ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Proszę państwa oto chwila ,na którą wszyscy czekaliśmy. Mówiłam, że jak oni nie dostrzegą, że są dla siebie stworzeni to im pomogę? Mówiłam? No jasne, że mówiłam! I teraz to się dzieje Panowie i Panie proszę przygotować chusteczki! Można płakać jak ktoś chce! Bo to się dzieje naprawdę!

Janek był w ciężkim szoku, tak się chłopak zawstydził, że aż zarumienił. Był dosłownie cały czerwony. Natomiast Patrycja nie wiedziała co się dzieje.

- No gołąbeczki to jest wasz czas - uśmiechnęłam się.
- A jak Patrycja nie..nie chce?..- wyjąkał Rudzielec.
- Jasne, że chce - puściłam do niego oczko - Widać to po niej.
- Marcelina ja się kiedyś odegram! - powiedziała zawstydzona Patrycja.
- Nie dziękuj.- uśmiechnęłam się cwanie.- To wasza chwila.
- Mamy się odwrócić? - zapytał Dawidowski.
- Mów za siebie ja to chce zobaczyć! - zaśmiałam się i walnęłam go delikatnie w ramie.
- Ałaaaa to bolało. - Dawidowski chwycił się za ramię.
- Mam ci pocałować bolące miejsce?
- Jak już to proponujesz. - Alek uśmiechnął się cwanie.
- Zapomnij. - zgromiłam go wzrokiem, na co chłopak westchnął.

Spojrzałam na dwójkę zakochańców.
W powietrzu unoszą się Amory. To jest ten moment! Janek pokonał swoje zawstydzenie i złączył ich usta w czułym pocałunku.

Ludzie z twojej planety hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie.
I nie znajdują w nich tego, czego szukają.
A tymczasem to, czego szukają ,może być ukryte w jednej róży~ Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

Jan Bytnar- chłopak o drobnej posturze i mądrych oczach odnalazł właśnie swoją róże. Jedyną w swoim rodzaju, niezwykłą i niepowtarzalną.

Chłopak uchodził za kobieciarza, za którym oglądała się cała Warszawa. Było wiele dziewczyn, które pragnęłyby, aby Rudzielec się związał z którąś z nich. Jednak Janka to nie obchodziło, ponieważ żadna z nich nie skradła mu serca jak ta kasztanowłosa,
niebieskooka dziewczyna. Jest wiele róż, lecz tylko jedna jest jego.

Tylko jedna zawróciła mu w głowie.
Tylko jedna śni mu się po nocach.
Tylko jedna jest niezastąpiona..
I tylko jednej oddał swoje serce.

Pocałunek nabrał charakteru bardziej, jakby to wam określić.. namiętnego. Dwójka zakochanych przekazywała nim wszystkie swoje uczucia. Z jednego niewinnego całusa wyszło...No więcej i to nie tak niewinnych.

- Ja nie chce wam przerywać, ani nic..ale ten...- zająkałam się - To może byście na osobności tak samemu.. No wiecie..- strzeliłam sobie ręką w czoło.

Gołąbeczki kiedy ogarnęły, że nie są same, że w pewnym sensie są w miejscu publicznym. Odskoczyli od siebie jak poparzeni, ale Ale ALE ani razu nie spuścili z siebie wzroku. Cały czas patrzyli w swoje oczy.

- Ekhem. Janek czy ja mam robić wszystko za ciebie..- prychnęłam.- Wiesz raczej co powinieneś teraz zrobić.

Rudzielec wiedział o co mi chodzi. Janek jest romantykiem. Chciałby powiedzieć to dziewczynie w jakimś nieziemskim miejscu. Jednak nie był przygotowany na to, że zrobi to tego dnia i o tej godzinie.

- Kocham cię - wyszeptał Janeczek patrząc kasztanowłosej prosto w oczy.
- Ja Ciebie też - odszeptała niebieskooka.
- Noo tak lepiej, ale wiecie no jak chcecie się całować to proponuję wiecie na osobności..- zachichotałam. - Mam jeszcze jedno ALE.. Janek weź ty taki wstydliwy chłopak jesteś? Rudzielcu teraz albo nigdy!
- Czy zostaniesz moją damą? - Janek uśmiechnął się troszkę wstydliwie i złapał za rękę Patrycję.

Dziewczyna przez moment była zdezorientowana i analizowała to co się teraz dzieje. Po krótkiej chwili odparła:

- Tak - uśmiechnęła się kasztanowłosa.

Chłopak pocałował rękę dziewczyny i uśmiechnął się bananowym uśmiechem.

Zaczęłam skakać wesoło po całym pokoju piszcząc. W końcu! Ludzie po prostu w końcu! Nareszcie stało się to, co stać się dawno powinno!

- Marcepanku jest po godzinie policyjnej. Jak szkopy usłyszą to będzie przypał.- złapał mnie Dawidowski.
- No dobrze już będę grzeczna - uśmiechnęłam się - Oni w końcu są razem!
- Doczekaliśmy się - uśmiechnął się chłopak przytulając mnie.

Mogłabym się do niego przytulać cały czas..

Jest wtedy tak bezpiecznie..

Kobieto ty wariujesz!

Gołąbeczki tak słodko ze sobą wyglądają. Jeszcze jak się do siebie przytulają i szeptają czułe słówka. Po prostu można się zasłodzić. Można " rzygnąć tęczą ".

- Pasowałoby to jakoś uczcić. - uśmiechnęłam się.
- Tylko jak? - zapytał, wciąż mnie obejmując Dawidowski.
- No właśnie...- Patrycja wtulała się do wesołego Rudzielca, który cieszył się jak małe dziecko.
- Jutro jest niedziela i mamy ognisko w lesie niedaleko miasta w ramach harcerstwa.- powiedział zadowolony Rudzielec.
- Będzie Bajlando - zaśmiałam się.
- Na tyle ile będziemy mogli..bo w każdej chwili mogą przeszkodzić nam szkopy..- powiedział Aleksy.
- Spokojnie...- powiedział Janek przytulając mocno Patrycję .
- Jak na wojnie ..- dodała po chwili niebieskooka uśmiechając się.
- Otóż to! Damy radę. Carpe diem* Aleksy - uśmiechnęłam się.
- Tak jest - chłopak uśmiechnął się i mnie połaskotał, na co ja zaczęłam się śmiać.
- Aleksy zaprzestań tortur! - powiedziałam przez śmiech.
- A co ja będę z tego miał? - Aleksy uśmiechnął się chytrze.
- Co tylko zechcesz! - śmiałam się ,aż łzy napływały mi do oczu.
- Chce buziaka w policzek - chłopak nadal nie zaprzestał swoich poczynań.
- Nie! - śmiałam się jak głupia.
- Napewno? - uśmiechnął się i nadal mnie łaskotał.

Po krótkiej chwili stwierdziłam ,że już nie wytrzymam, więc postanowiłam zgodzić się na propozycje Aleksego.

- No dobrze niech ci będzie, ale skończ już!- powiedziałam ledwo przez śmiech.

Niebieskooki zaprzestał tortur na mnie i wskazał na swój policzek. No niestety proszę państwa umowa to umowa. Pocałowałam go w policzek.
___________________________________________
Carpe diem*- chwytaj dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro