Dzień 3 - SCP-035

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Dr. Bright wyjął z torby teczkę. Spojrzałem na podpis. SCP-035. Maska Dzierżawcy.

- To jak doktorze, pomożesz koledze po fachu?

- Mogę się z tym zapoznać?

- Oczywiście. Ale to nie będzie nic trudnego. Jedyne co musisz zrobić to wpuścić "personel klasy Dupa" do przechowalni, pilnować, żeby nie dotknęli SCP, i nie wypuścić go. Nieważne co.

- Myślisz, że dam radę?

- Wierze w ciebie. Chodź, stawiam ci kawę.

Po kilku minutach dotarliśmy do stołówki. Bright natychmiast podszedł do automatu.

- Nawet nie próbuj Jack!

W naszą stronę szła ładna kobieta, około 40. Do kitlu miała przypięty identyfikator. Dr. Right, 4 poziom dostępu.

- To nie tak, ja tylko stawiam koledze kawę w zamian za pomoc z 035.

- Już ja pamiętam, jak ostatnio komuś postawileś. Chłopak spędził tydzień w szpitalu, zanim do prowadziliśmy jego gardło do takiego stanu, żeby podać mu SCP-500. O tym co mi podałeś nawet nie wspomnę!

- Nie mów, że było aż tak źle.

Kobieta  nawet nie sprawiła sobie kłopotu żeby odpowiedzieć. Zamówiła w automacie trzy kawy.

- Nazywam się Agatha Right. A ty?

- Victor Verse, miło mi.

- Jakby coś ci proponował- Wskazała na Bright'a.- Odmów, albo uciekaj. Dla własnego dobra. On jest groźniejszy od niektórych Keterów. I jestem prawie pewna, że maczał palce w wypadku dr. Kalisa.

- Nie masz dowodów.

- Jeszcze nie. Szkoda że muszę już iść. Słyszałam, że nieźle dogadujesz się z Doktorem Plagą.

- A ta znowu z tą swoją empatią dla humanoidów. I Dziwisz się, czemu mało kto poza mną z toba gada.

- To twoja wina, że się boją. Narazie doktorze Victorze.

Lekko się skrzywiłem.

- Coś nie tak?

- Nie wiem czemu, ale nie lubię tego tytułu.

- Dziwny jesteś. Ale nieważne.

Opuściliśmy pomieszczenie, ja ruszyłem do gabinetu, przeczytać akta. Doktor Bright poszedł załatwić mi to "zastępstwo". W korytarzach nie minąłem wielu osób. Poza, oczywiście jednostkami ochrony. Gdy znalazłem się już w biurze zabrałem się do lektury.

"Klasa: Keter

Obiekt musi być zamknięty w hermetycznej gablocie. Strzeżony przez co najmniej dwóch strażników. Nie wolno dotykać, nie zbliżać się. Obiekt porozumiewa się telepatycznie. Gdy człowiek założy SCP-035 staje się całkowicie podległy jego woli. Obiekt jest niezwykle inteligentny, posiada pamięć fotograficzną. Jest w stanie zmienić ludzkie poglądy. Personel klasy D powinien wchodzić do przechowalni tylko w celu wyczyszczenia jej."

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Przechowalnia znajdowała się na jednym z niższych pięter budynku. Za dużymi stalowymi drzwiami znajdowało się pomieszczenie podobne do tego w przechowalni Doktora. Pod oknem stały urządzenia monitorujące, oraz zabezpieczenia drzwi. Pod ścianą stało dwóch mężczyzn w pomarańczowych uniformach, oraz ochroniarze. Podszedłem do okna i zajrżałem do środka. Ściany były pokryte dziwną, ciemną substancją. Pośrodku pomieszczenia stała szklana gablota, a w niej leżała biała, teatralna maska. Otworzyłem pierwsze z trzech drzwi. Personel wszedł do środka. Usiadłem przy panelu i wpuściłem ich do środka. Mieli że sobą wiadra, i szmaty. Mieli za zadanie oczyścić ściany i część podłogi zdala od gabloty.

"Witam"

Obejrzałem się za siebie. Strażnicy rozmawiali o czymś szeptem, jednak gdy się obróciłem natychmiast ucichli.

"Jest Pan nowy? Nigdy Pana nie widziałem."

Głos był przyjazny, charyzmatyczny.

"SCP-035?"- Spytałem się w myślach.

"Tak mnie nazywają a Pan to...?"

Już miałem odpowiedzieć, gdy zauważyłem coś. Włączyłem mikrofon.

- D-36207 Proszę odsunąć się od gabloty!

Mężczyzna otrząsnął się, i odsunął spowrotem pod ścianę.

"Gratuluję spostrzegawczości. A już miałem nadzieję, że się uda"

"Chciałeś uciec? Jak? Nie otworzył bym ci drzwi. A nawet jeśli, zostałbyś rozstrzelany."

"Ależ tamci panowie nie stanowili by problemu. Już dawno udało mi się ich przekonać. Jedynie Pan sprawia aż takie problemy, że musiałem się odezwać osobiście, a mimo to nadal się Pan opiera."

"Jak się nazywasz?"

"Zwą mnie dzierżawcą, maską, lub SCP-035. A ty?"

"Nazywam się Victor Verse."

"Miło mi doktorze"

"Wolę po prostu Victorze, w rozmowach z Doktorem Plagą to bardzo ułatwiło komunikację."

"Więc znasz Doktora? Co u niego? Nie widzieliśmy się od dawna."

Znowu to samo.

- D-36207! Proszę się odsunąć od gabloty!

"Tak znam Doktora. Od wczoraj z nim pracuje. To znaczy zbieram o nim informacje."

"Doktor jest wyjątkiem pośród żyjących tu istot. Wykazuje dużą inteligencję. Jest też bardzo oddany swojej pracy, ale niestety cierpi na te samą chorobę, co większość ludzi."

"To znaczy?"

"Jest uparty. Nie chcę się przyznać do błędu i idzie jak byście to powiedzieli w zaparte. Jeśli możesz pozdrów go ode mnie."

Personel ukończył już sprzątanie, i ustawił się przed wyjściem. Ostatni raz rzuciłem okiem na maskę i otworzyłem drzwi. Personel opuścił pomieszczenie, pod czujnym okiem ochrony. Zamknąłem bramę i ruszyłem do gabinetu.

"Do zobaczenia Victorze."

Odwróciłem się jeszcze na chwilę, po czym ruszyłem do siebie.

"Do zobaczenia, Dzierżawco."

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Witajcie, kolejny rozdział za nami. Znów ponad 700 słów, trzymam poziom.

Podoba wam się?

Co sądzicie o Dzierżawcy?

I czy dr. Brightowi można ufać?

Do zobaczenia następnym razem.

Dr. Verse kończy raport

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro