15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Severus wstał wyjątkowo wcześnie, o ile tak można nazwać zwleczenie się z łóżka po nieprzespanej nocy. Umył się, ogolił i ubrał w swoje ulubione, czarne szaty. Spojrzał na siebie krytycznie. Na spotkanie z Zoey będzie musiał się przebrać. Jednak przed spotkaniem z nią chciał jeszcze pomówić z dyrektorem. Musiał się upewnić, że również w Hogwarcie nikt nie będzie miał do niego o nic pretensji.
Przeszedł przez wyjątkowo cichą szkołę i przypomniał sobie, że nadszedł weekend, więc większość mieszkańców zamku miała jeszcze pełne prawo smacznie spać. Dzięki temu niezauważony przez nikogo dotarł do drzwi gabinetu dyrektora. Zapukał, poczekał na zaproszenie i wszedł do środka.
– Coś cię gryzie – stwierdził domyślnie Dumbledore, gdy już upewnił się, że Severus nie chce kawy ani herbaty.
– Chodzi o Zoey – westchnął Snape. – Mogłeś mnie uprzedzić, ile ona ma lat. Nie zrobiłbym z siebie głupca.
– Zoey jest prawie dorosła – odparł Dumbledore ze swoim zwykłym dobrotliwym uśmiechem. – A ty jesteś jeszcze zbyt młody, żeby przejmować się tak nieistotnymi szczegółami.
– Czy ty próbujesz mi powiedzieć, że nie będzie ci to przeszkadzać, jeśli ja i ona... – Severus nie dokończył, bo ciężko mu było o tym mówić, dopóki nie miał pewności, czy coś jest między nimi.
– Nikt nie będzie miał ci tego za złe – stwierdził Albus. Jednak po chwili dodał: – Zoey zostanie tutaj tak długo, jak zechce i na pewno będzie często gościć w zamku... dlatego w pewnym stopniu dyskrecja będzie wskazana.
– To oczywiste – odrzekł Severus. – Inni nauczyciele nie są tak wyrozumiali, jak ty i... nie darzą mnie szczególną sympatią. O uczniach już nawet nie wspomnę.
– Chodziło mi właśnie o uczniów, nauczyciele są bardziej tolerancyjni, niż ci się wydaje – powiedział Dumbledore i uśmiechnął się do Snape’a. – Cieszę się, że ty i Zoey chcecie być razem.
– Nie rozpędzaj się tak, ona może się jeszcze opamiętać.
– A jednak jestem dobrej myśli – skwitował Albus. – Za chwilę sam się przekonasz, jeśli przyjmiesz moje zaproszenie na śniadanie...
Snape zdążył tylko skinąć głową, bo do gabinetu zaczęły wchodzić pozostałe zaproszone przez dyrektora osoby: Minerwa McGonagall, Luthias wraz z córką i driada, w której rozpoznał znienawidzoną przez Zoey Annabelle. Wyraz twarzy dziewczyny świadczył o tym, że posiłek w towarzystwie byłej przywódczyni jest ostatnią rzeczą, o jakiej marzy. Jednak kiedy dostrzegła Severusa uśmiechnęła się i od razu zajęła miejsce u jego boku. Pozostałe osoby również usiadły przy stoliku, który pojawił się wraz z ich przybyciem.
Rozmowa się nie kleiła, a Severus miał nieodparte wrażenie, że uwaga wszystkich obecnych skupiona jest właśnie na nim. Jakby dla potwierdzenia jego domysłów, pierwsza odezwała się Annabelle:
– Wiesz, Dumbledore, kiedyś lepiej dobierałeś towarzystwo na sobotnich śniadaniach – stwierdziła z wyraźną urazą.
– Masz kogoś konkretnego na myśli? – zdziwił się uprzejmie dyrektor.
– Pytasz, jakbyś nie wiedział – odparła driada. – Dzieci i śmierciożercy.
Snape, który od początku podejrzewał, że kobiecie chodzi właśnie o niego, spiął się i zacisnął dłonie w pięści. Nie rozluźnił się nawet wtedy, gdy poczuł ciepłą dłoń Zoey na swojej ręce. Dumbledore, widząc, że jego podwładny zaraz wybuchnie, postanowił załagodzić sytuację.
– Zarówno Zoey jak i Severus są tutaj na moje zaproszenie, ale jeśli ci to nie odpowiada, to nikt nie będzie cię zatrzymywał – stwierdził spokojnie.
– Widzisz, Minerwo, właśnie o tym przez cały czas mówiłam – ponownie odezwała się driada, najwyraźniej szukając sojusznika: – Nadmierna ufność i brak dyscypliny.
– Nie sposób się z tobą nie zgodzić – wymamrotała McGonagall. – Albusie, sam musisz przyznać, że powierzenie dziecku tak odpowiedzialnego zadania, to szaleństwo.
– Zoey bez problemu sobie z tym poradzi – mruknął Severus i podchwycił zainteresowane spojrzenie Minerwy.
– A ty skąd możesz to wiedzieć? – zaniepokoiła się kobieta.
– To właśnie Zoey opiekowała się Severusem – wyjaśnił jej Dumbledore. – Jak widać, z dobrym skutkiem.
– Przecież to jeszcze dziecko! – jęknęła oburzona czarownica. – A ty wysłałeś ją do lasu z mordercą!
– To dziecko od drugiego roku życia samo zdobywa sobie pożywienie, mieszka w lesie i jest bardziej zaradne, niż którykolwiek z jego rówieśników – ciągnął wyjaśnienia Albus. – To zahartowana przez życie dziewczyna.
– Ale Snape to śmierciożerca! – krzyknęła McGonagall. – Pomyślałeś o tym, że to dla niej zbyt niebezpieczne?
– Z całym szacunkiem, pani profesor, ale Severus nie jest pierwszym śmierciożercą, którego spotkałam na swojej drodze – odezwała się milcząca do tej pory Zoey, powstrzymując tym samym Snape’a od zabrania głosu. – Za to jako jedyny uszedł z tego spotkania z życiem. I tak, być może formalnie jestem jeszcze dzieckiem – tym razem zwróciła się do przywódczyni, – ale mając wokół siebie takich dorosłych, już dawno przestałam nim być!
Snape drgnął, Minerwa zachłysnęła się kawą, Annabelle obrzuciła wychowankę pogardliwym spojrzeniem, a Dumbledore uśmiechnął się do niej ciepło.
– Myślę, że na tym powinniśmy zakończyć tę dyskusję – wtrącił się wyraźnie poirytowany Luthias. – Ja już podjąłem decyzję, jeśli Zoey chce tutaj zostać i zaopiekować się Zakazanym Lasem, to niech tak będzie. Idziemy?
Ostatnie słowa skierował do córki, która z godnością skinęła głową i bez pożegnania opuściła gabinet dyrektora.
Severus odprowadził ją wzrokiem, który następnie przeniósł na Annabelle. Zapałał do driady silną, dziką nienawiścią i nie zamierzał się z tym kryć.
– Oboje są tak samo nieodpowiedzialni – powiedziała Annie.
– To już przesadza – warknął Snape. – Jeśli pani przez kilkanaście lat nie udało się złamać ducha tej dziewczyny, to nic nie jest w stanie tego zrobić.
– Jak śmiesz! – zaperzyła się driada. Widząc, że chłopak nie ma zamiaru przeprosić, a Dumbledore nie reaguje na jego skandaliczne zachowanie, wykrzyknęła wzburzona: – Nigdy więcej nie licz na moją pomoc!
I wyszła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
– Żałuję, że do tej pory odmawiałem udziału w tych twoich prywatnych śniadaniach – Severus zwrócił się do dyrektora ze złośliwą uciechą. – Ale nie sądziłem, że to może być tak pasjonujące doświadczenie.
– Mówiłem ci, że dużo tracisz – odpowiedział Albus z uśmiechem. Wyglądało na to, że nie przejął się wybuchem Annabelle. – A wracając do naszej wcześniejszej rozmowy... Myślę, że postawa Zoey jest jednoznaczna. Nie powinieneś mieć już żadnych wątpliwości.
– Nie mam – zgodził się z nim Snape i z trudem powstrzymał się od uśmiechu.
– No nie, Dumbledore, widzisz co się między nimi dzieje i nie oponujesz? Nie mów tylko, że nie ma w tym nic niestosownego? – McGonagall wskazała ręką na Severusa.
– A czemu ty tak to widzisz? Severus potrzebował pomocy kogoś, kto wyciągnie go z depresji, a Zoey zgodziła się mu pomóc. Ty się jakoś do tego nie kwapiłaś – wytknął jej. – A to, że coś ich połączyło? To tym lepiej dla nich. Nam nic do tego.
– Możecie przestać rozmawiać o mnie, jakby mnie tu nie było? – warknął Snape.
Spojrzeli na niego zaskoczeni, bo rzeczywiście na chwilę oboje zapomnieli o jego obecności.
– To może chociaż ty się ze mną zgodzisz? – Minerwa zwróciła się do Severusa.
– Czemu miałbym to zrobić? – zakpił chłopak. – Odkąd zacząłem tu pracować, cały czas kwestionujesz decyzje dyrektora dotyczące mojej osoby. I w dodatku na każdym kroku mnie obrażasz.
– Przykro mi, że tak to odbierasz – zmieszała się Minerwa. – Na początku rzeczywiście miałam pewne wątpliwości...
– Daruj sobie – przerwał jej Snape. – Ani ty mnie nie lubisz, ani ja ciebie i niech tak zostanie. Ale od Zoey się odczep.
– Severusie! – upomniał go Dumbledore.
– Widzisz już, kto miał rację? – spytał go coraz bardziej wściekły Snape. – Tak właśnie wygląda ta tolerancja, o której mówiłeś!
– No wiesz? Jak śmiesz twierdzić, że nie jestem tolerancyjna! – oburzyła się McGonagall.
Severus był rozsierdzony do tego stopnia, że przestał nad sobą panować.
– To udowodnij, że nie mam racji! – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – A teraz muszę już iść, moja dziewczyna na mnie czeka.
Snape, podobnie jak wcześniej Annabelle, wyszedł z gabinetu dyrektora trzaskając drzwiami. Ogłupiała Minerwa opadła na krzesło, a Dumbledore uśmiechnął się widząc jej przerażoną minę.
– No to teraz pewnie dasz mi niezły wykład na temat tego, na co pozwalam swoim pracownikom – stwierdził beztroskim tonem.
– Czy on powiedział: dziewczyna? – spytała cicho Minerwa, stopniowo dochodząc do siebie.
– Tak, i bardzo się cieszę, że w końcu się do tego przyznał – odparł spokojnie Dumbledore.
– Zwariowałeś? Chociaż to by mnie akurat nie zdziwiło... On też chyba oszalał! Jak możesz być taki spokojny? – McGonagall zupełnie nie wiedziała, jak wyrazić swoje myśli.
– A czym mam się denerwować? – spytał łagodnie Albus. – To młody chłopak, ma prawo się zakochać.
– Ale nie w nastolatce!
– Dlaczego nie? Nie jest jej nauczycielem... A Zoey nie uprzedziła go wcześniej, że zamierza zostawać w Hogwarcie. W tej sytuacji było już za późno na interwencję.
– Może to mu dobrze zrobi – stwierdziła w końcu Minerwa, po bardzo długim namyśle i nie znalezieniu żadnego kontrargumentu. – Jeśli jednak uczniowie się dowiedzą...
– Severus zdaje sobie sprawę z tego, że wtedy wyrzucę ich oboje – odparł Dumbledore. – Chociaż tak prawdę mówiąc, nie będę miał do tego żadnych podstaw prawnych.
– A status szkoły? – spytała zdziwiona Minerwa.
– Nie ma w nim słowa na ten temat – uśmiechnął się krzywo. – Zdaje się, że w plotkach na temat Helgi Hufflepuff i jej zamiłowania do młodych mężczyzn jest jednak ziarno prawdy.
– To było wieki temu!
– Widocznie nikt później nie wpadł na pomysł, żeby uaktualnić przepisy – zakończył dyskusję Dumbledore. – No, ale dość już tego. Powiedz mi lepiej, jak twój artykuł o animagii?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro