż przed przejściem do strefy administracyjnej. 

- Jak się czujesz w ośrodku?

Przez chwilę czarnowłosa patrzyła w zamyśleniu na swoje stopy.

- Nie jest tutaj źle... Trochę strasznie, ale Agatha i Riley są bardzo miłe, a doktor Bright jest bardzo zabawny... Ech, znowu brzmie jak dziecko...

Faktycznie, przez jej wygląd ciągle zapominałem, ile tak na prawdę ma lat.

- Nie przejmuj się tym.

Powiedziałem otwierając przed nią drzwi stołówki. Nie było tam tłumów, ale normalnie o tej godzinie były tu pustki. Zza schodów wychylił się Jack i machnął do nas żebyśmy podeszli. Obok niego siedziały pozostałe członkinie naszej paczki, wyglądające jak pacjenci Doktora.

- Nie wyspałyście się?

Agatha i Riley nawet na mnie nie spojrzały i tylko pochylił się bardziej nad stertą papierów.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Odprowadziłem Varone i ruszyłem wgłąb ośrodka. Zjechałem windą na piętro Doktora. W pomieszczeniu na przeciwko bramy siedziało dwóch ochroniarzy. Wcześniej ich nie widziałem, więc gdy tylko mnie zobaczyli sięgnęli po broń.

„Nerwowi jacyś.”

- Nazywam się Victor Verse, zajmuje się 049.

Powiedziałem pokazując im kartę.

- Przepraszam doktorze. Przez ten wczorajszy wyłom panuje dość nerwowa atmosfera...

- Nie ma sprawy. A i żebyście się nie zdziwili, zaraz wejdę do przechowalni, spokojnie, nic mi się nie stanie.

W przechowalni Doktora również zaszła zmiana. Po prawej stały dwa srebrne krzesła i łóżko. Nie wyglądało zbyt wygodnie, ale cóż... Doktor siedział po lewej od wejścia przy biurku pisząc jakiś wzór na kartce.

- Witam Doktorze.

Słysząc mój głos odwrócił się powoli, zrzucając przypadkiem stertę kartek, które rozsypały się po całej podłodze. Schylilem się i zacząłem je zbierać razem z nim. Zapisane na nich wzory wyglądały na chemiczne, tyle że nazwy pierwiastków się nie zgadzały.

- Czy to jakiś kod?

- Moje lekarstwo ma wielką siłę, gdybym zapisywał te wzory tak jak wy, moglibyście je przejąć i zmienić w broń.

Nie było sensu się z tym kłócić. W historii ludzkości nie brak wspaniałych wynalazków, które przekształcono w broń.

- Jak się czujesz?

- Nie mogę narzekać. Z całą pewnością byłbym bardziej usatysfakcjonowany, gdyby moje badania postępowały szybciej. Obawiam się że nie obejdzie się bez testów na personelu klasy D.

- Czyli załatwić ci obiekty testowe? Dobra, zajmę się tym jeszcze dzisiaj. Naprawdę poważnie podchodzisz do tego projektu.

- Leczenie plagi jest jedynym celem mojego istnienia.

- A mógłbym widzieć, na jakiej zasadzie będzie działać twój ulepszony lek?

- Oczywiście. Poczekaj Victorze, gdzieś tutaj miałem to dokładnie opisane...

Doktor zaczął przeglądać pliki kartek.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Gdy wreszcie wróciłem do siebie usiadłem przed komputerem i uruchomienie audio akta. Miałem się za nie zabrać już dawno temu. Wiem, że minie sporo czasu zanim zapoznania się przynajmniej z połową obiektów, ale...

„Lepiej wiedzieć co może cię spotkać.”

„Dokładnie.”

Uruchomiłem materiał o SCP-001, domyslajac się jak będzie wyglądał mój czas wolny przez najbliższe dni...

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Witajcie. Na wstępie zapraszam was do przeczytania "W cieniu sekretu" autorstwa VioletTheMadHatter. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału^_^

Już wkrótce zaczniemy testowanie odporności Victora na różne SCP. Biorąc pod uwagę że to Bright prowadzi badania będzie głośno i straszno

Tak, to jest podpowiedź↑
Spróbujcie zgadnąć o jaki obiekt mi chodzi.^^

Doktor Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro