XVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez kolejne dni jedynie obserwowałem go za pomocą kamer, do czasu aż zadzwonił i zapytał czy przyjdę.

- Jestem chory.. - mruknąłem, nie specjalnie kaszląc.

- Och.. - zaskoczył się. - To może przyjadę do Ciebie? Pomogę Ci jakkolwiek, mogę kupić coś po drodze. Kiedy ostatnio jadłeś? - tryb mamy.

- Wczoraj jadłem. - odpowiedziałem, patrząc na worek śmieci gdzie był jednorazowy talerzyk. - Nie musisz mi nic kupywać, mam leki.. adres Ci wyślę w wiadomości. - stwierdziłem.

- Nie żartuj sobie nawet, mów lepiej czy lubisz czekoladę? - za tłusta.

- Nie mogę jej jeść, jestem na diecie.

- Właśnie, że jesteś za chudy. Mleczna czy biała? O wiem, wezmę tą z truskawkami.. - moja ulubiona. - Będę za dziesięć minut. - rozłączył się, a ja szybko wyłączyłem laptop.

Podszedłem do lustra, przeczesałem włosy i założyłem na siebie piżamę na styl koali, niestety musiałem moją krowo podobną piżamę wyprać.. ubrudziłem się sosem z makaronu.

- Wreszcie kurde, próbowałem dwieście kombinacji.. - usłyszałem głos Jimina, po odebraniu telefonu. - Odezwałbyś się do mnie, wszyscy już Cię widzieli tylko jak zwykle ja jestem na samym końcu. - zaśmiałem się. - No i co sie śmiejesz, lepiej mów mi gdzie mam zaciągnąć Yoongiego. - hm? - Gdzie mieszkasz?

- Jestem chory.. - powtórzyłem. - Zresztą już Hyung Namjoon do mnie jedzie, sam się narzucił.. - mruknąłem.

- Idealnie, pojedziemy z nim. - co? - Wiesz ile ja Cię czasu nie widziałem? Jebane dwa lata, kurwa mać. Zniknąłeś po naszym wyjściu do klubu, wszyscy myśleli na początku, że Namjoon coś Ci zrobił. Ale on miał świadka i nic nie mogliśmy mu zrobić, nigdzie Cię nie było. Gdybyśmy tylko poczekali i Cię odprowadzili.. - Em? Co? A rozumiem, że niby ktoś mnie porwał.

- Jiminnie, nie musisz przyjeżdzać.. jeszcze się zarazisz. - nie przyjeżdżaj tu, nie chce mi się już grać w to. - Obiecuje, że jak wyzdrowieje to się spotkamy dobrze? - lepiej kłamie, niż mówię prawdę. Zbyt łatwo mi to przychodzi..

- Przyjdę jutro, po pracy.. przyniosę Ci jedzenie? Co ty na to? - odchudzam się, mówiłem już.

- Nie musisz mi nic przynosić, mam jedzenie. - uśmiechnąłem się, otwierając drzwi. - To do jutra.. - rozłączyłem się, czując jak starszy mnie podnosi, zaplątałem swoje nogi wokół jego bioder. - Co ty robisz? - zaśmiałem się, kładąc dłonie na jego ramionach.

- Wnoszę koale do łóżka.. - łóżko? - To tak.. - zdjął swoje buty i płaszcz, przy okazji usiadł obok mnie i przykrył nas kocem. - Nie dziwie się, że jesteś chory.. tu jest lodowato.. - mruknął, zamykając okno i włączając grzejnik. - I kupiłem dwie czekolady, trochę warzyw i owoców.. pomagają. Trochę normalnego jedzenia i cztery butelki wody, no jeszcze mleko i herbatę. - zaczął wszystko rozpakowywać w mojej kuchni.

- Nie trzeba było.. - mruknąłem, rozłączając połączenie od Jimina. - Mówiłem, że mam..

- Nie masz prawie nic w lodówce, w dodatku patrz jaki ty jesteś chudy.. dwa lata temu, byłeś mniej kościsty.. - zrzuciłem trzydzieści kilogramów.

- Dzięki. - warknąłem, chowając się bardziej w łóżku.

- Nie to miałem na myśli.. - przytulił mnie. - Byłeś chudy, ale teraz jesteś za chudy.. - miłe. - Nie obrażaj się, jutro Jimin chce do Ciebie przyjść. Pisał mi już rano, pytał o adres. - wyciągnąłem oczy spod okrycia. - Ja jutro jadę do pracy, więc będziesz miał towarzystwo..

- Nie mam pięciu lat, a dziewiętnaście. - przypomniałem mu. - Nie potrzebuje dodatkowej opieki, potrafię o siebie zadbać. - mruknąłem, zabierając od niego ciepły napój.

- Właśnie widzę, nie wykłócaj się ze starszym. - zaśmiał się, przytulając mnie. - Nie widzisz w tym problemu? - hm? - No w tym, że dwa lata temu.. - zaciął się.

- Zgwałciłeś mnie w obskurnej łazience jakiegoś klubu, zostawiłeś samego a teraz jak gdyby nigdy nic mnie przytulasz? - zdziwił się. - Nie. Nie mam z tym problemu, ty chciałeś seksu a ja Ci go dałem. Sam zyskałem na tym, nie musisz się martwić. - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Nie strasz mnie tak. - mruknął. - Czyli...

- Nigdzie tego nie zgłosiłem, nie zamierzam. Sam zachowywałem się jak dziwka, nie dziwie się twojego zachowania. Bardziej się cieszę, że nie trafiłem na kogoś gorszego. - uśmiechnąłem się. - Właściwie, ile mam Ci oddać za te zakupy?

- Nic, to jest prezent.. - zaśmiał się, podając mi czekoladę. - Jedz.. - wcisnął mi kostkę do ust.

- Idiota.. - mruknąłem, żując jedzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro