Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czuję się wyższy, kiedy patrzę jak koło mnie skacze moja mate próbując dosięgnąć miskę. Śmieję się. Jest słodka.

- Najpierw chcę całusa - robię dziubek. Pragnę znów poczuć jej miękkie usta na swoich, a zdecydowanie jest to zbyt rzadkie.

Roz spogląda na Clarę siedzącą na kolanach Asha, który ją karmi. Później odwraca się do mnie z chytrym uśmieszkiem. Podchodzi, daje mi szybkiego całusa w nos i korzystając z mojego rozkojarzenia porywa miskę.

Ash i Clara śmiać się z tego, a ja jednocześnie się cieszę że mam taką chytrą mate, a jednocześnie mam ochotę ukarać za robienie ze mnie osła.

- Nie o to mi chodziło- warczę, mają już w głowie wizje Rozalindy przywiązanej do łóżka.

- Nie będę dotykać twoich ust, skoro prawie mnie zdradziłeś z miską.

Na moją niekumatą minę kręci głową.

- Obejmowałeś ją ręką jak mnie w łóżku. I prawie oznaczyłeś- wytłumaczyła.

- Co?- co ona ma w tej głowie, zadziwia mnie.

- No prawie ugryzłeś. Czyli oznaczyłeś. Jesteś wilkiem. Powinieneś wiedzieć takie rzeczy- uśmiechnęła się dumna.

- Wiem. Ale jak możesz myśleć, że zdradziłbym cię z sałatką- Roz plaska się ręką w czoło. - Jesteś od niej sto razy smaczniejsza kochanie - mrugam do niej zadowolony z rumieńca jaki wywołałem na jej policzkach.

- Nie jestem jedzeniem - mruczy niezadowolona i dokończyła sałatkę cały czas patrząc na mnie, po czym podchodzi do zmywarki.

Korzystając z tego, że mnie nie widzi obejmuję ją w pasie i wtulam głowę między jej szyję, a bark. Wdycham uzależniający zapach, skubię jej drażliwą skórę zębami. Piszczy zaskoczona i gwałtownie mnie odpycha.

- Puszczaj mnie idioto! - krzyczy zamachują się na mnie mokrą gąbką.

- Ej, mała. To nie ja mam być mokry - poruszam brwiami, zadowolony, że stoi prawie do mnie przywarta.

- Zboczeniec! Zabieraj ręce- wyrwa mi się.

- Już cię przecież macałem skarbie- prycham.

Jej zmarszczony nosek i przymrużone oczy wręcz perfekcyjnie pasują do jej wzrostu i budowy. Piękna, słodka, wkurzona dziewczynka moja.

- Zamknij się - jęczy chowając twarz w dłoniach.

- Nie rób tak - mówię niższym głosem. Ten dźwięk wydobywający się z jej gardła mocno na mnie działa.

- Nie będę się ciebie słuchać zmokły psie- zaciska dłonie w pięści przyjmując obronną pozycje.

- Grabisz sobie - warczę. Aktualnie mam wielką ochotę przełożyć ją sobie przez kolano. Chyba nie zdaje sobie sprawy jak bardzo urzekająco wygląda gdy się wścieka.

- Doprawdy?- obraca się i namacza gąbkę wodą.

- Ani się waż, zaraz mam ważne spotkanie z innymi wil...- nie dokańczam, bo obrywam gąbką prosto w twarz- Skoro tak się bawisz- mrużę oczy.

Jej zdezorientowana mina szybko znika, gdy chwytam ją i przytulam mocno wycierając się. Piszczy zaskoczona i ciągnie mnie za włosy, by odciągnąć moją głowę z swoich piersi.

Nagle obok siebie usłyszałem chrząknięcie, za co mam ochotę kogoś wychłostać za przerywanie mi dobierania się do mojej kobiety.

Mój beta stoi gotowy do wyjścia patrząc na mnie niepewnie, ale też z niecierpliwością.

- Muszę iść. Clara oprowadzi cię dzisiaj po domu - mówię wypuszczając moją małą - Masz nie rozmawiać ani nie patrzeć na innych samców. I ich nie dotykać- rozkazuję.

- Zgodzę się kiedy będę mogła ubrać swoją bluzkę. W tej wyglądam jak worek ziemniaków_ wskazuje na siebie.

- Nie ma mowy. Idziesz w mojej - całuję ją w czoło.

- Ale ja nie chcę! - odpycha mnie - Ubiorę i tak coś zwykłego, a nie jakąś szmatę od gigantycznego goryla_ zakłada ręce na piersi.

- Alfo ja mogę pożyczyć Lunie bluzkę. I będę pilnować by nikt się do niej nie zbliżył - wtrąca Clara.

Widząc zacięty wzrok mojej małej mam ochotę nadal z nią walczyć, jednak nie mam już czasu.

- Jutro jest pierwsza pełnia. Wiesz co to oznacza Clara - posyłam jej groźne spojrzenie, na co jej mate warczy na mnie.

- Tak. Rozumiem, będę jej rycerzem_ wypina dumnie pierś, przez co Jeff robi minę zazdrośnika.

- Dobrze - niechętnie się zgadzam.

- Tak! - krzyczy uradowana Roz.

Rozalinda

Szczęśliwa daję idiocie szybkiego całusa w policzek i podbiegam do Clary ciągnąć za jej ręce. Prowadzę ją do pokoju, gdzie otwiera przede mną wielką szafę gdzie uciśnięte w małym bałaganie znajdują się męskie i damskie ubrania większości w odcieniach różu i fioletu.

Na szczęście znalazłam również jakąś czarną. Gdy ją wyciągnęłam okazała się być krótka, ale nie odsłaniająca brzucha. Idealna.

Zakładam ją i podchodzę do lustra na ścianie. Na reszcie wyglądam jak człowiek, a nie jak wór ziemniaków.

- Ta ma chyba za duży dekolt_ niepewny wzrok Clary powoduje u mnie złość.

- Nie jest duży- kręcę oczami. Nie widać rowka między piersiami więc jest okey.

- Alfie się nie spodoba. Tam jest dużo samców.

- Walić alfę. Chodźmy już.

...

Po półtorej godziny zwiedzania idziemy do kuchni na drugim piętrze.

- Muszę na chwile iść do Asha- zerka na mnie błagającym wzrokiem bym nie narobiła jakiś kłopotów sama.

- Okej. Poczekam - siadam na wysokim krześle i stukam palcami o blat. Zwiedzanie było strasznie męczące. Są tu trzy piętra. Głównie siłownie, sypialnie, łazienki i kuchnie. Jedyne co mnie bardzo zdziwiło to to, że w piwnicy znajduje się magazyn alkoholu. Typowe miejsce dla faceta.

- Hej śliczna - obracam się i widzę bruneta. Przyglądając mu się stwierdzam, że nawet przystojny, choć oczywiście nie dorównuje wyglądem idioty. Jest zupełnie innej budowy, nie umięśniony, a chudy.

- Hej przystojniaku- uśmiecham się. Nareszcie mam okazję porozmawiać z jakimś facetem.

- Co człowiek tu robi, ślicznotko?

- Czeka na rycerza- odgarniam włosy z twarzy.

- Więc się dosiądę - odsuwa krzesło obok mnie i siada- Masz ochotę na drinka?

- Ależ oczywiście mój rycerzu.

Uśmiecha się po czym bierze z blatu bierze jakąś niebieską ciecz i wlewa do dwóch szklanek. Dodaje mini parasolki i stawia przed nami.

- Wła la.

- Dzięki, jak się nazywasz? - pytam robiąc łyka. Drink jest dosyć mocny.

- Jestem Marcus Barne. Haker i człowiek watahy- dumnie wypina pierś.

- Jak zgadłeś, że jestem człowiekiem skoro sam nim jesteś?- mrużę oczy przypatrują się jego bladej twarzy.

- Całe życie spędziłem z wilkołakami. A ty na jednego z nich nie wyglądasz- mruga do mnie.

- Czyli jestem brzydsza?- zauważyłam już, że wilczyce mają seksowniejsze kształty.

- Oczywiście że nie. Jesteś piękna, jak się nazywasz?

- Rozalinda Miküru - wypijam szybko ca) ą szklankę, co powoduje, że się krztuszę.

- Powoli- śmieje się ze mnie dolewając mi.

Mam słabą głowę, dlatego po dwóch drinkach i świetnym towarzystwie Marcusa jestem już lekko upita.

Wystawiam rękę z pustą szklanką robiąc smutne oczka.

- O nie kochana. Już wystarczy. Wypiłaś dwa drinki w niecałe sześć minut. Upijesz się - śmieje się.

To mnie wkurzyło. Nie jestem małą dziewczynką żeby mi zabraniał, a gdy nie ma idioty tym bardziej mam ochotę z tego skorzystać.

- Ale ja chcę jeszcze- trzaskam szklanką o blat.

- Okej. Ale najpierw chcę nagrodę- jego usta układają się w chytry uśmieszek, a niebieskie oczy zjeżdżają w dół na mój dekolt.

- Jaką nagrodę?

- Zrób mi loda - szczerzy zęby.
On też jest już chyba upity.

- I to ja jestem pijana - prycham pod nosem i śmieję się. - Mogę cię pocałować co najwyżej. Jak będziesz lepszy niż idiota to może rozważę propozycję - co ja wygaduję? Alkohol dodaje mi zdecydowanie za dużo odwagi.

- Zgoda. Chodźmy do mojego pokoju śliczna - pociągną mnie w stronę schodów. Nie opieram się.

Nawet nie jesteśmy w połowie, kiedy Marcus rzuca się na mnie i wpija w moje usta.

Przypiera moje ciało do ściany i kładzie ręce na moich pośladkach. Językiem wsuwa się do mojej buzi powodując, że jęczę zachwycona, chociaż w głowie pojawia mi się myśl, że idiota o wiele lepiej całuje i smakuje. Chcąc pozbyć się go z głowy wsuwam ręce pod koszulkę Marcusa. Czując jego żebra mam ochotę natychmiast zabrać ręce. Zdecydowanie lepszą klatkę ma alfa. Czuję jak jego już nie tak miłe w dotyku ręce próbuję ściągnąć moją koszulkę, kiedy nagle słyszę głośny ryk i ktoś odpycha ode mnie Marcusa. Widząc czerwono czarne oczy czuję przerażenie i ulgę.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro