Dzień 22 - Dzwonek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne dni przebiegały wobec prostego schematu:
Pobudka, prysznic, śniadanie z resztą, rozmowa z Doktorem, obiad i studiowanie akt aż do wieczora. Nie powiem, wolę taką monotonię od ciągłych problemów.

- Vic, nie śpij.

Podniosłem wzrok znad pustego już od dawna talerza. W stołówce niemal nikt już nie został. Oprócz mnie przy stole siedział tylko Jack. Brunet przeczesał włosy ręką spoglądając raz po raz na świeżo otrzymaną zgodę na eksperyment.

- Przepraszam, Idziemy już?

- Tak. Sebastian powinien czekać w przechowalni. Chodź.

Spokojnie opuściliśmy stołówkę i wyruszyliśmy.

- A tak w ogóle, to powinienem coś wiedzieć o tym obiekcie?

- Generalnie to „Nie dotykać, nie patrzeć, nie słuchać."

- I co ja mam robić?

- Dotknąć, obejrzeć i posłuchać.

Spojrzałem na idącego obok naukowca.

„Niby wiem, że celem tych badań jest konfrontacja ciebie z innym obiektem, ale sposób w jaki on to przedstawił..."

- Okej, to o jakiego SCP chodzi?

- SCP-513. Zaraz spotkamy się z Sebastianem Viniliusem. To naprawdę miły człowiek, choć możecie mieć mieć niewielkie problemy z komunikacją.

- Co masz na myśli?

- Zobaczysz, a na razie...
You seen it, now he can hear you!
You've touched it, now he can see you!
Never ring it! If you hear it, he can touch you!

It's a cowbell, never ring 513! Or else you will be watched by an unseen entity. It is tall and will stalk you everywhere. Behind you when you're not aware and floats into the air.

I tak śpiewał przez całą drogę do ciemnej strefy...

Na miejscu spotkaliśmy mężczyznę, na którym czas zostawił już swój ślad. Na pomarszczonej twarzy gościł szeroki uśmiech, szare oczy wyrażały mimo to powagę. Włosów ciężko było się dopatrzyć, ale te które zauważyłem były jasno-siwe. Mężczyzna wykonał serię gestów rękami. Język migowy? To to Jack miał na myśli mówiąc o problemach z komunikacją! Brunet uścisnął dłoń starszego naukowca i wskazał na mnie i odwrócił się spowrotem do staruszka.

- Pozwól że przedstawię ci doktora Victora Verse'a.

Lekko skinąłem głową, a mężczyzna odpowiedział tym samym, przy czym jego uśmiech się poszerzył.

- Oto Sebastian Vinilius. Opiekun SCP-513. Który swoją drogą czeka na ciebie za tymi drzwiami.

Wskazał na ciężkie mechaniczne drzwi, z czytnikiem kart. Skorzystałem z okazji i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Poza niewielkim stołem obłożonym książkami i krzesłem nie było tu nic.

- Więc jak dokładnie będzie przebiegać eksperyment?

- Wejdziecie razem do przechowalni, Sebastian poda ci Dzwonek, ty nim chwilę podzwonisz i Vinilius ponownie go zabezpieczy.

- Przepraszam, że pytam, ale czy on jest...

- Głuchoniemy? Tak, to jedno z kryteriów wymaganych na tej posadzie. Ale świetnie czyta z ruchu warg. Nie przejmuj się. No to co, zaczynamy?

Ostatnie zdanie skierował do staruszka, który jedynie kiwnął głową i skierował się do drzwi. Ruszyłem za nim. Gdy je otworzył trafiliśmy do niewielkiego, kwadratowego pomieszczenia.

"To miejsce działa jak śluza. Wszystko, żeby ograniczyć możliwe problemy."

Następnie weszliśmy do większego pokoju. Ściany były pokryte dźwiękoszczelnymi płytami, a na środku, na podium stał wielki blok półprzezroczystej galaretki.

"To nie galaretka, tylko żelatyna balistyczna."

Sebastian podszedł do stojącej w rogu pomieszczenia szafki i wyjął z niej sporych rozmiarów nóż. Następnie podszedł do podium i zaczął rozcinąć galaretkę.

"Żelatynę!"

Z rozciętego bloku wyjął stary, zardzewiały krowi dzwonek. Nie wyglądał on jakoś specjalnie. Na bokach nie było widać nic wyraźnego, może kiedyś pod tą warstwą rdzy znajdowało się coś, ale teraz jest to już nieczytelne. Wziąłem obiekt z rąk naukowca i gwałtownie potrzasnąłem. Wydał z siebie przytłumiony dźwięk. Potrzasnąłem nim jeszcze kilka razy, zanim oddałem go staruszkowi. Powiesił go na haczyku w szafce i zamknął drzwiczki. Coś dziwnie zabuczało, a gdy naukowiec ponownie ją otworzył znajdował się tam blok gal-

"ŻELATYNY na miłość fundatora!"

Skrzywiłem się lekko pod wpływem krzyku Dzierżawcy, podczas gdy naukowiec przenosił blok na podium. Gdy SCP znalazło się na swoim miejscu wskazał na drzwi i machnął do mnie ręką. Już po chwili byliśmy spowrotem przy Jacku.

- I jak poszło?

- Dobrze. Tak mi się wydaje.

Starszy naukowiec wykonał kolejną serię ruchów.

- Świetnie, to my będziemy już się zbierać. Podeślesz mi kopię raportu?

Sebastian skinął głową i pomachał nam z uśmiechem, na pożegnanie. Gdy wyszliśmy Jack odetchnął głęboko.

- Pierwszy oficjalny test za nami.

- To co teraz? Miałem w planach odczekać jeden dzień i wziąć się za kolejny, ale powinniśmy zaczekać jakieś dwa, czy trzy dni. Jeśli poczujesz się osłabiony, albo zaczniesz widzieć kątem oka wysoką czarną postać lewitującą w powietrzu natychmiast to zgłoś. Teoretycznie nie powinniśmy tego robić, ale możemy zniszczyć dzwonek w "ulepszarce". Oj, przepraszam, "zneutralizować". Masz jakieś plany?

- Nie, myślałem że to potrwa dłużej, więc poprosiłem Varone, żeby nie wychodziła z przechowalni, chyba że do Riley. Naprawdę się polubiły.

Oczy bruneta błysnęły niebezpieczne.

- Idziemy na zakupy!

- Co ty nastolatka?

- Nie, ale mi się nudzi, a ty jesteś pod ręką! Mam znowu zacząć śpiewać?

Westchnąłem zrezygnowany

- No dobrze już. Ale w zamian...

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

777 słów! Wracamy!

Wybacz, że nie dotrzymałem obietnicy (Kto ten już wie.). Ale niestety nie miałem w weekend czasu.

Jak myślicie o co poprosi Victor? Jak skończą się ich wspólne zakupy?
Czy poprzednie pytanie miało jakiekolwiek znaczenie?

Czy tylko mi się wydaje, czy pogarsza mi się styl pisania?

Nie wiem kiedy następny rozdział, może za tydzień, może za dwa. Może jako prezent świąteczny!

A, jeśli znaleźliście błąd w piosence, Przepraszam, ale przepisywałem ją ręcznie, bo yt nie pozwala na kopiuj-wklej.

Dr Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro