Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzy wyspy przepłynięte przez załogę Sercowych nie były łatwe jakby mogło się wydawać. Na szczęście nie musieli tyle tyle czekać na załadowania się kompasu. Za każdym razem jak zwiedzali wyspę to zawsze musiało na nich coś czekać. Nie tylko marynarka ale i jakieś dziwne stworzenia czy ludność. A wracając do marynarki to stawali się bardziej rozpoznawalni przez co musieli jeszcze bardziej uważać, bo marynarka mogła czekać w każdym najmniejszym zacienionym miejscu. Wysyłali coraz to lepsze jednostki i do tego w większych ilościach. 

Na pierwszej wyspie co chwile atakowały ich wielkie gigantyczne ośmiornice. Oczywiście to co zdobyła Mei to od razu ruszało na ruszt by zaspokoić jej głód. Do tego mieszkańcy tamtej wyspy próbowali ich zjeść i była gonitwa przez następne trzy dni aż w końcu załoga nie straciła i tak wielkiej cierpliwości i po prostu ich złapali i związali wsadzając do klatek zrobionych z bambusów. Jedynie kto się przy tym świetnie bawił to Mei wraz z Bepo. Ta dwójka w tedy szalała najbardziej i coraz to bardziej w tedy wyskakiwała kapitanowi żyłka na czole. Kiedy z niej wypływali to zaatakował ich król mórz. Nie byli nawet zanurzeni przez co Mei prawie wypadła za burtę. Na szczęście w tedy Law szybko zareagował i po kilku sekundach była już w jego ramionach oddychając spokojnie. Nie prędko było jej do morskiej wody. 

Na drugiej z trzech wysp najbardziej za to oberwali. Marynarka tam stacjonowała przez co nie mieli żadnego wyjścia. Jak najmniejszą grupą przebywali na wyspie, a reszta szybko całe dwa dni była zanurzona i czekała na sygnał o wypłynięcie na powierzchnie i zabranie ze sobą resztę ludzi. Przebywając na wyspie w zarośniętej dżungli choć na chwile mogli znaleźć tam schronienie. Marynarka o dziwo szybko ich znajdowała przez co byli zmuszeni albo walczyć ale uciekać. Zrobiło się to tym głośno, że marynarka nie może sobie poradzić z bandą piratów. No i cóż wysłali silniejsze jednostki i Mei znowu spotkała tego kamiennego typka co też włada mocą owocu. I znowu zdołała go pokonać przy pomocy Law aż w końcu mogli wylecieć z tej przeklętej wyspy. Uciekli nie chcąc już walczyć. Trafalgar musiał operować kilku swoich ludzi. Nieźle zostali poobijani. 

Ostatnia wyspa była dla nich też koszmarna. To był jeden wielki labirynt. Log pose ustawił się już po dobrych pięciu godzinach. Dodajmy, że to były bardziej labirynt w którym można było poruszać się statkami. Jak nawigator kazał im do niego wpływać to wpłynęli ale nie spodziewali się, że ta wyspa będzie taka rozległa. Do tego co godzinę pojedyńcze ściany przesuwały się w inną stronę. W końcu po większych trudach wypłynęli z kamiennego labiryntu nie używając siły. 

W ich pirackiej przygodzie przepłynęli już sześć wysp, a teraz udając się na siódmą. Ku ich uciesze było to wyspa z gorącymi źródłami. Mogli tu odpocząć i zrelaksować się przed następną przeprawą. Znajdowali się na gigantycznej wyspie z gigantyczną wioską. Tutejsi ludzie byli zawsze mile nastawieni na każdego nowego przybysza. Nie chcąc rzucać się w oczy jeszcze bardziej po tym jak Mei zaczęła wpierdalać wszystko co napotka i nie płaciła za to, byłby spokój. Udali się na skraj miasta docierając do hotelu z gorącymi źródłami. 

-W końcu mogę się rozluźnić - Mei oparła się o ściankę odchylając głowę do tyłu rozkoszując się ciepłem. Gorące źródełko znajdowało się na dworze przez co mogła zobaczyć rozgwieżdżone niebo. Przed oczami przeleciała jej sytuacja jak takie same niebo obserwował na chwilę z Law na górze kiedy poszli szukać eternal pose. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. 

Aktualnie była tutaj sama, reszta załogi jak wiadomo męska część była po drugiej stronie. Oddzielała ich mocna bambusowa ściana.  Nie było przez nią nic widać ale słychać już tak. Jak wiadomo zawsze ktoś nagle wpadnie na głupi pomysł i tak było z kilkoma osobami z załogi sercowych. W gorących źródłach było już większość mężczyzn. Bepo nawet tam stopy nie postawi bo jak to powiedział "usmaży się tam".  I brakowało jeszcze Trafalgar, który aktualnie się przebierał. 

-Kapitana nie ma to może my działać. - Shachi i Peunguin pokiwali do siebie głowami powoli wspinając się po ściance.

-To nie jest dobry pomysł! - Ktoś z załogi krzyknął do niech. - Zabije was i nie tylko Mei ale i kapitan też!

-Chicho! Chcesz żeby nas usłyszała? 

-Teraz sam krzyczysz.

-Czego nie zobaczą to im nie zaszkodzi. - Zignorował poprzednie zdanie olewając je kompletnie. 

-Ja im dam, bym nie usłyszała... - Mei w skupieniu obserwowała ściankę. Ich pragnienia były okropne. Jak ujrzeli, że potrafi się zawstydzić to czasami to wykorzystywali przez co boleśnie obrywali i obrażała się na nich całe dnie do puki nie przeproszą. Wiedziała, że korzystają z okazjo kiedy nie ma jeszcze Law w wodzie. Gdy już widziała wychylające się ich czupryny szybko zmiotła ich płatkami kwiatów wiśni nasłuchując jak się wydzierają w niebogłosy.

-Mam rozumieć, że jesteście zadowoleni z siebie. - Zastygli w bezruchu. Tuż nad nimi w ręczniku przewieszonym przez biodra stał sam Trafalgar Law. Połknęli wielkie gule po czym znowu krzyczeli i tym razem nie za sprawą Mei.

***

-Czy oni czegokolwiek potrafią się nauczyć? - Naburmuszona białowłosa zajadała się przepyszną kolacją.  Patrzyła złym wzrokiem na dwójkę chłopaków a reszta cisnęła z nich beke do puki dziewczyna na nich nie spojrzała. 

Spojrzała na Law, który nawet nie śmiał odpowiedzieć. Już chciała się odezwać ale jej usta zostały zapchane kulką ryżową. 

-Po prostu się ucisz. - To nie tak, że nie chciał nic powiedzieć. On po prostu nie potrafił na nic odpowiedzieć w tym temacie. Jakoś nic nie przychodziło mu do głowy, a do tego w końcu miał dość gadaniny Mei. Wolał kiedy była sobą w wersji tej pierwszej, a nie kiedy jest zła na cały świat i nic do niej nie dociera. Ponownie kiedy zjadła kulkę i chciała się odezwać tym razem dał jej onogiri. I tak było za każdym razem przez kilka minut. 

Chłopacy w tym czasie szeptali coś do siebie. Wyglądało to co najmniej dwuznacznie. Dla Mei i Law było to uciszanie dziewczyny, a dla załogi wyglądało to jakby ich kochany kapitan karmił białowłosą. I jak teraz łącząc wszystko w całość to Law za każdym razem pomagał jej, bronił, pilnował o ogólnie jakieś takie dziwne rzeczy których nie wykonywał przy załodze. Do tego ciągle plącze jej warkocza. Nawet dziś przed kolacją upiął jej fryzurę. Uśmiechnęli się szatańsko  do siebie i nic nie świadomej dwójki. Ktoś nagle za pleców wyciągnął aparat robiąc im zdjęcie. 

-Dobra, już dobra będę normalna tylko daj mi dojść do słowa. - Na potwierdzenie swoich słów uśmiechnęła się szeroko w jej stylu. Mężczyzna przekręcił oczami. - Skoro już się najadłam to dziękuje za posiłek i idę już spać. - Wstała od stołu kierując się do swojego pokoju.


To było typowe miejsce bez łóżka, biurka, szafek czy komody. Sama goła ziemia zrobiona z bambusu, a na niej rozłożone miejsce do spania. Kosa leżała w kącie pomieszczenia. Bardziej zacisnęła pas kimona odsuwając drzwiczki prowadzące na mały taras. Tuż za nim były mini ogrody. Bardzo ładne swoją drogą. Mały wodospad na środku nawadniał trawę i małe drzewka obok.  Egzotyczne kolorowe kwiaty eksponowały swoje piękno na bokach ogrodu. Wszystko bardzo ładnie się układało. Dodawało swojego uroku. Uprzednio zamykając z powrotem drzwi ułożyła się na futonie okrywając się nim. Gotowa do snu zgasiła małą świeczkę, która była tuż obok. I tak w końcu mogła udać się do wymarzonego świata morfeusza.

***

Kiedy jeden zmył gasł reszta się wyostrza. Ma to swoje praktyczne zastosowanie. Dzięki temu mogła usłyszeć jak w pokoju obok coś się działo. Był to pokój kapitana. Mimo ciemności wstała gwałtownie wybiegając od siebie do mężczyzny. W piegu zapaliła świeczkę. W pokoju w którym spał brunet nie było nikogo oprócz jego samego. Różnica była taka, że postać na przeciw dziewczyny poruszała się w śnie. Na jego twarzy wystąpił ból. Szybko podbiegła do niego klękając i stawiając świece tuż obok.

-Law. - Szarpnęła nim kilka razy aż gwałtownie nie usiadł oddychając płytko. - Koszmar. - Bardziej stwierdziła niż zapytała. Mężczyzna tylko kiwnął głową. Zmusiła go by położył głowę na kolanach. - Postaraj się zasnąć. Będę obok. Jak będziesz chciał pogadać to zawsze będę.

Nic więcej nie mówiąc zaczynała głaskać kapitana. Nie przejął się tym za bardzo, tylko zamknął oczmy starając się zasnąć. Dzięki głaskaniu po głowie szybko to nastało. Mei była zaciekawiona jak Law zareaguję. Pokiwała tylko głową kładąc się obok niego. On jakby wyczuwając coś znajomego przyciągnął ją do siebie. Tej nocy już nic jej nie obudziło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro