II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cene: Zostaw mnie w spokoju...

Niko: Wczoraj mówiłeś coś innego 😏

Cene: Wczoraj byłem pijany. Nic od ciebie nie chcę.

Niko: Podobno alkohol wzmaga szczerość, co oznacza, że gdzieś w głębi siebie chcesz i to całkiem interesujących rzeczy. Rozumiem, że lubisz bawić się w wiernego, kochającego chłopaka, ale jeśli znowu zmienisz zdanie, daj znać. Będę czekał ❤

Po przeczytaniu wiadomości, Cene odrzucił telefon na drugi koniec łóżka i schował twarz w dłoniach, biorąc serię głębokich oddechów. Był wściekły na siebie za to, co zrobił i do czego doprowadził. Choć tak naprawdę nic się nie stało, czuł się ze sobą bardzo źle, a wyrzuty sumienia wręcz rozrywały go od środka. Wiedział, że zawiódł Anže, nawet bardziej, niż ten w ogóle zdawał sobie z tego sprawę. Zawiódł przede wszystkim jego zaufanie, o które tak ciężko walczył od początku ich związku. I z tego właśnie powodu, przerażała go wizja ich następnego spotkania. Bał się tego, że Anže szybko domyśli się, że coś jest nie w porządku. Że wyczyta to z jego oczu, które przecież zawsze go zdradzały. Że ten wymusi na nim powiedzenie całej prawdy. I co miałby mu powiedzieć? Że poprzedniego wieczora, pod wpływem alkoholu, zadzwonił do człowieka, który próbował go zmolestować? Że pomimo bycia w związku, jest w nim coś, co nieustannie, podświadomie pcha go w kierunku blondyna? Że boi się własnego chłopaka?

Nie, nie mógł tego zdradzić. To byłoby zbyt dużo. Oznaczałoby zakończenie relacji, której Prevc za nic na świecie nie chciał kończyć, choć czuł, że od dłuższego czasu pojawia się więcej problemów, niż ich rozwiązań. Kolejne rzeczy zaczynały się komplikować, a on sam nie wiedział już, gdzie szukać sił, by dalej walczyć.

Opadł na łóżko i wyczerpany po poprzednim wieczorze, zasnął. Pomimo zmęczenia, obudził się chwilę po pierwszej w nocy, tylko po to, by znów dopuścić do rozpętania się chaosu w jego głowie. By odwrócić swoją uwagę od nie dającego mu spokoju natłoku myśli, wziął z szafki laptopa i zaczął oglądać serial, łudząc się, że to mu pomoże. 

Nie skończył nawet oglądać pierwszego odcinka, gdy jego telefon znów samoistnie się podświetlił, informując o nowej wiadomości. Cene, przekonany, że to Niko po raz kolejny próbuje się z nim skontaktować, jedynie przewrócił oczami i od niechcenia wziął urządzenie w dłoń, tylko po to, by odczytać wiadomość, z zamiarem zablokowania numeru blondyna. Jednak tym razem to nie on był autorem sms'a, a sama treść nie była irytująca, lecz raczej niepokojąca dla Prevca.

Anže: Zadzwoń, proszę.

Zaintrygowany i wręcz lekko poddenerwowany wiadomością, momentalnie wybrał numer do Laniška. Ten odebrał po kilku sygnałach.

- Dlaczego nie śpisz? - Jego głos był inny, niż zwykle. Pod pretensjonalnym tonem starał się ukryć uczucia, które nim kierowały, a które Cene rozpoznał od razu.

- Co się stało? - spytał, wyraźnie zaniepokojony, ignorując zadane pytanie.

- Chciałem cię usłyszeć - odparł cicho Anže. - Tylko tyle.

Prevc zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc sens słów swojego chłopaka. Westchnął cicho, szukając odpowiednich słów, które mógłby powiedzieć.

- Coś ci się śniło, prawda? - spytał w końcu. 

Odpowiedziało mu milczenie. Długie, zbyt długie, wręcz wywołujące poczucie skrajnie niekomfortowej obawy o dalszy przebieg tej rozmowy. Ten stan zniknął wraz z chwilą, gdy usłyszał jak Anže pociąga nosem. 

- Powiedz, że wciąż ci na mnie zależy - stwierdził półszeptem. - Nie ważne, czy szczerze, czy nie, po prostu to powiedz.

- Zależy mi - odparł Prevc. - Naprawdę.

Usłyszał, że Anže się zaśmiał, ale oczami wyobraźni widział, że jest to wyjątkowo smutny i ironiczny uśmiech. Reakcja człowieka, który już w nic nie wierzy. Który już nawet nie ma siły udawać, że jest inaczej.

- Anže, postaraj się zasnąć - powiedział z troską Cene. - Przyjadę do ciebie jutro, tak jak się umawialiśmy i...

- I co? - Lanišek przerwał mu ironicznie.

- Nie wiem. Porozmawiamy. Zrobimy coś, żeby było dobrze. 

- O której będziesz? - westchnął.

- Postaram się jak najwcześniej, ale...

- Jasne... Masz dużo do zrobienia, wiem.

Prevc westchnął głęboko, spuszczając wzrok. Nie próbował nawet tłumaczyć się ze swoich obowiązków, które tak naprawdę mógłby bez problemu przełożyć. Przeszło mu przez myśl, że to jest jedna z tych chwil, kiedy Anže naprawdę go potrzebuje. Kiedy powinien być przy nim, zebrać się jak najszybciej i jechać do Lublany, nawet teraz, w środku nocy, nie zważając na nic. Wiedział, że gdyby zamienili się rolami, Lanišek już byłby w drodze do niego. Wiedział, że kilka miesięcy temu on sam również nie wahałby się ani chwili.

- Śpij, skarbie - stwierdził z rezygnacją. - Niedługo się zobaczymy.

- Dobranoc, Cene - odparł Anže.

W chwili, w której się rozłączył, Prevc poczuł niewyjaśnioną ulgę. Jakby ta rozmowa nie była krokiem w stronę naprawienia tej relacji, a wręcz przeciwnie, kolejną walką, którą przegrali obaj. Całkowicie zrezygnowany i wręcz zmęczony psychicznie, znów opadł na łóżko, zasypiając prawie od razu, tym razem już bez żadnych przerw.

Wstał wyjątkowo późno jak na siebie, bo dopiero po dziesiątej. Leniwie i niechętnie się zebrał, po czym wziął się za te obowiązki, o których mówił do Anže. Pod nieobecność mamy, zrobił śniadanie młodszemu rodzeństwu, nie zważając na to, że ci bez problemu poradziliby sobie bez jego pomocy, a przynajmniej Domen z Niką. I oczywiście rezygnując ze swojej porcji. Następnie posprzątał swój pokój, by później siąść do referatu, który miał napisać na studia. Chociaż termin oddania pracy miał dopiero za dwa tygodnie, chciał mieć to jak najszybciej z głowy.

I właśnie w ten sposób spędził prawie cały dzień, a gdy już naprawdę nie miał nic innego do zrobienia, wyszedł z domu, wolnym krokiem kierując się na pociąg, który miał go zawieźć do Lublany. Gdy tylko zajął miejsce w pustym przedziale, po całodniowym milczeniu, napisał do Anže, że jest już w drodze. I choć nie doczekał się odpowiedzi, nie wywołało to w nim żadnych emocji. Tak, jakby od zawsze było to normą.

Większość drogi spędził przyklejony do szyby, podziwiając dokładnie te same widoki, które znał już praktycznie na pamięć. Mimo wszystko, obserwował je z uznaniem i nawet lekkim uśmiechem na twarzy, urzeczony niektórymi z nich. Przynajmniej dopóki nie zorientował się, że to zachodzące słońce nadaje światu ten urok. Wtedy wziął w dłoń swój telefon i spojrzał na godzinę. Widząc, że dochodzi dziewiętnasta, a jemu zostało jeszcze pół godziny drogi, westchnął głęboko. Znów poczuł falę nieznośnych wyrzutów sumienia, bo przecież obiecał Laniškowi, że będzie u niego tak wcześnie, jak tylko będzie w stanie. W rzeczywistości zrobił dokładnie na odwrót.

Z zamyślenia na ten temat wyrwały go wibracje trzymanego w dłoni urządzenia. Cene spojrzał na ekran i z zaskoczeniem odczytał nieznany mu numer. Początkowo nie miał zamiaru odbierać połączenia, a jednak, kierowany jakimś dziwnym przeczuciem, ostatecznie to zrobił.

- Tak? - spytał ostrożnie.

- Hej, Cene - usłyszał melodyjny głos Nastji, momentalnie przypominając sobie, że rzeczywiście, jakiś czas temu, przy okazji któregoś spotkania, dał jej swój numer. - Rozmawiałeś dzisiaj może z Anže?

- Cześć - odparł, marszcząc brwi. - Nie, nie rozmawiałem. To znaczy, wysłałem mu wiadomość, ale nie odpisał. Czemu pytasz?

- A będziesz dziś u niego?

- Właśnie jadę. Co się stało?

- Daj mi znać, czy wszystko w porządku. W nocy wysłał mi dziwnego sms'a, a przez cały dzień nie odbiera telefonu. Nie ma mnie w Lublanie, więc nawet nie mam jak do niego zajrzeć i trochę się martwię.

- To znaczy co dokładnie ci napisał?

- Kocham cię siostrzyczko, mam nadzieję, że będziesz znacznie szczęśliwsza, niż ja - zacytowała Nastja, po czym wzięła szybki oddech. - Wiesz, ja się nie chcę wtrącać w wasze sprawy, ale boję się o niego.

- Do mnie też pisał - westchnął Prevc. - Chciał, żebym zadzwonił, więc chwilę porozmawialiśmy. Był trochę przybity, ale... - przerwał, powstrzymując kolejne kłamstwo, które chciało wydostać się z jego ust. - Nastja, szczerze mówiąc, nie jest między nami najlepiej, więc rozumiem, że mógł mieć zły humor. Dlatego właśnie do niego jadę, żeby... Jakoś spróbować to naprawić.

- Próbuj, proszę cię. I daj znać, co z nim.

- Jasne, napiszę do ciebie, jak tylko do niego dotrę.

Dziewczyna podziękowała i się rozłączyła, a Cene znów został sam ze swoimi myślami. I dopiero teraz poczuł, jak ogarnia go fala stresu, zdenerwowania i niepokoju. W tej jednej chwili zachowanie Anže i jego milczenie, uderzyło w niego z ogromną siłą, zadając cios prawie odbierający oddech. Nagle zaczął cholernie żałować każdej podjętej przez siebie decyzji, odwlekającej ich spotkanie, począwszy od tej, by po nocnej rozmowie ze swoim chłopakiem, po prostu wrócić do spania. Teraz już chciał jak najszybciej znaleźć się w jego mieszkaniu i dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się z Laniškiem.

Po tym jak wysiadł na dworcu w Lublanie, szybkim krokiem poszedł na przystanek i wsiadł do autobusu jadącego w stronę osiedla najkrótszą trasą. Przez całą drogę praktycznie nie odrywał wzroku od ekranu swojego telefonu, na zmianę patrząc na godzinę i sprawdzając, czy Anže odpisał na któregoś z kolejnych trzech sms'ów, które Prevc wysłał do niego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut. Ale ten wciąż milczał, z każdą chwilą potęgując zdenerwowanie Cene.

A gdy wreszcie dotarł do odpowiedniego bloku, drżącą ręką wpisał kod do drzwi i praktycznie wbiegł na to piąte piętro, nie chcąc tracić czasu na czekanie na windę. Stanął przed drzwiami i wziął głęboki oddech, przymykając oczy.

Proszę, błagam, bądź w środku.

Nacisnął klamkę bez uprzedniego pukania i z ulgą zareagował na fakt, że drzwi były otwarte. Wszedł do środka i zamknął je za sobą, po czym wszedł głębiej do mieszkania, nawet nie tracąc czasu na zdjęcie kurtki.

- Anže? - zawołał, rozglądając się.

Oczami wyobraźni widział, jak jego chłopak wychodzi z któregoś z pomieszczeń, zaskoczony jego zdenerwowaniem i z jeszcze większym zdziwieniem reaguje na to, że Cene rzuca mu się na szyję. Ale nie było żadnej reakcji na jego wołanie. Żadnej odpowiedzi, żadnych kroków, ani żadnego innego dźwięku. Prevc zaczął więc wchodzić do każdego pokoju po kolei, zaglądając w każdy kąt. Sypialnia była jednak pusta. Podobnie jak kuchnia i łazienka, której Cene z jakiegoś powodu obawiał się najbardziej.

Pełen nadziei wszedł więc do salonu i zamarł, widząc Laniška siedzącego na kanapie, pochylonego i opierającego się, a wręcz leżącego na stoliku przed sobą. Twarz miał zakrytą przez ręce, na których opierał głowę.

- Tu jesteś... - stwierdził Cene, jednak początkowa ulga szybko zniknęła, gdy ten znów nie zareagował na jego głos.

Podszedł kilka kroków bliżej, znów wypowiadając imię drugiego Słoweńca. Dopiero po chwili dostrzegł pustą, przewróconą i rozbitą butelkę po wódce. Szkło rozsypane było zarówno na podłodze, jak i na stoliku, tuż obok ręki Anže, która pokryta była krwią. Prevc poczuł, jak jego serce momentalnie przyspiesza. Wziął szybki oddech, by się uspokoić i podszedł jeszcze bliżej, ale bardzo powoli, tak jakby bał się tego, co odkryje, gdy się zbliży.

- Boże, Anže, coś ty zrobił... - wyszeptał drżącym głosem.

Ostrożnie chwycił Laniška za ramiona i odchylił go do tyłu, opierając go na kanapie. Dopiero wtedy upewnił się, że ten jest całkowicie nieprzytomny, a krew cieknie nie tylko z jego rozciętej dłoni, ale również nosa. Cene zmarszczył brwi, nie rozumiejąc skąd ten krwotok. Dopiero gdy jeszcze raz, dokładniej rozejrzał się po stoliku, dostrzegł rozsypane na nim, białe drobinki, co do pochodzenia których, nie miał żadnych wątpliwości. I chociaż w tym momencie jego serce stanęło na kilka sekund, tylko po to, by następnie pęknąć i rozpaść się na miliony kawałków, zupełnie jak ta butelka, leżąca obok, nie dał się złamać od razu.

Najpierw upewnił się, że jego chłopak w ogóle oddycha, następnie przeraził się, czując jak szybko bije jego serce, a na końcu opatrzył mu rękę i zatrzymał krwawienie z nosa. Nie miał pojęcia, co robić, a z jego oczu nieprzerwanie płynęły łzy. Kilkakrotnie próbował obudzić Anže, jednak ten nie reagował na nic, dlatego w końcu Cene przeniósł go do sypialni i położył w łóżku. W przypływie paniki, posprzątał salon, nie pozostawiając śladu, ani po narkotykach, ani alkoholu, po czym wrócił do swojego chłopaka i usiadł po drugiej stronie łóżka, tuż przy nim, by przez kolejne kilkanaście minut
wpatrywać się w jego klatkę piersiową, dla pewności, czy ta wciąż rytmicznie unosi się i opada.

Łzy co chwilę zamazywały mu obraz, ale Prevc uparcie ścierał je rękawem bluzy, choć nie bronił się przed głośnym płaczem. Po długiej chwili wziął swój telefon i jak najszybciej wyszukał informacje o działaniu heroiny, jej wpływie na organizm i objawach przedawkowania, a kiedy już upewnił się, że interwencja pogotowia nie będzie konieczna, wziął głęboki oddech, co jednak wcale nie sprawiło, że poczuł się lepiej.

Siedząc na łóżku, podciągnął kolana do twarzy i wplótł dłonie we włosy, chwytając je i mocno ciągnąc. Płakał głośno i rozpaczliwie, choć wbrew temu, czego można się było spodziewać, nie myślał o niczym. W głowie miał kompletną pustkę. Łzy były potęgowane przez serce, które złamane, z każdym kolejnym uderzeniem potęgowało nieznośny ból w klatce piersiowej. Słoweniec wciąż nie mógł uwierzyć, że sytuacja, w której się znalazł jest prawdziwa. Co chwilę spoglądał na leżącego obok Anže, raz po raz zadając sobie kolejne, bolesne ciosy. I nie miało znaczenia to, kto był temu winny. Stało się coś, co nigdy nie miało się stać. Co nie miało prawa się stać. I chociaż Prevc przyjechał tutaj z zamiarem walki i naprawy tego związku, pamiętał o obietnicy, którą Lanišek kazał mu złożyć, kilka miesięcy wcześniej.

Jeśli kiedykolwiek do tego wrócę... Jeśli stracę nad sobą kontrolę... Obiecaj mi, że odejdziesz.

~~~

It's your love I'm lost in
And I'm tired of being so exhausted
Your love I'm lost in
Even though I'm nothing to you now

~~~

Plasiam ^^'

Weszliśmy w nową fazę opowiadania. Tę przemyślaną, częściowo napisaną już od dawna, bardzo dobrze zaplanowaną.

Co będzie dalej? To zależy trochę od Was. Wolicie wersję lżejszą, czy ciut mocniejszą? Dajcie znać! 😅

Tak, Lewis Capaldi to moja miłość. ❤

Miłego wieczoru 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro