VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zdradza go.

On, ten jedyny. Ten, którego kochał bardziej, niż kogokolwiek, kiedykolwiek. Ten, w którym dostrzegł dobroć, podczas gdy wszyscy wokół go odtrącili i spisali na straty. Dla którego poświęcił tak wiele, i któremu, jak twierdził, ufał bezgranicznie. Był wstanie zrobić dla niego wszystko. Zaakceptować go i pokochać całego, wraz ze wszystkimi jego wadami i wyjątkowo beznadziejną przeszłością. Chciał mu pomóc odnaleźć w życiu szczęście i spokój, na jakie bez wątpienia zasługiwał. W zamian oczekiwał jedynie uczucia. Wzajemności tak, by on też mógł czuć się przez kogoś kochany. I czuł się, jeszcze w tym samym dniu, w którym dowiedział się o tym, że Anže ma kogoś innego.

Czy to nie ironiczne? Ledwo zdążył pomyśleć, że na całym świecie nie ma nikogo lepszego. Ta troska, którą się wykazywał przez ostatnie dni, zaangażowanie, dbanie o każdy, najmniejszy szczegół ich związku, by razem było im jak najlepiej, to wszystko nasuwało Prevcowi na myśl tylko jedno słowo.

'Idealny'

I właśnie ten idealny chłopak skrzywdził go w najgorszy możliwy sposób, jeszcze bezczelnie udając, że nie zna powodu, dla którego Cene przez ostatnie dni był tak przybity i okłamując go w żywe oczy.

- Nie wiem, mam cię zacząć karmić, czy coś?

Wyrwany ze swoich przemyśleń, spojrzał na młodszego brata, który najwyraźniej obserwował go od dłuższego czasu z uniesionymi brwiami. Miał wrażenie, że odpłynął tylko na chwilę, gdy Domen postawił przed nim talerz z obiadem, a tymczasem talerz młodszego był już pusty, podczas gdy jego porcja została jedynie niedbale rozgrzebana widelcem.

- Zjem później - mruknął Cene, odsuwając od siebie talerz.

- Ta, jasne - odparł Domen. - Za pierwszym razem ci uwierzyłem, ale bez przesady. Nasz kot je więcej od ciebie. Co z tobą?

- Nic - westchnął średni z braci, nawet nie próbując wymusić na sobie uśmiechu.

- Coś z Anže?

- Nie - zaprzeczył szybko, marszcząc brwi i mając nadzieję, że zabrzmiał wystarczająco wiarygodnie. - Egzaminy mnie trochę... Przytłaczają.

- Mhm... - mruknął ironicznie Domen, nie próbując dalej ciągnąć tej rozmowy.

Cene nie miał żadnych wątpliwości, że ten mu nie uwierzył. Jednocześnie był mu wdzięczny za to, że nie dopytywał dalej.

Dla jego spokoju i własnego czystego sumienia, wmusił w siebie te kilka kęsów obiadu, mając cichą nadzieję, że tym razem uda mu się to zatrzymać w żołądku. Jadł powoli, bojąc się, że pośpiech spowoduje wymioty i ze zdziwieniem zauważył, że Domen, choć już dawno zjadł swoją porcję, nie zostawił go w jadalni, lecz wciąż siedział na przeciwko, niby wpatrzony w swój telefon, a jednak co jakiś czas kątem oka spoglądający na starszego brata.

Czuł bijące od niego wsparcie i troskę. Nieme, milczące i niemożliwe do zauważenia przez kogokolwiek, a jednak dla niego wystarczająco wyraźne i mocne, by poczuł się minimalnie lepiej.

Przynajmniej dopóki nie usłyszał otwierających się drzwi wejściowych, a chwilę później głosu należącego do ostatniego człowieka, którego w tej chwili miał ochotę widzieć.

- Siema - rzucił pogodnie Peter, wchodząc do salonu.

- Hej - odparł Domen, nie odwracając wzroku od ekranu telefonu.

Cene nie odpowiedział. Nie miał ochoty na jakiekolwiek dyskusje ze starszym bratem i liczył na to, że jego milczenie w jakiś magiczny sposób uczyni go niewidzialnym. Ku jego rozczarowaniu, wywołało dokładnie odwrotny efekt.

- Zostałeś niemową? - spytał najstarszy z rodzeństwa, opierając dłonie o stół, tuż obok Domena.

Średni z braci spojrzał przelotnie na starszego, po czym wrócił do pilnego wpatrywania się w swój talerz. Wiedząc już, że ten nie odpuści, westchnął głęboko i przymknął oczy.

- Daj mi spokój - mruknął, zupełnie jakby cofnęli się do czasów dzieciństwa, kiedy kłótnie były między nimi na porządku dziennym.

- Ojej, ktoś nie ma humoru - zakpił Peter.

- Zostaw go - wtrącił się Domen, rzucając mu lodowate spojrzenie.

Ten zaśmiał się w odpowiedzi i usiadł obok brata.

- No przecież żartuję - stwierdził, mierzwiąc jego włosy, po czym przeniósł wzrok na Cene, uśmiechając się triumfalnie. - A jak tam twoja anemia?

Dopiero to pytanie skłoniło średniego z braci do podniesienia pełnego niezrozumienia spojrzenia. Najpierw na Petera, który wciąż trzymał na twarzy wredny uśmiech, a chwilę później na Domena, który z zakłopotaniem na twarzy zaczął intensywnie pisać coś na telefonie. Poczuł jak kolejny raz ostry nóż zostaje wbity w jego plecy.

- Miałeś siedzieć cicho - stwierdził pretensjonalnie do młodszego brata.

- Wyluzuj, wiem od matki - wyjaśnił Peter, zanim Domen zdążył w ogóle zareagować. - Poza tym co, nie mam prawa wiedzieć, co się dzieje u mojego braciszka? Aż tak ci wstyd, że życie znów cię przerosło?

- Przestań! - warknął najmłodszy z nich, próbując jeszcze jakoś uratować sytuację.

Ale było już za późno. Peter znów się zaśmiał, dolewając tylko oliwy do ognia, a Cene, czując, że dłużej nie zniesie jego obecności, wstał bez słowa i szybkim krokiem poszedł do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Powstrzymał łzy, które po raz kolejny tego dnia napłynęły do jego oczu i zaczął się pakować. Miał dość tego domu, a przede wszystkim Petera, który, jak sądził Cene, przyjechał tylko po to, żeby z niego podrwić, jak tylko dowiedział się o jego problemach. Z resztą dokładnie tak, jak obiecał to robić. Chociaż miał przyjechać do Lublany w piątek rano, tak jak umówił się z Anže i dopiero wtedy ostatecznie wszystko sobie wyjaśnić, postanowił zrobić mu niekoniecznie miłą niespodziankę i pojawić się u niego dzień wcześniej. Mniej więcej wtedy, kiedy miała odwiedzić go osoba, której tożsamości Cene wciąż nie był pewien. Może to jego była dziewczyna, która ponoć napisała do niego kilka miesięcy temu. Może to rzeczywiście był Timi, z jakiegoś powodu zapisany w jego telefonie jako 'Ex', a może ktoś zupełnie inny.

Wziął plecak, jednak w nim miał jedynie rzeczy potrzebne na przejazd i materiały do egzaminu, z którego miał poprawkę kolejnego dnia. Więcej nie potrzebował. Z resztą, podejrzewał, że przyda mu się wolne miejsce na wszystkie jego rzeczy, które obecnie były w mieszkaniu Laniska. Zszedł na dół, z zamiarem wyjścia bez słowa, jednak jego bracia, którzy wciąż siedzieli w tym samym miejscu, nie mieli zamiaru mu na to pozwolić.

- Gdzie idziesz? - spytał Domen, lekko zaskoczony faktem, że jego brat właśnie się ubiera, choć wcześniej mówił mu, że zostaje w domu, by się spokojnie pouczyć.

- Do Anže - odwarknął Cene, nawet nie spoglądając na młodszego.

- Pozdrów go! - rzucił radośnie Peter.

W odpowiedzi otrzymał jedynie odgłos trzaskających drzwi.

Podróż do Lublany minęła mu wyjątkowo szybko, jednak zdążył opracować sobie plan awaryjnego noclegu. W końcu, nie miał pojęcia co zastanie w mieszkaniu Anže. Czy będzie tam sam? Już po spotkaniu, czy jeszcze przed? A może będzie z tym kimś? A może w ogóle go nie będzie, bo faktycznie gdzieś pojechał? Cene nie miał pojęcia, dlatego na wszelki wypadek napisał do Špeli, czy w razie czego mógłby przenocować u niej, w akademiku i odetchnął z ulgą, gdy ta wyraziła zgodę.

Dopiero, gdy znalazł się na klatce schodowej, poczuł, że już wcale nie jest tak pewien swojej decyzji. Spędził w tym bloku bardzo dużo czasu w ciągu ostatnich miesięcy. Myśl o tym, że być może właśnie odwiedza go po raz ostatni, zakuła go w sercu. Chcąc odwlec w czasie to, co prawdopodobnie było nieuniknione, postanowił iść po schodach, spokojnie i powoli, wymyślając w głowie różne dialogi, na wypadek różnych scenariuszy. Chciał być przygotowany na wszystko.

Stojąc przed drzwiami od mieszkania Anže, wahał się przez długą chwilę, przy okazji nasłuchując głosów lub innych podejrzanych dźwięków dochodzących ze środka. Ale nie słyszał nic. Było całkowicie cicho. Pomyślał, że może Laniška rzeczywiście nie ma w środku, ale ponieważ nie miał całkowitej pewności, wziął głęboki oddech, przy okazji klnąc na siebie w myślach, że nie rozejrzał się za jego samochodem pod blokiem, i w końcu zapukał do drzwi.

Odpowiedziała mu dokładnie taka sama cisza, trwająca przez dłuższą chwilę. Chciał wyciągnąć telefon i poinformować Špelę, że jednak będzie u niej nocował, ale wtedy usłyszał zbliżające się kroki, tak charakterystyczne, że ich odgłos aż ścisnął mu żołądek. Bo być może właśnie słyszał je ostatni raz.

Zadrżał, gdy drzwi zaczęły się otwierać, po czym westchnął ostatni raz przed rozmową, gdy napotkał spojrzenie Anže. Początkowo chłodne i obojętne, szybko przerodziło się w całkowite zaskoczenie i wyraźny stres.

- Cene? - spytał, jakby z niedowierzaniem. - Miałeś... Być jutro.

- A ty miałeś być u Timiego - odparł chłodno Prevc, wchodząc do środka i od razu rozglądając się za obecnością innej osoby. - A może Timi przyjechał do ciebie? - spytał, w pierwszej kolejności zaglądając do sypialni, która jednak okazała się pusta. - Czy kimkolwiek jest twój 'nie do końca ex' - dodał, odwracając się do Laniška i spoglądając na niego wymownie. - Twój ex, czy twoja ex? Jak to w końcu z tobą jest?

- Boże... - wyjąkał Anže, który teraz już wyglądał na przestraszonego. - Ciebie tu nie powinno być. Nie możesz tu być. Nie teraz, kurwa! - podniósł głos, nerwowo przeczesując dłonią włosy, po czym zaczął krążyć po przedpokoju. - Miałeś przyjechać jutro, byłoby po wszystkim i wszystko bym ci na spokojnie wyjaśnił.

- To znaczy, co? - spytał Cene, marszcząc brwi.

- Wyjdź stąd - Lanišek mocno chwycił go za ramiona i popchnął delikatnie w kierunku drzwi. - Zostaw rzeczy, weź tylko kurtkę i idź się przejść, wróć za dwadzieścia minut i obiecuję, przysięgam, powiem ci wszystko, tylko błagam, po prostu wyjdź - powiedział, wyraźnie spanikowany i z błagającym wręcz spojrzeniem.

- O czym ty do cholery...

- Nie ma czasu, idź! - Anže próbował go wypchnąć za drzwi, ale zanim je otworzył, obaj usłyszeli dzwoniący domofon. Wtedy, zamiast próbować wyrzucić Cene z mieszkania, przyciągnął go z powrotem do siebie. - Kurwa...

- Kto to? - spytał Prevc, teraz już całkowicie zdezorientowany.

- Bądź cicho - rzucił szybko Lanišek i podszedł do domofonu. - No? - spytał, teraz już całkowicie innym, chłodnym i obojętnym tonem głosu. - Wchodź.

Kimkolwiek nie byłaby ta osoba, Anže otworzył jej drzwi, po czym, ponownie zestresowany, spojrzał na swojego chłopaka. Sekundę później przeniósł wzrok na sypialnię i bez tłumaczenia czegokolwiek, chwycił Cene za rękę i zaciągnął do pomieszczenia. Tam wepchnął go w kąt między szafą, a ścianą i z przerażeniem chwycił go oburącz za twarz.

- Skarbie, jeżeli mi ufasz, jeżeli jestem dla ciebie ważny, liczę się i jeżeli naprawdę, ale to naprawdę żywisz do mnie tak silne uczucia, jak mówisz, to proszę cię nad wszystko, nie wychodź stąd.

- Anže, w co ty się wpakowałeś?

- Wyjaśnię ci to, przysięgam, tylko tu zostań - powiedział, po czym szybko pocałował Prevca i zostawił go w tej sypialni, zamykając za sobą drzwi.

Ten, całkowicie zszokowany i wręcz trochę przestraszony zachowaniem swojego chłopaka, postanowił go posłuchać. Być może pomyślałby, że to jakiś głupi żart ze strony Anže, ale ponieważ nigdy wcześniej nie widział go tak przejętego, szybko odrzucił ten pomysł. Po prostu wziął głęboki, trochę nerwowy oddech i mimowolnie się spiął, słysząc, że Lanišek otwiera komuś drzwi. Od tej pory starał się wsłuchać w ich dialog, by zrozumieć jak najwięcej z tego, co się właśnie działo.

Do Anže przyszedł mężczyzna, chyba trochę starszy od nich, choć niewiele, zgadując po samym głosie. Przywitali się ze sobą bardzo wylewnie, więc znali się dobrze i to chyba od dłuższego czasu. A być może przez długi czas się nie widzieli? Na imię miał Aleks. Aleksander. Przez chwilę rozmawiali o Anže, o tym co się u niego działo w ostatnim czasie. Przez ostatnie lata. Ten odpowiadał szczerze, ale Cene zauważył, że pominął pewne szczegóły, chociażby jego i Nastję. Później Aleks, zapytany przez Anže, opowiedział co on robił przez ostatnie miesiące. Z jego wypowiedzi wynikało, że przez ostatnie kilka lat nie było go w kraju i teraz wrócił, chcąc zostać już na stałe.

Nagle zmienili ton rozmowy na znacznie poważniejszy. Przestali wspominać, a zaczęli mówić o czymś, co najwyraźniej było powodem ich spotkania.

- Masz to jeszcze? - spytał Aleks, już bez tego radosnego tonu, z którym wypowiadał się wcześniej.

- A czy ja cię kiedyś zawiodłem? - odparł Anže. - Nikt nie wie?

- Nie. Z nich wszystkich tobie ufam najbardziej, więc nikomu nie powiedziałem. Psów też ci na głowę nie ściągnę, nie martw się.

Psów? - Cene zmarszczył brwi, rozumiejąc, że znajomy Anže nigdzie nie wyjechał, tylko przez ostatnie kilka lat był w więzieniu.

Zamarł, słysząc otwierające się drzwi do sypialni i chociaż do środka wszedł Anže, to wcale nie uspokoiło Prevca. Zwłaszcza, że ten nawet na niego nie spojrzał. Nawet, gdy stanął tuż obok niego otwierając szafę i przekopując ją w poszukiwaniu... Czegoś. Cene nie był pewien. I nawet, gdy Anže już to znalazł i wyjął, nie był w stanie zidentyfikować małej paczki, owiniętej w czarny worek. Wyszedł z sypialni i dokładnie zamknął za sobą drzwi, znów zostawiając Cene samego, z każdą chwilą rozumiejącego coraz mniej.

- Oo, tęskniłem! - rzucił z wyraźną radością Aleks, najpewniej na widok paczki.

Wziął ją i chyba rozpakował, co Cene rozpoznał po szeleście folii.

- Całe pół kilo, czy coś brałeś?

- Dwie, albo trzy działki, w ramach opłaty za przechowanie - odparł Anže, całkowicie spokojnie i wręcz pogodnie.

- Wiesz, że mogłeś więcej - stwierdził Aleks. - Ale szczerze mówiąc, spodziewałem się tego po tobie. Zostawić ci coś?

- Nie, dzięki. Nie biorę już... Od jakiegoś czasu.

- No proszę - zaśmiał się. - Aż mam ochotę zabrać cię do tego sierocińca, postawić przed tymi wszystkimi skurwielami i powiedzieć 'ej, patrzcie, to ten dzieciak, który miał nigdy nic nie osiągnąć, mam nadzieję, że jesteście z niego dumni'. Dobrze, cieszę się. Czyli nie wpadasz dzisiaj na imprezę powitalną, zorganizowaną dla mnie, przeze mnie?

- Aleks, posłuchaj... - Lanišek wyraźnie się zawahał. - Cieszę się, że wróciłeś, naprawdę. Tęskniłem za tobą, jak za bratem, ale moje życie jest już trochę inne. Zacząłem się w nim odnajdywać i nie chcę wracać do tego, co było.

- Jasne, rozumiem - odparł drugi Słoweniec. - Jak zawsze, nie będę cię namawiał.

Cene usłyszał, że podchodzą do drzwi wejściowych. Żegnają się. Aleks powiedział jeszcze, że jest dumny z Anže, i że ten może na niego zawsze liczyć. Później wyszedł, a Prevc poczuł, jak od nadmiaru informacji zaczyna boleć go głowa. Nie do końca rozumiał sytuację, której był świadkiem. Nie znał kontekstu tej historii, ale kilku faktów był pewien. I to właśnie te fakty sprawiły, że po tym, jak w mieszkaniu zostali we dwóch, zamiast się rozluźnić i poczuć ulgę, ogarnęła to złość i rozczarowanie jeszcze większe, niż zanim tu przyjechał.

Anže wszedł do sypialni, już nie zamykając za sobą drzwi i podszedł do okna, uważnie przez nie wyglądając. Wciąż wyglądał na mocno spiętego. Cene nie miał zamiaru czekać na jakiekolwiek słowa wyjaśnienia, po prostu poszedł po swój plecak i zaczął pakować swoje rzeczy. Był wściekły do tego stopnia, że już nawet nie chciało mu się płakać.

Dopiero po chwili, zapewne gdy Aleks wyszedł z bloku, Lanišek odwrócił się i spojrzał na Prevca z zaskoczeniem.

- Co ty robisz?

- A jak myślisz?! - warknął ze złością. - Co mogę robić po tym, jak mnie oszukiwałeś przez tyle czasu?

Zarzucił plecak na ramię i zaczął iść do wyjścia, nie widząc żadnej innej możliwości.

- Cene, czekaj! - Anže od razu pobiegł za nim, próbując go zatrzymać. - Wyjaśnię ci to.

- Nie musisz, wszystko słyszałem.

- Ale... Nie, nie rozumiesz, posłuchaj mnie.

- Nie mam zamiaru! - stwierdził Prevc, sięgając po swoją kurtkę.

- Kurwa mać, uspokój się i daj mi dojść do słowa! - krzyknął Lanišek, chwytając Cene i praktycznie rzucając go na najbliższą ścianę, do której następnie go przyparł, mocno zaciskając dłonie na jego ramionach.

Dopiero, gdy zauważył, jak ten krzywi się z bólu wywołanego uderzeniem o ścianę głową, rozluźnił uścisk i nerwowo wypuścił powietrze z płuc.

- Boże... Nie chciałem, skarbie, przepraszam - tłumaczył, od razu próbując go przytulić w ramach przeprosin.

Cene jednak mu na to nie pozwolił, lekko go odpychając. Spuścił wzrok, pocierając dłonią bolące miejsce i odsunął się, biorąc głęboki oddech.

- Dobrze - powiedział w końcu. - Więc słucham.

Nie widział innego wyjścia z tej sytuacji. Nie miał pojęcia, do czego posunie się Anže, gdyby znów spróbował wyjść. Poza tym, przyjechał do niego, żeby poznać prawdę, więc głupotą byłoby, gdyby teraz go nie wysłuchał.

Lanišek wziął głęboki oddech i zamyślił się na chwilę, zbierając myśli i zastanawiając się, od czego zacząć.

- No to... - zaczął w końcu, patrząc na Cene z wyrazem całkowitej skruchy. - Pamiętasz, kiedy na zgrupowaniu powiedziałem ci, że napisała do mnie była?

- Pamiętam - mruknął Prevc. - Miałeś jej oddać książki do biologii. A przynajmniej tak mi powiedziałeś.

- Nie napisała do mnie - przyznał Anže. - Odkąd z tobą jestem, nie miałem z nią kontaktu. Timi też nie chciał, żebym do niego przyjechał.

- Więc mnie okłamałeś - stwierdził z wyrzutem Cene.

- Tak, ale nie do końca. Bo osoba, od której dostawałem te wszystkie wiadomości, ten cały 'ex' to Aleks. To mój przyjaciel, którego poznałem w sierocińcu. On... - zawahał się. - Kiedyś handlował prochami, aż w końcu, kilka lat temu go złapali i trafił do więzienia. Wcześniej przyszedł do mnie i poprosił, żebym przechował mu 'książki do biologii', czyli... No tak mówiliśmy na heroinę.

- Heroinę? - Prevc uniósł brwi. - Miałeś w domu pół kilo cholernej heroiny?

- Dobrze schowane, nie było możliwości, żeby ktoś ją znalazł.

- Anže, czy ty jesteś poważny? Wiesz co by się stało, gdyby...

- Cene, to mój przyjaciel - Lanišek lekko uniósł głos. - Nie mogłem mu odmówić. Poza tym, odkąd jesteśmy razem i odkąd obiecałem ci, że nie tknę żadnych narkotyków, nie ruszałem tego. Przysięgam.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - spytał z wyrzutem Cene.

- Chciałem i miałem zamiar to zrobić. Jutro, jak już by było po wszystkim. Myślisz, że nie wiem, że widziałeś tą wiadomość? Jak tylko poszedłeś, a ja ją przeczytałem, wiedziałem, że to dlatego płakałeś. I że od dawna podejrzewałeś mnie o zdradę. Ale nie mogłem ci powiedzieć, nie mogłem nawet zadzwonić, albo napisać, żebyś się nie przejmował tym, co zobaczyłeś, bo zaraz zacząłbyś kombinować i dociekać prawdy, znam cię.

- Co w tym złego?

- To, że... - Anže zawahał się na chwilę. - On jest niebezpieczny. Dla mnie zawsze był jak brat, bronił mnie i wiem, że mogę na niego liczyć, chociaż nie chcę mieć z nim kontaktu, ale gdyby dowiedział się o tobie i o tym, że wiesz... Zrozum, nie mogłem ryzykować. Nie mogę mieszać cię w takie rzeczy.

Cene pokiwał głową, cały czas trzymając odwrócony wzrok.

- Nastja też wiedziała? - spytał.

- Nie wszystko, ale tak.

- Świetnie... - mruknął Prevc, już bardziej sam do siebie. - Czyli okłamujesz mnie ty, twoja siostra, wracasz do tego, od czego miałeś się odciąć i co, jak on cię poprosi, żebyś pomógł mu handlować tym gównem, to też się zgodzisz, bo jest twoim przyjacielem? Jak możesz kogoś takiego w ogóle tak nazywać?!

- Nie rozumiesz tego, Cene. I nie zrozumiesz. Jesteś z innego świata, nie wiesz jak to jest, kiedy musisz każdego dnia walczyć o przetrwanie.

- No jasne, co ja wiem o przyjaźni i wierności, w porównaniu do ciebie - odparł ironicznie. - Przecież sieroty wychowane w patologii i otoczone ćpunami najlepiej znają się na życiu, co nie?

Anže wstrzymał oddech i powstrzymał się przed natychmiastową odpowiedzią. Spojrzał w bok i przygryzł wewnętrzną część policzka, a po chwili przetarł dłonią oczy.

- Nie musiałeś tego mówić - wyszeptał.

- Przepraszam - stwierdził Cene, całkowicie szczerze - Ale ty nie musiałeś mnie okłamywać. Mogłeś być szczery od początku. Sądziłem, że już nie mamy przed sobą tajemnic, ale widzę, że to nie jest takie proste.

Odwrócił się chcąc iść do salonu, ale Anže po raz kolejny go zatrzymał. Tym razem znacznie delikatniej. Odwrócił go w swoją stronę i spojrzał mu w oczy, jeszcze z resztkami łez w swoich, uśmiechając się tak delikatnie, że prawie niewidocznie.

- Jak mogłeś pomyśleć, że cię zdradzam? - spytał. - Nigdy bym tego nie zrobił.

- Szkoda - odparł Cene, wyrywając mu się. - Wolałbym wiedzieć, że ułożyłeś sobie nowe życie z kimś innym, niż że wracasz do starego.

- Ale ja nie...

- Anže, skończ! - przerwał mu. - Mam dość, rozumiesz? Od kilku dni nie jestem w stanie na niczym się skupić, dzisiaj jeszcze Peter postanowił się na mnie powyżywać, a teraz... - przerwał i wziął drżący oddech. - Muszę się uczyć. Muszę to jutro zdać.

Mówiąc to, podszedł do stojącego w kącie salonu biurka i usiadł przy nim, wyjmując z plecaka książki.

- Czyli... - zaczął niepewnie Lanišek. - Zostajesz?

- A wyglądam, jakbym się gdzieś wybierał? - mruknął Prevc.

- To... Śpię na kanapie, tak?

- Gdybym miał stosować takie kary, spałbyś na chodniku pod blokiem - odparł, nie odwracając wzroku od książek. - Zostaw mnie w spokoju.

Anže zaśmiał się cicho, ale bardzo szybko spoważniał. Niby było po wszystkim. Wszystko załatwione i wyjaśnione. Koniec tajemnic i oszukiwania. Koniec myślenia o tym, że wciąż ma blisko siebie tę cząstkę starego życia, od którego chciał się uwolnić. Koniec panicznego strachu o to, że Cene po tym wszystkim od niego odejdzie.

Mógł zapomnieć o przeszłości i skupić się na tym, co jest teraz. A teraz był Cene, wściekły jak nigdy wcześniej. Anže bardzo chciał go teraz przytulić, albo pocałować we wszystkie, obolałe przez niego, miejsca na jego ciele, albo chociaż zrobić mu kolację, czy herbatę, pomóc w nauce lub zwyczajnie zapytać, czy czegoś potrzebuje. Ale doskonale wiedział, że bardzo spieprzył sprawę i że stan, w którym znajdowali się jeszcze przed tygodniem, nie wróci tak szybko. Dlatego po prostu się wycofał i zgodnie z prośbą Prevca, zostawił go w spokoju.

------------------------------------
Dzisiaj długo, ale postanowiłam nie bawić się w Polsat, tylko już wszystko wyjaśnić 😅

Ktoś coś podejrzewał? 🤔

ColdGuns Twoja teoria jednak się nie sprawdziła (to dobrze, wciąż jestem nieprzewidywalna, hyhyhy >D), ale kiedy ją przeczytałam to pomyślałam 'wtf, jakie to by było dobre! Czemu ja na to nie wpadłam?!' 😂

Cóż, zostawiam Was z tym do następnego tygodnia i czekam niecierpliwie na opinie 😘

Miłego ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro