ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Obudziły mnie odgłosy krzyków, które wpadły do mojej sypialni. Od razu gwałtownie się podniosłam i skierowałam się w stronę okna. Spojrzałam przez przeźroczystą szybę. Ujrzałam kordon niemieckiej policji, który obstawiał całą kamienicę oraz chodził od mieszkania do mieszkania legitymując lokatorów. Niektórą ich części zagarniali do obok stojących bud.

Byłam świadoma, że za chwilę zapukają również do moich drzwi. Stanęłam w sytuacji pomiędzy młotem, a kowadłem. Miałam do wyboru albo na nich poczekać i liczyć na cud, że zostawią mnie w spokoju albo jakoś stąd uciec.

Postanowiłam wybrać opcję numer dwa, jednak zanim to zrobię muszę mieć jakiś plan oraz drogę ucieczki. Wpadłam na pomysł, że skoro mieszkam na drugim piętrze jestem w stanie zjechać po sznurze przez okno w łazience, które znajdowało się od tylniej strony kamienicy.

W pośpiechu narzuciłam szlafrok na koszulę nocną i ubrałam moje czarne czółenka na średnim obcasie. Następnie otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej gruby, długi sznur.

Szybko pobiegłam do wspomnianego wcześniej pomieszczenia i otworzyłam okno. Te pierdoły zostawiły tył bez żadnej kontroli! Mam szanse stąd uciec! Przywiązałam linę do metalowej nogi wanny i wyrzuciłam ją przez okno.( Ktoś kojarzy te stare metalowe wanny? Nic ich nie ruszy! 🤣🤣 ~dopis od autorki.)

Pobiegłam do salonu gdzie spał mój szczeniak. Kucnęłam przed jego posłaniem i go obudziłam.

- Szarik musimy stąd uciekać..- powiedziałam, na co piesek spojrzał na mnie dużymi oczkami. Wyglądał tak jakby rozumiał co do niego mówię.

Nie było czasu myśleć trzeba było działać. Szybko i w miarę racjonalnie. Wiedziałam, że nie dam rady zjechać w jednej ręce trzymając Szarika, a w drugiej linę.

Przypomniało mi się, że w pawlaczu* mam schowany plecak. Szybko pobiegłam do szafki i wyciągnęłam z niej wspomnianą wcześniej rzecz.

Wróciłam do pokoju.

- Szarik wsadzę cię do plecaka. Inaczej nie zejdziemy. - powiedziałam, a szczeniak dobrowolnie sam wszedł do plecaka .

Ubrałam plecak. Piesek usadowił się wygodnie tak, że z bagażu wystawała tylko jego główka. Szybko weszłam do łazienki i ostatni raz sprawdziłam czy lina jest stabilnie przywiązana i jest na tyle mocna aby wytrzymać ciężar mój i Szarika. Gdy byłam pewna, że wszystko jest w porządku wyszłam na parapet i zjechałam po linie na samą ulicę.

- Widzisz Szarik daliśmy radę. Uciekliśmy z paszczy lwa.- powiedziałam i uśmiechnęłam się,na co szczeniak zaszczekał.

Dzisiaj jest dzień przysięgi. Pół nocy nie mogłam spać z podekscytowania, a gdy się udało to na dzień dobry miałam szkopy na karku. Postanowiłam iść do Patrycji. Mam nadzieję, że przyjmie zbłąkanego wędrowca z psem w plecaku.

🌟

Dochodziłam właśnie do kamienicy kasztanowłosej. Ludzie się na mnie patrzyli jakbym się z choinki urwała. Mijałam przechodniów którzy szeptali sobie coś na ucho. Jak to mawiała moja mama : " Psy szczekają, a karawana idzie dalej". To znaczy, że niech ludzie sobie gadają co chcą, a ty masz iść dalej z podniesioną głową. Moja mama zawsze miała swoje powiedzenia, którymi potrafiła w momencie podnieść człowieka na duchu. Bardzo za nią tęsknię..

Weszłam do kamienicy i zaczęłam wychodzić po schodach. Po chwili już stałam przed mieszkaniem kasztanowłosej. Zapukałam do drzwi.

Drzwi się otworzyły, a w futrynie stanęła zdziwiona Patrycja ubrana w piękną białą sukienkę, którą zdobiły drobne różowe kwiatki. Sukienka ta była z krótkim rękawem, a długością była delikatnie przed kolano.

- Marcelina?..- spojrzała na mnie zaskoczona.
- Tak jest. - uśmiechnęłam się.- Coś jest nie tak? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
- Nie, wszystko w porządku. Tylko nie spodziewałam się, że przyjdziesz do mnie tak wcześnie i w piżamie. - powiedziała zdziwiona kasztanowłosa.
- Jak mam być szczera to też się nie spodziewałam, że rano będę miała taką pobudkę.- powiedziałam.
- Taką to znaczy jaką?- zapytała Patrycja i pokazała, abym weszła do mieszkania.

Weszłam do środka mieszkania. Zdjęłam z pleców plecak i wyciągnęłam z niego Szarika po czym położyłam go na ziemi.

- Można powiedzieć, że uciekłam z paszczy szkopskich łapaczy. - powiedziałam uśmiechając się.
- Niezbyt rozumiem.. - powiedziała kasztanowłosa.- Chodźmy do salonu tam wszystko opowiesz..
- Tak jest.

Razem z dziewczyną poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie. Szarik od razu przybiegł za nami i położył się na dywanie. Nie minęła chwila, a szczeniak zasnął. Biedaczek musiał być wykończony.

- Napijesz się czegoś? - zapytała kasztanowłosa.
- Nie dziękuję.- uśmiechnęłam się.
- A więc co się stało?- zapytała Patrycja.
- Rano obudził mnie krzyki. Wstałam i podeszłam do okna po czym zobaczyłam kordon szwabskiej policji. Chodzili po całej kamienicy i legitymowali lokatorów. Niektórych zgarniali do bud. Wiedziałam, że przyjdą też do mnie, więc postanowiłam uciec. Na szczęście okazało się, że nie obstawili tylniej strony kamienicy. Trafiła się szansa, więc spierdzieliłam z miejsca zdarzenia. - oznajmiłam.
- Którędy?- zapytała kasztanowłosa.
- Przez na sznurze przez okno w łazience.- uśmiechnęłam się.
- O kurdeczke faktycznie nie ciekawa pobudka.- powiedziała przerażona Patrycja.
- Troszeczkę tak.- powiedziałam.- Dlatego jestem w piżamie. Gdybyś widziała jak się ludzie na mnie gapili. Jakbym się z choinki urwała.- zaśmiałam się.
- Ich miny musiały być bezcenne. - Patrycja zaśmiała się.
- Dokładnie tak.- zaśmiałam się.

Spojrzałam na zegarek, który wybił godzinę 9.00.

- Przynajmniej się wyrobiłam, że jeszcze godzina do przysięgi.- powiedziałam.- Może uda się wrócić do domu i zrobić z siebie człowieka bo teraz wyglądam jak widmo.
- Zwariowałaś? Przecież oni tam jeszcze mogą być. Pożyczę ci moją sukienkę.
- Ale..- powiedziałam.
- Nie ma żadnego ale. Zapraszam panią do szafy. Pani sobie coś wybierze. - powiedziała kasztanowłosa i zaprowadziła mnie przed szafę, która znajdowała się w jej pokoju.

Stanęłam przed szafą i spojrzałam na dziewczynę.

- Ale mi tak głupio grzebać w twoich rzeczach.- powiedziałam trochę zawstydzona.
- Nalegam.- powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się.
- No dobrze..- uśmiechnęłam się nieśmiało.

Gdy otworzyłam szafę moim oczom ukazało się wiele pięknych sukienek. Nie miałam pojęcia, którą wybrać. Wpadła mi w oko pewna granatowa sukienka w białe grochy, z krótkim rękawem, sięgająca delikatnie przed kolano.

- Co myślisz o tej?- zapytałam wskazując na sukienkę.
- Doskonały wybór. - dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła sukienkę z szafy po czym podała mi ją.- Leć się przebrać.
- Tak jest. - uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki się przebrać.

Po chwili wyszłam z łazienki i wróciłam  z powrotem do pokoju.

- Co myślisz? - zapytałam.
- Wyglądasz idealnie.- powiedziała kasztanowłosa uśmiechając się.
- Dziękuję ci za wszystko. - zarumieniłam się.
- Nie ma za co.- kasztanowłosa uśmiechnęła się.- Jeszcze tylko trzeba cię pomalować.

Dziewczyna zaprowadziła mnie do toaletki po czym zabrała się do "robienia ze mnie człowieka". Wcześniej wyglądałam bardziej jak zjawa niż jak dziewczyna. Zanim się obejrzałam byłam lekko pomalowana, a na moich ustach gościła szminka koloru czerwonego.

- No i teraz jest zarąbiście. - powiedziała dziewczyna uśmiechając się.
- O mój boże. - uśmiechnęłam się i przeglądałam się w lustrze. - Jesteś niesamowita! - przytuliłam kasztanowłosą, a dziewczyna odwzajemniła ten gest uśmiechając się.
- Musimy już się zbierać. Orsza nam nie podaruje spóźnienia na tak ważną uroczystość.- powiedziała dziewczyna uśmiechając się.
- Masz rację. - uśmiechnęłam się i wstałam z krzesełka od toaletki. - Pójdę tylko po Szarika i możemy iść.
-Tak jest.- powiedziała Patrycja uśmiechając się.

Tak jak powiedziałam tak też uczyniłam. Wzięłam psiaka na ręce i poszłam do przedpokoju, gdzie czekała na mnie kasztanowłosa.

- To co lecimy?- zapytała kasztanowłosa.
- Lecimy.- uśmiechnęłam się.

🌟

Dotarłyśmy się na miejsce, gdzie będziemy składać przysięgę. Była to piękna polana, która znajdowała się niedaleko lasu. Na miejscu był już Zośka, Rudy i Alek. Ubrani byli w mundury harcerskie. Janek trzymał w dłoniach biało-czerwony sztandar. Po jego lewej stronie stał Alek, a po prawej Zośka. Był też druh komendant elegancko ubrany. Normalnie się wystroił jak stróż w Boże Ciało. W czasie wojny trudno jest dostać nowy materiał. Dlatego ja i Patrycja nie posiadamy jeszcze swoich mundurów. 

Podeszłyśmy bliżej i stanęłyśmy przed Orszą i chłopakami.

- Witamy drogie panie. Dzisiaj pierwszy raz nie spóźniłyście się.- powiedział druh komendant.
- Tym razem się udało.- uśmiechnęłam się i położyłam Szarika na ziemi, a szczeniak grzecznie się usiadł i obserwował całe zdarzenie.
- Wybrałyście pseudonimy? - zapytał się Orsza.
- Mela. - powiedziałam.
- Ruda. - powiedziała Patrycja.
- Jesteście tu ponieważ chcecie być harcerkami i walczyć o wolną Polskę. Gratuluje odważnej decyzji.- powiedział Orsza.- Połóżcie lewą dłoń na sztandarze i powtarzajcie za mną.
- Przepraszam można przeszkodzić na chwilę?- zapytała Patrycja.

Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Dziewczyna wyciągnęła ze swojej torebki szwabską flagę rozwinęła ją po czym położyła ją na ziemi.

- Skąd ty ją masz?- szepnęłam.
- Znalazłam na śmietniku.- odszeptała i zaśmiała się.

Szwabska flaga była pod naszymi stopami, ponieważ na niej stanęłyśmy. Orsza popatrzył na nas z uśmiechem i postanowił przejść do ceremonii. Janek nachylił przed nami sztandar, a my położyłyśmy na nim lewą dłoń.

- Ślubuję na Twoje ręce pełnić służbę w Szarych Szeregach.- powiedział.
- Ślubuję na Twoje ręce pełnić służbę w Szarych Szeregach.- powtórzyłyśmy.
- Tajemnic organizacyjnych dochować.
- Tajemnic organizacyjnych dochować.
- Do rozkazów służbowych się stosować.
- Do rozkazów służbowych się stosować.
- Nie cofnąć się przed ofiarą życia.
- Nie cofnąć się przed ofiarą życia.
- Od dzisiaj jesteście harcerkami Szarych Szeregów. Jako organizacja dostosowujemy swoje metody do nowych okoliczności- przyjmujemy ideę wychowania przez walkę, co wyraża hasło Dziś, Jutro, Pojutrze. Dziś przygotowanie do powstania. Jutro otwarta walka z okupantem. Pojutrze praca w wolnej Polsce.- powiedział Orsza.- Gratulacje złożenia przysięgi. - uśmiechnął się i podał nam swoją dłoń.

Ludzie to jest zaszczyt uścisnąć dłoń samego druga komendanta. Po prostu w życiu tej ręki nie umyje. Nie no żarcik. Nie mogę uwierzyć, że oficjalnie zostałam częścią Szarych Szeregów!

_______________________________________
* szafka montowana przy suficie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro