ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Leżę obecnie na wygodnej kanapie u Bytnara. Ten mebel to moja miłość. Tak sobie leżę i rozmyślam nad życiem. Ostatnio często zastanawia mnie, dlaczego tak dobrze czuje się w objęciach Aleksego. Przecież on jest dla mnie jak brat. Jest taki troskliwy, opiekuńczy, kochany,  słodki, przystojny..

Stop Marcelina! Co ty masz kobieto w głowie?! O czym ty w ogóle myślisz? Chyba cię Bóg opuścił! Weź się w garść! 

Dobra koniec tematu o Aleksym.

Ogólnie to dzisiaj wstałam sobie. Chłopcom zachciało się obudzić mnie i Pati w dosyć niecodzienny sposób. Mianowicie oblali nas wodą. Wzięli szklanki i nas oblali i to w biały dzień! Mam focha na Alka, że on mnie dzisiaj z rana tak brutalnie obudził, a ja wczoraj musiałam dać mu buziaka w policzek! To było wielkie poświęcenie z mojej strony! Jakby ta woda była jeszcze ciepła to bym mu wybaczyła, ale była lodowata!

Nie mieli litości nad nami.

Boże czy ty to widzisz?
Widzisz i nie grzmisz.

- Marcyś chodź. Niedługo musimy iść bo się spóźnimy na ognisko. - raczył poinformować mnie Aleksy.

Sorki mam focha to mam focha.

Pokiwałam tylko głową i wstałam z kanapy poprawiając przy tym moją białą, haftowaną sukienkę. Założyłam na głowę słomiany kapelusz i poprawiłam niesforne kosmyki włosów, które opadały mi na twarz.

- Długo jeszcze będziesz na mnie zła ? - zapytał z żalem Aleksy.
- Ile będzie trzeba..
- Marcyś.. Proszę nie gniewaj się..
- Zastanowię się..- prychnęłam .
- Marcepanku..- Aleksy patrzył na mnie swoimi niebieskimi jak ocean oczami.
- Nie patrz tak na mnie!- starałam się nie ulec, ale te oczy mają coś w sobie, coś co ciągnie mnie do nich jak magnes.
- Tak? To znaczy jak? - Aleksy podszedł bliżej mnie i przyglądał się mi tymi pięknymi oczami.
- Aleksy.. Proszę cię..
- Nie przestanę dopóki nie przestaniesz być na mnie zła..

Byliśmy w salonie sami, ponieważ Janek i Patrycja mieli pójść na chwilę do sklepu. Nie mogli się od wczoraj odkleić się od siebie. Są mega uroczy jako para. Pasują do siebie jak puzzle w układance.

Usłyszałam odgłos przekręcania kluczy w zamku. Cwaniaki zamknęli mnie i Alka. Wy to rozumiecie? Pewnie nas podsłuchiwali, a teraz cyk zamknęli. Szybko podbiegłam do drzwi z nadzieją, że jakoś uda mi się wydostać.

Nadzieja matką głupich.

- To nie jest śmieszne! Wypuśćcie nas!- krzyknęłam.
- Nie wypuścimy was stąd dopóki się nie pogodzicie!- krzyknął Janek.
- Patrycja ty się na to godzisz?!
- Nie dziękuj! Mówiłam, że się odegram! - krzyknęła kasztanowłosa.
- To jest szantaż! - krzyknęłam.
- I co z tego?! - krzyknęła Patrycja.
- Zdrajcy! - krzyknęłam i odeszłam od drzwi, ponieważ wiedziałam, że nic nie zdziałam.

To nas urządzili elegancko. Znaczy ja tam nie mam nic przeciwko, że jestem tu zamknięta z Alkiem.
Stop dziewczyno przecież jesteś na niego zła!

Jesteś?

Jasne, że jesteś!

Bo cię oblał wodą!

Ale z drugiej strony..

Co ja mam w głowie?

Ja już nie wiem czy jestem na niego zła czy też nie.. 

Ten chłopak mąci mi wszystkie myśli. Nie potrafię myśleć przy nim racjonalnie.
Nie potrafię być na niego zła..

Ale mi się na przemyślenia zebrało. 

Jesteśmy w sytuacji praktycznie bez wyjścia bo oknem z drugiego piętra raczej nie uciekniesz.
I tu jest pies pogrzebany...

Chodziłam po pokoju myśląc. Cały czas czułam na sobie wzrok niebieskookiego. Przeszywał mnie nim na wskroś.

- Aleksy ..proszę cię nie patrz tak na mnie ..
- Powiedziałem nie przestanę się tak patrzeć dopóki nie przestaniesz być na mnie zła - chłopak podszedł do mnie bliżej i spojrzał mi w oczy.
- No dobrze.. Wy..wybaczam ci.

Od kiedy ja się jąkam? Ktoś mi to powie? W jego oczach widziałam iskierki radości. Po chwili uśmiechnął bananowym uśmiechem po czym mocno mnie przytulił.

Nagle usłyszeliśmy przekręcenie zamka w drzwiach. Do pokoju weszli nie kto inny jak nasze gołąbeczki, które urządziły nam areszt domowy w salonie.

- No i tak ma być, a nie jakieś fochy - powiedział Janek uśmiechając się chytrze.
- Brutusy! Pozbawiliście nas wolności na 30 minut!
- Trzeba było się tak upierać przy swoim? Jakbyście się od razu pogodzili to byłoby krócej. - uśmiechnęła się Patrycja i zbiła piątkę z swoim ukochanym.
- Wszystko zaplanowaliście!
- Może tak, a może nie.-uśmiechnęła się chytrze Patrycja.

Aleksy to się nawet nie odzywał . Temu to nawet śmiem twierdzić pasowało, że nas tu zamknęli.

- Moi drodzy ja nie chcę wam nic mówić, ale mamy 15 minut żeby dojść do lasu. Zośka nie toleruje spóźnień.- oznajmił Rudzielec.
- Komu w drogę temu czas! - podskoczyłam.
- Ale entuzjazm.- zaśmiał się Alek .
- Aleksy przypominam ci, że przed chwilą miałam na ciebie focha. Chyba nie chcesz powtórki?- uśmiechnęłam się cwanie.
- No dobrze, już dobrze. - chłopak podniósł ręce w geście obrony.
- Chodźmy już!
- Ale jej śpieszno. Ona napewno czegoś nie brała bo taka pobudzona? - zaśmiał się Janek.
- Janek rozpędź się i wypierdziel w ścianę. Może zmądrzejesz. Upss na ciebie chyba za późno.- uśmiechnęłam się cwanie.
- Już jestem grzeczny. - Janek się zaśmiał .

🌟

Szliśmy właśnie ulicą. Wokoło szkopów jak mrówek. Chodzą, kontrolują, sieją terror. Mimo, że ludzie udają poważnych to i tak widać, że się boją.

Poczułam jak ktoś mi wjeżdża z bara. Tak się wystraszyłam tak, że aż podskoczyłam.

- To tylko ja. - zaśmiała się Patrycja.- Jak było sam na sam z Aleksym?- uśmiechnęła się cwanie.
- Normalnie pogodziliśmy się. - uśmiechnęłam się.
- Ale ja ciocią w tak młodym wieku jeszcze nie chce zostać! - zaśmiała się kasztanowłosa.
- Patrycja o czym ty myślisz? Przecież to mój przyjaciel.- zaśmiałam się .
- Zobaczymy na jak długo. - uśmiechnęła się cwanie.
- Coś sugerujesz? - zaśmiałam się - To raczej ja nie chcę być ciocią w tak młodym wieku.- uśmiechnęłam się cwanie.

Dziewczyna spaliła buraka.

- Nie wnikam.- zaczęłam się śmiać i spojrzałam na Janka.

Janek spojrzał na mnie z  pytajnikami w  oczach i szepnął coś na ucho do Alka.

- Ty napewno dzisiaj nic nie brałaś? - zaśmiał się Janek .
- Niee. - śmiałam się nadal.

Rudzielec objął czule swoją wybrankę i pocałował ją w czoło. Patrycja nadal rumiana .Proszę państwa ja nie wnikam w ich prywatne sprawy.

W końcu po paru chwilach postanowiłam wrócić do normalności. I uspokoić się, aby moim towarzyszom nie robić wstydu na dzielni. Ogólnie to już jesteśmy przed wejściem do lasu. Ale tam jest pokrzyw! Kurde Puszcza Amazońska. Tragedia w trzech aktach .Chcą robić ognisko a nawet nie usunęli pokrzyw. Współczuję temu, kto by w nie wpadnie, albo już wpadł.

- Co mi strzeliło do głowy żeby ubrać sukienkę ? - prychnęłam.
- Jak to się mówi " Chcesz być ładna musisz cierpieć " - zaśmiał się Aleksy.
- O ty franco!- prychnęłam.
- Nie złość się bo złość piękności szkodzi. - powiedział Aleksy.
- Yhymm tak tak. Oczywiście.- prychnęłam.

Aleksy też prychnął i fuknął.

- Ej co ty robisz?
- Naśladuje ciebie. - Aleksy się zaśmiał i tupnął nogą.
- Jesteś niemożliwy ! - przekręciłam oczami.
- Wiem, ale i tak mnie lubisz - uśmiechnął się blondyn.

Westchnęłam i pokiwałam głową z uśmiechem.

- Jak zawsze sprzeczają się o nic. - zaśmiała się Patrycja.
- Nic nowego. - uśmiechnął się Janek i wziął Patrycję na ręce .
- Umiem chodzić.- uśmiechnęła się kasztanowłosa.
- Nie wątpię w to, ale ja nie pozwolę żeby pokrzywy cię oparzyły.- uśmiechnął się Rudzielec i zaczął iść w głąb lasu.

Poczułam jak czyjeś ręce oplatają mi talie i podnoszą mnie z ziemi.

- Aleksy.. Jestem ciężka. - spojrzałam w oczy chłopakowi.
- O matko, ale ciężar zaraz mi się kręgosłup złamie! - skrzywił się i zaśmiał - Jesteś jak pióreczko.- uśmiechnął się i zaczął iść w głąb lasu.

Z oddali było słychać odgłosy rozmów i akordeonu. No raczej nie zaczęli zabawy bez nas? To była by zbrodnia! Jak tak można!

🌟

Dotarliśmy na miejsce, a naszym oczom ukazała się piękna polana, gdzie wszystko już było przygotowane. Harcerze ułożyli drewno na opał oraz rozpalili ognisko. Poukładali kłody drewna w kręgu, które miały być prowizorycznymi " krzesłami".

Anoda król imprezy przyniósł akordeon i ćwiczył chwyty. Nie sądziłam, że on gra na jakimś instrumencie, a tu proszę taka niespodzianka. 

Janek i Aleksy postawili nas na ziemi. Poszliśmy się z wszystkimi przywitać.

- Macie szczęście już mieliśmy zaczynać.- uśmiechnął się Zośka.
- Co to za impreza bez nas. - zaśmiałam się .
- Co racja to racja.. Mieliście farta po raz drugi.- zaśmiał się.
- Głupi ma zawsze szczęście.- zaśmiał się Janek drocząc się z Patrycją .
- Mów za siebie!- zaśmiała się kasztanowłosa.
- Coś mnie ominęło? - zapytał Zośka .
- Gołąbeczki są od wczoraj razem. - powiedział Aleksy.
- To gratuluję. - Zośka uśmiechnął się ciepło.
- Dziękujemy.- gołąbeczki uśmiechnęły się.

Cała zabawa się rozkręciła. Anoda zaczął grać wesołą muzykę. Harcerze zaczęli zapraszać swoje partnerki do tańca.
Janek tańczył z Patrycją, ja z Alkiem, Zośka cicha woda walczył z sobą, czy zaprosić do tańca Hale Glińską. Wszyscy tańczyli w kole i nagle ktoś krzyknął hasło " odwijany " i każdy musiał zmienić partnerów. Tym sposobem przetańczyłyśmy z wszystkimi harcerzami.

Wszyscy usiedli dookoła ogniska. Anoda wziął swój instrument na kolana.

- Ma ktoś propozycje co możemy zaśpiewać?- zapytał Rodowicz.
- Ja mam, ale tak przy panienkach ..to tak średnio. - oznajmił Buzdygan.
- Nie krępujcie się.- powiedziałam .
- Napewno? - zapytał Buzdygan .
- Napewno! - powiedziała Patrycja .

Buzdygan podszedł do Anody i powiedział mu coś na ucho. Rodowicz się uśmiechnął i zaczął grać. Wszyscy harcerze od razu podłapali rytm i zaczęli śpiewać:

Szumi dokoła las.
Hitler w pokrzywy wlazł.
Tak mu morda spuchła,
że wojna wybuchła ,
że wojna wybuchła!

- Panowie może byście tak zaśpiewali coś kulturalnego. - oznajmił Zośka próbując uspokoić śmiech.
- Tak jest.- uśmiechnął się Anoda i zaczął grać.

Głosy wszystkich harcerzy znowu rozbrzmiewały po całej polance.

Szumi dokoła las,
czy to jawa, czy sen?
Co ci przypomina,
co ci przypomina
widok znajomy ten?

Żółty wiślany piach,
wioski słomiany dach,
płynie, płynie Oka,
jak Wisła szeroka,
jak Wisła głęboka.

Szumi, hej, szumi las,
gdzieżeś rzuciła nas?
Dolo, dolo nasza,
hej, dolo tułacza,
gdzieżeś rzuciła nas?

Męskie,dojrzałe głosy odbijały się echem. Cudownie śpiewali, jak jeden mąż równo. To jest niesamowite.

Był już niejeden las,
wiele przeszliśmy rzek,
ale najpiękniejszy,
ale najpiękniejszy
jest naszej Wisły brzeg.

Skrwawiony Wisły brzeg
jak to męczy, boli,
żal nam serce ścisnął,
Wisło, nasza Wisło
w niemieckiej niewoli.

Piękny jest Wisły brzeg,
piękny jest Oki brzeg,
jak szarża ułańska,
od Wisły, do Gdańska
pójdziemy, dojdziemy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro