VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Anže... Musimy wstać. - mruknął zaspanym głosem Cene, próbując uwolnić się z objęć swojego chłopaka.

Ten jednak nie miał zamiaru go puścić i każdą podjętą próbę komentował niezadowolonym jęknięciem, co wprawiało Prevca w rozbawienie.

- Spóźnimy się na trening. - stwierdził, śmiejąc się cicho.

- Trudno. Nie idźmy na niego. Zostańmy tu na cały dzień.

- Ale wiesz, że wtedy po nas przyjdą? Ściągną nas z łóżka siłą. Zabiorą kołdrę, poduszki, a później zrzucą cię na zimne panele i...

Nim skończył zdanie, Anže westchnął głęboko i gwałtownie się od niego odsunął.

- Lubię, kiedy motywujesz mnie do życia w taki pozytywny sposób. - stwierdził ironicznie.

Cene uśmiechnął się łagodnie i zanim wstał, pocałował drugiego chłopaka. Od razu poszedł przygotować kawę dla siebie i dla niego. Czekając, aż woda się zagotuje, oparł się plecami o blat i spojrzał na Anže, który korzystał z możliwości spędzenia w łóżku kilku dodatkowych minut. Bez wątpienia nie spał, ale leżał z zamkniętymi oczami. Na jego twarzy widniał delikatny uśmiech, który dla Prevca był największą i najbardziej wartościową nagrodą za trud, który wkładał, by zmienić życie tego chłopaka na lepsze.

Gdy kawa była gotowa, wziął obydwa kubki i wrócił do łóżka. Usiadł na jego skraju i odstawił kawę Anže na stolik nocny, a sam wziął łyk gorącego napoju i zamyślił się na chwilę. Po chwili poczuł, że Lanišek chwyta go za dłoń, całuje delikatnie jej zewnętrzną stronę i przykłada ją do swojego policzka. Cene spojrzał na niego i obaj wymienili między sobą lekkie uśmiechy. W końcu Anže usiadł i mocno przytulił się do Prevca, co momentalnie go rozbawiło.

- Przylepa. - zaśmiał się.

- Nie martw się, za jakieś dwadzieścia minut będziesz miał ode mnie spokój. Przez cały dzień będę udawał twojego kolegę.

Słysząc te słowa, Cene lekko spoważniał, a po chwili westchnął.

- W końcu im powiemy. - odparł, obejmując Laniška i całując go w głowę - Wtedy już nie będziemy się z niczym kryć. A oni zobaczą, jaki jesteś naprawdę.

- A jaki jestem? - spytał Anže, z zaciekawieniem spoglądając w brązowe oczy Prevca.

- Na pewno nie taki, jak im się wydaje. Popełniają ogromny błąd, odtrącając cię.

- A skąd wiesz, że to nie ty popełniasz błąd? - Lanišek uśmiechnął się cwaniacko.

- Po prostu wiem. - odparł Cene, i wziął łyk kawy, dając tym samym do zrozumienia, że temat jest dla niego zamknięty.

Anže rzucił mu jeszcze ironiczne spojrzenie i zrobił to samo, choć na jego twarzy wciąż widniał uśmiech.

Na halę treningową zeszli w dobrych humorach, rozbudzeni przez kawę i gotowi na wyzwania, jakie miały na nich czekać tego dnia. Cały czas żywo ze sobą rozmawiali, śmiejąc się z różnych rzeczy, zwłaszcza kiedy w ich otoczeniu znajdował się Peter. Widząc chłodne spojrzenie swojego brata, skierowane w jego stronę, Cene miał jeszcze większą ochotę, żeby go drażnić i korzystał z każdej okazji, jaką miał ku temu.

Ich entuzjazm został ostudzony jeszcze przed treningiem, gdy przebierali się w szatni. Wtedy Robert zauważył malinki znajdujące się na torsie Cene i z zainteresowaniem zaczął go wypytywać o ich pochodzenie, przy okazji zwracając uwagę pozostałych. Średni Prevc wiedział, że tym razem Anže nie wybrnie za niego z sytuacji, więc sam zaczął wymijająco opowiadać o wymyślonej dziewczynie, którą poznał na studiach, starając się być przy tym wiarygodnym. I szybko domyślił się, że był, widząc jak Lanišek, który chwilę wcześniej się uśmiechał, przebiera się pierwszy i idzie na halę z ponurym wyrazem twarzy.

Po rozgrzewce mieli chwilę ćwiczeń wytrzymałościowych, a później rozciąganie. Słysząc komunikat, że mają dobrać się w pary, Anže od razu spojrzał z uśmiechem w stronę średniego z Prevców, ten jednak, zawołany przez Tepeša, bez zawahania poszedł w jego kierunku. I chociaż Anže mógł się tego spodziewać, poczuł lekki ból. Poza Cene nie miał nikogo, kto mógłby chcieć z nim ćwiczyć, a z Jurijem wyjątkowo za sobą nie przepadali. Poza tym, ćwiczenia w parach wiązały się z kontaktem fizycznym, a świadomość, że ktoś inny miałby dotykać jego chłopaka, była dla niego ciężka do zniesienia. Dlatego, nie wiedząc co robić, przez krótką chwilę stał, kompletnie zagubiony, dopóki nie usłyszał za sobą głosu młodszego kolegi.

- Ćwiczymy razem?

Spojrzał na Timiego, który uśmiechał się do niego trochę niepewnie. Anže szybko odwzajemnił uśmiech i chętnie się zgodził, zauważając, że tylko Zajc, nie licząc Cene, nie ignoruje jego obecności, a wręcz jest dla niego miły. Doceniał to i wraz z kolejnymi ćwiczeniami, zaczynał tworzyć jakąś nić porozumienia z tym chłopakiem. Chciał chociaż przez chwilę poczuć, że jest częścią tej drużyny, przynajmniej dopóki ktoś tego nie zauważy i nie poradzi Timiemu, by i on trzymał go na dystans.

Goran uważnie obserwował wszystkich skoczków, co chwilę zapisując coś w swoim notatniku. Nie umknęło to uwadze Roberta, który przez chwilę mu się przyglądał, aż w końcu uśmiechnął się szeroko.

- Co trener tam tak ładnie rysuje?

- Swojego wymarzonego, idealnego skoczka. - mruknął ironicznie Janus, nie podnosząc wzroku znad notatek.

Kranjec momentalnie odsunął się od Petera, z którym do tej pory ćwiczył i zaczął iść w stronę trenera, ignorując narzekania swojego kolegi. Gdy był obok, zajrzał do notatek i nie zwracając uwagi na to, co jest w nich zapisane, zmarszczył brwi.

- Ale on nie wygląda jak Lanišek.

- Nie wygląda jak żaden z was. Wracaj do ćwiczeń, bo będziesz miał dodatkowe trzydzieści minut biegania.

Robert posłusznie zaczął iść z powrotem w stronę Petera, po drodze rzucając w stronę Anže smutne spojrzenie.

- Przykro mi, nie jesteś idealnym skoczkiem.

- Nawet dla trenera? To już musi być bardzo źle. - dodał z szyderczym uśmiechem Tepeš.

Anže zignorował te, jak również wszystkie kolejne komentarze. Kątem oka zauważył tylko zatroskane spojrzenie Cene, ale na nim też się nie skupiał. Chciał po prostu jak najlepiej spisać się na treningu.

- Nie lubią cię, co?

Spojrzał z zaskoczeniem na Timiego, którego słowa były ledwo słyszalne. Gdyby nie poważne spojrzenie młodszego chłopaka, Anže uznałby, że tylko się przesłyszał.

- Nie za bardzo. - odparł równie cicho.

- Czemu?

- Długa historia. Na pewno nie na trening.

- Jasne. - zaśmiał się Zajc - Ej, grasz w fifę? Mamy konsolę w pokoju, to może zagramy później? Bor nie lubi piłki nożnej. - dodał, patrząc z wyrzutem na swojego współlokatora, ćwiczącego kawałek dalej.

Anže, nieco zaskoczony propozycją, chętnie na nią przystał. Chociaż prawie nie znał tego chłopaka, zaczynał go lubić. Rozmowa z nim skutecznie odwracała jego uwagę od faktu, że Cene ćwiczy z kimś innym. Tłumiła jego zazdrość, która niekontrolowana, mogłaby przerodzić się w coś gorszego.

Cene dyskretnie przyglądał się swojemu chłopakowi, ale on nie czuł zazdrości. Wręcz przeciwnie, cieszył się, że Anže nawiązuje z kimś kontakt. To było dla niego istotne, bo wiedział, że w tym sezonie nie będą jeździć razem na zawody. Zależało mu na tym, by jego chłopak nie izolował się od reszty grupy.

Po treningu od razu wrócili do pokoju. Cene początkowo starał się ignorować milczenie ze strony Anže, czekając, aż ten sam zacznie mówić o wszystkim, co go rozdrażniło. Liczył na to, że Lanišek w pewnym momencie po prostu zacznie narzekać na ich kolegów z kadry, uwolni swoje emocje i dzięki temu szybko się uspokoi. Ten jednak uparcie się nie odzywał, przez co w ich pokoju panowała przejmująca cisza, przerywana tylko odgłosami przygotowywania przez niego śniadania. W końcu jednak Prevc nie wytrzymał i postanowił ją przerwać. W tym celu podszedł do drugiego Słoweńca, wtulając się w niego od tyłu. Po kilku sekundach, niezrażony brakiem reakcji ze strony Laniška, westchnął głęboko.

- Nie złość się.

- Nie złoszczę. - mruknął Anže - Na ciebie nie mam powodu, a do nich już się przyzwyczaiłem.

- To o co chodzi? Jesteś zazdrosny?

- Nie, po prostu... - przerwał, odwracając się do Cene.

Odpuścił kończenie zdania i po prostu patrzył mu w oczy ze smutkiem.

- Następnym razem będę ćwiczył z tobą. I nie będę opisywał Špeli, opowiadając o nieistniejącej dziewczynie. - powiedział Prevc, uśmiechając się lekko.

Anze odwzajemnił uśmiech, przykładając dłoń do twarzy Cene.

- To nie ma znaczenia. I tak jesteś mój.

Pocałował chłopaka w czoło i wrócił do przygotowywania dla nich śniadania, a Prevc nie odstępował go na krok, przejmując rolę "przylepy", czym szybko poprawił mu humor.

Pogoda nie zachęcała do spacerów po okolicy, więc większość dnia spędzili w pokoju, gdzie, ku ich zaskoczeniu, nikt im nie przeszkadzał. Nie licząc obiadu, przygotowanego przez Damjana i Tepeša, który musieli zjeść ze wszystkimi, późniejszego zmywania i kolejnego treningu, mieli mnóstwo wolnego czasu, który wykorzystali, po prostu ciesząc się sobą nawzajem.

Do wieczora oglądali serial, leżąc razem w łóżku, przytuleni i zadowoleni, że wszyscy zostawili ich w spokoju. Nie rozmawiali zbyt wiele, jedynie co jakiś czas wymieniali uwagi na temat akcji w serialu. Na chwilę udało im się nawet zapomnieć, ze za ścianą znajdują się pozostali członkowie kadry, i że w każdej chwili ktoś może jednak wpaść na pomysł spędzenia razem czasu. Dopiero pukanie do drzwi sprawiło, że sobie przypomnieli.

- Proszę. - mruknął Cene, momentalnie odsuwając się od Anže, do którego był przytulony.

Spojrzał na otwierające się drzwi i uśmiechnął się lekko, widząc młodszego brata, wchodzącego do środka. Anže też popatrzył w tamtym kierunku, jednak, szybko odwrócił wzrok w stronę okna i zatrzymał serial.

- Cześć, przeszkadzam? - spytał z szerokim uśmiechem Domen.

- Nie. - stwierdził Cene - Co tam?

- Nudzę się. - odparł młodszy z braci, rozglądając się po pokoju i z uśmiechem zatrzymując wzrok na starszym - Tilen śpi, więc pomyślałem, że przyjdę pogadać.

Ten szybko odwzajemnił uśmiech, natomiast Anže po prostu wstał i zaczął iść w kierunku drzwi.

- To ja idę do Timiego.

- Przecież możesz zostać. - stwierdził Cene, marszcząc brwi.

- I tak miałem do niego iść po tym odcinku. - odparł Lanišek, uśmiechając się łagodnie do średniego Prevca - Rozmawiajcie sobie.

Mijając Domena, rzucił mu chłodne spojrzenie i wyszedł z pokoju. Jak tylko zamknął za sobą drzwi, ten momentalnie spoważniał. Cene od razu to zauważył, a przez jego głowę przeszła myśl, że jego młodszy brat bardzo dobrze nauczył się ukrywać swój prawdziwy nastrój. Maska, którą przybierał, gdy w jego otoczeniu znajdował się ktoś, przed kim nie chciał się otwierać, była bliska ideału.

- Co jest? - spytał, wiedząc już, że Domen przyszedł do niego z konkretnym problemem, a nie z nudów.

Jego pytanie jakby wyrwało młodszego z krótkiego zamyślenia. Przeniósł na swój wzrok na Cene i po chwili wahania podszedł bliżej, siadając na skraju łóżka. Ten odłożył laptopa i zrobił to samo, zajmując miejsce obok brata. Patrzył na niego łagodnie, cierpliwie czekając na odpowiedź, jednak Domen milczał, wpatrując się przed siebie smutnym wzrokiem.

- Ej... - Cene, widząc, że ten potrzebuje zachęty, chwycił go za podbródek i odwrócił jego głowę w swoją stronę - Miałeś mówić o wszystkim, co jest nie tak. Więc słucham.

Znów musiał czekać na odpowiedź, którą poprzedziło głębokie westchnięcie i pełne zwątpienia spojrzenie.

- Wierzysz we mnie?

- Nie muszę, przecież widzę, że istniejesz. Chyba, że wszyscy mamy zbiorową schizofrenię.

- Bardzo śmieszne. - odparł ironicznie Domen, odwracając wzrok od rozbawionej miny starszego brata.

Cene spoważniał nieco, pozostawiając na swojej twarzy jedynie ciepły uśmiech i przeczesał dłonią jego włosy.

- A co, ty przestałeś w siebie wierzyć?

- Nie wiem. Ale nie czuję się najlepiej. - przyznał młodszy z braci - Cały czas się boję, że coś spieprzę i nie znajdę się w składzie na Puchar Świata.

- Musiałbyś spieprzyć coś wyjątkowo ważnego. - stwierdził spokojnie Cene.

- Tak, na przykład trening na skoczni. - odparł Domen, nagle się ożywiając i dołączając do wypowiedzi gestykulację - Bo liczy się nie tylko styl, ale też odległość, no bo o to chodzi w tym sporcie, ale jak polecę daleko, to dostaję opierdol, że znowu skaczę na złamanie karku, i że ma być bezpieczniej, ale jak skaczę bezpieczniej, to znowu jest wielkie rozczarowanie, bo odległości są żałosne i... Nie wiem już sam, co mam robić.

- Bezpieczne skoki też mogą być dalekie. To kwestia czasu, aż się do tego przyzwyczaisz i zacznie ci wychodzić.

- Ale ja nie chcę się przyzwyczajać. Czemu nagle wszystkim przeszkadza to, jak skaczę? - spytał, patrząc pretensjonalnie na brata. - Trenerzy, Peter, jakoś wcześniej nikt nie miał nic przeciwko, a teraz...

- Teraz dotarło do nich, że w ten sposób zrobisz sobie krzywdę. - przerwał mu Cene, patrząc na niego z powagą - A nawet było na odwrót, najpierw zrobiłeś sobie krzywdę, a potem ktoś wpadł na pomysł, że powinieneś skakać bezpieczniej. Pomyśl sam, co ci po dalekim skoku, skoro go nie wylądujesz?

- To był wypadek. Mój błąd, którego już nie popełnię. Czemu nikt nie da mi szansy i mi nie zaufa?

- Bo się o ciebie martwią. Boją się, żebyś znowu nie upadł. Żeby coś ci się nie stało.

- Czyli traktują mnie jak dziecko. - stwierdził z poirytowaniem Domen.

- Bo się tak zachowujesz, ciągle narzekając. - odparł Cene, znów lekko się uśmiechając - Skoro chcesz, żeby trener ci zaufał, to sam też okaż mu to zaufanie. Jeżeli Peter dalej wyśmiewa twoje skoki, to skacz tak, żeby nie miał się do czego przyczepić. Zacznij pracować, tylko wtedy pojawią się efekty.

Młodszy z braci westchnął głęboko i spojrzał na starszego z wyrzutem.

- Wiesz, tęsknię za czasami, kiedy mówiłeś "nie przejmuj się, Peter to idiota". - stwierdził ponuro, co znów wprawiło starszego w rozbawienie.

- Peter jest idiotą. - przyznał z uśmiechem - Ale dużo osiągnął i wie co mówi. W tej kwestii ma rację.

Domen w odpowiedzi przewrócił oczami i odwrócił wzrok od Cene, znów milknąc. Podczas gdy znów się zamyślił, jego brat wyjął spod łóżka pudełko czekoladek i podsunął mu je pod nos.

- Łooo, skąd to masz?! - spytał radośnie młodszy chłopak, chętnie biorąc jedną i zapominając o rozmowie sprzed chwili.

- Anže je kupił. - odparł starszy, pomijając okoliczności tej sytuacji.

- Słodko. - skomentował Domen i zjadł czekoladkę, po czym położył się w poprzek łóżka - Wiesz, jakoś ciężko mi uwierzyć, że on potrafi okazywać jakiekolwiek inne emocje, oprócz nienawiści do całego świata.

- A jemu ciężko uwierzyć, że nie jesteś zapatrzonym w siebie, rozpieszczonym egoistą. - Cene wzruszył obojętnie ramionami - W sumie jesteście do siebie trochę podobni. Obaj przed wszystkimi udajecie kogoś, kim nie jesteście. Dogadalibyście się, gdybyście tylko chcieli.

- Bez wątpienia. - stwierdził ironicznie Domen, po czym się zaśmiał - Mógłbym spróbować, ale sam rozumiesz... Peter potrafi przekonać do swojego zdania.

- Nie słuchaj go. - odparł Cene, kładąc się obok niego - To idiota.

Obaj zaczęli się śmiać, a gdy się uspokoili, zaczęli poruszać inne tematy. Wszystkie, niezwiązane ze skokami i z opinią ich najstarszego brata na temat Anže. Rozmawiali przez kilka godzin, aż Domen całkowicie odciął się od myśli na temat swojej formy i odzyskał humor. Poszedł do siebie dopiero, gdy Anže wrócił do pokoju. Obaj byli w dobrych humorach. Cene cieszył się, że był w stanie pomóc młodszemu bratu, a Anže, że w końcu ktoś poza średnim Prevcem, nie patrzył na niego przez pryzmat opinii, jaką mieli o nim pozostali.

------------------------------------------------
Ależ ja jestem na siebie zła, że musieliście tyle czekać na rozdział 😡

No ale cóż, listopad nigdy mnie nie oszczędzał. Ostatnie tygodnie to walka z projektami, prezentacjami, nawet jeden egzamin się trafił, imprezy, na które nie wypada nie iść, inne zajęcia i w sumie to przyszły tydzień będzie dla mnie jak wakacje 😂

Ważne, że w końcu znalazłam chwilę na Wattpada. Niestety jak to w życiu bywa, coś za coś. Notatka z zawodów w Rosji się nie pojawi, bo zwyczajnie nie mam kiedy jej napisać, a też wydaje mi się, że nic nowego by nie wniosła. Dalej czekamy na Petera, cieszymy się z Kamila i Piotrka, martwimy się o Maćka i podziwiamy Ryoyu. To znaczy przynajmniej ja podziwiam. Bardziej już mnie ten Forfang zdenerwował, niż Japończyk xD

Także no. Ewentualne wrażenia z konkursów proszę opisać tutaj (oprócz komentarzy do rozdziału oczywiście, bo kocham je czytać 😍), a ja jeszcze raz przepraszam za przerwę. Wszelki opieprz przyjmuję na klatę 😁

Na kolejny na pewno nie będziecie musieli tak długo czekać, a do końca jesieni pozostały chyba ze trzy. Ciekawe czy się wyrobię przed kalendarzową zimą 🤔😂

Pozdrawiam cieplutko i miłego czytania 💖

~ Kurolilly

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro