11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus wdychał zimne powietrze i myślał intensywnie. Nagle dotarło do niego, że tak mało wie o Zoey. Na przykład nie miał pojęcia, w jakim jest wieku. Do tej pory nie interesowało go to, ale teraz czuł, że powinien o to spytać. Tylko obawiał się odpowiedzi, którą mógłby otrzymać. Odetchnął głęboko i pospiesznie wrócił do namiotu.
– Zoey, ile ty właściwie masz lat? – spytał bez ogródek.
– Dlaczego nagle zaczęło cię to interesować?
– Bo mam wrażenie, że jesteś młodsza, niż mogłoby się wydawać – odparł bardzo poważnie.
– A nawet jeśli, to co to zmieni? – Zoey zdenerwowała się, ale nie dała tego po sobie poznać.
– Gdyby na przykład okazało się, że jesteś nieletnia, to zmieniłoby się wszystko – wyjaśnił jej.
– W takim razie muszę cię rozczarować – odparła Zoey z godnością. – Mam szesnaście lat. Zadowolony?
– Wprost przeciwnie. Ja mam prawie dwadzieścia dwa... Nie wydaje ci się to niewłaściwe? – Severus intensywnie wpatrywał się w jej oczy, czekając na to, aż dziewczyna zaprzeczy.
– Nie. Zresztą, gdyby tak było, to Dumbledore nie wysłałby cię do lasu z nastolatką, a mój ojciec nie wyraziłby na to zgody. Myślisz, że żaden z nich nie pomyślał o tym, że coś takiego może się zdarzyć?
Snape przypomniał sobie słowa dyrektora i stwierdził, że ten nie miał do niego pretensji o to, co zobaczył. Nie upomniał go, nie kazał mu trzymać się od niej z daleka. A jednak jeszcze coś nie dawało mu spokoju.
– A tobie to nie przeszkadza? – spytał niemalże szeptem.
– Nic a nic. Ale wiesz... dziwię się, że tobie przeszkadza – Zoey roześmiała się nerwowo.
– Źle mnie zrozumiałaś... Nie chcę cię skrzywdzić...
– Ale robisz to! Właśnie teraz – wstała, wyminęła go i prawie biegiem wypadła z namiotu.
Snape westchnął. Czuł się jak ostatni idiota. Młoda, ładna dziewczyna chciała go, pomimo wszystko, a on szukał dziury w całym. Nie przeszkadzało mu to, że była młodsza, tylko bał się reakcji innych ludzi, gdyby się o tym dowiedzieli. A przecież był młody i miał prawo się zakochać! Dlaczego ktokolwiek miałby go oceniać? Dlaczego on sam tak bardzo się tym przejął?
Wziął z wieszaka jej kurtkę i wyszedł na zewnątrz.
– Załóż to, bo zmarzniesz – powiedział okrywając ją kurtką. – A najlepiej wróć ze mną do namiotu. Powinnaś jeszcze poleżeć.
– Z tobą? – spytała przekornie.
Severus nie uśmiechnął się. Bardzo chciał potwierdzić, ale czuł, że powinien przemyśleć tę sytuację zanim podejmie jakąś decyzję. Nie chciał działać pochopnie.
– Nie tym razem – wydusił z siebie w odpowiedzi.
Zoey odtrąciła jego rękę, która wciąż spoczywała na jej ramieniu i nie patrząc na niego więcej wróciła do namiotu. Zrzuciła kurtkę i sweter i zakopała się pod kołdrą przykrywając się nią aż po czubek głowy. Severusa, który także wszedł do namiotu i coś do niej mówił, postanowiła zignorować.
Snape klął pod nosem. Nie potrafił jej wyjaśnić swojego zachowania, bo sam go nie rozumiał. Chciał tylko trochę czasu do namysłu. Nie zareagował spontanicznie, nigdy tego nie robił i chyba tym razem to go zgubiło.
*
Rankiem następnego dnia Zoey wstała, jak gdyby nic się nie stało. Była tylko trochę bardziej oschła i małomówna niż zwykle. Skupiła się wyłącznie na zadaniach, które należało wykonać, żeby przeżyć kolejne dni w trudnych zimowych warunkach. Snape nie migał się od pracy, ale także zbyt wiele nie mówił. Wciąż rozważał wszelkie argumenty za i przeciw i nie potrafił podjąć decyzji. Męczyła go ta sytuacja i widział, że Zoey też nie jest łatwo, a jednak żadne z nich nie zrobiło nic, żeby cokolwiek sobie wyjaśnić.
Ona myślała, że Severus chciał potraktować ją jak dziewczynę na jedną noc i wystraszył się, gdy dowiedział się, że jest od niego o kilka lat młodsza. On natomiast był pewien, że jego wahanie zniechęciło ją do tego stopnia, że postanowiła przestać z nim rozmawiać. Za każdym razem, gdy patrzył na Zoey czuł, jak żal ściska mu serce, ale zanim zdążył podejść i zagadać, ona znikała mu z pola widzenia. Unikała go, a to mu się bardzo nie podobało.
Minęło kilka długich godzin, podczas których nie rozmawiali ze sobą prawie wcale i Severus w końcu doszedł do wniosku, że dłużej tego nie zniesie. Postanowił wrócić do zamku. Pakował właśnie swoje rzeczy, gdy dziewczyna wróciła z polowania.
– Mogę spytać, co robisz? – usłyszał jej ostry głos gdzieś za swoimi plecami.
– Wracam do domu. Myślę, że moja terapia już się skończyła – odparł.
– No cóż, rób, co chcesz – mruknęła Zoey, ale z trudem powstrzymała się od krzyku.
– W tym problem, że nie mogę zrobić tego, co bym chciał, więc robię to, co powinienem – Severus odwrócił się i spojrzał na nią uważnie.
– A czego chcesz?
– Dobrze wiesz – mruknął i zrobił krok w jej stronę.
– Nie wiem. Wydawało mi się, że zdążyłam cię poznać, ale najwyraźniej się pomyliłam – Zoey jeszcze nigdy nie była taka poważna.
– Słuchaj, jesteś jeszcze dzieckiem, a ja jestem nauczycielem. Uczę dziewczyny w twoim wieku. Co by pomyśleli ich rodzice, gdyby się dowiedzieli, że spotykam się z rówieśniczką ich córek?
– Wiesz, ja nie jestem i nie będę twoją uczennicą i niespecjalnie przejmuję się tym, co myślą o mnie inni... ludzie – przypomniała mu. – Tylko ty masz z tym problem.
– Uwierz mi, tak będzie dla ciebie lepiej – stwierdził stanowczo, odwracając się do niej tyłem. – Ja nie chcę zmarnować ci życia.
– No proszę, jaki ty jesteś szlachetny! Kto by pomyślał? – zakpiła bezlitośnie Zoey. – Do tej pory tego nie zauważyłam, ale ty po prostu tchórzysz, gdy tylko sytuacja zaczyna cię przerastać.
– Nie jestem tchórzem! – warknął siny z wściekłości Snape. – Po prostu nie chcę z tobą być!
Nigdy nie potrafili sobie przypomnieć, które z nich wtedy pierwsze wyszło z namiotu, ani kto co powiedział. Zoey czuła się ogłuszona i wściekła i z trudem panowała nad chęcią zdzielenia go w ten głupi łeb. Severus za to cierpiał, bo to, co mu powiedziała, było prawdą. Zamiast jednak udowodnić jej, że się myli, to podkulił pod siebie ogon, zarzucił plecak na ramię i odszedł w stronę zamku. Na odchodne odwrócił się jeszcze i machnął różdżką. Namiot Zoey wrócił do poprzedniego stanu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro