X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie odzywali się, ale jednocześnie starali się nie zasnąć, w obawie, że to wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich godzin, nie jest rzeczywistością. Że to jedynie sen, z którego obudzą się samotni i z bólem jeszcze mocniej rozrywającym ich serca.

Anže leżał z głową opartą na klatce piersiowej Prevca i nogą przełożoną przez jego biodra. Z przymkniętymi oczami wsłuchiwał się w spokojne bicie jego serca, za którego dźwiękiem tak rozpaczliwie tęsknił. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie czuł żadnego strachu, niepewności ani smutku, a jedynie spokój i bezpieczeństwo w ramionach swojego ukochanego.

Cene obejmował go mocno, jedną dłonią rytmicznie przeczesując jego włosy, a drugą gładząc go po plecach. Sam czuł się wyjątkowo źle. Wykończony, bez sił i chęci na cokolwiek więcej, ponad odpoczynek. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego w jak bardzo złym stanie się znajduje, a jednak teraz, gdy cała adrenalina i nerwy odpuściły, jego organizm zaczął na nowo informować go o potrzebie natychmiastowej pomocy. Nie chciał tego okazywać przy Anže. Nie teraz, gdy ten sam jeszcze nie doszedł do siebie.

- Będziesz musiał zadzwonić do Nastji - stwierdził cicho. - Pisałem jej, że wszystko w porządku, ale na pewno wolałaby usłyszeć to od ciebie.

- Mhm, a w zamian dostanę opierdol życia - mruknął Anže, nieco bardziej wtulając się w Prevca.

- I do Gorana... - kontynuował Cene. - I do Timiego...

- I do prezydenta...

- Anže, mówię poważnie - zmarszczył brwi, nie podzielając dobrego humoru swojego chłopaka. - Bardzo się o ciebie martwili. Ja sam, zanim cię znalazłem... - przerwał i wziął głęboki oddech, czując jak jego głos zaczyna mimowolnie drżeć. - Nie miałem pojęcia, co się z tobą dzieje. Nie wiedziałem, gdzie jesteś, czy jesteś bezpieczny, zdrowy, czy jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę... To były najgorsze chwile w moim życiu. Gdyby coś ci się stało, gdybym cię stracił...

- Cene...

- Nie poradziłbym sobie - stwierdził, nie pozwalając Laniškowi dojść do słowa. - Nie zniósłbym tego, rozumiesz?

- Przepraszam - odparł Anže, skruszonym tonem.

- I proszę... - zaczął Prevc, teraz już wyraźnie łamiącym się głosem. - Nigdy więcej nie mów, że nie chcesz ze mną być. Nigdy, nawet dla żartu.

Lanišek westchnął głęboko i wydostał się z objęć Prevca, podniósł się nieco na rękach i spojrzał w jego oczy. Dopiero teraz zauważył, że są pełne łez, z których część tworzyła już słoną ścieżkę płynącą po twarzy drugiego Słoweńca. Nie myśląc wiele, przyłożył swoje usta, by je scałować, po czym oparł się swoim czołem o jego i znów spojrzał głęboko w jego zaszklone tęczówki.

- Obiecuję, że to był ostatni raz, kiedy cię okłamałem.

Na potwierdzenie swojej deklaracji, pocałował go czule i odsunął się, by zmienić ich pozycję. Oplótł ręce wokół torsu Cene i przyciągnął go do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Prevc odetchnął z ulgą, czując jak bliskość, dotyk i ciepło bijące od ciała Laniška, momentalnie odgania wszystkie złe emocje, które znów zaczynały brać nad nim górę.

Kolejne minuty upływały im na milczeniu i cichym delektowaniu się wzajemną obecnością, choć ich myśli wciąż kłębiły się chaotycznie w ich głowach, pełnych pytań, wniosków i analiz tego, co działo się w ostatnim czasie. Nie potrafili się od tego odciąć, tak po prostu zapomnieć i cieszyć się tym, co mają w tej chwili. Obaj zdawali sobie sprawę, że w najbliższym czasie, to będzie jeszcze wracać, uderzać w najmniej oczekiwanym momencie, wywołując wiele emocji i zmuszając do rozmów, nie zawsze łatwych, a jednak koniecznych i nieuniknionych.

- Dzisiaj... - zaczął Cene, poddając się chęci rozpoczęcia jednej z nich. - Pierwszy raz powiedziałeś, że mnie kochasz. Dlaczego dopiero teraz?

- Ponieważ... - zawahał się Anže. - Moim zdaniem to nie jest coś, co się mówi przy byle okazji. To nie jest żaden zamiennik, ani dodatek do jakiegokolwiek innego stwierdzenia. To są bardzo duże i bardzo ważne słowa, których nigdy wcześniej nie użyłem. Nigdy też ich od nikogo nie usłyszałem. Po prostu...

- Nie byłeś pewien? - spytał cicho Prevc, lekko marszcząc brwi.

- Byłem pewien od bardzo dawna. Ale nie wiedziałem, czy ty chcesz to ode mnie usłyszeć.

Cene przymknął oczy i wypuścił powietrze z płuc, czując jak złość na samego siebie po raz kolejny przybiera na sile i uderza w niego bezlitośnie. Nie rozumiał, jak mógł przez tak długi czas nieświadomie ranić swojego chłopaka i tego nie widzieć. Nie dostrzec żadnego sygnału, ani niczego się nie domyślić.

Poruszył się niespokojnie i nieco bardziej wtulił w Anže.

- Zawsze chciałem - mruknął w jego ramię. - I chciałem, żebyś powiedział to jako pierwszy. Na początku to czekanie mnie denerwowało, ale później doszedłem do wniosku, że przecież to tylko słowa wyrażające coś, co można okazać na milion innych sposobów. Opieką, troską, zainteresowaniem... Małymi gestami i głupimi pytaniami o to, czy wszystko w porządku, albo czy wróciłeś bezpiecznie do domu. I jakoś tak z czasem te słowa straciły dla mnie na znaczeniu. Stały się niepotrzebne. Ale skoro dla ciebie są tak ważne i mam okazję być pierwszą osobą, od której je usłyszysz, to... Kocham cię. Bardziej, niż kogokolwiek, kiedykolwiek w całym swoim życiu.

Poczuł, że Lanišek wziął głęboki oddech, po czym jeszcze mocniej zacisnął ramiona, którymi go obejmował. Prevcowi wystarczyła taka odpowiedź na jego słowa. Sam również nie dodał nic więcej, a po prostu zamknął oczy, nie mając już siły, by dłużej walczyć ze zmęczeniem.

Wraz z ponownym otwarciem oczu, poczuł jak jego ciało i umysł opanowuje silne uczucie niepokoju, którego źródło odkrył dopiero po kilku sekundach. Co prawda wciąż znajdował się w łóżku Anže, ale już nie w jego ramionach. Zestresowany myślą, że wszystkie wydarzenia z ostatnich dwóch dni rzeczywiście były tylko snem, rozejrzał się nerwowo i odetchnął z ulgą, upewniając się w przekonaniu, że nie. Że to jednak prawda. Lanišek wciąż był obok, a po prostu odsunął się nieco i odwrócił plecami do niego. Cene uśmiechnął się lekko na myśl, że najwidoczniej jego chłopaka też zmorzył sen. Nie chcąc przerywać tej drzemki, zamierzał przytulić się do niego i pospać jeszcze trochę, jednak przeszkodził mu dźwięk jego telefonu. Westchnął niechętnie i sięgnął po urządzenie, spoglądając na numer i nazwę kontaktu, wyświetloną na ekranie. Poczuł jak stres już zaciska pętlę na jego żołądku i ledwo powstrzymał się przed odrzuceniem połączenia. Wstał i starając się być jak najciszej, wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi, po czym niepewnie odebrał.

- Dzień dobry, trenerze... - zaczął tonem dziecka, które świadome swojego nieposłuszeństwa, oczekiwało na karę.

- Wiesz, dlaczego dzwonię? - spytał chłodno mężczyzna, nie siląc się nawet na przywitanie.

- Tak - odparł cicho Prevc. - Wiem. Miałem być dzisiaj na treningu.

- A nie dotarłeś na niego, ponieważ...?

- Ponieważ... - zawahał się. - Wypadły mi ważne sprawy osobiste.

- Cene, jestem w stanie policzyć na palcach jednej ręki, ile razy widziałem cię w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Zgodziłem się na to, żebyś miał treningi wyrównawcze, chociaż oficjalnie powinienem mieć wakacje, ponieważ widziałem, że w sezonie miałeś problemy ze zdrowiem, ale twoja sytuacja z każdym kolejnym dniem jest coraz gorsza, a ty nie robisz nic, żeby to zmienić.

- Przepraszam - mruknął.

- Powiedz szczerze, tobie w ogóle zależy na tym sporcie?

- Tak, oczywiście, że tak - zapewnił. - Po prostu...

- Wiec to udowodnij - warknął trener, nieco podnosząc głos. - Bo już kończy mi się do ciebie cierpliwość. Pojutrze widzę cię na hali, w przeciwnym razie możesz zapomnieć o kadrze narodowej. Z klubu też zostaniesz wykreślony. To twoja ostatnia szansa, zrozumiałeś?

- Tak - stwierdził tonem zbitego psa. - Zrozumiałem.

Trener rozłączył się bez uprzedniego pożegnania, a Prevc westchnął głęboko, przecierając twarz dłońmi. Oczywiście, że zależało mu na skokach i występach w międzynarodowych zawodach, ale wciąż nie czuł się na siłach by ćwiczyć i dawać z siebie sto procent. Poza tym, o ile kilka dni temu to ukochany sport był dla niego jakąś motywacją, by chociaż spróbować wziąć się za siebie w najbliższym czasie, teraz wszystko się zmieniło. Teraz to Anže był priorytetem.

- Masz kłopoty?

Cene wzdrygnął się delikatnie na dźwięk głosu Laniška i odwrócił się, patrząc na niego z zaskoczeniem.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.

- Nie spałem.

Stał oparty o framugę drzwi, blady i roztrzęsiony, z nierównym oddechem, obejmując się rękami. Na jego czole widniały błyszczące kropelki potu, a oczy, przeważnie nieskazitelnie błękitne, teraz zdawały się stracić swoją barwę, jakby przesłoniła je mgła.

Prevc podszedł bliżej. Dobrze widział, że drugi Słoweniec nie jest w najlepszym stanie, a żeby potwierdzić swoje podejrzenia, troskliwie przyłożył dłoń do jego czoła, marszcząc przy tym brwi. 

- Źle się czujesz?

- Nic mi nie będzie - odparł szybko Anže, spuszczając wzrok. - Nie martw się.

Cene przez krótką chwilę przyglądał mu się uważnie, jednak szybko rozumiejąc na czym polega problem.

- To przez te prochy, tak? - spytał, choć doskonale znał odpowiedź.

Lanišek kiwnął twierdząco głową, choć sprawiał wrażenie, jakby każdy najmniejszy ruch był dla niego wysiłkiem ponad jego możliwości.

- To nic - mruknął cicho. - To minie.

- Kiedy?

- Za kilka dni.

- Wracaj do łóżka - westchnął Prevc. - Zrobię ci herbatę. I pójdę do sklepu po coś na obiad. Przy okazji wezmę ci z apteki coś na wzmocnienie, może...

- Cene... - przerwał mu Lanišek, przymykając oczy. - Nie musisz, poradzę sobie. Wróć do domu i zadbaj o siebie, proszę.

- Chyba nie mówisz poważnie? - spytał Cene, po kilku sekundach całkowitego zaskoczenia słowami drugiego chłopaka.

- Mówię - zapewnił Anže, zdecydowanie bardziej stanowczym tonem. - Wystarczająco dużo problemów narobiłeś sobie przeze mnie, jeżeli masz szansę z nich wyjść, zrób to zanim będzie za późno. Nie porzucaj wszystkiego, co dla ciebie ważne, tylko ze względu na mnie.

- Jak na razie najwięcej problemów narobiłem sobie dlatego, że porzuciłem ciebie dla innych, nieistotnych rzeczy. I nie mam zamiaru robić tego ponownie.

- Ale...

- Nie ma żadnego 'ale' - warknął Prevc, nie zważając na to, że dłonie Laniška zadrżały lekko, po czym zacisnęły się w pięści.

- Kurwa mać, czy ty zawsze musisz być tak cholernie uparty?! - krzyknął. - Nie rozumiesz, że w ten sposób nic nie osiągniesz?! Zamiast walczyć o swoją przyszłość, będziesz siedział tutaj, patrzył na mnie w tym stanie, znosił to, że będę się na tobie wyżywał i wściekał o nic, tego właśnie chcesz?!

Cene nawet nie krył zaskoczenia jego tonem i w pierwszej chwili odruchowo cofnął się o krok, po raz kolejny wystraszony wściekłością swojego chłopaka. Szybko jednak przełamał strach, który go opanował, przygryzł wargę i niezrażony tym nagłym wybuchem, podszedł do Anže, mocno go do siebie tuląc.

- Uspokój się, kochanie - stwierdził łagodnie, wplatając palce dłoni we włosy całkowicie zaskoczonego Laniška. - Już dobrze. Wiesz, że właśnie tego chcę i nie zmienię zdania, choćbyś miał się na mnie wydzierać cały tydzień.

Anže, po początkowym zszokowaniu, odwzajemnił uścisk, ufnie wtulając się w Prevca i czując jak wszystkie nerwy momentalnie go opuszczają.

- Nie chcę, żebyś dla mnie poświęcał coś, co kochasz... Ani żebyś patrzył na mnie w tym stanie. Ale prawda jest taka, że... - przerwał zaciskając palce na plecach Cene i wtulając się w niego, niczym przerażone dziecko w swojego opiekuna. - Bardzo cię teraz potrzebuję... - Powiedział, choć to wyznanie padło z jego ust z wyraźną niepewnością i wielkim trudem. - Boję się, że jeśli zostanę sam, nie wytrzymam i znowu to zrobię. I za każdym razem będę sobie obiecywał, że to ostatni raz i będę łamał tę obietnicę, jak tylko znów zacznę się źle czuć. Nie chcę do tego wracać, naprawdę Cene, uwierz mi, że nienawidzę tego równie mocno, jak ty. Ale to jest ponad moje siły i sam nie dam sobie rady.

- Nie jesteś sam - zapewnił Cene. - I już nigdy nie będziesz. Idź się położyć, zajmę się wszystkim.

~~~

I really need you
I really need your love right now
I'm fading fast
Not gonna last
I'm really stupid
I'm burning up, I'm going down
I win it back
Don't even ask

~~~

Hej 😁

Dzisiaj dla odmiany mamy festiwal rzygania tęczą 😂

Jejku, nie wierzę, że już zbliżamy się do końca... Nienawidzę zakończeń swoich historii 😢

No nic, miłego dnia ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro