Dzień 2 - SCP-049

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


...wyjąłem akta SCP-049, lekarza plagi. Usiadłem na krześle i zacząłem je przeglądać. Na czystą kartkę wypisywałem ważniejsze informacje.

"Jego dotyk zabija natychmiastowo, za pomocą wytwarzanych przez jego ciało narzędzi i substancji powołuje ciała do życia. Byty te są pozbawione świadomości. 049 utrzymuje, że osoby wokół cierpią na pomór, a jego "lekarstwo" jest najefektywniejsze."

Przeczytałem raport kilkukrotnie, aż Upewniłam się, że pamiętam wszystko co powinienem. Włozyłem raport spowrotem do koperty, a tą zamknąłem w szafce. O 9.00 z pomocą mapy dotarłem do celi przechowawczej SCP-049. Znajdowała się w strefie ciężkiego nadzoru, dla najniebezpieczniejszych obiektów. Dostępu broniło dwóch uzbrojonych ochroniarzy.

- Porucznik Jones, i podporucznik Greenwood, zostaliśmy wyznaczeni, do pomocy w obserwacji.

Na korytarz wszedł medyk pchający zakryte narzutą szpitalne łóżko. Stanął przede mną i zameldował.

- Członek personelu klasy D, zmarły dziś, w wyniku wykorzystania go do eksperymentu na SCP-173. Przyczyna zgonu, skręcony kark.

- Świetnie, proszę za mną.

Widok martwego ciała specjalnie mnie nie wzruszył. Może kiedyś, na początku studiów, ale od tamtego czasu widziałem zbyt wiele zwłok. Podszedłem do panelu i otworzyłem drzwi za pomocą mojej karty. Przed nami było ciemne pomieszczenie, z wieloma urządzeniami monitorującym. Dalej za grubą szybą było jasne pomieszczenie, a w nim stół operacyjny, biurko i krzesło. Po przeciwnej stronie pomieszczenia stała ciemna postać w białej masce. Tradycyjnym XIII wiecznym stroju lekarza plagi.(zdjęcie w mediach) Według akt zarówno jego ubiór jak i maska są częścią jego ciała. Ja chyba naprawdę zwariowałem. Wszedłem do pomieszczenia i podszedłem do wbudowanego w okno mikrofonu.

- Witaj 049, jestem doktor Victor Verse. Czy miałbyś coś przeciwko gdybym zadał ci kilka pytań?

Obiekt tylko pokrecił głową. Przejrzałem się pomieszczeniu przez szybę. Od jego strony nie było żadnego mikrofonu, czy też innego pozwalającego na komunikację urządzenia. Tym sposobem nic nie osiągnę.

- Czy mogę liczyć, że jeżeli wejdę do środka w czasie przeprowadzania operacji, nie będziesz próbował mnie "wyleczyć"?

Obiekt lekko skinął głową, po czym przestawił krzesło na przeciwną stronę sali operacyjnej i wskazał na nie dłonią.

- Ma Pan zamiar mu zaufać? On może Pana zabić.

- Pokładam wiarę w ludziach.

- To nie człowiek, to potwór!

- Istota rozumna, to mi wystarcza.

Otworzyłem drzwi i wepchnąłem wózek do środka. Cały czas obserwowałem obiekt, wyczulony na najdrobniejszy ruch. Zamknąłem za sobą drzwi, i zostawiłem ciało obok stołu operacyjnego. Podszedłem tyłem do krzesła i usiadłem. 049 zdjął z ciała narzutę, i rozpoczął przygotowania do operacji.

- Czy odpowiada panu nazwa 049, czy może wolałbyś, żebym nazywał cię inaczej?

- Nie przywiązuje większej uwagi do nazw, ale z pośród waszych określeń mojej osoby najbardziej odpowiada mi "doktor plaga".

- Dobrze Doktorze, czy masz coś przeciwko, temu żeby ta rozmowa była nagrywana?

- Nie, nie mam nic przeciwko, doktorze, a może Pan też woli inną nazwę?

- Jeśli nie stanowi to dla ciebie problemu, wolę w rozmowie wykorzystać moje imię, zamiast tytułu.

- A więc Victorze, tak? Nie boisz się przebywać tu ze mną?

- Boję się, nie należę do osób odważnych, ale ufam ci. Nie będę zadawać pytań typu skąd jesteś, albo jak wyczuwasz w ludziach plagę, bo tę odpowiedzi już znalazłem w raporcie. Chciałem zapytać o samą plagę.

- Odpowiem, jeśli będę znać odpowiedź.

- Czy plaga się zmienia? Choroby ewoluują, tak samo jak ludzie, więc czy plaga również?

- Tak, plaga się zmienia, stale. A jedynym efektywnym lekarstwem jestem ja.

- Rozumiem to, i rozumiem też, że chcesz nam pomóc. Inaczej nie nazywałbyś się "doktorem", ani "lekarzem". Jednak jak sam mówisz twoje lekarstwo jest najefektywniejsze, ale nie najlepsze, prawda? Może być lepsze. Mógłbyś je udoskonalić. Tak długo, jak twoje lekarstwo będzie zamieniać ludzi w pozbawione świadomości zombie, tak długo nie uda ci się wyleczyć ludzkości, a...

- Skończyłem.

Doktor przełożył ciało spowrotem na łóżko, i przypiął je pasami, jakby chciał się mnie jak najszybciej pozbyć. Odsunął się spowrotem na drogi koniec pomieszczenia. Podszedłem do drzwi by zabrać ciało.

- Przepraszam jeśli cię uraziłem. Mam nadzieję, że spotkamy się ponownie doktorze.

- Nie uraziłeś mnie, tylko wzbudziłeś moją ciekawość. Niestety ze smutkiem muszę stwierdzić, że możliwość wyleczenia was, i jednoczesnego pozostawienia wam świadomości jest więcej niż wątpliwa, to niemożliwe. Ale Pan nie ma się czego bać. W tobie nie wyczuwam plagi, Victorze.

Byłem lekko zaskoczony, jednak wyciągnąłem łóżko z sali, i zamknąłem za sobą drzwi.

Medyk przejął zwłoki.

- O czym Pan z nim rozmawiał? Już parę razy byłem tu, ale on nigdy nic nie mówił. Prawda kilka razy był przepytywany, ale wtedy też podobno siedział cicho, przez jakiś czas sądzono, że on nie potrafi mówić. Powinienem już zabrać tego trupa na badanie, zanim sie obudzi. Do widzenia doktorze.

Razem z ochroną opuściliśmy pomieszczenie kontrolne i zamknąłem ciężkie drzwi.

Pora spisać raport.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Witam was moi drodzy czytelnicy. Rozdział pisany na szybko, ale mam wrażenie, że udany. Wracam do pracy i piszę dalej.

Dziś nie macie wpływu na fabułę, ale zadam wam pytania.

Jak myślicie, co zaciekawiło doktora?

Czy on i Victor się polubią?

Macie jakieś pytania o SCP, ich uniwersum, albo jeśli poprostu wam się nudzi, zapraszam do komentowania.

Dr. Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro