ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Minęły dwa tygodnie odkąd podłożyliśmy pierwszy list do restauracji Paprockiego. W między czasie zrobiliśmy również inne prowokacje, aby zmusić właściciela owego przedsięwzięcia do zrezygnowania z pośrednictwa w niemieckich czasopismach. Zrobiliśmy parę głuchych telefonów, wybiliśmy mu szybę, ogłosiliśmy, że posiada słoninę na sprzedaż po znakomitej cenie. I wiecie co? To nie pomogło. Chłop nadal pozostał nieugięty i nie miał ochoty zakończyć swojej "przyjaźni" z narodem Niemieckim. Nie pozostało nam nic innego jak sięgnąć po grubszy kaliber- klepsydrę pogrzebową.

Wyobraźcie sobie, że po wykonaniu tejże oto czynności restaurator dopiero uległ. Już parę dni później w oknach restauracji niejakiego delikwenta wisiały ogłoszenia, że Paprocki już nie pośredniczy w prenumeracie" Der Sturmer" oraz w innych pismach niemieckich.

Obecnie znajdujemy się w mieszkaniu Aleksego. Świętujemy sobie sukces. Tym razem bez alkoholu. Po ostatnim kacu chyba wszyscy mieli dość. Nie polecam pić za dużo bo później siedzi się cały dzień na tabletkach przeciwbólowych, a we łbie dzwoni jak w kościele dzwony o dwunastej.

- Panie i Panowie udało nam się wygrać tą walkę! - powiedział podekscytowany Janek przytulając swoją ukochaną.- Pomimo kilku upadków udało nam się powstać i wykończyć typa w eleganckim stylu!
- Aleś mowę dowalił. Ja nie wiedziałam, że umiesz tak przemawiać.- zaśmiała się Patrycja.
- A widzisz skarbie. Mam ukryty talent.- zaśmiał się Janek.
- Właśnie widzę. Zaskakujesz kochanie.- powiedziała kasztanowłosa wtulając się do swojego ukochanego.
- Bo ja lubię zaskakiwać, a zwłaszcza Ciebie.- powiedział Janek uśmiechając się flirciarsko.
- Ekhem.- kaszlnął teatralnie Alek.- Pragnę zauważyć, że my też tutaj jesteśmy.
- Zepsułeś właśnie romantyczną scenę.- powiedział zawiedzionym Rudzielec.
- Jakże mi z tego powodu przykro.- powiedział Alek uśmiechając się cwanie.
- Aleksy jak ci się nudzi to idź zobacz, czy cię w kuchni nie ma. - powiedział Janek uśmiechając cwanie.
- Dość. Czy wy potraficie się chociaż raz z sobą nie droczyć?- zapytałam zakładając ręce na klatce piersiową.
- Już będziemy grzeczni. Obiecujemy.- powiedzieli równocześnie.
- Mam nadzieję.- powiedziałam i wzięłam Szarika na swoje kolana.
- Nadzieja umiera ostatnia.- powiedział Alek uśmiechając się.
- Mówi się też, że nadzieja matką głupich, ale może lepiej trzymać się tej pierwszej wersji.- powiedziałam uśmiechając się i położyłam głowę na ramieniu Alka, na co chłopak się uśmiechnął i objął mnie.
- No właśnie lepsza pierwsza wersja.- powiedziała Patrycja wtulając się do Janka.

Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie, ponieważ nie wiedzieliśmy kto przybył z wizytą.

- Pójdę otworzyć.- powiedział Alek i pocałował mnie w czoło po czym zaczął iść w stronę drzwi.

ᴀʟᴇᴋꜱʏ

Zbliżałem się do celu coraz bardziej.

Coraz bliżej.

I bliżej.

I w końcu dotarłem do drzwi po czym je otworzyłem na oścież.

- Dzień dobry. Ja w sprawie rachunków za gaz. - powiedział kobiecy głos, który rozległ się po całym mieszkaniu.

Spojrzałem na dziewczynę w drzwiach. Była bardzo podobna do Marceliny. Posiadała czarne włosy, które również były zaplecione w dwa warkocze, jednak były one dłuższe niż Marcysi. Oczy dziewczyny nie były ciemne jak noc, lecz niebieskie jak ocean. Dziewczyna była łączniczką*, ponieważ posługiwała się wcześniej umówionym hasłem.

Skądś znam ją znam mówię wam.

Przyglądałem jej przez chwilę, aż w końcu usłyszałem po raz kolejny jej głos.

- Hej! Nie słyszałeś ?! Ja w sprawie rachunków za gaz.- powiedziała przepychając się obok mnie i wchodząc do mieszkania.

Zdezorientowany wszedłem za nią do mieszkania oraz zaprowadziłem ją do salonu.

Dziewczyna stanęła na środku salonu i spojrzałam na nas.

Wszyscy również wstali z kanapy.

Stanąłem koło Marceliny i przyglądałem się dziewczynie z ciekawością.

- Dobrze, że jesteście wszyscy. Mam wam przekazać gratulacje od Orszy, który odkąd usłyszał, że wykończyliście Paprockiego chodzi dumny jak paw.- uśmiechnęła się.- Mam wam również powiedzieć, że dostaliście nowe zadanie, a mianowicie macie zagazować Adrię. Musicie stawić się tam gdzie zawsze za godzinę.
- Coś się dzieje. Świat się wali druh komendant nas chwali*.- zaśmiała się Marcelina.
- Jaki rym.- zaśmiała się Patrycja.
- Tak jakoś siadło nie wiem skąd.- zaśmiała się.
- Dobrze ja już będę się zbierać. Mam jeszcze pół miasta do odwiedzenia.- powiedziała tajemnicza czarnowłosa zdająca się być mi znajoma.
- Poczekaj chwilkę.- powiedziałem.- Skądś Cię kojarzę. Jak się nazywasz?
- Barbara Sapińska. - powiedziała. - A ty to kto?

I wtedy wszystko stało się jasne. Mówiłem, że znam tą dziewczynę! To Basia! Znamy się od piaskownicy, jednak długo się nie widzieliśmy. Trzeba przyznać, że wydoroślała przez ten cały czas.. I wypiękniała.

- Maciej Aleksy Dawidowski.- powiedziałem.
- Alek to ty? Wybacz nie poznałam Cię.- przytuliła się do mnie.- Wyprzystojniałeś.
- Dziękuję. A ty wyładniałaś.- powiedziałem.
- Dziękuję za komplement. - uśmiechnęła się.- Niestety muszę już lecieć. Pojutrze wyprawiam kameralne przyjęcie z okazji moich 20 urodzin. Może razem z przyjaciółmi byście wpadli?
- W sumie czemu nie.- powiedział Janek.- Przyda nam się odskocznia od brutalnej rzeczywistości.
- Zgadzam się z Jankiem.- powiedziała Patrycja.

Tylko Marcelina nie odezwała się ani jednym słowem.

- A ty Marcysiu co sadzisz? - zapytałem.
- Czy to ważne? I tak jest już przegłosowane.- powiedziała nadal głaszcząc Szarika.

Co ją ugryzło? Zwykle tryska energią, a teraz zdawała się być jakaś przygaszona.

- Dobrze to przyjdziemy.- powiedziałem.
- To super. Adres podrzucę jutro z rana, a teraz naprawdę już muszę zmykać.- powiedziała Basia i pośpiesznie wyszła z mieszkania.

Nadal nie mogę uwierzyć, że spotkaliśmy się tutaj i teraz po tylu latach.

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Siedziałam sobie na kanapie i głaskałam mojego szczeniaka. Ta dziewczyna swoim przybyciem popsuła mi kategorycznie humor.
Jak zobaczyłam, że przytula się do Alka to to przelało czarę goryczy. Nosz po prostu myślałam, że wybuchnę. Poczułam takie ukłucie w sercu. Szczerze powiem odczułam takie uczucie pierwszy raz. A na dodatek ona wygląda podobnie do mnie! Aż się gotuje we mnie normalnie.

- Marcyś wszystko w porządku? - zapytał Alek siadając koło mnie.
-Yhym..- powiedziałam głaszcząc Szarika i nie patrząc na niego.
- Marcysiu widzę ,że coś jest nie tak.- powiedział i zrobił tak, abym na niego patrzyła.
- Wszystko jest dobrze.- powiedziałam i spojrzałam na niego przez moment po czym wróciłam do wpatrywania się w Szarika.
- No dobrze..ale jakby coś się działo to wiesz, że możesz mi powiedzieć..- powiedział i delikatnie mnie objął.
- Wiem..- powiedziałam i wtuliłam się.
- Wiecie nie chce wam przerywać, ale musimy iść bo mamy Adrię do zagazowania.- powiedziała Patrycja.
- Racja powinniśmy już iść.- powiedziałam.

Wszyscy wraz z Szarikiem zebrali się do wyjścia. Ja również byłam gotowa, aby opuścić mieszkanie Dawidowskich. I tak też się stało wyruszyliśmy w siną dal. Nie no, a tak serio to idziemy do starych garaży.

🌟

Droga minęła nam dość szybko. Byliśmy już niedaleko miejsca docelowego. Szłam cały czas pogrążona w swoich myślach. Kim jest ta dziewczyna? Skąd Alek ją zna?

Stop stop..

Czy ja jestem zazdrosna?..

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Janka.

- Już jesteśmy na miejscu. Drogie panie zapraszam.- powiedział otwierając przede mną oraz Patrycją drzwi od garażu.
- Dziękujemy.- powiedziałyśmy chórem i weszłyśmy do środka pomieszczenia.

Z daleka ujrzałyśmy sylwetkę druha komendanta, który opierał się o jakiś zakurzony blat. Stał uśmiechnięty i wydawał się być w dobrym humorze. Coś z nim ewidentnie nie ten tego bo wiecie on i uśmiech oraz doskonały humor to antonimy.*

- Czuwaj druhu komendancie.- powiedzieliśmy uśmiechając się.
- Czuwaj. Rozumiem, że łączniczka się spisała i dostaliście wiadomość?- powiedział Orsza uśmiechając się.
- Tak spisała się bardzo dobrze.- powiedział Alek uśmiechając się.

Poczułam ukłucie w sercu..

- Jak już wiecie macie za zadanie zagazować Adrię.- powiedział Orsza ciągle się uśmiechając. Coś z nim dzisiaj serio nie tak.
- Możemy użyć gazu wywołującego wymioty?- powiedział podekscytowany Janek.
- Myślałem, że weźmiecie ten zwykły, ale cóż jak szaleć to szaleć. Niech wam będzie.- powiedział druh komendant cały czas uśmiechnięty.
- Taaaaak! Dziękujemy! - Rudzielec aż podskoczył ze szczęścia.
- Rudy tylko nie szalej.- zaśmiał się druh komendant.
- Obiecuję, że będę grzeczny, a raczej postaram się.- powiedział Janek uśmiechając się cwanie.
- Postaram się go przypilnować.- powiedziała Patrycja i złapała swojego ukochanego za rękę uśmiechając się.
- Oby ci się udało.- zaśmiał się Orsza.- Możecie odmaszerować .Czuwaj i uważajcie na siebie.
- Czuwaj! - powiedzieliśmy chórem.

Zabraliśmy ze sobą dymną niespodziankę i wyszliśmy z garażu po czym skierowaliśmy się w stronę Adrii. Mówię wam to będzie piękne jak szkopy ze swoimi panienkami zaczną uciekać gdzie pieprz rośnie.

🌟

Dotarliśmy na miejsce. Plan był prosty- Janek wrzuca dymną niespodziankę do Adrii wraz z Patrycją, natomiast ja i Alek zamykamy drzwi na kłódkę, aby nikt nie mógł wyjść. Nie wolno zapomnieć o Szariku. Piesek stoi na straży w razie czego nas ochroni.

- To co zaczynamy? - zapytałam.
- Ależ naturalnie.- powiedział chytrze uśmiechając się Janek.
- Wszyscy gotowi?- zapytał Alek.
- Gotowi.- odpowiedzieliśmy chórem.
- W takim razie zaczynamy.- powiedział.

Wraz z Alkiem w ekspresowym tempie otworzyliśmy drzwi, a Janek wraz z swoją ukochaną w mgnieniu oka wrzucili niespodziankę do środka.

Szybko zamknęliśmy "wrota" Adrii, jednak mieliśmy pewien problem..

Kłódka okazała się być za mała..

Z Adrii było słychać krzyki wszystkich obecnych tam Niemców, którzy zaczynali zmierzać w kierunku wyjścia.

- Jest za mała! Wiejemy! - powiedziałam.

Wraz z moimi przyjaciółmi zaczęliśmy uciekać co sił w nogach i.. łapkach, bo Szarik biegł z nami.

Biegliśmy coraz szybciej.

I szybciej.

W końcu udało nam się dobiec do najbliższej ruchliwej ulicy. Od teraz nic już nam nie grozi.

Najgorsze można powiedzieć, że dopiero przede mną. Jutro idziemy na urodziny tej czarnowłosej łączniczki..
___________________________________________
* Coś mnie na rymy dymy wzięło 🤣🤣🤣
* na potrzeby opowiadania Basia została łączniczką w realu formalnie nie należała do żadnej organizacji
* można powiedzieć, że przeciwieństwa
__________________________________
ᴡɪᴛᴀᴊ ʟᴜᴅᴜ ᴡᴀᴛᴛᴘᴀᴅᴀ! 😂😂

ᴅᴢɪꜱɪᴀᴊ ᴋᴏʟᴇᴊɴʏ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ,ᴋᴛÓʀʏ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀ ᴘᴇʀꜱᴘᴇᴋᴛʏᴡĘ ᴀʟᴇᴋꜱᴇɢᴏ. ᴡ ꜱᴜᴍɪᴇ ᴛᴏ ᴡ ᴛʏᴍ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀʟᴇ ʟᴇᴘɪᴇᴊ ᴍɪ ꜱɪĘ ᴘɪꜱᴀŁᴏ ᴢ ᴊᴇɢᴏ ᴘᴇʀꜱᴘᴇᴋᴛʏᴡʏ ᴄʜᴏᴄɪᴀŻ ɪ ᴛᴀᴋ ᴍɪᴀŁᴀᴍ ᴢ ɴɪĄ ʟᴇᴋᴋɪ ᴘʀᴏʙʟᴇᴍɪᴋ.ᴏɢÓʟɴɪᴇ ᴛᴏ ᴡɪᴛᴀᴍʏ ɴᴀ ᴘᴏᴋŁᴀᴅᴢɪᴇ ʙᴀʀʙᴀʀĘ ꜱᴀᴘɪŃꜱᴋĄ ᴄɪᴇꜱᴢʏᴄɪᴇ ꜱɪĘ,Żᴇ ꜱɪĘ ᴘᴏᴊᴀᴡɪŁᴀ?ʙᴏ ᴊᴀ ᴊᴀᴋ ᴍᴀᴍ ʙʏĆ ꜱᴢᴄᴢᴇʀᴀ ᴛᴏ ɴɪᴇ😂😂Śᴍɪᴇꜱᴢɴᴇ ʙᴏ ꜱᴀᴍᴀ ᴡʏᴍʏŚʟɪŁᴀᴍ,Żᴇʙʏ ᴘʀᴢʏʙʏŁᴀ😂😂

ᴛᴇʀᴀᴢ ᴛᴀᴋ ᴢ ɪɴɴᴇᴊ ʙᴇᴄᴢᴋɪ.

ᴅᴢɪꜱɪᴀᴊ - 15 ꜱɪᴇʀᴘɴɪᴀ 2020 ᴊᴇꜱᴛ ʀᴏᴄᴢɴɪᴄᴀ ʙɪᴛᴡʏ ᴡᴀʀꜱᴢᴀᴡꜱᴋɪᴇᴊ. ᴘᴀᴍɪĘᴛᴀᴊᴍʏ ᴏ ᴛʏᴄʜ, ᴄᴏ ᴜʀᴀᴛᴏᴡᴀʟɪ Śᴡɪᴀᴛ ᴘʀᴢᴇᴅ ʙᴏʟꜱᴢᴇᴡɪᴄᴋĄ ɴᴀᴡᴀŁɴɪᴄĄ.

ᴘʀᴀɢɴĘ ʀÓᴡɴɪᴇŻ ᴡᴀᴍ ᴡꜱᴢʏꜱᴛᴋɪᴍ ᴢ ᴄᴀŁᴇɢᴏ ꜱᴇʀᴄᴀ ᴘᴏᴅᴢɪĘᴋᴏᴡᴀĆ,ᴀʟʙᴏᴡɪᴇᴍ ᴍᴏᴊᴇ ᴏᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀɴɪᴇ ᴢᴀᴊĘŁᴏ 1 ᴍɪᴇᴊꜱᴄᴇ ᴘᴏᴅ #ᴋᴀᴍɪᴇɴɪᴇɴᴀꜱᴢᴀɴɪᴇᴄ! ᴅᴢɪĘᴋᴜᴊĘ ᴡᴀᴍ ᴊᴇꜱᴛᴇŚᴄɪᴇ ᴄᴜᴅᴏᴡɴɪ! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

ꜱᴢᴄᴢᴇɢÓʟɴɪᴇ ᴘʀᴀɢɴĘ ᴘᴏᴅᴢɪĘᴋᴏᴡᴀĆ ᴍᴏᴊᴇᴊ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴄɪÓŁᴄᴇ AnonimHypnosis ᴛᴀ ᴋꜱɪĄŻᴋᴀ ʙʏ ᴡ ᴏɢÓʟɴᴇ ɴɪᴇ ᴘᴏᴡꜱᴛᴀŁᴀ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ ᴡʙɪᴊᴀᴊᴄɪᴇ ᴅᴏ ɴɪᴇᴊ ɴᴀ ᴘʀᴏꜰɪʟ,ᴀʟʙᴏᴡɪᴇᴍ ᴘɪꜱᴢᴇ ᴏɴᴀ ᴢᴀᴊᴇʙɪꜱᴛᴇ ᴏᴘᴏᴡɪᴀᴅᴀɴɪᴇ ᴏ ᴋɴꜱ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

ᴛᴜʟᴀꜱᴋi 🤗🤗🤗❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro