ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ᴊᴀɴᴇᴋ

Nasza grupa podzieliła się na dwie pary. Byłem z moją Kruszynką, natomiast Anoda był z Pawłem. Nie ukrywam mojego podekscytowania, ponieważ nie mogę się doczeka, aż w końcu powywieszamy te plakaty. Mam nadzieję, że to przywróci naszym rodakom nadzieję na wolność i ducha narodowego.

Hitlerowcy próbują zniszczyć naszą polskość. Próbują zniszczyć cały naród. Dlatego puszczają propagandowe filmy w kinach, organizują publiczne egzekucję, wywożą naszych rodaków do obozów zagłady za małe przewinienia.

Jacek Tabecki zginął w Oświęcimiu za zerwanie niemieckiego plakatu. Złapał go granatowy policjant bezbronnego jak dziecko bo przecież nam - harcerzom broni nie wolno nosić. Jesteśmy Polakami i zawsze będziemy. Powinniśmy być z tego dumni. Mamy wiele pięknych tradycji, które powinniśmy przekazywać kolejnym pokoleniom. 

Ciekawi mnie jak na plakaty zareagują szkopy. Niestety nie wszyscy hitlerowcy znają język polski, więc tylko nieliczni z nich zrozumieją przesłanie cytatu zamieszczonego na afiszu.

Jesteśmy obecnie na Mokotowie. Musimy zawiesić plakat na tablicy ogłoszeniowej żeby zasłonić inne propagandowe afisze. Niby zadanie jest proste, lecz trzeba być przygotowanym na każdy zwrot akcji.

- Kto idzie pierwszy? - zapytałem moją Kruszynkę.
- Ja! - powiedziała kasztanowłosa.
- Ale ja, że tak czy ja, że ty. - zaśmiałem się.
- No ja, że ja. Nie, że tak.- zaśmiała się niebieskooka.

Ona jest taka cudowna. Taka słodziutka Kruszynka .Od kiedy tylko ją ujrzałem od razu się w niej zakochałem. Ciągnęło mnie do niej jak magnes. Jej cudowne niebieskie oczy, kasztanowe włosy, malinowe usta.. Od samego początku chciałem ich skosztować. Pokochałem ją całym sobą. To jej oddałem swoje serce. Tylko jej.. Na zawsze..

- No dobrze, ale uważaj na siebie..- spojrzałem w jej cudowne niebieskie oczy.
- Będę. - powiedziała moja Kruszynka składając na moich ustach czuły pocałunek.

Jak ja kocham dostawać od niej buziaki ! One są takie magiczne i wyjątkowe. Tak jakby czas się zatrzymał. To jest takie uczucie nie do opisania słowami!

Patrzyłem na moją ukochaną, która odchodzi w kierunku tablicy ogłoszeniowej. Bałem się o nią i to strasznie. Lubię, gdy jest przy mnie. Gdy choćby na chwileczkę jej przy mnie nie ma to tęsknię. Bardzo tęsknię. Lubię, gdy jest uśmiechnięta i gdy się śmieje. Stałem na czatach i obserwowałem uważnie ulicę. Przyglądałem się uważnie przechodniom. Dzisiaj było jakoś dziwnie spokojnie. 

Może to cisza przed burzą?

Nie mam pojęcia wolę nie krakać.

Podeszła do mnie moja ślicznotka.

- Melduje wykonanie zadania. Plakat wisi. - zachichotała słodko.

Jeju jaka ona jest urocza..

- To lecimy dalej. Teraz cel to tablica ogłoszeniowa znajdująca się obok koszar lotniczych.
- Tak jest!- uśmiechnęła się kasztanowłosa i złapała mnie za rękę.

🌟

Szliśmy sobie do wyznaczonego celu. Coś jest nie tak. Jest za spokojnie. Nie, że mam coś przeciwko żeby było cicho i normalnie, ale tu coś jest nie tak.

 Podejrzane..

Droga minęła nam dość szybko. Cenie każdą chwilę spędzone z moją ukochaną. Jest wojna nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro. Staram się spędzać z nią każdą możliwą chwilę. Każdą sekundę. Doszliśmy do celu. Z dala była widoczna ściana z czerwonych cegieł, na których widniał symbol Polski Walczącej. Oznaczało to, że nasi przyjaciele już to byli.

- Teraz moja kolei.- oznajmiłem spoglądając w oczy mojej Kruszynki.
- Tylko bądź ostrożny..- pocałowała mnie w policzek.
- Będę obiecuję. - posłałem jej kojący uśmiech i puściłem do niej oczko.

Wziąłem w ręce plakat i zacząłem iść w stronę tablicy ogłoszeniowej. Gdy dotarłem do tablicy i zacząłem przyklejać afisz. Kątem oka ujrzałem przewróconą puszkę farby obok której leżał pędzel. W środku została resztka wcześniejszej zawartości.

Dziwne..

Przykleiłem elegancko plakat i przyglądałem się zadowolony swojemu dziełu.

- Janek szkopy!- powiedziała kasztanowłosa na tyle głośno żebym usłyszał.

Szybko podbiegłem do mojej Kruszynki i załapałem ją za rękę i zdążyłem ją delikatnie wepchnąć w najbliższą uliczkę. Pokazałem jej ręką żeby się schowała. Już miałem wchodzić do uliczki, gdy nagle przyuważył mnie całkiem spory patrol szkopów było ich czterech. Zwykle chodzą po dwóch. Posłałem jej buziaka i zerwałem się do biegu. Mam nadzieję, że jej nie znajdą. 

Boje się o nią..

Nie chce jej stracić..

ᴘᴀᴛʀʏᴄᴊᴀ

Mój wzrok był w miejscu gdzie ostatni raz stał Janek. Na początku nie dochodziło do mnie, co się właściwie dzieje. Schowałam się za ścianą. Usłyszałam krzyki gestapowców. Było ich więcej niż dwóch. Strasznie się o niego boje..

A jeśli go złapią?

On nie może zginąć..


Chce być zawsze z nim. Kocham go najbardziej na świecie. Nie ma mnie bez niego. Od kiedy tylko go poznałam wpadł mi w oko ten przystojny rudzielec. Jest uroczy, gdy się droczy i kiedy chce wyłudzić buziaka.

Poczułam, że moje nogi stają się jak z waty. Zsunęłam się plecami po ścianie i zwinęłam się w kołyskę. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Boje się o niego. Tak strasznie się boje. Nie może trafić na Szucha. 

Nie może.. 

Wolałabym żeby mnie wzięli zamiast niego..

Jestem w jakiejś uliczce. Nie mam pojęcia dokąd ona prowadzi. Nie mogę stąd wyjść może tam być kolejny patrol. Nie wiem co mam teraz robić. Mam nadzieję, że Janek sobie poradzi..

Nadzieja umiera ostatnia..

Muszę być silna dla niego...

Otarłam łzy z policzków i wstałam z ziemi.

Muszę iść w głąb tej uliczki. Wszędzie jest ciemno. Tylko nieliczne promienie słoneczne przebijają się przez szczeliny pomiędzy kamienicami. Nie wiem, którędy mam iść. Gdyby był ze mną mój Jasiu wiedziałby dokąd się kierować. Zna Warszawę jak własną kieszeń. Nawet uliczki. Nie wiem skąd. Nie wiem jak. Pewnie lubił się włóczyć po mieście.

Doszłam do jakiegoś skrzyżowania. Jeszcze tego brakowało. Mam iść w lewo? Czy w prawo? A może prosto?

Stwierdziłam, że skrecę w prawo.

Rozglądałam się wokoło nie było nikogo. Żadnej żywej duszy. Nagle zobaczyłam krew na ziemi, czy kogoś tu.. zabili?

Mój niepokój z każdą chwilą spędzoną tutaj wzrastał. Szłam dalej, aż nagle natknęłam się na ciało martwego szkopa, który oberwał czymś w głowę. Leżał dosłownie w kałuży krwi.

Co tu się działo?

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Alek ukrył mnie w tym miejscu ponieważ już nie miałam siły dalej biec. Powiedział, że zmieszczę się tu tylko ja. Sam pobiegł w nieznane żeby zgubić hitlerowców. Obiecał, że po mnie wróci. Powiedział, że muszę tylko chwileczkę poczekać. Tylko chwilę cierpliwości i znowu go zobaczę. Obiecał, że wszystko będzie dobrze i wróci tutaj cały i zdrowy..

Ostatnie co widziałam to, że chłopak bił się z jakimś szkopem i uderzył go czymś w głowę. Widziałam w jego oczach, że bardzo to przeżył.

Nagle usłyszałam kroki. Aluś po mnie wrócił! Ale co jak to nie on? Raczej niemożliwe raczej nikt tutaj często nie chodzi. To musi być on!

- Aluś to ty? - powiedziałam cichutko z nadzieją w głosie.
- Nie, to nie Alek.. - odpowiedział mi dziewczęcy głos.
- Kim jesteś?- postanowiłam zaryzykować i zaczęłam powoli wychodzić z swojego ukrycia.
- A kim ty jesteś?- zapytał ten sam dziewczęcy głos .

Niepewnie skierowałam się w stronę skąd dochodził głos. Jest ciemno nie do końca widzę, kim jest tajemnicza osoba rozmawiającą ze mną.

- Ma..Marcelina..- powiedziałam cicho.
- Marcelina? - zapytał dziewczęcy głos.
- Tak jest..
- To ja Patrycja. - dziewczyna podeszła do mnie bliżej.
- Wybacz ja ten.. Miałam siedzieć cicho. Wystraszyłaś mnie trochę. - zaśmiałam się lekko.
- Nic się nie stało.- powiedziała kasztanowłosa.
- Proponuje pójść trochę do przodu tam trochę coś widać.

Skierowałyśmy się w stronę wyjścia z zaułka. Po drodze zobaczyłam ciało szkopa, z którym bił się Alek. Postanowiłam go skroić na pistolet. Może się przyda. Mauser C96.Trochę starty i stary.

Doszłyśmy do skrzyżowania gdzie można było cokolwiek zobaczyć.

Ujrzałam na policzkach Patrycji ślady po łzach.

Zmartwiło mnie to bardzo.

- Co się stało?..- powiedziałam zmartwionym głosem.
- Janek przyklejał plakat na tablicy ogłoszeniowej koło koszar lotniczych.. I szedł całkiem spory bo szli w czterech. Wepchnął mnie do najbliższej uliczki, a on nie zdarzył wejść. Pokazał mi żebym się schowała..- słyszałam, że łamie jej się głos. Przytuliłam ją, a kasztanowłosa odwzajemniła ten gest.

- Janek napewno ich zgubi.. Rudzielec jest cwańszy niż nam wszystkim się wydaje.. Napewno wpadnie niespodziewanie na jakiś pomysł i pokaże tym szkopom gdzie ich miejsce..
- Może masz rację..- odpowiedziała kasztanowłosa.

Mam nadzieję, że chłopaki sobie poradzą. Oby ich zgubili. Nie wyobrażam sobie stracić kogoś z moich przyjaciół.. Są mi bardzo bliscy.. 

Są moją rodziną..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro