12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– O której to się wraca? – spytał Syriusz, gdy tylko zauważył, że weszła do dormitorium. – Całą noc opiekowałaś się biednym, małym Smarkiem?

– Opiekowałam się kimś, kto naprawdę tego potrzebował – odparła z godnością. – Kimś, kogo tej nocy zawiedli przyjaciele.

– Co? Nie byłaś ze Snape'em? – zdziwił się chłopak.

– Nie. Byłam z Remusem. Nie chciałam, żeby był sam w pierwszą noc cyklu.

– Cholera. Zupełnie nie pomyślałem...

– Dało się zauważyć – stwierdziła z jawną drwiną. – Macie dziwnie poukładane priorytety.

– Ej, a jakim cudem udało ci się... do niego zbliżyć? I skąd w ogóle wiesz?

– To moja słodka tajemnica – wzruszyła ramionami i wspięła się na schody prowadzące do sypialni.

Na szczęście jej koleżanki jeszcze spały, więc nie zauważyły, że całą noc jej nie było. Na palcach weszła do łazienki i szybko się wykąpała, a później owinięta ręcznikiem padła wykończona na łóżko.

Przespała pół dnia i obudziła się w fatalnym nastroju. Bolała ją głowa, była głodna i rozbita emocjonalnie. Obiecała sobie, że więcej nie będzie wtrącać się w nie swoje sprawy. Przez to zepsuła wszystko, co już udało jej się osiągnąć.

Czekając na obiad, próbowała się uczyć, ale nie umiała się na niczym skupić. Rozchichotane dziewczyny także jej w tym nie pomagały, a na wszelki wypadek postanowiła unikać dzisiaj biblioteki i Severusa. Rozczarował ją i odtrącił, gdy okazała mu swoją troskę, więc nie miała ochoty go widzieć.

– Chłopcy mówili mi, jak cię potraktował Severus – Lily usiadła na jej łóżku i pogłaskała ją po policzku. – Nie przejmuj się nim.

– Nie przejmuję się. Jest mi po prostu przykro.

– To widać. On już taki jest. Im bardziej się starasz, tym mocniej potrafi zranić.

– Dobrze go znasz, prawda? – podchwyciła Freya.

– Tak. Chyba lepiej niż ktokolwiek inny. Można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy.

– Co się stało, że już przestaliście?

– To nie tak – westchnęła Evans. – Tylko czuję, że nasze drogi się rozchodzą. To już nie jest ten sam Sev.

– Coś się zmieniło?

– Nie wiem. Chyba przestałam się łudzić, że uda mi się na niego wpłynąć.

– Czyli to jest wciąż ten sam chłopak, z którym się zaprzyjaźniłaś – stwierdziła niepewnie Freya.

– Możliwe – zgodziła się z nią Lily. – W takim razie to ja się zmieniłam. A ty... naprawdę go lubisz?

– Tak – przyznała bogini i poczuła, że się rumieni. – Lubię go. Chociaż wczoraj zachował się jak ostatni cham.

– Cały Sev – roześmiała się Lily. – Zdradzę ci, że jeśli teraz pokażesz mu, że jest ci przykro, to w odruchu obronnym zacznie cię atakować.

– Nie martw się o mnie – Freya także się zaśmiała. – Poradzę sobie z nim. Ale dzisiaj nie chcę go widzieć.

– Masz do tego prawo – Lily nagle spoważniała. – Bardzo go poobijali?

– Trochę. Jeśli to cię pocieszy, to nie pozostał im dłużny.

*

Severus naiwnie liczył na to, że spotka się z Freyą w bibliotece, gdzie będzie miał okazję wszystko jej wyjaśnić. Wiedział, że potraktował ją po chamsku, ale nie potrafił inaczej.

Kiedy tak jawnie stanęła po jego stronie, poczuł się niepewnie. Podobało mu się to, owszem, a jednak, nieprzyzwyczajony do takich ludzkich odruchów, zaczął dopatrywać się w tym jakiegoś podstępu. Wolał się od niej odciąć już teraz, niż później przekonać się, że nie była z nim szczera.

Dziewczyna nie pojawiła się na śniadaniu, do biblioteki także nie przyszła. Z jednej strony poczuł się zawiedziony, a z drugiej, ucieszył się, że ma ją z głowy. Kiedy wreszcie zobaczył ją podczas kolacji, odniósł wrażenie, że coś się w niej zmieniło. Wyglądała na wycofaną i zrezygnowaną. Jadła w milczeniu, od czasu do czasu tylko wtrącając się w rozmowę koleżanek, jednak bez większego zaangażowania. Wyraźnie ignorowała zaczepki Huncwotów, nie zerkała też w jego stronę. Chyba nie tylko on zraził ją do siebie. Jeszcze wczoraj byłby zadowolony z tego rozdźwięku pomiędzy Gryfonami. Ale teraz czuł się podle. Sam nie wiedział, dlaczego.

*

Cały następny tydzień Freya unikała kłopotów i większość wolnego czasu spędzała w swoim dormitorium. Remus zdążył jej przekazać krótką informację o horkruksach, które to zapewniły Voldemortowi swego rodzaju nieśmiertelność. Oczywiście nie udało im się zgłębić tego tematu, bo on dochodził do siebie po ostatniej pełni, a ona nie chciała go niepotrzebnie stresować. Dlatego szukała informacji na własną rękę.

Nie chciała iść do Dumbledore’a, póki nie miała pewności, czy jest na dobrym tropie. Lupin mógł coś pomieszać, zwłaszcza, że kiedy z nią rozmawiał, nie był do końca świadomy tego, co się z nim działo.

Wertowanie podręczników nic jej nie dało. Nawet tych, należących do kolegów ze starszych roczników. Książki z biblioteki były dla niej chwilowo niedostępne, bo postanowiła odpocząć od tego miejsca i od stale siedzącego w nim chłopaka. Zresztą podejrzewała, że nawet tam niczego by nie znalazła. Pozostawało jej tylko jedno – czekać, aż Remus dojdzie do siebie i powie jej coś więcej na temat horkruksów.

*

Okazja do spokojnej rozmowy trafiła im się dopiero w weekend. Lupin, dość rozsądnie zaproponował, żeby oboje zostali w zamku, podczas gdy reszta uczniów pójdzie do Hogsmeade. Freya bez żalu porzuciła swoje plany i zamiast do wioski, poszła za nim do Pokoju Życzeń.

– No, w końcu – stwierdziła, gdy tylko tam weszli. – To były najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu.

– Przykro mi, że tak wyszło – powiedział Remus i wygodniej rozparł się w jednym z foteli. – Zapomniałem już, że jak się jest tak młodym, to każde, nawet błahe zdarzenie, wywołuje tyle emocji.

– To pomyśl sobie, jak ja się z tym czuję – prychnęła. – Piętnaście lat to ja miałam ostatnio całe wieki temu.

– Ale dobrze się trzymasz – zażartował.

– No raczej – roześmiała się. – Jak ty się w ogóle czujesz, dorosły mężczyzna w ciele nastolatka?

– W zasadzie podobnie, ale... wszystko wydaje mi się bardziej intensywne. Jakby z czasem przytępiły mi się zmysły – wyznał.

– To ja mam podobnie. Do tego wszystko tutaj jest dla mnie nowe. Nigdy nie żyłam tak, jak wy – Freya wyraźnie czuła potrzebę wyżalenia się. – Od dziecka byłam szkolona do walki, rozwijałam swoje moce, ale... teraz wiem, że tak naprawdę ominęła mnie młodość. Ten entuzjazm, radość, miłość.

Remus nie wiedział, co powinien powiedzieć, więc tylko podszedł do niej i ją przytulił.

– Właśnie o tym mówię – odezwała się Freya kilka minut później. – Kiedyś myślałam, że wy, ludzie, jesteście słabi, bo za bardzo się rozpraszacie. Żyjecie tak krótko, a trwonicie czas na pierdoły. A teraz wiem, że to one dodają życiu smaku.

– Ale ci się zebrało na filozofowanie – powiedział Remus i uśmiechnął się do niej ze zrozumieniem. – Chociaż masz trochę racji. Był taki moment w moim życiu, że myślałem, że te wszystkie pierdoły, jak je nazwałaś, były w gruncie rzeczy zupełnie nieistotne. A później... podczas wojny, to właśnie do nich najczęściej wracałem myślami.

Na chwilę oboje zamilkli. Cieszyło ich to, że mogli wreszcie porozmawiać o tym, jak się czuli mając znowu po naście lat. I o tym, że dorosłe życie nie było wcale tak cudowne, jak mogło się wydawać tym wszystkim dzieciakom, wśród których przebywali.

Ta rozmowa zbliżyła ich do siebie. Ona postanowiła, że zrobi wszystko, by on mógł być szczęśliwszy, niż kiedyś. On chciał, by wykorzystała szansę i przeżyła to, czego wcześniej nie miała okazji. Uśmiechnęli się do siebie.

– No dobra, to opowiedz mi coś więcej o tych horkruksach, żebyśmy mieli więcej czasu na pierdoły – zaproponowała Freya.

– Z tego, co zrozumiałem, to były pewne przedmioty, w których Voldemort zawarł cząstki swojej duszy – zaczął Remus. – Harry wyruszył w podróż, żeby je odnaleźć i zniszczyć.

– Wiesz, co to były za przedmioty?

– Na pewno rzeczy ważne dla Voldemorta – mruknął. – Jeden z nich znajdował się tu, w Hogwarcie. To dlatego właśnie tutaj doszło do tamtej bitwy...

Urwał na chwilę, bo wspomnienie własnej śmierci sprawiło mu ból. Jednak szybko się otrząsnął i kontynuował:

– Drugi, o którym wiem, to jakiś naszyjnik. Harry mówił, że zanim on i Dumbledore do niego dotarli, został odnaleziony przez młodszego brata Syriusza. Ale teraz Regulus jest jeszcze chłopcem, więc i naszyjnik powinien być na swoim miejscu.

– Wiesz może, gdzie jest to miejsce? – spytała szybko.

– Niestety nie. Chłopak nie mówił o tym zbyt wiele.

– A ile w ogóle jest tych horkruksów?

– Za moich czasów miało być ich siedem – odparł. – Być może teraz też jest tyle.

– I mogą znajdować się wszędzie tam, gdzie kiedykolwiek przebywał Voldemort – Freya myślała na głos. – To chyba zbyt mało danych, by móc zaangażować w to Dumbledore’a.

– A duch dyrektora, z którym rozmawialiśmy tuż po mojej śmierci? Może mogłabyś się z nim porozumieć?

– Ja nie mogę tego zrobić. Prosiłam o pomoc Odyna, ale nawet nie wiem, czy w ogóle z nim rozmawiał. Chyba będę musiała znowu go przywołać.

– Ja postaram się przypomnieć sobie, czy coś jeszcze słyszałem od Harry’ego o jego misji – obiecał Remus. – Ale teraz powinniśmy już wracać. Zrobiło się późno.

– Gdy czegoś uda nam się dowiedzieć, spotkamy się tutaj ponownie.

– Wracamy razem, czy osobno?

– Osobno, mam już serdecznie dość wszelkich plotek na swój temat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro