4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Evita Pov

   Gdy chłopaki już wyszli, zdumiona odwróciłam się do Inez. 

- To robi się co najmniej dziwne. 

- Właśnie. A co tu się wydarzyło?! 

   Wyobrażam sobie jak musiałyśmy wtedy wyglądać. Założyłam kosmyk włosów za ucho i podniosłam głośnik. 

- Ty znowu nic nie ogarniasz. - wydusiłam że śmiechem. 

   Krótki dźwięczny śmiech wypełnił pomieszczenie. 

- Dla Twojej wiadomości tańczyłyśmy z Erickiem i Chrisem. 

- Fajnie było - uśmiechnęła się pogodnie. 

- Będzie jeszcze lepiej jak nie spóźnimy się na ich występ. 

   Po tych słowach wyszłyśmy na halę. Rozejrzałam się po dziesiątkach fanów. Eh, chciałam stać pod sceną, jednak przy takich tłumach to praktycznie niewykonalne. Inez chyba myślała podobnie bo obie skierowałyśmy się w lewą stronę. Po kilku minutach zaczął się koncert. Kilkanaście świateł rozświetliło scenę i tańczących chłopaków. To zdecydowanie najlepszy (i pierwszy) koncert w moim życiu. Do domu wróciłyśmy dosyć późno, około trzeciej nad ranem. Po koncercie wpadłyśmy do klubu dosłownie na chwilkę, naprawdę... Za to przespałyśmy pół dnia. Niestety, obowiązki czekały. Po południu ja pojechałam do pracy a Inez poszła do biblioteki. Aktualnie jest 1 w nocy, a jej dalej nie ma. Ile można siedzieć nad książkami? Nagle trzasnęły drzwi. 

- Gdzie byłaś tyle czasu? 

- No... Uczyłam się. - brunetka rzuciła torebkę na łóżko i sama usiadła obok niej. 

- Ej, nudzi mi się. A po tych emocjach z Erickiem i Chrisem nie mogę zasnąć. Idziemy na plażę. 

- Niech Ci będzie. 

- W domu będzie nudno, a tam popływamy czy coś. A dzisiejszą noc jest wyjątkowo upalna. - westchnęłam.

- Tak, weź głośnik, może posłuchamy muzyki. Podczas ciszy nocnej - zaśmiała się. 

- Jasne, bez niego nie wychodzę z domu. 

   Trzydzieści minut i pięćset kroków później dotarłyśmy na plażę. Oczywiście nikogo oprócz nas nie było. Swoje rzeczy rozłożyłyśmy kilka metrów od wody. Fale leniwie obmywały piasek, a księżyc rozjaśniał miasto. 

- To co włączyć? 

- Coś do czego można potańczyć. - odparła Inez odgarniając do tyłu swoje włosy 

- Czyli tradycyjnie - CNCO. 

   Włączyłam playlistę. Jako pierwsza zabrzmiała melodia "Solo Yo". 

Inez Pov

   Jeszcze na dobre nie wstałam a już usłyszałam znajomy głos. 

- O moje koleżanki znowu tańczą. 

   Nie. Nie. Nie. Co on tutaj robi? Jakim cudem? 

- O, znowu się spotykamy! - powiedziała szczęśliwa Evita. 

- Hej. 

   Tak, tylko tyle zdążyłam wydusić. 

- Cześć. - uśmiechnął się Zabdiel. - Widzę, że Erick już się z
wami zapoznał. 

- Tak, mieliśmy kilka okazji do rozmowy. 

- A co tak pięknie kobiety robią o tej porze? 

- Nudziłyśmy się w domu. - powiedziałam. - Tak w ogóle to ja jestem Inez a to Evita. 

- Poza tym jutro sobota więc dzisiaj możemy sobie pozwolić na małą fiestę - dodała Evita.

   Nie ma co ukrywać, obie kochamy imprezy i je rozkręcamy. 

- Miło nam - powiedział Erick.  

- Nam również - odpowiedziałyśmy jednocześnie.

- My chyba już nie musimy się przedstawiać - stwierdził Zabdiel.

- Taak, wiemy kim jesteście - zaśmiałam się. - Idziemy trochę popływać? - nachyliłam się do Evity i szepnęłam.

- Jasne, kocham pływać.

- Chłopaki, idziemy pływać, idziecie z nami?

- Oczywiście - odparł Zab.

   Zauważyłam, że pozostali robią wyścig do wody. Przyłączyłam się do nich, Jako, że my miałyśmy deski surfingowe, urządziłyśmy sobie małe zawody, zresztą chłopaki również. Nie mamy zbytnich umiejętności, więc po jakiejś minucie znalazłam się w wodzie a chwilę po mnie Evita. Nim się spostrzegłam, poczułam jak ktoś mnie podnosi. Zerknęłam na swojego "wybawiciela". Erick. Mogłam się spodziewać, że pomyślą, że toniemy. Przynajmniej ja. Pływam "odrobinę" gorzej od Evi. Gdy zobaczył, że mu się przyglądam, uśmiechnął się i mrugnął do mnie okiem. W zawrotnym tempie odwróciłam głowę. Sama sytuacja była już wystarczająco niezręczna. Nie będę jej pogarszać. Chłopak położył mnie na ręczniku, jednak ja szybko wstałam.

- Wszystko ok? Może wezwać karetkę czy coś? - spytał podenerwowany Zabdiel.

- Nie, nic nam nie jest. Evi, chyba musimy popłynąć po nasze deski.

- Przydałoby się.

- O deski się nie martwcie. Zaraz wam je przyniesiemy.

   Jak powiedział, tak uczynił. W mgnieniu oka obok mnie znalazł się mój sprzęt do pływania.

   Jednak w czasie gdy nie było chłopaków, Evita zadała mi pytanie, które mnie również dręczyło:

- Inez... Czy to nie dziwne, że nasi ulubieni członkowie zespołu przynoszą nam deski i ratują przed utonięciem?

- Nie wiem co tu się dzieje - pokręciłam głową.

- Ja też...

   Z zamyślenia wyrwało mnie przyjście kolejnych niespodziewanych osób.

- Chłopaki gdzie wy się wleczecie! - krzyknął Chris.

   Co prawda, to prawda. To nie najlepsze miejsce i czas na spotkania.

- Jest trzecia w nocy!

   Wow, kto by pomyślał, że minęło tyle czasu.

- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - powiedział Zab.

   Przytuliłam każdego z chłopaków na pożegnanie i pomachałam im jak odchodzili.

- Ostatnio mamy sporo szczęścia - stwierdziła radośnie Evita.

- Ale czy nie zbyt dużo? - dodałam cicho pod nosem.

~~~

I jak Wam się podoba? 

PS. Dziękujemy za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze.

peace & love

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro