ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


ᴅᴢɪꜱɪᴀᴊ ᴡ ᴍᴇᴅɪᴀᴄʜ ᴘɪᴏꜱᴇɴᴋᴀ ᴋᴡɪᴀᴛᴜ ᴊᴀʙŁᴏɴɪ ᴘᴛ." ᴅᴢɪŚ ᴘÓŹɴᴏ ᴘÓᴊᴅĘ ꜱᴘᴀĆ", ᴋᴛÓʀᴀ ᴘᴀꜱᴜᴊᴇ ᴅᴏ ᴛᴇɢᴏ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁᴜ. ᴢᴀᴄʜĘᴄᴀᴍ ᴅᴏ ᴏᴅꜱŁᴜᴄʜᴀɴɪᴀ.

ᴍɪŁᴇɢᴏ ᴄᴢʏᴛᴀɴᴋᴀ 😘😘😘
________________________________
ᴍᴀʀᴄᴇʟɪɴᴀ

Cicho, cicho dzieci. To nie demony, nie diabły... Gorzej. To ludzie.~ Andrzej Sapkowski, Wieża jaskółki.

Czy bycie istotą ludzką to znaczy tylko przypominać z wyglądu człowiekowatego? Istota ludzka jest skłonna do okazywania uczuć, czy to pozytywnych, czy negatywnych. Lecz,czy można być wypranym z emocji? Czy można "okazywać" odbicia lustrzane uczyć, które ktoś do nas czuje?

Niemcy byli na pozór ludźmi. Każdy człowiek różni się od siebie pod względem sposobu bycia, charakteru, czy też języka narodowego oraz pochodzenia, lecz czy można dzielić ludzi na kategorie z tego powodu? Na pozór istoty takie same jak my, a wewnętrznie potwory wyprane z uczuć. Nie ma w nich krzty współczucia, czy jakiegokolwiek ludzkiego odruchu. Zawsze ta sama kamienna twarz, a z oczu bijące zobojętnienie.

Czy my żyjemy w świecie idealnym pełnym miłości?

Nie.

Dlaczego?

Bo człowiek człowiekowi zgotował taki los.

Tarmosząc za ręce niczym jakąś nieczułą rzeczy wyprowadzili nas z teatru. Krzyczę, wiercę się, wyrywam, lecz czy to coś daje?

Nic.

Ich twarze kamienne niczym słup, a serce twarde niczym okruch lodu. Wsadzili mnie, a raczej wepchnęli do czarnego samochodu. Szukałam wzrokiem mojej serdecznej przyjaciółki od serca, lecz rozdzielili nas, choć tak bardzo prosiłyśmy, aby tego nie robili, lecz nie zważali na nasze błagania. Ostatni raz zobaczyłam Pati, gdy wepchnęli ją do drugiego samochodu.

Siedziałam na tylnim siedzeniu pomiędzy dwoma masywnymi szwabami. Nie byłam w stanie uciekać, ani bronić się. Oni byli ode mnie dwa razy silniejsi..

Czułam strach, który mnie ogarniał. Mój wzrok nerwowo powędrował za okno, w którym ujrzałam Jego- mojego cudownego chłopca. Jego oczy były niczym promienie słoneczne, a oczy jak błękit oceanu. Nasze tęczówki przez moment zetknęły się. Tak bardzo go kochałam. Był dla mnie najważniejszy.

To on potrafił mnie rozśmieszyć, czy uspokoić. Gdy miałam gorsze dni szeptał mi czułe słówka na uszko. Szczególnie uwielbiałam, gdy nazywał mnie swoją księżniczką. Gdy słyszałam ten jakże pieszczotliwy zwrot w moją stronę czułam się jak w niebie.

Odganiałam od siebie kłębiące się we mnie złe myśli, które mówiły mi, że już nigdy go nie zobaczę. Ta rozłonka była dla mnie ciężka. Nie potrafiłam pojąć tego, że dzisiejszego ranka mogliśmy się widzieć po raz ostatni bo stamtąd, gdzie mnie zabierają trudno jest wrócić w jednym kawałku.

🌟

Wyciągnęli mnie za fraki z auta. Już nie wierzygam, nie krzyczałam, o nic nie błagałam bo pogodziłam się z tym, że to nie ma najmniejszego sensu. Ujrzałam tedy moją przyjaciółkę, którą również wyciągnęli z auta. W jej oczach był widoczny wszechobecny strach. Brakowało w nich tej iskierki nadziei oraz radości, którą na codzień dzieliła się z innymi. Obie posłałyśmy sobie motywujące spojrzenie, które mówiło coś w stylu " Damy radę. Nie pękamy jak kamienie".

Wylądowałyśmy na placu najstraszniejszego budynku w całej stolicy- Siedziby Gestapo przy Alei Szucha. Wszędzie stały więźniarki, które przywoziły co raz to kolejnych więźniów lub też ich wywoziły w nieznane miejsce..

Zanim się obejrzałam dwóch strażników poczęło prowadzić mnie w stronę budynku. Czułam strach, nogi trzęsły mi się jakoby z waty były zrobione. Można było porównać je do galarety. Szłam przez długie korytarze. Miejsce to wyglądało niczym zwykły urząd.

Nikt nie spodziewał się, że tutaj dzieją się takie straszne rzeczy. Wszechobecne zobojętnienie biło z całej metropolii. Jakoż iż była niedziela, a godzina była popołudniowa wiedziałam, że nie będą nas dzisiaj przesłuchiwać długo, albowiem o 17 szwaby udają się na spoczynek do swoich domostw jakby nigdy nic, a wycieńczonych więźniów albo przewożą na Pawiak, albo zostawiają ich w podziemnych celach.

Dwóch strażników wprowadzili mnie do gabinetu, który posiadał białe ściany. Na środku stało biurko z bardzo wygodnym, skórzanym krzesłem. Na przeciwko niego stało drugie siedzisko. Już nie tak luksusowe jak pierwsze. Było po prostu drewnianym taboretem. Było tak jak w moim śnie..

Posadzili więc go na nim i poczęli podcinać końcówki moich włosów. Nagle usłyszałam dźwięk ludzkich kroków, któremu towarzyszyła muzyka klasyczna pochodząca z gramofonu- grana na skrzypcach. Swoją osobą zaszczycił mnie sam Hubert Schulz, który zasiadł przede mną na krześle. Byłam sparaliżowana strachem.

-Magst du klassische Musik? Dumme Frage. Du bist Geigerin.( Lubisz muzykę klasyczną? Głupie pytanie, przecież jesteś skrzypaczką.) - powiedział rozwalając się na krześle niczym żaba na liściu. - Du hast schöne Hände wie ein echtner Geigerin. ( Masz piękne dłonie jak prawdziwa skrzypaczka.)

Mówiąc to wziął moją prawą dłoń po czym wykręcił mi ją z całej siły. Poczułam wtedy wielki ból. Krzyczałam, płakałam, błagałam o to, aby przestał. Usłyszałam tylko chropotnięcie kości. Moja ręka została skręcona bądź złamana. Po chwili uciechy puścił moją dłoń i z ucieszeniem spojrzał w moje przepełnione łzami oczy.

- Wo sind meine Manieren? Ich habe mich nicht vorgestellt.( Gdzie moje maniery? Nie przedstawiłem się.)- oznajmił.- Ich bin Oberscharfher Hubert Schulz. Jetzt du.( Jestem Oberscharfher Hubert Schulz. Teraz ty.)

Strasznie się go bałam. Jego wzrok był ostry niczym naostrzony sztylet. Miałam dreszcze. Czułam jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka, jednak wiedziałam, że nie mogę tego pokazać. Nie mogę dać mu satysfakcji. Dlatego postawiłam się przełamać.

Ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni.~Andrzej Sapkowski, Pani Jeziora

- Ich heiße Marcelina Kochanowska. ( Nazywam się Marcelina Kochanowska)- odezwałam się starając się mówić pewnym głosem.- Ich bin einfach Geigerin also Ich weiß nicht warum ich bin hier. ( Jestem zwykłą skrzypaczką więc nie wiem, dlaczego tu jestem.)
- Weßt du nicht? Das ist interessant.( Nie wiesz? A to interesujące.) - powiedział opierając ręce na biurku.- Du lügst! ( Kłamiesz.) - z całej siły przywalił dłonią o blat, a następnie wymierzył mi policzek grubą rękawiczką, której końce były zakończone metalowymi zdobieniami. Skutkiem tego był rozcięty, aż do krwi lewy policzek.

W moich oczach po raz kolejny pojawiły się łzy. Lewą dłonią dotknęłam swojego policzka. Gdy oddaliłam rękę od twarzy ujrzałam na niej krew. Modliłam się żeby w końcu nastąpił koniec, żeby w końcu mnie zostawił w spokoju..

- Ich werde gleich auf deinen Freundin aufpassen. Denkst du sie viele sprechen? ( Za chwilę pójdę się zająć twoją przyjaciółką. Myślisz, że dużo mi powie?)- powiedział nagle spokojniejszym oraz chytrym tonem.- Aber ich werde dich hier nicht alleine lassen. Mein Freund wird sich um dich kümmern. ( Ale nie zostawię cię tutaj samej. Mój kolega się tobą zajmie.)

Mówiąc to z jego gardła wydobył się złowrogi śmiech. Podniósł się z krzesła po czym położył dłoń na moim ramieniu.

- Es ist nicht das Ende. Wieder wir treffen uns.( To jeszcze nie koniec. Znów się spotkamy.) - powiedział i wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.

W mojej głowie zaczęły kłębić się najróżniejsze myśli. Głowa moja była pełna i pusta. Nie wiedziałam o czym mam myśleć żeby się nie bać. Nie miałam nawet szansy drgnąć, albowiem jeden zły ruch i strażnicy, którzy mnie pilnowali spacyfikowali by mnie na miejscu.

Do pokoju wszedł kolega Schulza, a był nim Ewald Lange we własnej osobie. Wyłączył gramofon, z którego ciągle grała muzyka klasyczna. Następnie zasiadł za biurkiem jak jego poprzednik ściągając czapkę oraz poprawiając swoje czarne włosy.

- Was könnte so ein kleines Mädchen tun?( Co taka mała dziewczynka mogła przeskrobać?) - zapytał mnie pytaniem retorycznym, albowiem dobrze wiedział, co uczyniłam. W końcu był na miejscu całego zdarzenia. - Du bist sogar hübsch.  Wofür ist diese ganze Organisation? ( Jesteś nawet ładna. Na co ci ta cała organizacja?)

Wiedziałam, że muszę się odezwać. Musiałam udawać, że nic nie wiem, że obezwładniła tego Niemca tak po prostu.

- Ich bin in keiner Organisation.( Nie jestem w żadnej organizacji.) - starałam się mówić pewnie, aby nie widać było po mnie, że kłamie.- Ich weiß nicht, wovon du sprichst.( Nie wiem, o czym mówisz.)
- Ja, natürlich. ( Tak naturalnie.) - powiedział kpiącym tonem wstając przy tym z swego siedziska.

Podszedł w stronę jakiejś szafy przy której zaczął coś wybierać. Pod nosem zaczął nucić piosenkę z dzisiejszego występu wygwizdując przy tym melodię.

- Dieser wird gut sein! ( O ten będzie dobry!)- powiedział trochę uradowanym głosem i obrócił się do mnie przodem trzymając w dłoniach drewniany kij. - Lasst uns noch einmal von vorne anfangen.( Zacznijmy od nowa.)

Zasiadł przede mną na swoim wygodnym krześle uderzając drewnianym kijem o swoją dłoń.

- Ich bin Rottenfher Ewald Lange. Jetzt du. ( Jestem Rottenfher Ewald Lange. Teraz ty.)
- Ich bin Marcelina Kochanowska.( Jestem Marcelina Kochanowska.)
- Gut, weiter.( Dobrze, dalej.)
- Ich weiß nicht warum ich bin hier.( Nie wiem, dlaczego tutaj jestem.)

Ten sam dialog powtarzał się parę razy. W kółko to samo. Przedstawianie się, odpowiadanie na pytania w jakiej organizacji jestem. Próbował ze mnie wyciągnąć wszystko, ale ja zaprzeczałam każdemu jego słowu.

- Wer ist das?( Kto to?) - zapytał pokazując w moją stronę zdjęcie, na którym byłam wraz z przyjaciółmi oraz Szarolem stojącym na dwóch łapach.

Całą czwórką przytulaliśmy się i byliśmy uśmiechnięci od ucha do ucha. Nie widać było, że w około panuje taka brutalna rzeczywistość. To zdjęcie zawsze dawało mi tyle radości. Gdy tylko na nie spojrzałam zapominałam o wszystkim, co dookoła się dzieje, że ludzie są z zimną krwią mordowani na ulicach, że są wywożeni do obozów zagłady i zmuszani do katorżniczej pracy.. 

Tą fotografie nosiłam zawsze przy sobie, ponieważ dostałam ją od moich przyjaciół, aby przynosiła mi szczęście. Tym razem ukryłam ją w wewnętrznej kieszonce futerału na skrzypce. Nawet tam zajrzeli, że ją znaleźli..

Nie odpowiedziałam, ani słowem.

- Ich frage,wer ist das!( Pytam się, kto to jest!) - krzyknął zflustrowany.

Milczałam.

Nie chciałam wydać nikogo. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było milczenie. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Bałam się o wszystkich bliskich mojemu sercu. W szczególności o Alka oraz Patrycję , której krzyk usłyszałam parę razy. Jakbym mogła wzięłabym wszystkie ich  cierpienia wziąźć na siebie.

- Ich habe meine Geduld mit dir verloren!( Straciłem do ciebie cierpliwość!)

Szybkim ruchem podniósł się z swego siedziska. W mgnieniu oka zjawił się obok mnie. Byłam sparaliżowana strachem. Nie mogłam ani drgnąć. Nawet nie miałam odwagi, aby na niego spojrzeć.

Mój oprawca począł okładać mnie drewnianym kijem. Czułam ból całym swoim jestestwem. Bil mnie tak mocno, że spadłam z krzesła. Krzyczałam, prosiłam, aby przestał, jednak nie zważał na me błagania.. W końcu trafił w moją głowę, a przed mymi oczyma pojawiła się ciemność. Więcej już nic nie pamiętam..

🌟

Moja świadomość zaczęła mi powoli wracać. Czułam jakby cały świat wirował, a przy tym moja głowa strasznie bolała. Powoli podniosłam ociężałe powieki. Moim oczom ukazał się lekko podwójny obraz, który z czasem zaczął stawać się normlanym.

Ujrzałam znowu to samo miejsce, chociaż miałam nadzieję, że to tylko sen. Spojrzałam w stronę okna, za którym panował już lekki mrok. Słońce zaczęło powoli znikać za horyzontem. Nie mam pojęcia ile spałam, jednakże musiało być to długo.

-Oh, wie nett. Dornröschen wacht auf. ( O jak miło. Śpiąca królewna się obudziła.)- usłyszałam ten przerażający głos.- Das ist alles für heute. Wir treffen uns bis morgen. Geiger! ( To wszystko na dzisiaj. Spotkamy się jutro.)

Usłyszałam odgłos drzwi, których nawiasy z głośnym skrzypem otworzyły się. Stukot ciężkich oficerek odbijał się z hukiem po całym pomieszczeniu, a że było one dość duże to niosło się echo.

- Heil Hitler.- zasalutował jego podwładny.

Nie byłam w stanie podnieść głowy wyżej z podłogi. Nie mogłam stwierdzić, jak wyglądał ten Geiger, jednakże po głosie mogłam stwierdzić, że był młody.

-Nehmen den Miss zu Unterkunft. Sie ist Geigerin. Ihr passt zussamen weil dir Nachname auf Polnisch " Skrzypiec" Bedeutet.( Zaprowadź pannę do lokum. Jest skrzypaczką. Pasujecie do siebie, ponieważ twoje nazwisko po polsku oznacza Skrzypiec.)- powiedział popijając jakiś napój.
- Ja, natürlich. ( Tak naturalnie.)

Poczułam jego wzrok na sobie. Był jakiś inny niż pozostałych Niemców, których tutaj spotkałam. Nie minęła chwila aż kucał przede mną. Wtedy mogłam się przyjrzeć jego osobie. Był wysokim mężczyzna o typowo aryjskiej urodzie. Był jakiś inny.. choć może mi się tylko zdawało.

- Schneller Geiger! ( Szybciej Geiger!) - krzyknął zflustrowany Lange, albowiem chciałby pewnie już iść do swojego domu.

Młodzieniec poczuł strach przed swoim przełożonym, dlatego wziął mnie za fraki przez co jęknęłam z bólu. Miałam wrażenie, że on tylko udawał brutalnego. Nie robił tego z zimną krwią jak Lange.

Prowadząc mnie wyszedł z gabinetu. Wszystko mnie bolało, każdy skrawek ciała, a w szczególności głowa i ręka. Szliśmy przez różne korytarze, aż do podziemi, gdzie zniknieliśmy z oczu innych Szwabów.

Wielkim żelaznym kluczem otworzył kraty celi. Młodzieniec rozejrzał się nerwowo, czy na pewno nie było nikogo na korytarzu i wziął mnie na ręce kładąc na łóżku, a raczej więziennej pryczy. Okrył mnie jakimś materiałem, który miał być prowizorycznym kocem.

Usłyszywszy jakiś strzęk krat, który mógł oznaczać, że ktoś się zbliża szybko wyszedł z pomieszczenia zamykając więzienną kratę na klucz. Następnie zniknął w ciemności.

Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Było to dość dziwne. Rozejrzałam się po celi. Szare ściany, na których wyryte były jakieś napisy. Prawdopodobnie zrobili je poprzedni więźniowie, którzy tutaj przebywali. Wszędzie panował chłód, gdyż okno było nieszczelne, albowiem była w nim dziura. Kawałki szkła leżały na ziemi i było lekko zaplamione krwią. Tak jakby ktoś popełnił tutaj samobójstwo..

Po raz pierwszy od dawna zatęskniłam za domem i to tak bardzo, że chciałabym się do niego wrócić. Boje się tutaj być.. Czuję się jakbym miała nogi sklejone taśmami. Jakbym spadała coraz bardziej w dół. I to wszystko nie jest wcale snem tylko realną rzeczywistością..

Nie mogłam stąd uciec. Byłam bezbronna. Wiedziałam, że dzisiaj nie zasnę, a jeżeli już to stanie się to, gdy wszyscy będą w łóżkach.

Choć nie chcę budzić się
Nie umiem spać
Świat dziwny jest jak sen
A sen jak świat

- Psttt. Mała!- usłyszałam głośniejszy szept, który wyrwał mnie z zamyślenia.
_______________________________
ᴡɪᴛᴀᴊ ʟᴜᴅᴜ ᴡᴀᴛᴛᴘᴀᴅᴀ!! 😅🥰

ᴅᴢɪꜱɪᴇᴊꜱᴢʏ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀŁ ᴡŁᴀŚᴄɪᴡɪᴇ ᴍɪᴀŁ ꜱɪĘ ᴘᴏᴊᴀᴡɪĆ ᴢᴀ ᴛʏᴅᴢɪᴇŃ, ᴊᴇᴅɴᴀᴋŻᴇ ꜱᴛᴡɪᴇʀᴅᴢɪŁᴀᴍ, Żᴇ ɴᴀᴘɪꜱᴢĘ ɢᴏ ᴡᴄᴢᴇŚɴɪᴇᴊ ᴀʟʙᴏᴡɪᴇᴍ ᴊᴇꜱᴛ ᴏɴ ꜱᴘᴇᴄɪᴀʟᴇᴍ ɴᴀ 51 ꜰᴏʟʟᴏᴡ!!
ᴊᴀᴘɪᴇʀᴅᴢɪᴇʟᴜᴜᴜᴜ ꜱᴋĄᴅ ᴛʏʟᴇ?!! ɴɪɢᴅʏ ɴɪᴇ ꜱĄᴅᴢɪŁᴀᴍ, Żᴇ ᴛʏʟᴇ ᴏꜱÓʙ ᴢᴀᴏʙꜱᴇʀᴡᴜᴊᴇ ᴍᴏᴊᴇ ᴋᴏɴᴛᴏ!! ᴛᴏ ᴊᴇꜱᴛ ɴɪᴇꜱᴀᴍᴏᴡɪᴛᴇ!!!

ʀÓᴡɴɪᴇŻ ᴘᴏᴅ ᴛĄ ᴋꜱɪĄŻᴋĄ ᴡʏʙɪŁᴏ ᴘᴏɴᴀᴅ 11ᴋ ᴡʏŚᴡɪᴇᴛʟᴇŃ!! ᴘᴏ ᴘʀᴏꜱᴛᴜ ɴɪᴇ ᴍᴀᴍ ᴘᴏᴊĘᴄɪᴀ ᴊᴀᴋ ᴛᴏ ꜱɪĘ ᴅᴢɪᴇᴊᴇ!! ɴɪᴇ ᴡɪᴇᴍ ꜱᴋĄᴅ ᴛʏʟᴇ!!! ᴄʜᴄɪᴀŁᴀʙʏᴍ ᴡᴀᴍ ᴡꜱᴢʏꜱᴛᴋɪᴍ ᴢᴀ ᴛᴏ ᴢ ᴄᴀŁᴇɢᴏ ꜱᴇʀᴅᴜꜱᴢᴋᴀ ʙᴀᴀʀᴅᴢᴏᴏᴏᴏ ᴘᴏᴅᴢɪĘᴋᴏᴡᴀĆ!! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

ᴡ ꜱᴢᴄᴢᴇɢÓʟɴᴏŚᴄɪ ᴘʀᴀɢɴĘ ᴡʏʀÓŻɴɪĆ ᴍᴏᴊĄ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴄɪÓŁᴋĘ AnonimHypnosis ᴘᴏ ᴘʀᴏꜱᴛᴜ ᴢᴀ ᴡꜱᴢʏꜱᴛᴋᴏ!!❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

ᴍᴜʜᴀʜᴀʜᴀʜᴀʜᴀ ᴢɴᴏᴡᴜ ᴘᴏʟꜱᴀᴛ ᴡ ɪᴅᴇᴀʟɴʏᴍ ᴍᴏᴍᴇɴᴄɪᴇ 😏😏😏😏😏 ᴊᴀᴋ ᴍʏŚʟɪᴄɪᴇ, ᴄᴏ ᴛᴏ ʙʏŁ ᴢᴀ ɢŁᴏꜱ? ᴀ ʀᴀᴄᴢᴇᴊ ᴋᴏɢᴏ ʙʏŁ?

ᴍɪŁᴇɢᴏ ᴅɴɪᴀ/ᴡɪᴇᴄᴢᴏʀᴜ /ɴᴏᴄʏ

ᴛᴜʟᴀꜱᴋɪɪ 🤗🤗🤗🥰🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro