Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermiona w szoku przeczytała po raz kolejny list. Nie wierzyła, że Draco jej to zrobił. Zamiast zostać i zająć się synem, wymknął się sam zmierzyć się z porywaczami. Przez sekundę zastanawiała się, czy przypadkiem tego nie planował, tej całej historii ze Scorpiusem, żeby się nim zajęła, a wtedy on mógłby wyjść niezauważenie. Jednak zrozumiała szybko, że to byłoby bez sensu. Malfoy kochał swojego syna i nigdy nie naraził by go na cierpienie z premedytacją, w końcu malec cierpiał z powodu śmierci matki. Hermiona zacisnęła palce na kawałku pergaminu i odetchnęła głęboko. Czuła narastającą panikę i przerażenie. Nie chciała nawet wyobrażać sobie co by było, gdyby Draco sam udał się na misję w celu odbicia Maxa. Mógłby wpaść w zasadzkę, mogliby go złapać i torturować. Mogliby go zabić.

—Zabiję go... — wymamrotała drżącym głosem Hermiona. — Jeśli oni nie zabiją go jako pierwsi. Przeklęci Ślizgoni i ich duma!

Rzuciła list na biurko i zaczęła chodzić po gabinecie próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie miała różdżki. Nie mogła teleportować się do niego i mu pomóc, ale to tuż po tym, jak nieźle by go opieprzyła. Nie mogła go stracić. Nie teraz, kiedy coś się między nimi zaczęło zmieniać, coś do niej czuł, widziała to. Dawał jej o tym znać, a jej przekonanie, że była dla niego nikim było błędne. Nie mogła stracić go też z innego powodu, zwyczajnie go kochała, a przez lata wojny poplecznicy Voldemorta zamordowali wystarczającą dużo bliskich jej osób.

Nie może siedzieć bezczynnie i czekać na wiadomość od niego, jakiś znak życia. Nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła kombinować jak skontaktować się z Harrym. I co najważniejsze, jak wydostać się z domu. Wedle tego co przeczytała, Grzybek nie pozwoli jej tak łatwo wyjść. Jednak zamierzała najpierw spróbować najprostszego rozwiązania, po prostu spróbuje wyjść drzwiami, a potem ewentualnie go o to zapyta i się upewni. A jeśli rzeczywiście skrzat domowy stanie jej na przeszkodzie, poszuka innego sposobu. Wyszła z gabinetu i udała się w kierunku głównego wyjścia. Starała się ignorować karcący wzrok postaci na obrazach, ciche szepty dawnych panów Malfoy Manor, pogardliwe prychnięcia.

—....Szlama tutaj? —wysyczała praprababka  Draco i zmrużyła oczy zdegustowana.

—....nie wiem co ona tu robi, przeklęta. Draco ma doprawdy okropny gust — mruknęła młoda, jasnowłosa dziewczyna w szacie pochodzącej z osiemnastego wieku.

Hermiona zignorowała ich szepty i zeszła po schodach na parter. Świecie rozpraszały mrok, bez problemu podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Ani drgnęła. Była zaczarowana. Z bijącym sercem pobiegła do najbliższego okna, próbowała je otworzyć, ale także nie dała rady. Draco nie żartował, rzeczywiście była tu uwiązana. —Grzybek! —zawołała panna Granger, a tuż obok niej teleportował się skrzat.

Ukłonił się nisko i uśmiechnął się do Hermiony.

— Pani wzywała Grzybka. W czym Grzybek może pomóc?

—Tak, wzywałam. Mógłbyś otworzyć drzwi? — zapytała spokojnie i posłała mu słaby uśmiech.

Skrzta pokręcił przecząco głową.

— Pani wybaczy, ale pan Malfoy zakazał wypuszczania pani z domu. Grzybek nie może otworzyć drzwi, Grzybek przeprasza.

Skrzat zniknął z cichym pyknięciem, a Hermiona poczuła napływające jej do oczu łzy bezsilności. Cały dom był zabezpieczony magicznie, a ona bez różdżki była jak bez ręki. Nigdy nie uczyła się magii bezróżdżkowej, tylko jako dziecko jej używała, gdy odkrywała swoje moce i nie potrafiła nad nimi panować. Scorpius w podobny sposób stworzył na strychu kule światła.

Dotarło do niej nagle, że Draco władał magią bezróżdżkową. W jej głowie pojawiło się echo jej rozmowy z Malfoyem.

—Rozmawiałem z Blaisem, kiedy do domu wszedł zakapturzony mężczyzna w masce. Najpierw rzucił na mnie zaklęcie paraliżujące, a potem na Blaise rzucił klątwę. Na Ginny, która weszła do pokoju też próbował ale zdołałem się uwolnić zanim wypowiedział całe zaklęcie. Teleportowała się w trakcie i nie widziała, że się uwolniłem i zaatakowałem go. On też się teleportował i uciekł, sukinsyn.

Zdołał się uwolnić. Voldemort musiał uczyć swoich popleczników tego rodzaju magii. Albo Snape go nauczył, skoro obaj byli szpiegami. Innego wyjścia nie widziała, skoro był sparaliżowany i nawet gdyby miał w dłoni różdżkę, nie mógłby jej użyć. Skoro on potrafił używać tego rodzaju czarów, to ona także postanowiła spróbować. Podeszła do klamki i położyła na niej dłoń. Spróbowała skupić się na drzwiach, siłą woli je otworzyć. Stała tak dobrą godzinę, próbując i skupiając się,  aż dłoń zaczęła jej cierpnąć, a chłód bijący od drzwi nie zaczął sprawiać, ze zaczęła drżeć z zimna. Nic. Bez rezultatu.

Sfrustrowana kopnęła drzwi, ale zamiast je otworzyć, tylko zabolała ją mocno noga. Poczuła jak pieką ją oczy, gdy powstrzymywała łzy. Nienawidziła bezsilności. Nie znosiła siedzieć i czekać w niewiedzy. Udusi Malfoya. Zrezygnowana miała zamiar wrócić do jego gabinetu, kiedy drzwi otworzyły się nagle z hukiem. W progu stał Harry, a obok niego troje aurorów, dwoje mężczyzn i jedna kobieta. Nikogo  z nich nie znała, ani wcześniej nie widziała na oczy. Jej przyjaciel otworzył szerzej oczy, patrząc na nią w zaskoczeniu. Nie spodziewał się jej zastać w domu ich dawnego wroga. Nie miał pojęcia o ich dawnym romanse, w porównaniu do Zabiniego i był w szoku.

Hermiona? Co ty tutaj robisz?

Zajmuję się Scorpiusem  wyjaśniła spiętym głosem i spojrzała za jego ramię, jednak poza nim i trojgiem aurorów, na zewnątrz nie było nikogo.  Skoro Harry nie był z Draco, ten naprawdę postanowił sam udać się na misję odbicia Maxa. Jej zdenerwowanie sięgało zenitu, z trudem nad sobą panowała.  Malfoy...

Harry przerwał jej poprzez uniesienie dłoni, a potem skinął głową w kierunku aurorów mu towarzyszących. Dwoje minęło ją i wbiegli po schodach na piętro, a kobieta udała się w kierunku salonu. Po chwili zniknęli jej z oczu.

Wiem wszystko powiedział Harry z napięciem w głosie.  Był u mnie, dałem mu dziesięciu najlepszych ludzi, w tej chwili walczą w Dziurawym Kotle z niedobitkami Śmierciożerców, muszę zająć się ochroną jego syna, ponieważ pomimo kamuflażu, jeden z nich go rozpoznał. Jestem pewny, że będą próbowali zemścić się za zdradę poprzez porwanie jego Scorpiusa.

To było logiczne zagranie. Draco nie mógł sam zająć się swoim dzieckiem, skoro walczył. Czuła w brzuchu ścisk, kiedy myślała o nim walczącym ze Śmierciożercami. Nie stronili w końcu oni od okrutnych klątw i zaklęcia śmierci. Doskonale pamiętała tę noc, kiedy była świadkiem rzezi. Po prostu się o niego bała.

Dobrze, że jesteś. Nie mogłabym obronić chłopca sama. Draco zabrał mi różdżkę, żebym siedziała tutaj przyznała i odetchnęła. Czy udało się wam odbić Maxa?

Harry zacisnął usta w wąską kreskę, a potem spojrzał na chwilę tuż nad jej głową. I już wiedziała, że coś było nie tak. Spojrzenie zielonych oczu przyjaciela zetknęły się z jej, ujrzała na jego twarzy smutek i żal. Nie, tylko nie to. Nie kolejna bliska jej osoba.

— Przykro mi, Hermiono. Wiem, że byłaś z nim blisko.  Wziął głębszy wdech.  Kiedy przybyliśmy na miejsce, Max już dawno nie żył.

____________________________________

Proszę, oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się Wam podobał. Ktoś się tego spodziewał?  A może macie jakieś teorie spiskowe? :D




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro