14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Evita Pov

   Wytłuszczony nagłówek zapowiadał tylko jedno: więcej problemów. W kilka minut przejrzałam artykuł serwisu plotkarskiego. Sięgnęłam po tabletkę przeciwbólową i wsunęłam ją do ust. Miałam nadzieję, że zagłuszy mocny ból głowy i wyrzuty sumienia, które nie pozwalały mi spać i normalnie funkcjonować. Już po kwadransie analizowania beznadziejności sytuacji, w którą wpakowałam cały zespół poczułam działanie leku. Powieki ciężko opadały i zakrywały pole widzenia. Położyłam głowę na stole i wyłączyłam laptop. Po chwili poczułam błogi spokój i przyszedł od dawna oczekiwany sen.


Joel Pov

   Przyznam, że ta noc nie należała do najlepszych w moim życiu. Skomplikowana sytuacja między Evitą a Zabdielem nie wróżyła niczego dobrego. Z roztargnieniem rozejrzałem się po nowym miejscu, w którym tej nocy spałem. Salon był przytulny, na dwóch kanapach było mnóstwo poduszek w odcieniach szarości i pudrowego różu. Klimatu dodawały świeczki, przez które w pomieszczeniu roznosił się zapach wanilii wymieszanej z karmelem. Wdychałem przyjemną woń, ciesząc się odrobiną spokoju przed zmierzeniem się z nerwową sytuacją w zespole. Leniwie się przeciągnąłem ustalając w głowie godzinę dzisiejszego treningu. Chciałbym wraz z ciężkimi ćwiczeniami, przy których trzeba spędzić niekiedy sporo czasu wyrzucić z siebie złość i negatywne emocje. Nazywam to "oczyszczeniem". Spojrzałem w stronę fotel przypominając sobie, że jestem w domu Inez i Evity. Ta pierwsza "spała" (jeśli spaniem można nazwać drzemkę na niezbyt wygodnym fotelu) z lekko rozchylonymi ustami, a na podłodze leżał bezwładnie rzucony koc. Na jej ramiona falami spływały gęste, ciemnobrązowe włosy, a jej twarz rozświetliły promienie słońca. Uznałem, że nie będę jej jeszcze budzić. Skierowałem się w stronę kuchni. Na progu zauważyłem Evitę. A właściwie tylko burzę jasnych włosów rozsypanych na stole. Podszedłem do szafki i najciszej jak mogłem złapałem pierwszą z brzegu szklankę.

- Wiesz co z Zabdielem? Jakieś nowe wieści? - obróciłem się i zobaczyłem niebieskie oczy rozpaczliwie proszące o jakąkolwiek nadzieję na rozwiązanie tej sytuacji. 

- Dopiero się obudziłem. Nic nie wiem - przecząco pokręciłem głową.

   Usiadłem na najbliższym krześle i postawiłem szklankę na stole. Sięgnąłem po dzbanek z wodą i cytryną wypełniając płynem większość naczynia.

- Jakbyś miał jakieś informacje to mów. Ja spróbuję jeszcze trochę pospać. - powiedziała wstając i zabierają laptopa.

   Znalazła się w drzwiach pokoju, gdy postanowiłem ją o coś zapytać:

- Co lubi jeść Inez na śniadanie?

   Odwróciła się i z uśmiechem oznajmiła:

- Lubi jeść wszystko co znajdzie się w zasięgu jej wzroku.

   A później zniknęła z mojego pola widzenia. Postawiłem na prostą opcję: naleśniki. Uważam, że w moim wykonaniu nie smakują aż tak źle. Zabierając się do przygotowywania składników, pomyślałem: "Przecież muszę jakoś odwdzięczyć się Inez za nocleg."


Inez Pov

   Pierwsze co zobaczyłam po otwarciu oczu to otwarte drzwi do mojego pokoju i stojący w nich Erick. Zaspany jedną ręką przecierał oczy, a drugą poprawiał włosy.

- Dzień dobry. - powiedziałam wesoło zrzucając z siebie koc i składając go w kostkę.

- Cześć. Ślicznie wyglądasz. - rzucił przypatrując mi się z uśmiechem.

- Dzięki. Gdzie reszta? - zapytałam rozglądając się po pustym salonie. 

   Naszą krótką rozmowę przerwało wejście Joela. Brunet w jednej ręce niósł talerz ze stertą naleśników, a w drugiej tacę ze wszystkimi możliwymi dodatkami. Szerzej otworzyłam oczy.

- Dzień dobry, Inez. Przyniosłem Ci śniadanie w podziękowaniu za nocleg. - uśmiechnął się szarmancko, stawiając naczynia na stoliku. 

- Wow, dziękuję. Spróbujmy popisowego dania Joela. - zaśmiałam się.


Evita Pov

   Ze snu wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. W pośpiechu zerwałam się z łóżka i sięgnęłam po telefon leżący na biurku. Na wyświetlaczu pojawiło się imię: Richard. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha w napięciu wyczekując dobrych informacji. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że Zabdiel mógł wyjść i nie wrócić.

- Evita? 

- Tak, to ja. Masz jakieś dobre wieści?

- Clara, nasza menadżerka  chce pojeździć trochę po mieście i poszukać Zabdiela. Chcesz do nas dołączyć?

- Tak, oczywiście!


                                                     ***

   Clara była miłą blondynką, dzisiaj trochę bardziej zdenerwowaną z powodu Zabdiela. W samochodzie powitała mnie z lekkim uśmiechem, przy okazji pytając o moje samopoczucie. Odpowiedziałam jej słabym uśmiechem i krótką odpowiedzią "Jest ok.". Gdy ruszyliśmy z niecierpliwością rozglądałam się po każdym mijanym miejscu z nadzieją na ujrzenie Zaba. Czas mijał, a my byliśmy coraz bardziej przygnębieni. Dzisiaj miał odbyć się kolejny koncert z trasy chłopaków. Zespół bez jednego członka odwołałby wydarzenie, a tysiące fanów czekających miesiące na zobaczenie swoich idoli? Nie mogłam przestać myśleć, że tak naprawdę to moja wina. Nagle moje rozmyślania przerwał krzyk Richarda.

- Hej, tam na plaży! Czy to nie Zabdiel?

   Zwróciłam wzrok w prawą stronę i zobaczyłam postać siedzącą na piasku.




***

Cześć, witam wszystkich po baaardzo długiej przerwie! Jak podoba się Wam nowy rozdział? 

Na razie nie wiem, czy na stałe wracam do regularnego pisania, ale chciałam wstawić rozdział, który tak naprawdę miałam już w większości napisany od dłuższego czasu.

Co u Was?  Piszcie w komentarzach, chętnie poczytam. :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro