11
Evita Pov
To już ostatnie chwile poprawek przed przyjściem Zabdiela. Nerwowym ruchem przygładziłam niesforne kosmyki włosów. Nie wyglądam bardzo źle. Uporczywie wpatrywałam się w swój ubiór próbując wyszukać najdrobniejsze niedoskonałości. Przeszkodził mi wyczekiwany dźwięk dzwonka. Jak oparzona pobiegłam do drzwi.
- Hej, zapraszam - powiedziałam gościnnie wskazując ręką korytarz.
Odpowiedział tylko tym swoim charakterystycznym uśmiechem.
- Ładnie tu, masz dobry gust - powiedział siadając na kanapie.
-Dziękuję, czego się napijesz?
- Wody.
Poszłam przygotować napoje do kuchni i po chwili wróciłam ze szklankami do salonu. Ostrożnie postawiłam je na stoliku. Zab upił łyk płynu i odstawił go we wcześniejsze miejsce. Szybko sięgnął po gitarę i zagrał kilka różnych od siebie piosenek. Wpatrywałam się w niego z zachwytem obserwując jak delikatnie i z uczuciem szarpie struny.
- Teraz Twoja kolej - powiedział podając mi instrument.
Spróbowałam odtworzyć melodię, którą on zagrał. Nie poszło mi najgorzej, Zabdiel chyba pomyślał to samo i z szerokim uśmiechem powiedział:
- Świetnie Ci idzie!
- Dziękuję - odpowiedziałam speszona próbując powtórzyć wcześniejszą melodię.
Trzeba przyznać, że tym razem nie wychodziło mi za dobrze. Zrezygnowana spojrzałam na chłopaka i ciężko westchnęłam. Blondyn widząc moje problemy otoczył mnie ramieniem i kierując moją ręką zagrał romantyczną balladę.
- Nie wiedziałem, że tak szybko można się tego nauczyć - powiedział z podziwem kiwając głową.
- Tylko dlatego, że mam dobrego nauczyciela - zaśmiałam się cicho odkładając gitarę.
- Nie zaprzeczę.
- Ah, ta skromność - przewróciłam oczami.
- Jeszcze kilka lekcji i będziesz grała lepiej ode mnie.
- Mistrza nigdy nie przegonię - powiedziałam ze śmiechem.
- Masz słodki śmiech - odparł z jednym ze swoich idealnych uśmiechów, pochylił się i złożył na moich ustach jeden z najdelikatniejszych pocałunków jakie istnieją.
Po oddaniu kilku całusów z trudem oderwałam ręce od szyi chłopaka i odsunęłam twarz na kilka centymetrów.
- Nie uważasz, że nasza relacja wykracza poza przyjaźń? - zapytałam badawczo przyglądając się jego oczom.
- Zostaniesz moją dziewczyną?
Zaskoczona błądziłam wzrokiem po pokoju. Wyduszenie z siebie decyzji zajęło mi kilka sekund. Ale znałam odpowiedź od pamiętnego ogniska.
- Zgadzam się, ale... - blondyn przewrócił oczami z rozbawieniem - na razie nie mówmy nikomu o naszym związku. Jeśli chcesz, możesz u mnie przenocować. To znaczy tutaj - dodałam wskazując palcem kanapę, na której siedzieliśmy.
- Jasne, dzięki - odparł przytulając mnie.
***
Ostrożnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Szefowa siedziała za swoim biurkiem dokładnie sortując dokumenty i układając je w coraz większe grupki. Niepewnie stanęłam przy krześle i znacząco chrząknęłam, aby zwrócić jej uwagę. Jedynie uniosła swoją lewą brew, jednak po chwili się zreflektowała i spojrzała na mnie przelotnie.
- Dzień dobry... - zaczęłam z determinacją w głosie - Chciałabym porozmawiać o moim pomyśle dotyczącym kolejnego wywiadu. Co Pani powie na coś w stylu "Typowy dzień CNCO"?
- Musimy skontaktować się z menedżerem zespołu z prośbą o wywiad - odpowiedziała wreszcie poświęcając mi uwagę.
- Świetnie - odparłam czując przypływ nowej energii.
- Dziękuję za pomysł - powiedziała rzucając mi ostatnie spojrzenie.
Uznałam to za koniec rozmowy i wyszłam z gabinetu dziękując za poświęcony czas.
Inez Pov
Włożyłam do torby ostatnie rzeczy, których i tak miałam niewiele. Okazało się, że wychodzę ze szpitala dzisiaj. Nie było aż tak źle jak myślał Erick. Teraz mam tylko się nie przemęczać i możliwie unikać stresu. Schowałam ostatnią rzecz i usiadłam na łóżku. Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Obejrzałam się w stronę wyjścia i zobaczyłam bruneta z bukietem róż.
- To dla Ciebie. Za to wszystko. - powiedział cicho podając mi prezent.
- Nie trzeba było. - uśmiechnęłam się biorąc kwiaty.
- Może pomogę Ci się spakować? - zapytał ochoczo łapiąc torbę.
- Dzięki, ale... - zaśmiałam się - już jestem gotowa.
Zielonooki widocznie posmutniał wzruszając ramionami. Podniósł torbę i otworzył szeroko drzwi abym wyszła pierwsza. Przy recepcji dostałam wypis i skierowaliśmy się na parking, na którym wsiedliśmy do mojego auta. Podróż minęła nam w ciszy.
***
Powiesiłam kurtkę jeansową na wieszaku i usłyszałam dźwięki pochodzące z salonu. Ktoś chyba oglądał telewizję. Evita jest w pracy, więc... Ktoś się włamał? Niepewnie przekroczyłam próg pomieszczenia i z ulgą odetchnęłam. Na kanapie ze sporymi zapasami chipsów siedział Zabdiel. Za mną wszedł Erick i widząc całą sytuację głośno się roześmiał.
- Zabdielku, a co Ty tutaj robisz? - zapytał kładąc torbę na szafce.
Blondyn wzdrygnął się słysząc, że ktoś obok niego stoi.
- Przestraszyliście mnie! - krzyknął odwracając się w naszą stronę. - A ja tu sobie siedzę, jak widzisz. Oglądam mecz - dodał z chytrym uśmiechem.
Brunet rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie i rzucił się na miejsce obok Zaba.
- Ale jestem głodny... - powiedział ten pierwszy patrząc na mnie błagalnie.
- O, ja też... - poparł go Zabdiel próbując zakryć paczki chipsów.
No pięknie.
***
Hej!
Przepraszam, że rozdział taki krótki 💛
Co u Was? Jak podobał się ten rozdział?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro