IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Boże... - Anže nerwowo krążył po pokoju, raz po raz wplatając dłonie we własne włosy i ciągnąc je. - To niemożliwe, ja nie mógłbym... Na pewno... O Boże, co teraz?

- Uspokój się - rzucił beznamiętnie Cene, wciąż wpatrzony w ekran laptopa.

- Jak mam się uspokoić?!

Prevc spojrzał na niego chłodno, unosząc brwi w górę. Choć Anže początkowo miał ochotę krzyczeć dalej, wyżyć się i dać upust wszystkim emocjom, które w tym momencie nim władały, po napotkaniu tego spojrzenia, szybko z tego zrezygnował. Wycofał się pod ścianę, oparł o nią i zsunął na podłogę, chowając twarz w dłoniach.

- Ona nie żyje? - spytał po chwili, roztrzęsionym głosem.

- Żyje - odparł Cene. - Z tego, co tu piszą, wynika, że raczej nic jej nie jest, poza tym, że jest w szoku.

- Na pewno wie, kim jestem... - wyjąkał Anže. - Na pewno im powie. Znajdą mnie, przyjdą tu, zamkną...

Wstał i znów zaczął krążyć w kółko, co chwilę podchodząc do okna.

- Muszę stąd uciec. Jak najszybciej. Wyjechać, zniknąć, albo...

- Anže...

- Ja nie chcę iść do więzienia - znów spojrzał na Prevca, jednak tym razem już nie krzyczał. Tym razem jego głos był pełen strachu i rozpaczy. - Proszę cię, pomóż mi...

- Przypomniałeś sobie coś? - spytał drugi Słoweniec, wyjątkowo spokojnym i opanowanym tonem głosu. - Pamiętasz ją, pamiętasz, że w ogóle miałeś jakiś kontakt z dziewczyną?

- Nie...

Cene westchnął głęboko. Czuł, że od tego wszystkiego zaczyna boleć go głowa, więc potarł dłonią skroń i zamknął laptopa.

- Połóż się i śpij - stwierdził, samemu kładąc się w łóżku. - Dziś i tak nic z tym nie zrobisz.

- Nie dam rady zasnąć - zaprotestował Anže.

- To przynajmniej przestań chodzić w kółko jak nawiedzony.

Tym razem to Lanišek westchnął i po kilku długich chwilach zamyślenia, wykonał polecenie. Cene starał się nie zwracać na niego uwagi. Leżał odwrócony tyłem, praktycznie na samej krawędzi materaca, byle jak najdalej od drugiego Słoweńca. Nie miał nawet zamiaru walczyć z tą złością, którą czuł wobec niego.

Przez kilka minut leżeli w absolutnej ciszy, choć żaden jeszcze nie zasnął. Żaden nie był w stanie, nie po tym, co działo się wokół nich. Jednak Cene leżał spokojnie, bezgłośnie, udawał idealnie, podczas gdy oddech Anže w pewnym momencie stał się głośniejszy i nierówny, a on sam kilkakrotnie pociągnął nosem.

Prevc przysłuchiwał się temu przez dłuższą chwilę, cały czas bijąc się z myślami. Z jednej strony, panowało w nim przekonanie, że Anže sam jest sobie winien. To było oczywiste. Z drugiej, nie mógł znieść jego płaczu. Nienawidził tego, nienawidził kiedy ten był zły, smutny, albo wystraszony, tak jak w tej chwili. Pomimo myśli nakazujących mu zostawienie Laniška w spokoju, serce mówiło coś zupełnie odwrotnego. I ostatecznie to właśnie jemu uległ. Odwrócił się więc powoli i chwycił Anže za ramię, tak by również i jego odwrócić w swoją stronę.

- Chodź tu... - stwierdził cicho, obejmując go i przytulając.

Anže chętnie wtulił się w drugiego chłopaka, opierając głowę na jego klatce piersiowej i biorąc kilka drżących oddechów. Żaden z nich już więcej się nie odezwał. Lanišek wiedział, że chociaż teraz Prevc trzyma go w swoich ramionach, wkrótce odejdzie na zawsze. I żadne słowa, ani prośby nie były w stanie tego zmienić, więc po prostu starał się czerpać jak najwięcej z tej wspólnej chwili.

Cene nawet nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Cała ta sytuacja zaczynała go przerastać. Nie miał pojęcia, co robić i nie umiał pomóc Anže, dlatego po prostu tulił go do siebie, pozwalając mu zasnąć w ten sposób. I dopiero kiedy miał pewność, że ten śpi spokojnie, sam pozwolił sobie na sen.

Obudzili się osobno. Prevc wstał jako pierwszy, wydostał się z objęć drugiego chłopaka i poszedł prosto do kuchni, by przygotować sobie kawę. Siedział przy stole, wpatrzony w ekran telefonu, poszukując jakichkolwiek nowych informacji na temat napaści na dziewczynę, jednak wszelkie wiadomości dotyczyły jedynie opisu zdarzenia i jej stanu zdrowia. Żadnych konkretów. Nic, co jednoznacznie wskazywałoby na winę lub niewinność Anže. Ten wstał znacznie później i kolejne kilkadziesiąt minut przeleżał samotnie w łóżku, myśląc o wydarzeniach z ostatnich kilku dni. Tym razem już bez płaczu, nerwów i histerii, na spokojnie przeanalizował wszystko, a gdy w jego głowie pojawiło się kilka wniosków, odważył się wstać i dołączyć do Prevca.

Jednak nie odezwał się słowem, gdy już znalazł się z nim w jednym pomieszczeniu i nawet nie łudził się, że Cene to zrobi. Nie rzucili sobie nawet jednego, krótkiego spojrzenia, nie mając pojęcia, w jaki sposób teraz zachowywać się wobec siebie. Jeszcze nie tak dawno byli w szczęśliwym związku, a teraz sami nie mieli pewności, czy łączy ich jakakolwiek relacja. Czy już się rozstali, w milczeniu, nie za pomocą słów, a jedynie samymi czynami, czy jednak musi to zostać głośno powiedziane. I żaden nie odważył się podjąć tego tematu, bojąc się odpowiedzi, która mogłaby zniszczyć znacznie więcej, niż tylko uczucie, którym się darzyli.

- Cene, ja... - zaczął Anže, siadając na przeciwko drugiego chłopaka. Patrzył na niego, jednak gdy tylko ten odwzajemnił spojrzenie, momentalnie spuścił wzrok. - Przepraszam. To wszystko cię nie dotyczy i nie powinienem pozwalać, żebyś angażował się w to w jakikolwiek sposób.

Prevc zaśmiał się ironicznie, zdając sobie sprawę z absurdu tych słów.

- Pójdę na policję - dodał Lanišek, nie przejmując się jego reakcją.

- I co powiesz?

- Prawdę. Wszystko, co się stało. Wszystko, co pamiętam. Jeżeli zrobiłem coś złego, muszę ponieść za to konsekwencje.

Cene przez długi czas w milczeniu wpatrywał się w Laniška, choć jak zwykle, z jego oczu nie potrafił odczytać nic, prócz tych emocji, które najbardziej się przebijały. Przede wszystkim strachu.

- No dobrze - westchnął w końcu, po czym wstał i odłożył kubek po kawie do zmywarki. - To zbierajmy się.

-Nie... Nie chcę, żebyś ty przy tym był. Już dość straciłem w twoich oczach. Nie chcę, żebyś patrzył jak mnie przesłuchują, oskarżają i... Cokolwiek będą jeszcze ode mnie chcieli.

- Uwierz mi, ja też nie chcę przy tym być - stwierdził z wyrzutem Cene. - Ale obiecałem, że zostanę, dopóki ta sprawa się nie wyjaśni.

Anže w odpowiedzi jedynie spuścił wzrok i mocno przygryzł wargę, starając się bólem fizycznym stłumić ten emocjonalny, który poczuł, gdy Cene swoimi słowami wbił mu kolejną szpilkę. W milczeniu wstał i wyszedł z kuchni, by wziąć prysznic i się przebrać, pogodzony z tym, że nie przekona Prevca do zmiany zdania.

Drogę na główną komendę policji w Lublanie przebyli w całkowitym milczeniu, pogrążeni we własnych myślach. Gdy znaleźli się w środku, Anže znów poczuł, jak zaczyna ogarniać go panika. Widząc ponury wystrój, szare, puste ściany i policjantów w mundurach, kręcących się wszędzie dookoła, zadrżał mimowolnie i wziął nerwowy oddech, rozglądając się dookoła. Uspokoił się dopiero, gdy poczuł jak dłoń Cene powoli przesuwa się po jego plecach w wyrazie wsparcia. Spojrzał na niego, jednak ten uparcie trzymał wzrok odwrócony w drugą stronę, więc jedynie westchnął i podszedł do recepcji, porzucając jakąkolwiek nadzieję na to, że cokolwiek będzie w stanie go uratować.

- Dzień dobry... - zaczął, spoglądając niepewnie na starszego policjanta siedzącego za biurkiem. - Nazywam się...

- Anže!

Słysząc znajomy głos, zarówno Lanišek jak i Prevc z zaskoczeniem spojrzeli w stronę, z której dochodził, szybko lokalizując jego źródło.

- Jernej - stwierdził Cene, ze zdumieniem patrząc na starszego kolegę.

- Dobrze was widzieć, już zaczynałem się martwić - odparł Damjan z typowym dla siebie, sympatycznym uśmiechem, po czym chwycił Laniška za przedramię, spoglądając na policjanta siedzącego na recepcji. - W porządku, przyszli do mnie. Chodźcie.

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję, zaczął iść w głąb komendy, ciągnąc za sobą Anže, który nie miał pojęcia, co się właśnie dzieje. Za nimi podążał Cene, równie zdziwiony, choć z dziwnym przekonaniem, że mimo wszystko, powinien zachowywać pozory opanowania i zorientowania w sytuacji.

Jernej, nic więcej nie mówiąc, przeprowadził ich przez korytarze budynku, by ostatecznie zatrzymać się przed drzwiami biura, które, jak wskazywała tabliczka na ścianie obok, należało do niego. Otworzył drzwi i wręcz wepchnął tam swoich młodszych kolegów, po czym wszedł jako ostatni i zamknął za sobą drzwi, przekręcając klucz w zamku.

- Powariowaliście obaj? - spytał, rzucając chłodne spojrzenie zarówno Prevcowi, jak i Laniškowi, a po jego sympatycznym uśmiechu nie było już śladu. - Nie macie gdzie łazić, tylko na policję, podczas gdy wokół kręci się pełno dziennikarzy? Jeszcze razem? Za chwilę cały świat będzie o was wiedział, a z tego co się orientuję, nie jest wam to szczególnie na rękę - stwierdził, spoglądając wymownie na Cene.

- Fakt, to nie było zbyt mądre - zgodził się Prevc, spuszczając wzrok.

- Co wy tu w ogóle robicie? Jak chcieliście się spotkać, mogliście po prostu zadzwonić.

- Nie przyszliśmy do ciebie - odparł cicho Anže. - Szczerze mówiąc, nie mieliśmy pojęcia, że pracujesz na głównej komendzie w mieście.

- Nie, wystawiam mandaty za złe parkowanie - Damjan przewrócił oczami, a gdy zauważył, że młodsi Słoweńcy pokornie odwracają od niego swoje spojrzenia, westchnął głęboko. - Chodzi o tą dziewczynę. Mam rację?

Na te słowa Anže mocno przygryzł wargę i wziął drżący oddech, co nie umknęło uwadze starszego Słoweńca.

- Anže - zaczął spokojnie. - Powiedz mi, co wiesz o tej sprawie.

- Nic - wtrącił się Prevc, kierowany jakimś mimowolnym instynktem, nakazującym mu bronić Laniška. - On nic nie pamięta, nawet nie ma pewności, że ma z tym coś wspólnego, po prostu...

- Czekaj - przerwał mu Jernej i z powrotem przeniósł wzrok na drugiego chłopaka. - Usiądź i opowiedz mi wszystko.

Lanišek spojrzał niepewnie na krzesło znajdujące się przy biurku. Po kilku chwilach wahania, podszedł do niego i zajął miejsce dokładnie na przeciwno Jerneja. Spojrzał na niego, jednak szybko odwrócił wzrok i zacisnął dłonie w pięści. Rozluźnił się dopiero, gdy Cenę stanął tuż za nim i oparł dłonie na jego ramionach.

- W porządku, Anže - powiedział cicho. - Nie bój się. Powiedz mu to, co powiedziałeś mi.

Nie musiał nawet patrzeć na Laniška, by wiedzieć jak bardzo jest przerażony całą tą sytuacją. Ten strach był wręcz fizycznie wyczuwalny. I chociaż Prevc dalej miał do niego ogromne pretensje i żal o wszystko, co się stało i wciąż nie umiał odpowiedzieć sobie na pytanie co dalej z nimi i ich związkiem, jednocześnie czuł potrzebę bycia obok i dodawania mu sił, choć sam nie miał ich już za wiele.

- No więc... - zaczął po chwili Anže.

Zawahał się i wziął głęboki oddech, po czym opowiedział Jernejowi wszystko, co był w stanie mu powiedzieć. Wszystko, co pamiętał z tamtego wieczoru, jak również to, co odkrył kolejnego dnia rano. I chociaż mógł w jakiś sposób spróbować wybielić swój wizerunek, pomijając kilka faktów, nie zrobił tego. Powiedział całą prawdę, nie mając już nadziei, że uda mu się z tego wyplątać i uniknąć konsekwencji.

Jernej wysłuchał go w milczeniu i skupieniu, co chwilę jedynie lekko marszcząc brwi, zupełnie jakby łączył jakieś fakty. Nie zadawał jednak żadnych dodatkowych pytań. Nie bawił się w poważne, profesjonalne przesłuchanie, a po prostu cierpliwie słuchał, jak przyjaciela, który przyszedł do niego z prośbą o pomoc i radę. Kiedy Anže skończył mówić, a w pomieszczeniu znów zapadła cisza, starszy Słoweniec wziął głęboki oddech i przetarł twarz dłonią.

- Wiesz, że jesteś skończonym kretynem? - spytał w końcu, lekko unosząc brwi.

- Nie jesteś pierwszym, który mi to mówi - odparł Lanišek, odwracając swój wzrok i domyślając się, że na twarzy Cene pojawił się właśnie smutny, ironiczny uśmiech.

- Wiedziałeś, dlaczego tu przyszliśmy - wtrącił się Prevc, rzucając Jernejowi podejrzliwe spojrzenie. - Wiesz więcej, niż my, prawda?

Damjan przez chwilę milczał, uważnie mu się przyglądając, po czym otworzył leżącego przed nim laptopa i skupił swój wzrok na ekranie.

- Odkąd pojawiłeś się w kadrze, każdy mówił o tobie to samo - mruknął z poirytowaniem, najwyraźniej starając się odnaleźć jakiś plik. - Ćpun i w dodatku idiota. Zawsze były z tobą same problemy, od samego początku. Goran powinien dostać jakieś szczególne wyróżnienie za to, że miał do ciebie cierpliwość. Już nie wspominając o tobie - dodał, na krótką chwilę spoglądając na Cene. - I może faktycznie, te plotki o ćpaniu były przesadzone, bo całkiem nieźle się trzymasz. Ale bez wątpienia masz znacznie więcej szczęścia, niż rozumu.

Mówiąc to, odwrócił laptopa tak, by Cene i Anže mogli zobaczyć, co się na nim wyświetla. Krótkie, trwające kilkadziesiąt sekund nagranie, przedstawiające ulicę, na której doszło do napaści. Nie najlepszej jakości, ale wystarczająco wyraźne, by dało się rozpoznać osoby, które się na nim pojawiły.

- To jest nagranie z jednej z kamer na Nazorjeva - tłumaczył Jernej. - Z tamtej nocy, dokładnie z trzeciej czterdzieści dwa. To... - wskazał na jedną z osób, która akurat pojawiła się w kadrze - Jest ta dziewczyna. Natasza, nazwiska nie mogę zdradzić. Siedemnaście lat. Oczywiście pijana, ale to jest już poboczna kwestia. Z tego co mówiła, wracała do domu z jakiejś imprezy.

Na filmiku rzeczywiście było widać, że dziewczyna delikatnie się zataczała. Szła chodnikiem, tuż przy ścianie jednej z kamienic, a gdy mijała idącego z naprzeciwka mężczyznę, ten szturchnął ją ramieniem. Zatrzymał się, odwrócił do niej i prawdopodobnie zaczął na nią krzyczeć, co można było wywnioskować jedynie z gestykulacji, ponieważ nagranie było bez dźwięku. Anže na ten widok zmarszczył brwi.

- Ale... - zaczął, całkowicie zaskoczony. - To nie jestem ja.

- Nie - przyznał Jernej, po czym wskazał na inną osobę, przechodzącą obok. Jedną z wielu osób, będących świadkami tego zdarzenia i jedyną, która postanowiła zainterweniować. - To jesteś ty.

Lanišek uniósł brwi i z niedowierzaniem patrzył na to, co stało się dalej. Rzeczywiście, podszedł do mężczyzny, który właśnie popchnął tamtą dziewczynę i uderzył go z pięści w twarz. Później powtórzył to kilka razy, a gdy tamten postanowił uciec, po prostu odszedł, jakby nigdy nic się nie stało.

- Nie napadłeś na nią - stwierdził Cene, równie zaskoczony. - Tylko ją uratowałeś.

Odetchnął z ulgą, czując jak ogromny kamień spada z jego serca, a ściśnięte gardło i żołądek powoli się rozluźniają. Wciąż stojąc za Laniškiem, pochylił się nad nim i przytulił go, opierając się czołem o jego ramię, Następnie przeczesał dłonią jego włosy, z emocji składając pocałunek na jego głowie.

- Nic nie zrobiłeś - wyszeptał z zadowoleniem.

- Czyli ona mnie nie rozpoznała? - spytał Anže, wciąż nie do końca wierząc w to, co się wokół niego działo. - Nikt mnie nie rozpoznał?

- Ona była pijana. Ten, który na nią napadł, również - odparł Jernej. - A na nagraniu rozpoznałem cię ja i będziesz mi się za to odwdzięczał do końca życia, bo tylko dzięki temu nie mówią o tobie we wszystkich mediach.

- Ale skoro tak... Skoro nic nie zrobiłem, jestem niewinny, to dlaczego tak to ukrywasz?

- Anže, jeśli chcesz być bohaterem narodowym, proszę bardzo - starszy Słoweniec wskazał na drzwi. - Idź tam i powiedz im kim jesteś i jaki masz związek z tym zamieszaniem. Ale wiedz, że pierwsze co ci zrobią, jeszcze przed jakimkolwiek przesłuchaniem, to test na obecność narkotyków w organizmie. A coś mi się nie wydaje, żebyś był czysty, mam rację?

Słysząc to, Lanišek mimowolnie wstrzymał oddech, a jego serce zabiło zdecydowanie mocniej. Znów poczuł dreszcz przechodzący po plecach i nawracający stres, który dopiero co go opuścił.

- No właśnie - stwierdził Jernej, po czym przeniósł wzrok na Prevca. - Nie wierzę, że mu na to pozwalasz.

- Nie pozwalam - odparł z wyrzutem Cene.

Słowa bardziej doświadczonego kolegi uderzyły go na tyle mocno, że momentalnie cofnął dłonie, które trzymał zaciśnięte na ramionach Anže, a w jego głowie znów zaczęły przeważać myśli o jego złamanej obietnicy. I swojej, której obiecał dotrzymać.

- Nie wiem jak ci dziękować... - Lanišek znów spuścił wzrok, chcąc ukryć łzy, które pojawiły się w jego oczach z tych wszystkich emocji. - Naprawdę nie wiem.

- Daj spokój - zaśmiał się Jernej. - Nawet gdybym chciał cię wkopać, są na tym świecie ludzie, którzy by mnie za to zabili - stwierdził, patrząc pogodnie na Prevca. - Ale jeśli koniecznie chcesz coś dla mnie zrobić, to zacznij unikać kłopotów. I prochów przy okazji też.

W odpowiedzi Anže już tylko kiwnął głową. Czuł, jak chęć płaczu coraz bardziej ściska mu gardło i za wszelką cenę starał się to powstrzymać. Przetarł dłonią pełne łez oczy i ponownie, zaczął się uspokajać dopiero, gdy poczuł jak dłoń Cene gładzi jego ramię.

- No już - mruknął Prevc, choć bez większych emocji. - Już po wszystkim.

- Spadajcie stąd - stwierdził Jernej, kiwnięciem głowy wskazując na drzwi. - I to najlepiej tylnym wyjściem, żeby was nikt nie widział.

Tak też zrobili. Damjan zaprowadził ich do drugiego wyjścia z komisariatu, prowadzącego na zaplecze budynku, gdzie przeważnie nikt się nie kręcił. Cene, widząc, że Anže wciąż jest mocno roztrzęsiony, jeszcze raz podziękował starszemu koledze za wszystko, a gdy ten wrócił do pracy, zostawiając ich samych, wziął głęboki, pełen ulgi oddech.

- Czyli nie jesteś przestępcą napadającym nocą na bezbronne, nieletnie dziewczyny - stwierdził cicho, patrząc przed siebie spojrzeniem nie zdradzającym żadnych emocji. - Przynajmniej to mamy z głowy.

- Co teraz? - spytał Lanišek, prawie niesłyszalnie.

- Nie wiem, Anže - Prevc spuścił wzrok. - Obiecałem, że zostanę, dopóki tego nie wyjaśnimy, a teraz... Chyba wrócę do domu.

Nie patrzył na drugiego Słoweńca, lecz słyszał wyraźnie, jak ten wstrzymuje oddech i głośno przełyka ślinę. Wiedział jak zabrzmiały te słowa i jak bardzo zabolały, jednak nie żałował ich. Czuł ten sam ból w sercu, gdy znalazł Anže nieprzytomnego w jego mieszkaniu. I chociaż wcześniej, kiedy ich największym problemem było dojście do tego, co dokładnie stało się tamtej nocy, powoli odpuszczał wszelką złośliwość i porzucał myśli o rozstaniu, teraz to wszystko uderzyło w niego ze zdwojoną siłą. Choć wciąż nie miał stuprocentowej pewności co do decyzji, jaką powinien podjąć.

- Jasne - mruknął Lanišek. - To... Może przyjedziemy do mnie i od razu zabierzesz swoje rzeczy?

- Nie - zaprotestował Prevc, ożywiając się.

Wiedział, że to będzie oznaczało definitywny i nieodwracalny koniec ich związku. A na to nie był jeszcze gotowy.

- Zrozum... - podniósł wzrok, patrząc na Anže. - Ja nie chcę zerwać. To znaczy... Nie wiem. Nie wiem, co dalej robić. Nie podejmę tej decyzji teraz, tutaj. Muszę to przemyśleć, poukładać sobie wszystko co się stało i... - westchnął z rezygnacją. - Po prostu potrzebuję czasu. Kilku dni. Proszę.

- Dobrze - Anže wzruszył ramionami. - Skoro tak chcesz, w porządku. Będę czekał.

Ostatni raz spojrzał na drugiego Słoweńca, na dłużej zatrzymując wzrok na jego ustach. Chciał go pocałować lub chociaż przytulić, ale ostatecznie po prostu się odwrócił i odszedł w swoją stronę.

Cene obserwował go ze łzami w oczach, a gdy już stracił go z zasięgu wzroku, resztkami sił powstrzymał chęć rozpłakania się i poszedł w drugą stronę, na dworzec. Czy to był ich koniec? Nie miał pojęcia, jednak z każdą kolejną chwilą coraz bardziej skłaniał się właśnie ku tej opcji. Pomijając już to, jak bardzo Anže go zranił i zawiódł, Prevca zabolało coś jeszcze. Bierność Laniška wobec wszystkich jego decyzji. Brak jakiejkolwiek chęci walki o niego i o ten związek. Okazji miał wiele, a jednak nie wykorzystał żadnej, za każdym razem po prostu akceptując to, co robił i mówił Cene. Przyjmując każdy zadany mu cios. Zupełnie jakby wcale mu nie zależało na tym, by spróbować cokolwiek naprawić.

Nie spieszył się z powrotem do domu. Na dworzec szedł powoli, okrężną drogą, nie przejmując się tym, że kolejne pociągi mu odjeżdżają. Również po przyjeździe do Kranju zwlekał z dotarciem do domu, nie mając pojęcia, co mógłby powiedzieć swojej rodzinie. Nie mógł wyznać im prawdy. Nie był w stanie też niczego ukrywać i udawać, że nic się nie stało. Sama myśl o tym, jak zareagują Peter i ich ojciec na wieść o ewentualnym rozstaniu, sprawiła, że w jego oczach znów pojawiły się łzy, które powoli spływały po jego policzkach przez całą drogę. Gdy stanął przed drzwiami, starł je, pociągnął nosem i wziął głęboki oddech, po czym chwycił za klamkę.

Do środka wszedł z nisko spuszczoną głową i nie miał zamiaru jej podnosić, przynajmniej do momentu zamknięcia za sobą drzwi od własnego pokoju. Ale jego plan legł w gruzach już gdy przechodził przez salon i prawie wpadł na Petera, zdającego się właśnie wychodzić. Przestraszony i zaskoczony wizją zderzenia się z bratem, mimowolnie podniósł wzrok i spojrzał mu prosto w oczy, wstrzymując oddech. Widział uważnie, jak ten marszczy brwi, początkowo nie rozumiejąc, co się dzieje, po czym unosi je do góry, co było jednoznacznym sygnałem, że właśnie się domyślił.

Nie powiedział nic. Nie zdradził też żadnej emocji. A nawet jeśli zamierzał to zrobić, Cene do tego nie dopuścił, sprawnie go wymijając i szybkim krokiem idąc do swojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi, po drodze ignorując wołanie zarówno Domena, jak i ich najmłodszej siostry, która najpewniej chciała się z nim po prostu przywitać. Usiadł na łóżku i opierając się o ścianę, podciągnął kolana do brody, chowając w nich twarz i dając upust wszystkim emocjom, które się w nim nagromadziły przez ostatnie kilka dni. Płakał i trząsł się z nerwów, choć sam nie wiedział, czy bardziej przez Anže, czy przez fakt, że Peter miał rację. I co gorsze, już o tym wiedział. Jego starszy brat był ostatnią osobą, którą chciał spotkać i to jeszcze bardziej spotęgowało jego zdenerwowanie, wyłączając jakąkolwiek zdolność logicznego, racjonalnego myślenia.

Po kilkunastu minutach, kiedy już udało mu się choć trochę uspokoić, drżącą ręką chwycił za telefon, po czym zaczął pisać wiadomość.

Do: Niko
Chyba zmieniłem zdanie... Kiedy masz czas? 

~~~

I am sleepless for a weekend 
so I start to say goodbye
Say goodbye to all that he had
say goodbye to what we lost

~~~

Dzień dobry ❤

Długo się nie mogłam zebrać do tego rozdziału, ale jak już zaczęłam, to wyszedł aż za długi ^^"

Miłego czytania 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro