12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czy żałował tego, co zrobił? Tak. Czy wrócił do lasu, żeby naprawić to, co popsuł? Nie. Ostatnie dni ferii świątecznych spędził na opracowywaniu nowego, wyjątkowo wymagającego planu nauczania. W wolnych chwilach uzupełniał też zapasy eliksirów, których pozbawił go Dumbledore. Jego życie wróciło do normy, a nawet można było powiedzieć, że było spokojniejsze, niż wcześniej. Wojna się skończyła, on nie musiał więcej szpiegować i stopniowo odzyskiwał równowagę psychiczną. Wszystko to, co łączyło go z Zoey, starał się wyrzucić z pamięci. Z marnym skutkiem, ale nie ustawał w wysiłkach.
*
Natomiast Zoey, zaraz po tym, jak Snape zniknął z jej pola widzenia, wzruszyła ramionami i zajęła się przenoszeniem obozowiska w nowe, lepsze miejsce. Zatarła za sobą ślady i zostawiła polankę w takim stanie, w jakim ją zastała prawie miesiąc wcześniej. Zdawała sobie sprawę z tego, że ucieka (choć niedaleko), ale tylko tak umiała zagłuszyć ból, który jej sprawił. Nie chciała siedzieć w tym samym miejscu i czekać, aż Severus zrozumie swój błąd i wróci do niej. Skrzywiła się na samą myśl o tym. Była pewna, że tak właśnie by zrobiła. Wypatrywała by jego szczupłej sylwetki. Nasłuchiwała by jego kroków. Była też pewna, że to czekanie byłoby pozbawione sensu. Dlatego zajęła się czymś, żeby nie myśleć. Zakochała się i przeżyła pierwszy zawód miłosny? Trudno. Nie ona pierwsza, nie ostatnia. I chociaż czuła się okropnie, gdy tylko przypominały jej się jego słowa, to nie chciała siedzieć i załamywać rąk.
Zoey była twardsza, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Potrafiła poradzić sobie z tym, że matka ją odrzuciła. Przebolała rozstanie z ojcem. Wytrzymała kilkanaście lat wśród nieprzychylnie nastawionych do niej driad. Przeżyła wojnę i piekło, które śmierciożercy urządzali takim, jak ona. Czym przy tym wszystkim było jakieś głupie, nastoletnie uczucie? No właśnie. Bolało, ale każdy ból kiedyś mija. To, że w środku nocy obudziła się z płaczem, to nic nie znaczyło. To też kiedyś minie.
*
Marzec, 1982
Drugi semestr Severus rozpoczął od uświadomienia wszystkim rocznikom, że te kilka dodatkowych tygodni wolnego, mogli wykorzystać na powtórzenie materiału. Zrobił to w sposób wyjątkowo nieprzyjemny: urządził im sprawdzian z całości zagadnień, które przerobili z nim od początku roku. Nikt się tego nie spodziewał, szczególnie w pierwszym tygodniu semestru, więc nikt też tego testu nie zaliczył. Severus poczuł się usatysfakcjonowany, ale tylko na chwilę. Wyżywanie się na uczniach było jego niezawodnym sposobem na niepowodzenie. Tym razem jednak potrzebował czegoś więcej. Dlatego ucieszył się, kiedy Minerwa wpadła do jego gabinetu z awanturą o to, że jej zdaniem niesprawiedliwie ocenił Gryfonów. Nawrzeszczał na nią tak, że wybiegła od niego z płaczem. Poziom jego samozadowolenia wzrósł i to znacznie.
Ten stan rzeczy utrzymywał się jeszcze przez kilka tygodni, do momentu, kiedy dyrektor wezwał go do siebie.
Snape z impetem otworzył drzwi i rzucił zamiast przywitania:
– O co chodzi? Jestem bardzo zajęty.
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale chciałbym cię o coś spytać – odpowiedział na to dyrektor z niezwykłym naciskiem. – Czy wiesz może, gdzie teraz przebywa Zoey?
– Nie wiem i nie interesuje mnie to, gdzie jest i co robi – odparł Snape obojętnie.
– Szkoda – stwierdził Dumbledore. – Po prostu nie zgłosiła się do tej pory do oddziału i jej przywódczyni trochę się o nią martwi.
– Bardzo w to wątpię – mruknął Severus, ale sam poczuł nagły niepokój.
– Myślałem, że będziesz mógł mi pomóc ustalić, gdzie się przeniosła, ale skoro nie posiadasz żadnych informacji... to możesz wracać do swoich zajęć – powiedział dyrektor i odprawił go gestem za drzwi.
Dopiero wychodząc Severus zauważył, że w gabinecie dyrektora były jeszcze dwie osoby, których w dodatku nie znał. Pogratulował sobie w duchu, że nie powiedział nic, co mogłoby świadczyć o tym, że nie rozstał się z Zoey w przyjaźni. Po drodze do swoich kwater odjął Gryfonom okrągłą sumę pięćdziesięciu punktów, co nieznacznie poprawiło mu samopoczucie. Jednak, wbrew jego chęciom, Zoey na nowo pojawiła się w jego myślach, i tkwiła w nich nadal, kiedy mijał drzwi biblioteki. Wszedł do zakurzonego, dusznego pomieszczenia z zamiarem wypożyczenia książki, która wybiłaby mu z głowy te głupoty. Zamiast tego poprosił o wszelkie publikacje o życiu i zwyczajach elfów.
Pani Pince zmierzyła go nieufnym spojrzeniem, ale po namyśle stwierdziła, że w jego pytaniu nie ma nic niestosownego, więc wskazała mu miejsce, w którym mógł znaleźć to, czego szukał. Severus wyciągał książki na chybił trafił, ale jakoś wszystkie wydawały mu się zbyt ogólnikowe. W końcu zdecydował się na Spis Powszechny Brytyjskich Elfów i Historię Starszego Ludu. Żadna z tych ksiąg nie miała podanego nazwiska autora, albo jemu nie udało się go odnaleźć w gąszczu ozdobnych liter. Wyszedł z biblioteki, wrócił do swojego pokoju i czytaniem zabijał czas.
Po kilku godzinach od rozmowy z Dumbledore’em, Severus usłyszał pukanie do drzwi. Zły, że przerwano mu lekturę, wstał z fotela i otworzył gwałtownie.
– Pan Severus Snape, prawda? – spytał stojący za drzwiami wysoki, niezwykle przystojny mężczyzna, którego Severus dostrzegł wcześniej w gabinecie dyrektora.
– Zgadza się – odparł Snape i gestem zaprosił niezapowiedzianego gościa do środka. – W czym mogę pomóc?
– Nazywam się Luthias i jestem ojcem Zoey – przedstawił się elf i uśmiechnął się do Severusa. – To panem opiekowała się moja córka?
– Tak, i z tego co wiem, nie miał pan żadnych obiekcji – Snape na wszelki wypadek zachował ostrożność.
– Och, ma pan rację, nie miałem i nadal nie mam – wyjaśnił Luthias. – Jednak chciałem spytać, czy pana i Zoey coś łączy?
– Zaprzyjaźniliśmy się – mruknął Snape wymijająco i nie do końca zgodnie z prawdą. – Ale nie mam pojęcia, gdzie teraz przebywa.
– Niech mnie pan źle nie zrozumie – odezwał się elf po chwili namysłu. – Nie zamierzam jej zmuszać do powrotu, ale chciałbym wiedzieć, czy coś mówiła o swoich planach?
– Z tego, co wiem, nie miała żadnych konkretnych planów – odpowiedział Severus.
– Ale pan na pewno się domyślał, co zamierzała dalej zrobić – upierał się elf. – Dumbledore twierdzi, że prosiła go, żeby mogła tu zostać. Nie wierzę, że o tym nie wspominała.
– Niestety, nie potrafię panu pomóc – rzekł Snape i przesunął się tak, żeby zmusić Luthiasa do podejścia do drzwi.
– Dlaczego? – spytał ojciec Zoey błagalnie. – Sam pan powiedział, że się zaprzyjaźniliście. Nie obchodzi pana, czy wszystko z nią w porządku?
Severus miał ochotę wyrzucić go siłą za drzwi, ale udało mu się opanować. Patrzył na elfa ze złością, której nie potrafił ukryć. Musiał coś powiedzieć albo zrobić, a dobrze wiedział, jakiej reakcji oczekiwał od niego Luthias. Westchnął ciężko.
– Jakby pan nie zauważył, to użyłem czasu przeszłego – warknął.
– Rozumiem – stwierdził Luthias i spojrzał prosto w czarne, zimne oczy Snape’a. – W takim razie... chyba rzeczywiście nie mogę liczyć na pańską pomoc.
– Niech pan zaczeka – wyrwało się Severusowi, zanim zdążył pomyśleć. – Podejrzewam, że Zoey wciąż jest w Zakazanym Lesie.
– To duży obszar do przeszukania, ale i tak dziękuję za tę informację – odparł elf i już miał wyjść, gdy nagle odwrócił się i zapytał: – Dlaczego już się pan z nią nie przyjaźni?
– To nie pański interes! – krzyknął Severus.
– Ale to moja córka – oświadczył Luthias, jakby to właśnie miało przekonać Severusa do zwierzeń.
– Jakoś do tej pory nie przejmował się pan jej losem – wytknął mu Snape.
– To nieprawda! – Luthias po raz pierwszy okazał jakieś żywsze emocje. – Zawsze się nią opiekowałem, w miarę możliwości.
Snape doszedł do wniosku, że nie pozbędzie się gościa, jeśli nie powie mu czegoś, co go zainteresuje albo wkurzy. Wpadł na pewien pomysł.
– Pytał pan, czy coś nas łączyło... – zaczął ostrożnie.
– Pytałem – potwierdził elf.
– Powiedzmy, że tak było, ale... – powiedział Snape jeszcze ostrożniej. – Pokłóciliśmy się. Dlatego teraz nie jestem w stanie przewidzieć, co mogła zrobić.
Luthias nieoczekiwanie roześmiał się i to w taki sam sposób, jak zwykła to robić Zoey. Snape zmiękł.
– Cokolwiek się między wami wydarzyło – nie mnie to oceniać. Jednak nie chciałbym, żeby mojej córce stała się krzywda. Pomoże mi pan ją odszukać?
– Pomogę panu, ale niech mi pan uwierzy, że nie miałem nic wspólnego z jej zniknięciem.
– Może to dziwne, ale wierzę panu – odparł elf i skłonił się Severusowi.
Później rozejrzał się w końcu wokół siebie i jego wzrok dłużej zatrzymał się na książkach, które Snape czytał przed jego przyjściem. Kiwnął z uznaniem głową.
– Widzę, że mimo wszystko zależy panu na tym, żeby ją poznać – powiedział z uśmiechem. – Niezły wybór, ale polecałbym jeszcze Zakazaną Historię, Arven Freemind.
– Taak... rzeczywiście chcę się czegoś więcej dowiedzieć o Zoey i jej pochodzeniu, a pan jest żywym źródłem informacji – rzekł Snape patrząc prosto w piękne, błękitne oczy elfa. – Zaintrygowało mnie to, co pan powiedział o ocenianiu...
– Nie powiedziała panu, co? – mruknął elf i usiadł ciężko na kanapie. – No cóż, byłbym hipokrytą, gdybym teraz próbował moralizować... Ja i matka Zoey mieliśmy po piętnaście lat, gdy ona przyszła na świat. Byliśmy na to zbyt młodzi... Mimo to nie zgodziłem się na oddanie córki do domu dziecka i próbowałem sam ją wychować. Nie szło mi to najlepiej, więc skorzystałem z propozycji driad i powierzyłem ją Annabelle. Zoey nigdy się nie skarżyła, więc nawet nie wiedziałem, że było jej tak ciężko...
Elf zamilkł i patrzył na Snape’a, jakby czekał, aż ten da mu znać, że zrozumiał i nie ocenia go źle. Severus kiwnął głową. Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Snape’a zainteresowała głównie osoba matki Zoey, a zatopiony we wspomnieniach Luthias nawet się nie zorientował, że powiedział mu dość, by czarodziej mógł ją odszukać. Kiedy osiągnął już to, co chciał, Severus przerwał monolog elfa:
– Zaprowadzę pana do miejsca, gdzie ostatnio ją widziałem.
– Dziękuję – odparł Luthias. – Chociaż miałbym jeszcze jedną prośbę... Mógłby pan sam pójść po nią? Mnie nie posłucha...
– Mnie raczej też nie – mruknął Severus, ale kiwnął głową zgadzając się. – Spróbuję ją przekonać, żeby z panem porozmawiała. Proszę na nas czekać u Hagrida.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro