Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jechaliśmy około dwanaście minut. Nie znałam drogi. Dziwne.

- Gdzie jedziemy?- spytałam.

- Muszę załatwić pewną sprawę po drodze.

- Dlatego się tak śpieszyłeś?

- Tak.

- Jaką sprawę?

- Nie twoja sprawa.

- Czemu ciągle mówisz sprawa?

- Musisz być taka denerwująca?

- Ja denerwująca!? To ty jesteś gburem i zrzędą.

- Możesz się przymknąć?. Nie lubię cie. Nie mam ochoty z tobą gadać.

- Dupek - prychnęłam pod nosem i wróciłam do oglądania krajobrazu za szybą, który zmieniał się w leśny. Zaczęłam się powoli niepokoić, jak po trzydziestu minutach zatrzymał się w środku lasu.

- Na co czekamy?

- Na mojego kolegę.

- Nie mogłeś tego załatwić zanim przyjechałeś do domu głównego?

- Nie. - burkną.

Coś mi nie pasowało. To dziwne. Wyjęłam z torebki telefon.

- Co robisz?- spytał Niko.

- Zadzwonię do alfy. Kazał mi się meldować- skłamałam, ale musiałam się dowiedzieć.

- Nie ma tu zasięgu.

- Żartujesz sobie?!

- Jesteśmy w środku lasu. Czego ty się spodziewałaś.

- Nie będę tu siedzieć z tobą. Miałeś mnie zawieść do sklepu. Zawracaj - powiedziałam groźnie.

- Siedź na tym zasranym tyłku i poczekaj jeszcze chwilę.

- Nie. Masz zawrócić. Już!- krzyknęłam zdenerwowana. Coś tu nie gra.

- Nie będziesz mi rozkazywać suko!

- Dosyć tego - otworzyłam drzwi i wyszłam.

- Co ty kurwa robisz?! Wracaj tu - też wyszedł.

- Nie mam zamiaru. Poszukam zasięgu. Alfa po mnie przyjedzie - wyciągnęłam rękę do góry by znaleźć zasięg.

- Nie ma takiej potrzeby - powiedział i wyrwał mi telefon.

- Co robisz?

- To co powinien.

Odezwał się ktoś za mną. Odwróciłam się szybko. Stał tam wysoki i napakowany brunet.

- Czyli co?

- Gówno - warknął. Zmarszczyłam brwi.

- Kim jesteś?

- Jestem Grappe Nazuki, alfa watahy wygnańców i buntowników.

- Głupia nazwa.

- Zamknij się.

- Już setny raz mi to ktoś mówi.

- To będzie sto jeden jak się nie uciszysz.

- Załatwiaj sprawę z Nikiem i kurwa jedziemy.

- Ostra jesteś.

- Wow. Wczas zauważyłeś. Kurwa pośpieszcie się.

- Za to ty nic nie widzisz - wtrącił Niko i podszedł do Gappea. Pocałował go w usta, a mnie zatkało. Właśnie patrzę jak dwójka facetów się liże. Aw. Jakie to słodkie.

- Ja tu stoję. Nie wypieprzcie się - oderwali się od siebie.- Okej, ja rozumiem, że się kochacie, ale po co ja mam to kurwa wiedzieć.

- Grappe jest moim chłopakiem. Jest alfą na terenie alfy Fabiena. Inaczej buntownikiem. I ja mu pomagam. Teraz ogarniasz?

- To po co ci ja?- nie jestem głupia, ale może jak ja będę udawać będą mniej ostrożni. Nie wiem co chcą ze mną zrobić, ale na pewno nic dobrego.

- Jesteś najsłabszym punktem alfy. Jak cię porwiemy zdechnie. I wtedy on zostanie alfą - wskazał na Gappea.

- Cicho kotku. Nie musi tego wiedzieć - chłopak objął Nika w pasie i liznął jego szyje.

- Bierzcie ją - powiedział głośno alfa.

Nagle zza drzew wyłoniło się kilku facetów. Szybko odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Wiem, że z nimi nie mam szans, ale warto spróbować.

Tak jak myślałam, nie zdążyłam uciec daleko, a jakieś ręce oplotły mnie w pasie i uniosły do góry. Zaczęłam kopać i drapać, ale nic to nie dawało.

- A mówią, że to wilki są drapieżne - zaśmiał się Grappe, który doszedł do nas. W ręce miał jakąś strzykawkę z przeźroczystym płynem. Przestraszyłam się.

- Co to?

- Jaka ciekawska - podszedł bliżej i chwycił moje ramie. Próbowałam się wyszarpać, ale to było niemożliwe. Poczułam ukłucie w ramieniu i zaczęłam się robić coraz bardziej senna.

- Dobranoc mała.

- Tylko jedna osoba może tak do mnie mówić!- krzyknęłam, a potem widziałam już tylko ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro