10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Inez Pov

Wyszłam z szatni już przebrana w sportowy strój. Okazało się, że do mojej drużyny trafiła tylko Evita, reszta do przeciwnej. Przechodząc obok wyjścia na halę dostrzegłam ją gawędzącą wesoło z Zabdielem i Erickiem. Brunet zauważywszy mnie pomachał mi ręką. Dołączyłam do nich, a po chwili przyszła również reszta zespołu.

- Hej, jak nastawienie na mecz? - zapytała Evi z uśmiechem.

- Bardzo dobre, ten mecz to super pomysł. Lubię akcje charytatywne. - kiwnął z przekonaniem głową Chris.

- Super jest pomagać innym - przytaknął Richard.

Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i rozeszliśmy się do swoich drużyn. Czas zaczynać spotkanie. Wyszliśmy na boisko przy wyczytywaniu naszych nazwisk. Na trybunach siedziało sporo ludzi, pewnie ze względu na obecność CNCO. Po przywitaniu się z przeciwnikami zaczęliśmy grę. Wygrywałyśmy dwoma setami i blisko było do zakończenia spotkania, gdy zaczął serwować Erick. Obserwowałam jak podrzuca piłkę starając się rozszyfrować gdzie poleci. Ułożyłam ręce do odbioru dolnym sposobem, jednak piłka była za wysoka a ja za późno podjęłam decyzję o cofnięciu się. Dostałam prosto w głowę.

Evita Pov

Obróciłam głowę w stronę Inez, która już leżała na podłodze trzymając się za głowę. Ten serw miał bardzo duża siłę i prędkość. Natychmiast podbiegłam do przyjaciółki i z troską zapytałam:

- Nic Ci nie jest?

- Tak, nic się nie stało - odpowiedziała usiłując wstać.

Nawet nie zauważyłam, gdy obok nas pojawili się chłopaki. Wszyscy wyglądali na szczerze wstrząśniętych sytuacją, a najbardziej Erick.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie chciałem. - powiedział pomagając jej wstać. - Pojedziesz do szpitala na badanie, prawda? Chcę się upewnić, że wszystko jest w porządku.

- Nie musisz przepraszać. To była moja wina, nie skupiłam się na piłce - uśmiechnęła się blado. - Mogę jechać, ale nie trzeba, czuję się bardzo dobrze.

Następne minuty minęły bardzo szybko - Inez zeszła z boiska, a gra wróciła do normalnego trybu. Spotkanie zakończyło się naszą wygraną, jednak nie o to tutaj chodziło. Podziękowaliśmy sobie nawzajem za udany mecz i wróciliśmy do szatni. Ja, Zabdiel, Erick i Inez od razu pojechaliśmy do szpitala.

Inez Pov

Lekarz podjął decyzję o pozostawieniu mnie w szpitalu na kilka dni obserwacji. Nie cieszy mnie to wcale, ponieważ mam naprawdę dużo nauki. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Ericka, który niepostrzeżenie znalazł się obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytał gładząc moją dłoń.
- Dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Powinienem uważać jak serwuję. Przepraszam. - pochylił ze skruchą głowę.
- Przestań - zaśmiałam się. - Już mówiłam, że nic się nie stało.
- Jakoś Ci to wynagrodzę - odparł z tajemniczym uśmiechem.
Miałam zapytać się o szczegóły, gdy do sali wszedł lekarz.
- Muszę zabrać pacjentkę na prześwietlenie. - powiedział przypatrując się naszej dwójce.
Erick słysząc to wstał i pocałował mnie w czoło dodając mi otuchy.

Evita Pov

- Myślałam, że ja tam wejdę pierwsza - powiedziałam ze smutkiem.

- Może jeszcze jakimś cudem uda Ci się wejść - odpowiedział zrezygnowany siadając na krzesłku obok mnie.

Znajdowaliśmy się na korytarzu w szpitalu. Zabdiel przed chwilą wrócił ze szpitalnego baru i teraz wręczył mi roztaczającą mocną woń kawę.

- Spróbujmy - odrzekłam zmęczonym tonem upijając łyk napoju.

Nie zdążyliśmy nawet wejść, gdy pielęgniarka, która przechodziła obok oznajmiła, że będziemy mogli wejść dopiero gdy Erick wyjdzie.

- Dobra, nie ma sensu tu siedzieć, bo on i tak zajmie pewnie dwie godziny lub więcej. Idziemy się przejść? - zapytałam zrezygnowanym tonem.

Chłopak skinął potakująco głową. Wyszliśmy z budynku kierując się w stronę małego parku. Usiedliśmy na najbliższej drewnianej ławce. Widać było, że lata świetności ma już za sobą. Kawałki farby leżały na trawie, a jedna deska była lekko poluzowana.

- Czy tylko mi się wydaje, że Erick bardzo chętnie poszedł do Inez? - zapytałam unosząc jedną brew.

- Też to zauważyłem - zaśmiał się.

- Jak zimno! - powiedziałam cicho czując jak moje ręce pokrywa gęsia skórka.

Blondyn zdjął swoją kurtkę jeansową i delikatnie zakrył nią moje ramiona.

- Dziękuję - popatrzyłam na niego z wdzięcznością.

- Pamiętasz jeszcze o grze na gitarze? - zapytał z uśmiechem.

- Tak, co z moimi lekcjami?

- Mogę przyjeżdżać wieczorami, jeśli nie masz nic przeciwko... - powiedział z niepewnością.

- Jasne, że nie mam - uśmiechnęłam się - To jak? Dzisiaj pierwsza lekcja?

- Będę o 21 - zapewnił Zabdiel.

- Od kiedy w Miami jest tak zimno? - zapytałam ze zdziwieniem.

Blondyn słysząc te słowa przybliżył się do mnie i objął przyciągając do siebie.

- Mam pewien pomysł. Jesteś dziennikarką, wyobraź sobie "CNCO za kulisami". Koncerty, próby...

- Świetna myśl! I spędziłabym z Wami trochę czasu, Inez też. - powiedziałam podekscytowana. - A, właśnie. Myślę, że powinniśmy już wrócić do Inez. Erickowi raczej już starczy czasu sam na sam z nią.

Wróciliśmy do budynku i skierowaliśmy się na piętro, na którym była sala przyjaciółki. W środku okazało się, że oprócz nas jest też lekarz.

- Hej, jak się czujesz? - zapytałam siadając na krześle obok łóżka.

- Dobrze, a co u Was? - odpowiedziała pytaniem.

- Przepraszam, ale pacjentka musi odpocząć. Proszę żebyście przyszli następnego dnia. - nagle powiedział lekarz odwracając się w naszą stronę.

- Niech będzie - odpowiedział zdezorientowany Erick - Do zobaczenia.

Przytuliliśmy ją na pożegnanie i bez słowa wracaliśmy do domów.

~~

Hej!

Jak oceniacie ten rozdział? ;)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro