Wiosna: Konsekwencje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zawody w Planicy zawsze były dla Cene wyjątkowe. Świadomość zakończenia kolejnego, męczącego sezonu oraz ciepłe słońce zwiastujące zbliżające się lato, sprawiały, że atmosfera, jak co roku, była fantastyczna. Zarówno skoczkowie, członkowie sztabów, jak i wszyscy kibice, byli w świetnych humorach, czego niepodważalnym dowodem był uśmiech malujący się na ich twarzach.

Cene zawsze najbardziej lubił właśnie te konkursy. Nie dlatego, że były ostatnimi, a po nich miały nastąpić wakacje, a ze względu na tę właśnie atmosferę. Sam szedł do szatni z uśmiechem na twarzy, nie przejmując się nieszczególnie udanymi dla siebie zawodami. Zupełnie inaczej było z Anže, który również zawalił indywidualny konkurs. Dla nich obu była to jedyna okazja do pokazania się podczas weekendu w Planicy, ponieważ ani nie byli brani pod uwagę w konkursie drużynowym, ani nie kwalifikowali się do ostatnich zawodów, przeznaczonych tylko dla najlepszej trzydziestki tegorocznego Pucharu Świata. Prevc wiedział, że dla niego ten sezon i tak jest spisany na straty, głównie przez słabą dyspozycję i częste opuszczanie treningów, jednak Lanišek miał znacznie większe ambicje, a niepowodzenie bardzo negatywnie się nad nim odbijało.

Anže już był w szatni, gdy Cene wszedł do środka, jednak dostrzegł go dopiero po kilku chwilach, siedzącego w kącie, wyraźnie przygnębionego. Zanim jednak zdołał rozpocząć rozmowę, by dowiedzieć się, co dokładnie martwi jego chłopaka i spróbować jakoś poprawić mu humor, w pomieszczeniu pojawił się Robert Kranjec.

- Młody, dziadek cię szukał - stwierdził, spoglądając na Prevca i całkowicie ignorując obecność Laniška.

- Po co? - spytał Cene, marszcząc brwi.

Chociaż przeważnie nie przykładał uwagi do tego, jak zwracał się do niego starszy kolega, tym razem poczuł lekką irytację. Robert używał tego zwrotu zarówno wobec niego, jak i Domena, w zależności od tego, który akurat był obecny, a wynikało to nie tyle z faktu, że byli młodsi od doświadczonego kapitana Słoweńskiej reprezentacji, a z tego, że byli młodszymi braćmi Petera. I właśnie ta zależność nie pasowała średniemu z Prevców. Już od dawna czuł, że ze starszym bratem nie łączą go absolutnie żadne relacje i teraz, jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, nie chciał być z nim kojarzony.

- Nie wiem po co, kazał cię zawołać, to wołam - odparł Robert, kładąc torbę ze swoimi rzeczami na ławce stojącej pod jedną ze ścian.

Cene westchnął głęboko i jeszcze raz spojrzał na Anže, który zdawał się być całkowicie pogrążony w swoich myślach i nie zwracał na niego uwagi, po czym wyszedł, kierując się do budynku, w którym przebywał ich trener.

Do pokoju Gorana Janusa wszedł z lekką niepewnością, nie do końca wiedząc, czego może się spodziewać. Surowe spojrzenie, jakim na wejściu obdarzył go trener, jeszcze bardziej pogłębiło jego obawy.

- Siadaj - rzucił chłodno, wskazując na jedno z krzeseł, znajdujących się w pomieszczeniu.

Prevc posłusznie i w milczeniu zajął miejsce, po czym uważnie obserwował Gorana, czekając, aż ten głośno i dosadnie skrytykuje jego formę.

- Nie popisałeś się dzisiaj - stwierdził, po chwili długiego i nieznośnego milczenia.

- Wiem, trenerze - odparł Cene, spuszczając wzrok. - Nie wiem, co się dzieje, to chyba nie jest mój dzień.

- Cały ten sezon nie był twój, formę sportową to chyba odesłałeś do sąsiedniej galaktyki. A tego ostatniego skoku bardziej się już spaprać nie dało. Co mogłeś zrobić źle, to zrobiłeś. Wiesz o tym?

Prevc w milczeniu pokiwał głową, czekając, aż Goran da się ponieść emocjom i zacznie się na niego wydzierać, nie szczędząc mu wyzwisk, jak to często miał w zwyczaju robić wobec swoich podopiecznych. Ku własnemu zaskoczeniu, nie doczekał się krzyków, a jedynie głębokiego westchnięcia ze strony starszego mężczyzny.

- Co się z tobą dzieje, Cene? Masz ogromny talent, nie mniejszy od brata - powiedział, sprawiając, że dłonie chłopaka samoistnie zacisnęły się w pięści. - Dobrze wiesz, że gdybyś tylko chciał, mógłbyś skakać na najwyższym poziomie. A tym czasem opuszczasz coraz więcej treningów, a jak już na nich jesteś, to masz jedne z najgorszych wyników. Jeszcze do tego wpakowałeś się w anemię. Na litość boską, zrozumiałbym, gdyby któryś z dzieciaków miał takie problemy, ale ty? Sądziłem, że po tym wszystkim, co kiedyś się z tobą działo, masz na tyle poukładane w głowie, żeby umieć o siebie zadbać.

- Przepraszam - stwierdził cicho Prevc, nie podnosząc wzroku. - Miałem ostatnio dużo na głowie i...

- I co, na studiach nie miałeś czasu zjeść? - przerwał mu Goran, po czym znów zamilkł na kilka sekund, biorąc głęboki oddech. - Powiem wprost, z takimi wynikami powinieneś zostać odsunięty od kadry już dawno temu.

Na te słowa Cene podniósł głowę, rzucając trenerowi błagalne spojrzenie.

- Nie zrobiłem tego, bo chociaż sprawiasz wrażenie, jakby ci nie zależało, wiem, że tak nie jest - kontynuował z wyjątkowo ponurym wyrazem twarzy. - Ale w tym sezonie strasznie się pogubiłeś. I radzę ci się wziąć w garść, bo za chwilę na moje miejsce przyjdzie ktoś nowy, dla kogo będzie się liczyło tylko to, co pokażesz na skoczni i na treningach i będzie miał w dupie to, że nazywasz się Prevc, rozumiesz?

- Więc... - zaczął młodszy Słoweniec, starając się powstrzymać ból wywołany słowami trenera. - Jestem w kadrze tylko ze względu na nazwisko?

- Nie, Cene. Trzymam cię tu, bo widzę, że masz potencjał i zadatki na to, żeby być najlepszym. Poza tym, masz niesamowicie dobry wpływ na resztę tej bandy, a zwłaszcza na tego jednego gówniarza, który przez ostatnie lata napsuł mi tyle krwi, że wystarczy mi na całe życie. Ale do końca sezonu zostały dwa dni. Za miesiąc będziecie mieć nowego trenera, który poukłada tą kadrę po swojemu i weźmie pod uwagę nie tych, którzy mają talent i możliwości, ale tych, którzy je wykorzystają i pokażą na co naprawdę ich stać. I jeżeli chcesz być jednym z nich, to musisz się cholernie postarać, jasne?

- Zaraz... To pan odchodzi?! - spytał Cene, kompletnie ignorując pozostałą wypowiedź Gorana. - Ale...

- Daj spokój, za długo już was niańczę - stwierdził Janus, nie dając mu dojść do słowa. - Zmęczyłem się. Poza tym, dobrze wam zrobi taka zmiana.

- Nie wiedziałem...

- Bo wie tylko zarząd. No i Anže, oczywiście. Jemu musiałem powiedzieć wcześniej.

- Jak na to zareagował? - spytał niepewnie Prevc, rozumiejąc już zachowanie swojego chłopaka.

- A jak myślisz? - Goran zaśmiał się ironicznie, ale po kilku sekundach jego twarz na powrót przybrała ponury wyraz. - On wciąż w siebie nie wierzy. Nie potrafi zrozumieć, że poradzi sobie sam i do niczego nie jestem mu potrzebny. Będą z nim problemy, ale wierzę, że z twoją pomocą uda mu się stanąć na nogi.

- Jakie problemy? - Cene zmarszczył brwi.

- Wiesz, że czasem mu odbija. Ale wbrew temu, co sądzą wasi koledzy, to nie przez prochy, a ze strachu. Panicznie boi się zmian, bo nigdy nie przynosiły mu nic dobrego. Ludzie znikali z jego życia jeszcze zanim na dobre się w nim pojawili. Ciągle był sam, ciągle odrzucany i każdy kolejny etap, wydawało by się, lepszy i bardziej perspektywiczny od poprzedniego, wiązał się z coraz większą izolacją od ludzi i coraz większą samotnością. A u niego samotność kończy się robieniem głupich rzeczy. Pomijając już fakt, że niestety jest z tych, którzy na strach reagują agresją.

- Czemu pan mi to mówi?

- Bo on ci się do tego nie przyzna, a to bardzo ważne i musisz o tym wiedzieć, jeżeli chcesz ciągnąć dalej tę relację. Zwłaszcza, że już pewnie miałeś okazję widzieć go wściekłego. Zrozum Cene, jemu na tobie zależy jak na nikim innym w życiu. Ale dopóki nie będzie miał pewności, że tobie na nim też, będzie żył w ciągłym strachu. Nie możesz na to pozwolić, bo to się źle skończy.

- Jasne - odparł cicho Prevc. - Rozumiem.

- Dobrze. Możesz iść.

Chłopak posłusznie wstał i zasunął za sobą krzesło, po czym wyszedł, nie spiesząc się szczególnie. Chciał jeszcze raz na spokojnie przemyśleć słowa Gorana. Po pierwsze, wiedział, że w ostatnim czasie mocno zaniedbał treningi, ale nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby znaleźć się poza kadrą narodową. Pomijając już jego osobiste ambicje, byłby to kolejny pretekst dla jego ojca i Petera do szydzenia z tego, jaką jest życiową porażką. Ale co miał zrobić, skoro po kilkudziesięciu minutach treningu był już kompletnie bez sił, zawroty głowy nie pozwalały mu na jakikolwiek większy wysiłek, a każdy oddany skok wiązał się z bardzo dużym ryzykiem upadku? Dla niego sukcesem był sam występ w tym ostatnim konkursie. Ale wiedział, że Goran miał rację. Musiał się wziąć za siebie.

Po drugie, Anže. Janus znał go lepiej, niż ktokolwiek inny, co do tego Cene nie miał wątpliwości. Być może nawet rozmawiali o ostatnim zachowaniu Laniška, co wyjaśniałoby, dlaczego trener poruszył ten temat z Prevcem. A może po prostu wiedział, że jego odejście z kadry będzie dla Anže bardzo trudnym przeżyciem. Jakkolwiek by nie było, Cene musiał się przygotować na to, że kolejne dni, a może nawet i tygodnie, będą dla nich bardzo ciężką próbą. Już od jakiegoś czasu miał wrażenie, że trochę się od siebie oddalili. Że pomiędzy uczucia, jakie do siebie żywili, wdarł się chłód i pewna, niezrozumiała obojętność, głównie z jego strony, potęgująca się tym bardziej, im bardziej Anže się starał. Nie robił tego specjalnie, ale też nie potrafił się zmusić, do innego zachowania. Jednocześnie nie czuł, że ich związek jest zagrożony, nie chciał odejść, ani nic z tych rzeczy. Po prostu tak to teraz wyglądało, a ponieważ Anže nigdy na nic nie narzekał, ani nie podejmował prób rozmowy na ten temat, Cene był przekonany, że wszystko jest w porządku. Teraz już wiedział, że to nie do końca tak i nie miał pomysłu, jak to rozwiązać. Bo chociaż chciał zrobić wszystko, żeby Anže nie bał się przynajmniej jego utraty, wizja jego kolejnego wybuchu agresji, przyprawiała Prevca o dreszcze.

W końcu po długich przemyśleniach, wrócił do szatni, nastawiony na rozmowę ze swoim chłopakiem, ale jego plany zostały momentalnie pokrzyżowane przez resztę kadry, która znajdowała się w środku, żywo dyskutując na kilka tematów na raz. Gdy zamknął za sobą drzwi, wszystkie spojrzenia momentalnie skierowały się na niego, jednak zaledwie na kilka sekund.

- I co chciał? - spytał Robert, który jak zawsze chciał wiedzieć o wszystkim.

- Am... - Cene, wahając się, spojrzał na Anže, który siedział w tej samej pozycji, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co się wokół niego działo. - Oberwało mi się za słaby skok.

- Czyli nic nowego - wtrącił Peter, nawet nie spoglądając na młodszego brata.

- A nie chwalił ci się, że go zwolnili? - dopytał Kranjec, uśmiechając się lekko.

- Zwolnili? - Cene uniósł brwi - To nie odchodzi z własnej woli?

- Jasne, że nie, wyjebali go. Wszyscy mają go dość, zarząd, sztab...

Nim Robert dokończył zdanie, ktoś inny podłapał ten temat i już po kilku sekundach cała Słoweńska reprezentacja żywo dyskutowała o zwolnieniu Gorana Janusa. I wszyscy byli niezwykle zadowoleni z takiego stanu rzeczy, czego zdecydowanie nie ukrywali, śmiejąc się i żartując. Jedynie Anže pozostał milczący, coraz mocniej zaciskając dłonie w pięści, aż w końcu wstał i bez słowa wyszedł z szatni, trzaskając drzwiami. Dopiero wtedy pozostali zamilkli.

- No tak, zapomniałem, że pupilek trenera może mieć z tym problem - mruknął Jurij Tepeš, po czym przeniósł wzrok na Cene. - Nie idziesz za nim?

Ten stał nieruchomo, wpatrując się w drzwi z wyrazem całkowitego zagubienia na twarzy. Chciał iść. Oczywiście, że chciał pobiec za Anže, zatrzymać go, przytulić mocno i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Ale nie mógł.

- Daj mu spokój - odparł Peter. - Po co ma za nim biec, na oczach tych wszystkich ludzi? Nie każdy musi wiedzieć, że chodzi z tym...

- Ja pierdole, Cene, jesteś zwykłym tchórzem - warknął Timi, przepychając się między starszymi kolegami i wychodząc z szatni z torbą na ramieniu.

Gdy zamknął za sobą drzwi, z zewnątrz dało się słyszeć już tylko jego głos wołający Laniška, który jednak szybko został stłumiony przez krzyki fanów. To również wywołało spore zdziwienie wśród reszty kadry, ale już nikt nie odważył się tego skomentować. Każdy z nich po prostu spakował swoje rzeczy, pożegnał się i wyszedł, wspominając o swojej obecności podczas pozostałych konkursów, albo o imprezie zorganizowanej z okazji zakończenia sezonu. Tylko Cene siedział spokojnie na ławce, nie odzywając się do nikogo.

- Wracasz z nami? - spytał Domen, gdy większość zawodników już opuściła szatnię.

- Nie - odparł cicho Cene i spojrzał na rzeczy Laniška, porozrzucane w kącie. - Poczekam na niego.

Młodszy z braci kiwnął głową i również wyszedł, a po kilku minutach Cene był w szatni kompletnie sam. Czuł się źle. Dopadło go uczucie niemocy, bezsilności, a nawet zazdrość wywołana świadomością, że gdziekolwiek teraz jest Anže, to on powinien przy nim być, a nie Timi, który nawet nie zna dokładnego powodu zachowania starszego kolegi. Ale wciąż za bardzo się bał. Bał się stanąć przed wszystkimi ludźmi i dać im chociaż minimalny pretekst do podejrzeń. Dobrze wiedział, że w tym tłumie fanów znajdą się tacy, którzy dostrzegliby pewne gesty lub zachowania, jednoznacznie wskazujące na to, że pomiędzy dwoma reprezentantami Słowenii jest jakaś bliższa relacja. Nie mógł do tego dopuścić. Wciąż nie był na to gotowy, chociaż dobrze wiedział, jak bardzo jest to bolesne dla jego chłopaka.

Czekał na niego kilkanaście minut, tylko po to, by milczeć ze wzrokiem wbitym w ziemię, gdy ten wrócił do szatni. Wiedział, że każde słowo, jakiego użyje podczas rozmowy, musi być bardzo dobrze przemyślane. I kiedy już miał rozpocząć ten temat, Anže rzucił mu przygnębione spojrzenie.

- Nie musisz na mnie czekać - stwierdził, pakując swoje rzeczy.

Cene przyglądał mu się przez kolejną chwilę, zbierając myśli, a gdy wreszcie odnalazł odpowiednie słowa, wziął głęboki oddech.

- Anže, wiem, że teraz jest ci ciężko, ale...

- Nic nie wiesz! - krzyknął Lanišek, ze łzami w oczach rzucając butelką wody o ziemię. - Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam tylko jemu, bo na siłę wyciągnął mnie z tego gówna, jakim było moje życie, nawet kiedy sam tego nie chciałem! Trzymał mnie w tej kadrze, nie zwracając uwagi na to, że nikt inny mnie tu nie chciał, i że kompletnie się tu nie nadaję, a teraz... - przerwał, siadając na ławce i chowając twarz w dłoniach. - Już nie będę miał czego tu szukać. I znowu odchodzi ktoś, komu ufałem i wierzyłem... Znowu zostaję sam.

Prevc, choć początkowo zestresował się gwałtowną reakcją Anže, szybko zdołał się opanować. Przez kilka sekund obserwował ze smutkiem, jak Lanišek bezskutecznie próbuje się uspokoić, aż w końcu wstał, podszedł bliżej i kucnął tuż przed nim, chwytając go za nadgarstki.

- Skarbie, popatrz na mnie - powiedział cicho.

Odsunął dłonie Anže od jego twarzy i złożył je razem, czule je całując. Następnie starł łzy płynące po policzkach drugiego Słoweńca i dłonią powoli przeczesał jego włosy, by w końcu podnieść się i usiąść na jego kolanach.

- Nie jesteś sam - stwierdził chwytając swojego chłopaka oburącz za twarz, składając kolejny pocałunek, tym razem na jego czole, o które następnie oparł się swoim. - Ja wciąż przy tobie jestem. Cały czas, niezmiennie.

Anže wziął kilka drżących wdechów, po czym spuścił wzrok, pociągając nosem.

- Nawet nie umiałem mu się za to wszystko odwdzięczyć... - powiedział, łamiącym się głosem.

- Anže, nikt cię tu nie trzymał na siłę, albo z litości - odparł Prevc, chwytając swojego chłopaka za podbródek i unosząc jego głowę do góry. - Jesteś tu, bo sobie na to ciężko zapracowałeś i każdy o tym wie. Nie ważne, kto będzie naszym trenerem, jeżeli utrzymasz ten poziom, zawsze będziesz brany pod uwagę i będziesz stawał się coraz lepszy. I wydaje mi się, że właśnie w ten sposób mógłbyś się najlepiej odwdzięczyć Goranowi za to wszystko. 

Lanišek nie odpowiedział od razu, przez kilka kolejnych sekund uważnie analizując słowa Cene. A kiedy już dotarło do niego ich znaczenie, uspokoił się, wziął głęboki oddech i spojrzał na niego wzrokiem pełnym poczucia winy.

- Przepraszam... - stwierdził cicho. - Znowu...

- W porządku, skarbie - przerwał mu Prevc. - Wiem, jak bardzo zawsze na nim polegałeś i jak trudna jest dla ciebie ta sytuacja. Ale najwyższa pora, żebyś uwierzył w siebie. Jeżeli będziesz miał z tym problem, pomogę ci.

Anže w odpowiedzi kiwnął głową, znów spuszczając wzrok i przygryzając wnętrze policzka. W jego głowie wciąż panował chaos, a sprzeczne myśli i emocje toczyły ze sobą wojnę. I dopiero czuły pocałunek złożony na jego ustach, chwilowo go od tego uwolnił.

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał Cene, po czym wstał i sam zaczął pakować swoje rzeczy.

Chciał w to wierzyć, choć nie potrafił. Obserwował jak Prevc, wyraźnie spokojniejszy i zadowolony, zapomina o temacie, który najwyraźniej uznał za zakończony. Dla niego to było proste, zwyczajna zmiana szkoleniowca i chociaż mówił, że rozumie, tak naprawdę nie miał pojęcia jak wielkim ciosem to jest dla Anže. Słowa, których użył, zdawały się być tak znaczące, a jednocześnie brzmiały tak pusto i nijako. To bolało. Bolało to powierzchowne podejście do osobistego dramatu kogoś, kto ponoć był dla niego najważniejszy.

- Odwiozę cię do domu - mruknął Lanišek, gdy obaj już byli gotowi do wyjścia.

- Ale... - Cene zmarszczył brwi. - Myślałem, że pojedziemy do ciebie.

- Nie Cene, ty pewnie będziesz chciał tu być do końca weekendu i iść na imprezę z okazji zakończenia sezonu, a ja nie mam na to siły. Muszę pobyć trochę sam i poukładać sobie to wszystko.

- Mogę zostać z tobą jeśli chcesz - odparł Prevc. - To nie problem.

Anže uśmiechnął się smutno, podszedł do drugiego Słoweńca, objął go i pocałował w policzek.

- Wolę, żebyś spędził ten czas tutaj, niż ze mną w tym stanie. Na pewno będziesz się lepiej bawił.

- No dobrze - westchnął Cene, choć bez szczególnego przekonania. - Ale jeżeli zmienisz zdanie, to zadzwoń.

Drugi Słoweniec zgodził się kiwnięciem głowy i obaj w końcu wyszli z szatni należącej do ich reprezentacji. Gdy stanęli przed, wciąż licznym, tłumem kibiców, obaj zauważyli, że udawanie, iż wcale nie łączy ich żadne uczucie, przyszło im znacznie łatwiej, niż kiedykolwiek wcześniej.

________________________________

Dzień dobry 🙄

Jak zwykle z opóźnieniem 🙈

No nie ważne, powoli idziemy do przodu XD

Dzisiaj z piosenką, jedną z wielu, ktore bardzo mi pomogły ogarnąć uczucia kierowane chłopakami, a zwłaszcza Anže i dojść do tego przykrego wniosku, że...

A z resztą sami sobie wymyślcie 😅

Miłego dnia 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro