1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Inéz Pov

- Długo jeszcze? - zapytałam. - Znasz tę galerię lepiej niż ja.

- Jeszcze trochę. Wymiękasz? - Evita roześmiała się.

  Po kilku minutach w końcu ujrzałam żółtą literkę M. Weszłyśmy rozglądając się za miejscem. W zasięgu mojego wzroku znajdowały się same wolne stoliki. Tylko przy jednym - tym na końcu sali siedzieli jacyś mężczyźni. Nie zwracając większej uwagi z powrotem skierowałam swoją uwagę na przyjaciółkę. 

- Sporo wolnych stolików - ucieszyłam się.

- Chodź. Musimy coś zjeść. Co ci zamówić? - popatrzyła na mnie ponaglającym wzrokiem.

- Poproszę herbatę i Big Maca. - powiedziałam.

  Zajęłam najbliższy stolik i położyłam nasze rzeczy. Po chwili byłam już przy Evicie.

- Jaki mamy numer? - zapytałam próbując zajrzeć na rachunek.

- Trzydzieści jeden.

  Czekając na zamówienie, przysłuchiwałyśmy się puszczanej z głośników muzyce. Gdy zabrzmiała znajoma melodia porozumiewawczym wzrokiem spojrzałam na dziewczynę. Szybko rozejrzałam się wokół i nie spostrzegłam w pobliżu nikogo oprócz owych chłopaków. Jednak nie uznałam, że wystarczająco się przy nich ośmieszę. Wraz z nadejściem refrenu zaczęłyśmy tańczyć do naszej ulubionej piosenki "Se vuelve loca". 

- Uwielbiam to! - z radością krzyknęłam.

  Na tyle głośno, aby wzbudzić zainteresowanie pewnych osób...

Evita Pov

  Spojrzałam porozumiewawczo na Inéz. Nie mogłam ustać z podekscytowania, normalnie skakałabym z radości w takiej sytuacji, jednak nie mogłam się nawet ruszyć czując na sobie ich wzrok. Następne słowa przyszły mi z trudnością.

- Wiesz kto to jest? - zapytałam ściskając jej rękę ze zdenerwowania.

- O kim mówisz? - odpowiedziała pytaniem zdezorientowana. - Nie widzę tu nikogo.

  Chyba chciała powiedzieć "Nie widzę tu nikogo oprócz tych chłopaków z końca pomieszczenia". Sama widziałam jak przy wejściu się im przyglądała. Popatrzyłam w kąt lokalu i już nie miałam wątpliwości czy aby na pewno to oni.

- Tam siedzi Erick. - spostrzegłam charakterystycznie obcięte włosy i kolczyki w uszach. - Tam jest Erick! I chyba Zab! Całe CNCO! - pisnęłam.

  Inéz wyglądała na naprawdę zdezorientowaną. Co gorsza, przez jej niedowierzanie, chciałam przemilczeć tą sprawę i zignorować sytuację.

- Co Ty gadasz, za dużo wypiłaś. - z ironią odparła Inéz.

- Nigdy za wiele. - zaśmiałam się.

  W końcu rozejrzała się wokół. Ale tylko na krótką chwilę. Zauważyłam, że na jej twarzy malowało się jeszcze większe niedowierzanie. Zamarła.

- Tam jest Erick. Erick. I Joel! Co robimy? Podejdziemy po zdjęcie? A może to nie jest dobry moment. Przecież oni jedzą i chcą mieć spokój.

- Jak zjedzą to podejdziemy. Myślę, że nie będą źli. - podsumowałam. 

  Odebrałyśmy jedzenie i usiadłyśmy przy wejściu, aby widzieć czy CNCO nie opuszczają lokalu bez zdjęcia z nami. Po kilku minutach powiedziałam:

- Idziemy.

Inéz przytaknęła. Wyrzuciłyśmy opakowania po jedzeniu do kosza a następnie odstawiłyśmy tacki na szafeczkę, gdzie znajdowało się ich więcej.

  Powoli szłyśmy w stronę chłopaków. W miarę jak się zbliżałyśmy uświadomiłam sobie gdzie jestem i z kim. W końcu dotarłyśmy do stolika.

- Cześć chłopaki, możemy prosić o zdjęcie? Przepraszamy, że wam przeszkadzamy w jedzeniu. - powoli powiedziała Inéz. Byłam zaskoczona jej odwagą, bo zawsze była nieśmiała.

  Chłopcy uśmiechnęli się.

- Nic się nie stało - odparł Erick.

- Jasne! Nie ma problemu - krzyknął Chris.

  Wstali i podeszli do nas. Chciałam się upewnić, że naprawdę nasze spotkanie nie sprawia im problemu, jednak niczego takiego nie dostrzegłam. Pewnie już się przyzwyczaili do takich "niecodziennych" spotkań.

  Ustawiliśmy się do zdjęcia, ja przytuliłam Zabdiela, a Inéz Ericka. Czułam rozlewające się po moim ciele ciepło. Ile razy widziałam go w teledysku, na koncertach, a teraz stał obok mnie. MNIE. Zwykłej dziewczyny.

  Po zrobieniu zdjęcia przez przypadkowo spotkaną panią, dalej tuliłam się do Zaba.

- Dzięki chłopaki! - z radością krzyknęła Inéz.

- Do zobaczenia na koncercie! - pożegnałam ich.

- Tak w ogóle to fajnie tańczyłyście - powiedział Christopher śmiejąc się.

  Momentalnie obie zrobiłyśmy się czerwone. Nie wiem czy było mi bardziej wstyd czy cieszyłam się z takiej pochwały.

- Mają dobrego nauczyciela - odparł uśmiechnięty Zabdiel.

  Miał taki słodki uśmiech...

- Uczymy się od mistrzów! - Inéz zaśmiała się.

- Zawstydziłaś mnie - równocześnie krzyknęli Erick i Joel co jeszcze bardziej poprawiło wszystkim humor.

  Chłopaki wyglądali na zadowolonych z komplementu Inéz.

- Kiedy będziecie na koncercie? - zapytał Richard.

- Jutro. Już jutro. - szepnęłam podekscytowana.

  Czekałam na ten dzień dwa lata. I nie mogę uwierzyć, że swoich idoli spotkałam jeszcze wcześniej.

- Życzymy Wam miłej zabawy - powiedział Chris - Mam nadzieję, że widzimy się na m&g? - uśmiechnął się pełen nadziei.

- Jasne! - równocześnie krzyknęłyśmy - To pa chłopaki! Do zobaczenia!

- Cześć!

  Gdy wyszli z lokalu, Inéz odezwała się.

- Evita, co tu się wydarzyło!? Czy ja powiedziałam choć jedno słowo? Do tej pory drżą mi ręce.

  Faktycznie. Ręce drżał jej tak bardzo, że na pewno nie dostałaby pracy chirurga.

- Eee... Nawet więcej. - zaśmiałam się.

- Co? Jakoś nie kontaktuję. Jak można mieć takiego farta żeby spotkać CNCO w Maku o 3 w nocy?

- Tylko nam się to udaje...


~~10


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro