VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wracając do Kranja, Cene myślał tylko o tym, by odespać poprzedni wieczór. Odpocząć i przeczekać aż kac całkowicie odpuści, a on będzie w stanie skupić się na czymkolwiek innym niż lekki, lecz irytujący, ból głowy i poranna rozmowa z Anže. Chociaż temat był dla niego zakończony, a wszelkie wątpliwości wyjaśnione, wciąż zaprzątało to jego myśli i nie chciało odpuścić.

Dopiero, gdy przekroczył próg swojego domu i zamknął za sobą drzwi, wszystko, co do tej pory uparcie siedziało w jego głowie, zniknęło. Prawie od razu usłyszał radosny okrzyk swojej najmłodszej siostry, która po chwili przybiegła, by przytulić go na powitanie. Nika chciała do niej dołączyć, ale została uprzedzenia przez. Domena, który dosłownie rzucił się bratu w ramiona.

- Braciszek! - zawołał, wtulając się w starszego.

- Boże, ktoś was torturował, że tak się do mnie kleicie? - zaśmiał się Cene.

- Nie, on po prostu powinien mieć stwierdzone jakieś upośledzenie. - stwierdziła Nika, patrząc na Domena z zażenowaniem.

Ten odwrócił się do siostry i pokazał jej język, a później spojrzał z radosnym uśmiechem na brata.

- Gramy w fifę?

Czyli o to ci chodzi. Nie masz z kim grać i ci się nudzi - pomyślał Cene, uśmiechając się ciepło. Szybko porzucił plany o odpoczynku.

Najpierw jednak poszedł do kuchni, by wypić herbatę. Młodsze siostry przez chwilę kręciły się wokół niego, lecz wkrótce musiały wyjść do szkoły. Cene spodziewał się, że Domen wykorzysta jego obecność i też za chwilę się ulotni, ale ten nie wyglądał, jakby się gdzieś wybierał.

- Widzę, że z Anže wszystko w porządku? - stwierdził z szerokim uśmiechem, opierając się o blat.

Po chwili zaksoczenia, Cene domyślił się o co chodzi i od razu potarł dłonią szyję, na której znajdowały się sine ślady.

- Zdecydowanie tak. - odparł, uśmiechając się lekko na samą myśl o Lanišku i poprzedniej nocy.

- A co na studiach? - dopytywał dalej młodszy z braci.

- Też dobrze. Dużo pracy, ale daję radę.

Po tych słowach wziął łyk herbaty i odwrócił wzrok. Domen momentalnie spoważniał.

- I co, i tyle? No weź, opowiedz coś. - stwierdził błagalnym tonem.

Cene spojrzał na niego ze zdziwieniem. Dopiero po chwili zrozumiał powód zachowania młodszego brata.

- Jak długo rodziców nie ma? - spytał z uśmiechem.

- Przedwczoraj pojechali do dziadków i wracają jutro. - westchnął Domen.

- A Peter?

- W Wenecji z Miną...

- Koledzy?

- Nie byłem ostatnio na treningu. Źle się czułem i nie chciałem się rozchorować przed zgrupowaniem. Nigdzie też nie wychodziłem, bo przecież nie zostawię dziewczyn samych na noc.

- Więc od dwóch dni siedzisz w domu i nie rozmawiałeś z nikim starszym od Niki?

- Nie licząc dostawcy pizzy, to... Tak - przyznał Domen, spuszczając wzrok - To jest straszne, że moja młodsza siostra ma ciekawsze życie towarzyskie ode mnie...

Cene zaczął się śmiać, po czym spojrzał łagodnie na młodszego brata.

- To dlatego tak się cieszyłeś, że wróciłem. - stwierdził - Możesz iść, ja się wszystkim zajmę.

- Nie chce mi się. - mruknął Domen, odwracając wzrok.

Czyli nie stęskniłeś się za wychodzeniem z domu, tylko za mną - Pomyślał Cene i dopił herbatę. Pomimo zmęczenia i nie do końca dobrego samopoczucia, postanowił spędzić z młodszym bratem trochę czasu. Grając razem z nim na konsoli, opowiedział mu większość rzeczy, jakie ostatnio mu się przydarzyły, a Domen wydawał się bardzo cieszyć z jego towarzystwa. W końcu jednak tematy do rozmowy się skończyły i pozostał jeden, którego jeszcze nie poruszyli. Choć Cene nie miał wątpliwości, że Domen go nie odpuści, próbował to odwlekać. Ale dłużej już nie dał rady.

- Kiedy ostatnio rozmawiałeś z Peterem?

Starszy z braci przez kilka sekund wahał się z odpowiedzią, po czym wziął głęboki wdech.

- Kilka tygodni temu. Jakoś nie mieliśmy okazji się spotkać.

- Czyli wszystko między wami okej?

Słysząc pytanie, Cene lekko przygryzł dolną wargę i odwrócił wzrok. Nie chciał mówić bratu prawdy i wszystkiego tłumaczyć. Ale też nie miał zamiaru go okłamywać.

- Czyli nie... - mruknął Domen.

- To nie jest nic poważnego. - wyjaśnił spokojnie Cene - Chwilowe unoszenie się dumą z jednej i drugiej strony, jak zawsze.

Tym razem to Domen głęboko westchnął, najwyraźniej nie wierząc do końca, że sprzeczka jego braci jest chwilowa.

- Przejmujesz się tym? - spytał Cene z uśmiechem.

Znał odpowiedź na to pytanie, jednak spodziewał się, że Domen zaprzeczy i będzie udawał, że pyta tylko z ciekawości. Wciąż niechętnie mówił o tym, co naprawdę czuje. Dlatego odpowiedź młodszego brata, mocno go zaskoczyła.

- Nie lubię, kiedy się kłócicie. - przyznał, spuszczając wzrok - Zawsze wtedy jakoś tak... Mniej pewnie się czuję.

Cene momentalnie spoważniał. Nie spodziewał się takich słów z ust Domena i przez chwilę nie wiedział, w jaki sposób na to zareagować. Ostatecznie jednak z powrotem się uśmiechnął i przeczesał dłonią jego włosy.

- Wiesz, jak to jest. Będziemy sobie skakać do gardeł, ale jeżeli ty, albo dziewczyny, będziecie czegoś potrzebować, to będziemy przy was. I żadna byle kłótnia tego nie zmieni.

Domen uśmiechnął się z wdzięcznością i zakończył temat, co znacznie uspokoiło Cene. Wciąż był zaskoczony tym, jak bardzo jego relacje ze starszym bratem, odbijały się na młodszym. To go mocno martwiło. Głównie dlatego, że tym razem, sprzeczka pomiędzy nim, a Peterem, zdawała się być poważniejsza. Wiedział, że powinien już dawno spróbować wyjaśnić tę sytuację, ale unikanie starszego brata było dla niego wygodniejsze. Poza tym, czuł, że nie dojdą do porozumienia. Dopóki dla Petera problemem był Anže, Cene nie miał zamiaru odpuszczać. A przede wszystkim, nie zamierzał darować mu słów, jakie ten powiedział do jego chłopaka.

Kolejne dni minęły mu wyjątkowo spokojnie. Kilka treningów, które standardowo musiał nadrobić, dużo czasu spędzanego z młodszym rodzeństwem, i oczywiście dużo wieczornych rozmów z Laniškiem. Cene z niecierpliwością czekał na zgrupowanie, ponieważ dopiero wtedy on i Anže mieli okazję się spotkać. Przez cały dzień poprzedzający wyjazd, nie był w stanie usiedzieć na miejscu. Ciągle czymś się zajmował, żeby tylko czas szybciej mu zleciał. Jego zapał został ostudzony dopiero przez Domena, który późnym wieczorem przyszedł do niego z informacją, że Peter przyjedzie po nich rano, by razem udali się na miejsce zbiórki. Jego, do tej pory skuteczne, unikanie starszego brata, właśnie dobiegło końca.

Peter przyjechał wcześnie rano, gdy Cene jadł śniadanie, przy okazji rozmawiając z mamą, która przygotowywała kanapki do szkoły dla Emy i Niki. Najstarszy z rodzeństwa wszedł do kuchni i po obojętnym "cześć" rzuconym w stronę brata, spojrzał na mamę z szerokim uśmiechem.

- Dla mnie też jest śniadanko? - spytał niewinnie.

A zrobiłeś sobie? - pomyślał Cene, doskonale znając podejście ich mamy, do najstarszego syna.

- A zrobiłeś sobie? - spytała z powagą kobieta - Ile ty masz lat? Całe życie mam...

- Okej, zrozumiałem. - przerwał jej z rozbawieniem Peter i podszedł do lodówki, by coś sobie przygotować.

Niedługo później, w kuchni pojawił się również Domen, niosąc na plecach Emę, która była wyraźnie niezadowolona z tego, że jej bracia znów wyjeżdżają na kilka dni. Domen posadził ją na krześle i wykorzystał fakt, że Peter wyjął składniki na kanapki, by zrobić z nich śniadanie dla siebie, nie zważając na poirytowanie starszego brata.

- Musicie jechać? - spytała Ema, patrząc smutno na Cene.

- Przecież to tylko kilka dni. - odparł, uśmiechając się do niej ciepło - Wytrzymasz.

- Za tydzień będziemy z powrotem. - stwierdził Peter i przeniósł wzrok na średniego z braci - A, bo ty też z nami jedziesz? Zapomniałem, ze cię powołali.

Cene rzucił mu ponure spojrzenie i wbił wzrok w telefon, nie odpowiadając. Od razu napisał wiadomość do Anže.

Cene: Zadzwoń.

Nie minęła minuta, gdy jego telefon zaczął dzwonić, a on z satysfakcją odłożył pusty talerz do zmywarki i odebrał połączenie, jeszcze zanim wyszedł z kuchni.

- Hej skarbie, wstałeś już? - spytał, uśmiechając się łagodnie.

Jeszcze zanim przekroczył próg pomieszczenia, widział, jak jego starszy brat wzdycha głęboko, kręcąc głową z poirytowaniem. Poszedł do swojego pokoju i szybko wyjaśnił Anže, dlaczego musiał z nim porozmawiać. Później po prostu zaczął pakować resztę swoich rzeczy do torby, chcąc już po prostu być na miejscu.

Gdy był spakowany i sprawdzał jeszcze, czy aby na pewno niczego nie zapomniał, usłyszał jak jego bracia idą po schodach.

- Pospiesz się, bo się spóźnimy. - stwierdził surowo Peter, poganiając Domena.

- Nawet jeśli, to co? Świat ulegnie zniszczeniu? - odparł z lekkim zniecierpliwieniem młodszy.

- Nie, ale Goran się wkurwi, więc wyjdzie na to samo.

Cene wiedział, że jego starszy brat zatrzymał się przed jego pokojem i szybko zaczął żałować, że nie zamknął drzwi.

- Też bym chciał nie chodzić na treningi i dalej być w kadrze. Jak to robisz?

Słysząc głos, westchnął głęboko i spojrzał na Petera, próbując dać mu do zrozumienia, by odpuścił. Ten jednak nie miał takiego zamiaru.

- Nadrobiłem wszystkie treningi, które opuściłem. Daj sobie spokój. - powiedział obojętnie. Jednak widząc ironiczne spojrzenie brata, szybko uległ potrzebie wygrania kłótni - Mówiłeś, że nie dam rady ze wszystkim i co, teraz nie możesz się pogodzić z tym, że nie miałeś racji? Przykro mi, jak widać wbrew temu, co sądziłeś, lepiej sobie radzę z Anže niż bez niego.

- Więc o to chodzi! - Peter uśmiechnął się szyderczo - Tak coś czułem, że się nie odzywasz, bo ci się wygadał.

- To jest dla ciebie śmieszne? - Cene spojrzał na niego z zażenowaniem - Ty sobie w ogóle zdajesz sprawę z tego, co zrobiłeś? Chłopak, który i tak ma problemy z pewnością siebie, w końcu znalazł jakieś poczucie stabilności w życiu. A ty mu to zabrałeś jednym zdaniem.

- No nie wiem, wyglądał na bardzo pewnego siebie, kiedy próbował połamać Domenowi żebra. A potem bawił się przy jego nartach, za co z resztą dostał od ciebie.

- Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Ale przecież ty tego nie widzisz, co nie? Bo po co dostrzegać takie rzeczy, skoro łatwiej i zabawniej jest kogoś niszczyć psychicznie.

- To nie moja wina, że ma problemy emocjonalne.

- Jego też nie. - stwierdził Cene, znacznie podnosząc głos - Może cię zaskoczę, ale nie wszyscy mają wszystko podane na tacy i zafundowane przez kochającego tatusia. Nie miałeś prawa mówić mu takich rzeczy, jeżeli zrobisz to jeszcze raz, to...

Przerwał i spojrzał za Petera. W przejściu do pokoju stał Domen i patrzył na nich nieco niepewnie. Peter, widząc wzrok młodszego brata, również się odwrócił.

- Nie chciałem wam przerywać, ale nic nie wskazywało na to, żebyście mieli szybko skończyć. - stwierdził z wyrzutem Domen - Jedziemy?

Peter w milczeniu kiwnął głową i wyszedł z pokoju, omijając Domena. Ten rzucił Cene smutne spojrzenie i poszedł za nim. Gdy tylko średni z braci został sam, przeczesał dłonią włosy i westchnął głęboko. Nie chciał się kłócić z Peterem przy młodszym bracie. W ogóle nie chciał się z nim kłócić. Ale kiedy chodziło o Anže, bardzo łatwo dawał się sprowokować.

Gdy byli już przy samochodzie, szybko włożył swoją torbę do bagażnika i wsiadł do tyłu, od razu wbijając wzrok w okno. Domen był całkiem zadowolony z faktu, że może siedzieć z przodu, ale bez wątpienia czuł, że atmosfera pomiędzy jego braćmi wciąż jest napięta. Dlatego, gdy tylko ruszyli, zaczął się wygłupiać i drażnić z Peterem, żeby ją nieco rozładować. W przypadku najstarszego z braci, poskutkowało bardzo szybko, Cene jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi. Przez cały czas pisał z Anže i nie obchodziła go rozmowa tocząca się z przodu.

Po kilkunastu minutach została z resztą przerwana przez dzwoniący telefon Petera. Spojrzał na ekran i przewrócił oczami, po czym podał smartfona Domenowi.

- Odbierz.

Ten, widząc kto dzwoni, od razu uśmiechnął się szeroko.

- Cześć siostra, wiem, że chcesz rozmawiać ze swoim ukochanym, ale ja równie mocno chciałbym dojechać żywy na zgrupowanie, więc musisz rozmawiać ze mną.

Po chwili przytakiwania na to, co Mina miała do powiedzenia, obiecał, że wszystko przekaże i się rozłączył, po czym spojrzał pytająco na starszego brata.

- Pyta kiedy i skąd ma zabrać auto, kiedy wracasz, poza tym masz zadzwonić jak będziemy na miejscu, sprawdzić maila, bo wysłała ci jakieś zdjęcia mebli do salonu i... Pytała, czy może być pekińczyk, ale chyba nie do końca rozumiem o co chodzi.

- O psa. - wyjaśnił, wzdychając głęboko - Wymyśliła sobie psa. I powtarzanie jej, że oboje nie mamy czasu na zajmowanie się nim, jest jak mówienie do ściany. Przysięgam, że jeśli wrócę do domu i zobaczę jakiekolwiek zwierzę, to jeszcze tego samego dnia, znajdzie się u was i tam już zostanie.

- Okej! - stwierdził radośnie Domen - To ja jej pomogę wybrać.

- Nawet nie próbuj poruszać z nią tego tematu. - powiedział surowo najstarszy z braci - Trzymaj się od niej z daleka, dopóki nie przejdzie jej faza na głupie i nieprzemyślane pomysły. Nie wiem co jej się dzieje, ale każdego dnia wymyśla coś nowego. A wczoraj dla odmiany się obraziła, jak jej powiedziałem, że nie mogę nie jechać na zgrupowanie tylko dlatego, że ona tak chce.

- To takie trochę nie w jej stylu. - skomentował Domen.

- Wiem i mam nadzieję, że jej niedługo przejdzie, bo nie mam pojęcia co z nią robić. - stwierdził Peter, po czym spojrzał na Cene przez wsteczne lusterko - Masz jakiś pomysł, specjalisto od relacji międzyludzkich?

- W przeciwieństwie do ciebie, ja się nie wtrącam w cudze związki. - mruknął Cene, rzucając mu chłodne spojrzenie.

- No tak, zapomniałem, że się obraziłeś.

- Nie, po prostu nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

- Jasne, tak jest najłatwiej. Foch i milczenie, w tym jesteś najlepszy. Nawet to ci wychodzi lepiej niż skoki.

Ostatnie zdanie, choć wypowiedziane już znacznie ciszej, było dla Cene nie tylko słyszalne, ale również niesamowicie bolesne. Zanim jednak zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, Domen zrobił to za niego.

- Zamknij się. - warknął w stronę Petera.

- Domen, nie wtrącaj się, bo...

- Będę się wtrącał, bo mam dość waszych fochów i pretensji do siebie nawzajem! Tobie nagle przeszkadza Anže, Cene cię unika, zamiast to od razu wyjaśnić, czy wy powariowaliście?! - krzyknął, po czym wbił wzrok w okno - Za długo było między wami dobrze, co nie?

- Twój szantaż emocjonalny nie rozwiąże sprawy. - stwierdził najstarszy z braci, głęboko wzdychając.

- To co, mam się znowu rozjebać na skoczni, żebyście przestali się ze sobą żreć? Może tym razem w Vikersund? Przynajmniej nie będziecie musieli się martwić, co potem ze mną zrobić, bo nie będzie czego zbierać.

- Domen... - Cene chciał przywrócić młodszego brata do porządku, ale jego słowa tak go uderzyły, że nie był w stanie wydusić z siebie nic więcej.

Wszystkie nerwy momentalnie go opuściły. Dopiero teraz zrozumiał, ile tak naprawdę znaczą dla młodszego brata dobre relacje pomiędzy nim, a Peterem. Ten momentalnie zwolnił, zjechał na pobocze drogi i zatrzymał samochód, po czym odwrócił się do Domena.

- Nigdy więcej tak nie mów, rozumiesz? - powiedział surowo, choć w jego spojrzeniu było widać ogromny żal - Nigdy, kurwa, więcej.

Ten przez chwilę wahał się z odpowiedzią. Dobrze wiedział, że przesadził i początkowo wydawało się, że będzie chciał przeprosić za swoje słowa. A jednak nie zrobił tego.

- To przestańcie się zachowywać jak dzieci. - warknął i przeniósł wzrok na Cene - Obaj.

Peter westchnął głęboko i podobnie jak Domen, przeniósł wzrok na drugiego brata.

- Przepraszam. To było głupie. Nie powinienem był tak mówić, ani do Anže, ani tym bardziej do ciebie. Więcej tego nie zrobię, okej?

Nie zrobisz, bo nie będziesz się w ogóle odzywał. - pomyślał Cene, nie widząc w spojrzeniu starszego brata żadnej szczerości, czy wyrzutów sumienia. Ostatecznie jednak przyjął przeprosiny, nie mając wątpliwości, co do tego, że podobnie jak on, Peter zrobił to tylko ze względu na Domena.

- Z wami jest jak z małżeństwem, które najchętniej by się rozwiodło, ale nie zrobi tego, ze względu na dziecko i tym dzieckiem jestem ja. - stwierdził najmłodszy z braci, gdy znów zaczęli jechać.

- Nie przeceniaj się. - powiedział z rozbawieniem Peter - Zacznijmy od tego, że nigdy w życiu nie chciałbym takiego dziecka. O żonie już nie wspominając - dodał, patrząc na Cene przez wsteczne lusterko.

Ten rzucił mu ironiczny uśmiech, ale bardzo szybko spoważniał. Od razu pomyślał, że w słowach Domena jest dużo prawdy. I nie było żadnej perspektywy na zmianę tej sytuacji.

Gdy dotarli na miejsce zbiórki, Cene jako pierwszy wziął swoje rzeczy z auta i podszedł prosto do autobusu, wcześniej na szybko witając się ze wszystkimi. Anže siedział już w środku i gdy tylko Prevc go dostrzegł, rzucił mu ciepłe spojrzenie, które ten momentalnie odwzajemnił. Miał ogromną ochotę usiąść obok niego, przytulić się i powiedzieć o wszystkim, co się stało, ale nie był w stanie się na to zdobyć. Za bardzo się bał reakcji pozostałych na wiadomość o ich związku. Ostatecznie zajął miejsce kilka rzędów bliżej i jeszcze zanim zdążył się całkowicie zamyślić, dostał wiadomość.

Anže: Czemu nie koło mnie? :(

Prevc westchnął głęboko, chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Jednocześnie ucieszył go fakt, że Anže też potrafił być dyskretny i nie przysiadł się do niego tak po prostu.

Cene: Żeby nikt sobie nic nie pomyślał. Poza tym, nie jestem dzisiaj bardzo rozmowny. Wynagrodzę Ci to, jak będziemy na miejscu ;*

Anže: Ok.

Gdy ruszyli, rozmowy nieco ucichły i każdy zajął się albo książką, albo swoim telefonem, albo spokojnym dialogiem z kolegą obok. Cene cieszył się, że nikt nie postanowił się do niego dosiąść, bo miał chwilę, by w spokoju pomyśleć, podziwiając zmieniający się krajobraz. Widoki pochłonęły go do tego stopnia, że nie zauważył przechodzącego obok jego miejsca Domena. Zorientował się, że jego brat się przesiadł, dopiero, gdy usłyszał głos Petera.

- Po coś tu przylazł?

Po tonie głosu starszego brata, rozpoznał, że ten jest w dobrym humorze. Później słyszał, że obaj rozmawiają, ale mógł jedynie zgadywać, na jaki temat. Kiedy skończyli, Domen znów wstał i tym razem już przysiadł się do Cene, który od razu łagodnie na niego spojrzał.

- Co tam?

- Tilen śpi, a ja się nudzę. - mruknął młodszy, głęboko wzdychając.

- A Peter cię wygonił? - spytał z uśmiechem Cene.

- Nie, po prostu... - zaczął, spuszczając wzrok - Muszę się jakoś dzielić, żeby spędzać z wami tyle samo czasu.

Cene początkowo lekko się zaśmiał, szybko jednak zrozumiał, że tak naprawdę nie ma się z czego śmiać. Spoważniał i spojrzał łagodnie na brata.

- Nie przejmuj się tym. W końcu się dogadamy.

Domen zdawał się uwierzyć w jego, a przynajmniej odebrał je jako obietnicę. Później zaczęli rozmawiać na tematy zupełnie niezwiązane z tą sytuacją. W końcu jednak młodszy z braci zasnął, opierając głowę na ramieniu Cene, a ten bezskutecznie próbował sobie wmówić, że go nie okłamał, choć w rzeczywistości, w ciągu ostatnich kilku dni, zrobił to wielokrotnie.

-------------------------------
Miłego czytania 💖

~ Kurolilly

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro